Nagle drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem a w progu stanął wściekły Luke.
-Mike?! Wy?!-zaczął gestykulować dziwnie rękoma.
-Nie to nie tak jak myślisz.-kolorowowłosy próbował się wytłumaczyć ale na marne.
-O doprawdy?! Skoro nie tak jak myślę to jak?!-oparł się o framugę drzwi czekając na wyjaśnienia ze strony Mike'a natomiast ten tylko patrzył się głupkowato na wkurzonego blondyna.
Ann
-Wypadła mi gdzieś soczewka i Mike sprawdzał czy nie mam jej nadal w oku.-blondyn parsknął sarkastycznie śmiechem.
-Już mogłaś lepszą wymówkę wymyślić.-Schowałam się zwinnie za Mike'a i wyjęłam soczewkę z oka.
-Znalazłam!-krzyknęłam udawając zachwyt i wymachując szkłem kontaktowym.
-Nie potrafisz kłamać.-powiedział trzaskając drzwiami.
-No i chuj. Po co ja wyjmowałam tą soczewkę do cholery teraz już jej nie wsadzę. Kurwa.-warknęłam i wybiegłam za blondynem.
Różnica widoczności z jednego oka na drugie była tak duża, że widziałam tyle ile widzę bez soczewek. Wyjęłam drugie szkło kontaktowe i wybiegłam z domu w poszukiwaniu Luke'a co bez okularów było prawie nie możliwe. Zobaczyłam oddalająca się znajomą mi posturę więc jak najszybciej do niej podbiegłam.
-Luke poczekaj!-krzyknęłam na co mogłam się założyć, że się odwrócił.
Pociągnęłam go delikatnie za rękaw na co on gwałtownie się odwrócił i popchnął z całej siły tak, że wpadłam prosto w kałużę. Z jego twarzy momentalnie zniknął wkurw a na jego miejsce pojawił się strach i smutek. Podbiegł do mnie pomagając mi wstać na co odepchnęłam jego ręce i zrobiłam to samodzielnie.
-Zmieniłeś się na gorsze Hemmings.-warknęłam.
-A ty na lepsze przynajmniej z wyglądu.-powiedział z cwaniackim uśmiechem patrząc mi prosto w dekolt.
-Jesteś jak wszyscy patrzysz się tylko na dupę i cycki.
-Nie jestem jak wszyscy. Po prostu jestem facetem.-Miałam ochotę przywalić mu prosto w twarz ale się opamiętałam.
-Dobre wytłumaczenie na wszystko.-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-Nie nawidzę jak uśmiechasz się nieszczerze.
-Czyli nienawidzisz mnie 24/7? Niby jak mam się uśmiechać szczerze? Przecież wrzuciłeś mnie przed chwilą do kałuży, zachowujesz się jak zjebany pedofil oraz moi rodzice nie żyją.-westchnęłam.-Nie mam powodu do uśmiechu. Wszystko się rozwaliło i nie mam na to większego wpływu.
-Nie mów tak.-powiedział zamykając mnie w szczelnym uścisku.-Każdy ma powód do uśmiechu nawet ci którzy nie mieli za kolorowo w życiu.
-A twoim powodem do uśmiechu...
-Jesteś ty.-nie zdążyłam już nic powiedzieć ponieważ Luke wpił się w moje usta mocno na nie napierając.
Wplotłam palce w jego blond kosmyki włosów na co odwdzięczył mi się cichym mruknięciem. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp którego odrazu udzieliłam. Blondyn włożył swoje zimne ręce pod moją koszulkę na co przeszedł mnie dreszcz. Nagle poczułam na sobie zimną ciecz. Okazała się nią brudna woda z kałuży rozchlapana przez jadący szybko samochód. Odskoczyłam od Luke'a skupiając swój wzrok na jego przemoczonej koszulce przez którą widać było nie małe mięśnie.
