1: All over again//Teen Wolf...

By Rogi5556

73.5K 3.2K 352

Teen Wolf 3a sezon- 🔼nie wszystkie akcje i zdarzenia mogą się zgadzać🔼- 🔽dialogi w większości nie są kopio... More

Prolog
Rozdział 1: Znowu Beacon Hills
Rozdział 2: Prawda nie zawsze jest przyjemna
Rozdział 3: Nie każdy plan oznacza sukces
Rozdział 4: Pełnia księżyca jest niebezpieczna
Rozdział 5: Czas jest ważny dla każdego zabójcy
Rozdział 6: Jak to los, jest on brutalny
Rozdział 7: Wycieczka by pilnować wilkołaki
Rozdział 8: Noc w motelu California
Rozdział 9: Czy warto zabijać za miłość?
Rozdział 10: Spotkanie w deszczu na ulicy? Okey!
Rozdział 11: Powrót do przeszłości może wytłumaczyć wiele
Rozdział 12: Ten moment, gdy wszystko jest jasne
Rozdział 14: Przez miłość robimy wiele rzeczy
Rozdział 15: Sekrety strzeżemy bardziej niż życie
Rozdział 16: Koniec problemów niesie ze sobą koniec nie wyjaśnień
Rozdział 17: Dalsze rozkimy życia
Epilog: I'm coming soon
2 część! 😆

Rozdział 13: Powrót do wspomnień

2.9K 138 30
By Rogi5556

(Narrator)

Wakacje dobiegały końca. Miała to być ostatnia wspólna kolacja przed wyjazdem Adama Namestake. Jego żona, Ellie, przygotowała idealnie upieczonego kurczaka oraz sałatkę grecką, którą ubóstwiała ich córka. Państwo Namestake wraz ze swoimi dwoma pociechami tworzyli szczęśliwą rodzinę. Dzieci zawsze były na pierwszym miejscu. Starali się jak najwięcej poświęcać im czasu, chociaż czasem Adam musiał wyjeżdżać do innych przychodni, jako jeden z lepszych chirurgów w kraju, gdzie był bardzo potrzebny. Ellie pracowała w cukierni, więc z dziećmi widywała się częściej. Clare i Jack jednak w takim samym stopniu kochali mamę i tatę. Dziewczynka już od kilku lat pomagała mamie w kuchni. Chłopiec, który niedawno skończył trzy latka, już uczył się grać z rodzicielem w lacross.
Lecz tego wieczoru wszystko się zmieniło.
Razem zasiedli do stołu. Pan domu zaczął nakładać każdemu po jednej porcji, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Mężczyzna ruszył do drzwi. Clare była ciekawa, kto to może być, dlatego schowała się za ścianą. W wejściu pojawiła się grupka ludzi, a na ich czele stał umięśniony, łysy facet. Jego ramiona były pokryte różnymi tatuażami, co odstraszało brunetkę.

- W czym mogę pomóc? - zapytał Adam.

- Przyszliśmy po dziecko - oznajmiła jakaś kobieta z ognistymi włosami.

- Nie rozumiem...

- Mamy ci je zabrać siłą, czy z własnej woli oddasz kolejnego Strażnika Nemetonu? - warknął inny koleś i pokazał swoje ostre kły.

- To musi być pomyłka...

Adam chciał zamknąć im drzwi przed nosem, ale nie zdążył. Został złapany za szyję przez, prawdopodobnie, przywódcę. Clare dalej patrzyła na dziejącą się w holu sytuację. Nagle jej tacie wbito pazury prosto w oczy, na co krzyknął. Rzucone go martwego na podłogę. Po policzkach spływały łzy z krwi. Po chwili przed grupą nieproszonych gości pojawiła się Ellie. Na rękach miała Jacka. Wrzasnęła z rozpaczy, widząc swego męża. Złapała za rękę córkę i poczęła uciekać. Ku im skoczyła dwójka przemienionych ludzi. Ta sama ognistowłosa kobieta, ale tym razem z długimi uszami i kłami, złapała Ellie za brodę, głęboko wbijając jej szpony, po których ciekła krew matki. Jack zaczął płakać. Mężczyzna z tunelami w uszach wziął go na ręce i wgryzł mu się w gardło. Clarke chciała coś zrobić, jednak była za mała i tylko patrzyła jak ten potwór zabija jej braciszka. Ellie piszczała, a słone łzy kapały na dłoń jej pierworodnej. Niespodziewanie łysy facet, tym razem bardziej owłosiony i był podobny do swojej towarzyszki, złapał ośmioletnią Namestake i wbił się w jej ramię. Inne stworzenie rzuciło nieżywego chłopczyka na dywan. Clarke próbowała się wyrwać, co nie szło jej dobrze. W pewnym momencie w domu rozległ się głośny huk. Ten, co ją trzymał, teraz miał dziurę w czole. Pocisk przeszedł na wylot. Mama dziewczynki została rzucona o ścianę, w ręku trzymała broń. Udało się jej jeszcze raz wystrzelić. Trafiła w ognistowłosą. Ostatnimi siłami szepnęła do córki, aby uciekała, zanim jej oczy zamknęły się na zawsze.
Clare wybiegła z budynku i czuła, że musi kierować się do lasu, co mogło wydawać się najgorszym pomysłem na świecie. Wbiegła tam, nie rozglądając się za siebie...

(Clare)

Wyprostowałam się nagle, biorąc głęboki wdech, czym zwróciłam uwagę znajdujących się osób w pomieszczeniu. Schowałam twarz w dłonie. Cała się trzęsłam. Obok mnie znalazła się jakaś postać. Poczułam, jak delikatnie obejmuje mnie.

- Cii...To tylko zły sen... - rozpoznałam ten głos, który należał do Deatona. - Spokojnie, Clarie...

- Ja...- wypowiadając to jedno słowo, dolna warga drgała. - Moi...

- Nie musisz nic mówić - powiedział uspokajająco.

Rozejrzałam się, aby wiedzieć, gdzie jestem. Siedziałam na stole w klinice druida. W jednym kącie stał Stiles i Scott. Oboje byli zakłopotani. Było mi wstyd, że widzą mnie w chwili słabości, dlatego opuściłam głowę i spojrzałam na moje paznokcie pomalowane granatowym lakierem.

- Chłopcy, poczekajcie na korytarzu - poprosił ich mężczyzna. - Chciałbym z nią chwilę porozmawiać.

Posłusznie opuścili pomieszczenie.

- Clare, co widziałaś w śnie? - ciemnoskóry od razu przeszedł do rzeczy.

- To...ten dzień, gdy ich zabili - wypowiedziałam te zdanie prawie szeptem. - Widziałam dokładnie wszystko...każdy przedmiot, ich twarze, każdą plamę krwi...

- Czyli...

- Wiem, kto ich zamordował... Moja mama zabiła z ich stada dwóch. Kobietę i przywódcę, który mnie ugryzł... - odruchowo złapałam się za tę ramię, gdzie kiedyś widniała chwilowo rana od kłów. - Powiedz mi jedno... Kim jest Strażnik Nemetonu?

Deaton wciągnął powietrze nosem i równie szybko je wypuścił.

- Pilnuje równowagi w nadprzyrodzonym świecie. Była nim Jennifer Blake, przed zmienieniem się w darach - odparł. - Od tamtej pory nie było żadego prawowitego następcy...

- Oni chcieli go od mojego taty... - przyznałam. - Chodziło im o Jacka czy o mnie?

Alan chwilę nie odpowiadał. W ciszy trzymał moją dłoń i przyglądał się tanie na policzku. Walczył z tym, czy mi powiedzieć, ale ja się już domyślałam.

- To Jackie...prawda?

- Tak...

- Dlaczego chcieli go zabić?! Przecież żadne z nas nie miało super zdolności! - czułam, jak ponownie ogarnia mnie rozpacz. Mój braciszek...zginął, chociaż nic nie zrobił...

- Zabijając go, zyskali nowe moce...

- Dlaczego ja żyję?!

- Wybrał cię, abyś to ty chroniła dalej świat... Ciebie kochał najbardziej... - weterynarz spojrzał przez okno. - Twoja prababka od strony matki była łowcą wilkołaków, Amelia Rosaline Gllitering. Po urodzeniu twej babci, została powieszona przez jedno że stad. Przed zgonem obiecała, że jej potomek będzie jednym z najbardziej wpływowych osób w świecie nadprzyrodzonym.

- Nie chodziłu tu dokładnie o Jacka, a...o mnie...

- Masz rację, lecz miał być nim twój brat, ale poświęcił się dla ciebie i w tobie znajduje się część Strażnika Nemetonu - dokończył.

- Deucalion o tym wiedział, prawda? - patrzyłam teraz prosto w jego oczy. On jedynie skinął głową.

Ponownie zapadła cisza. Właśnie do pokoju wszedł Scott. W ręce trzymał moją skórzaną kurtkę i dużą paczkę pianek. Deaton wyminął go i poklepał po plecach. Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok. Posłał mi swój czarujący uśmiech, podsuwając pianki.

- Skąd wiedziałeś, że je lubię? - zapytałam, biorąc jedną do buzi.

- Derek mi powiedział, że jak byłaś mała jadłaś ich duże ilości, aż nie robiło ci się niedobrze - odparł śmiejąc się przy tym.

- Jak on mógł! - również się zaśmiałam. Nagle przypomniałam sobie o Corze. - Co z moją siostrą?

- Moja mama się nią osobiście opiekuje.

- Co się stało po tym, jak zemdlałam?

McCall najwyraźniej się zmieszał i chyba nie chciał za bardzo mi odpowiadać na to pytanie.

- Lydia trafiła do szpitala. Darach porwał tatę Stiles'a - wydusił z siebie. - Z tego powodu jest bardzo przygnębiony i do wielu osób się nie odzywa...

- Ugh...gdybym wcześniej wiedziała! - zdenerwowana przecesałam włosy dłonią. - Kali kiedyś mi opowiedziała o tym, w jaki sposób przyłączyła się do stada Alf...Zabiła wszystkich z jej watahy, również druida, którym była Jennifer. Była tak poszarpana, więc myślała, że po prostu się tam wykrwawi...Stało się kompletnie na odwród...

- Eh, najwidoczniej wszystko ma swój początek w przeszłości - wilkołak włożył do ust naraz trzy pianki i z łatwością je zjadł.

- Chciałabym jutro odwiedzić Corę i... czy będziesz mógł mnie podwieźć? - nie wierzę, że spytałam go o to, jak jakaś zdesperowana nastolatka.

- Jasne, nie ma sprawy - rzekł szybko.

Wzięłam ponownie słodycz, zamknęłam na chwilę oczy, żeby rozkoszować się spokojem.

- Nie wyglądasz teraz na taką groźną, jak zwykle - powiedział do mnie brunet.

- Za to bym cię walnęła - odgryzłam się, - ale brak mi sił.

- Ugryzłabyś mnie w język, gdybym cię pocałował?

- Że słucham...?!?

Naparł mocno na moje usta. Od razu nie mogłam pojąć, co się właśnie dzieje, ale odwzajemniłam pocałunek. Zanurzyłam dłoń w jego gęstych, ciemnych włosach, pogłębiając pieszczote. Trochę nie pewnie jego język zaczął toczyć kółka wokół mojego. Chcąc zbliżyć się jeszcze do niego, usiadłam na nim okrakiem, na co się uśmiechnął.
Dawno nie przeżyłam takich motylków w brzuchu, jak wtedy.

1224 słów

No to trochę więcej dowiedzieliście się w tym rozdziale o Clare i jej rodzinie. Spodziewaliście się, że teraz Scott ją pocałuje? Kiedyś musiało się to stać! Przepraszam, jeśli chcieliście, aby była z Isaaciem ;P

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał ^^

Ja już znikam, ciao!

Continue Reading

You'll Also Like

261K 18.6K 38
Czy aby uzyskać akceptację surowej matki bylibyście zdolni zgodzić się na wszystko? Nawet na zaaranżowane małżeństwo?
6K 360 17
❞ O wielkich zmianach decydują małe epizody. Jedno spotkanie, jedna książka, jedna decyzja. ❞ Czasami to jedna osoba, która pojawia się nawet znikąd...
834K 27.9K 195
Załóżmy, że technologia poszła tak szybko do przodu, że dotarła do magicznej części świata... Zapraszam do czytania oraz oglądania! Wszelkie podobień...
8.8K 570 59
Trzy miasta, trzy kancelarie i jedna właścicielka. Młoda, piękna i zdolna blondynka. Olivia Hernandez ukończyła Harvard i Cambridge, ma doktorat nauk...