-Ja pierdole skąd się tu wzięła ta jebana kałuża?-burknął pod nosem na co zaczęłam się śmiać.
-Powinieneś się zorientować, że stoimy obok kałuży skoro wcześniej mnie do niej wepchnąłeś dupku.-z trudem mówiłam przez śmiech.
-Ja dupek?-zapytał uśmiechając się zadziornie.
-A co wolisz suka?-zapytałam.
-Pasuje do mnie.-powiedział udając, że zakręca koncówki włosów na palec przez co wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
Niestety moja radość nie trwała długo ponieważ zadzwonił mój telefon.
-Ummm... Halo?
-Ann? Wszystko okay?-zapytał Kac.
-Tak. Dzisiaj będę nocować u chłopaków.-powiedziałam nie pewnie spoglądając na blondyna stojącego obok mnie na co ten pokiwał głową.
-Dobra ja załatwię sprawy z firmą ojca.-powiedział i rozłączył się.
Na wspomnienie jak ojciec obiecał mi, że kiedyś zabierze mnie do miejsca gdzie mieści się siedziba jego firmy samotna łza spłynęła po moim policzku.
-Wszystko okay?-zapytał podnosząc mój podbródek do góry abym na niego spojrzała.
Nie mogę mu powiedzieć niczego ponieważ pojedzie za mną do San Francisco. Natomiast właśnie największym problemem przez który nie chciałam tu zostać był on. Nie mogę na to pozwolić muszę zacząć od nowa. Niestety będzie mi trudno zostawić to wszystko. W sensie chłopaków. Co prawda stałam się przez nich miękka ale niedługo wszystko wróci do normy. Przynajmniej taką mam nadzieję.
-Tak tylko potrzebuję się napić.-tak to jest to czego teraz potrzebuję.
-Wiem jak może się to dla ciebie skończyć i wolałbym tego uniknąć.-powiedział drapiąc się po karku.
-Nie jestem dzieckiem Luke.-powiedziałam stanowczo.
-Zgoda ale nie idziemy do klubu.
Przytaknęłam głową i zaczęliśmy kierować się w stronę ich domu. Szliśmy w ciszy czasami stykając się spojrzeniami. Luke otworzył drzwi od domu przepuszczając mnie.
-Pójdę wziąć prysznic.-powiedziałam wchodząc na górę po schodach. Blondyn pokiwał głową i skierował się do swojego pokoju.
Luke
To nie tak, że nie interesuje mnie co się dzieje w jej życiu. Raczej się nie przesłyszałem gdy mówiła, że jej rodzice nie żyją. Po prostu gdy będzie troszkę wstawiona to powie mi prawdę a nie będzie zagłębiać się w jakieś perfidne kłamstwo. W jakimś sensie wykorzystam to, że będzie pod wpływem alkoholu ale nie bedą to raczej nieodpowiednie rzeczy. Muszę się dowiedzieć jak jej życie wyglądało na prawdę.
-Umm... Luke?-usłyszałem głos Ann. Wszedłem po schodach na górę i zastałem blondynkę stojącą na środku korytarza w samym ręczniku. Gdy spostrzegła, że się jej przyglądam na jej policzkach pojawił się rumieniec.
-Chcesz jakieś ciuchy?-zapytałem przerywając niezręczną dla blondynki ciszę.
-Właśnie chciałam o to zapytać.-odpowiedziała poprawiając ręcznik.
Nic już nie powiedziałem tylko wszedłem do swojego pokoju i wyjąłem z szafy koszulkę z napisem ,,69'' oraz bokserki. Wróciłem z powrotem podają dziewczynie ubrania. Z trudem powstrzymywałem się od zerwania z niej ręcznika i wzięcia jej tu i teraz ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić.
Ann
Weszłam z powrotem do łazienki i założyłam ciuchy które dostałam od Luke'a. Gdy wyszłam na korytarz Luke'a już tam nie było. Zeszłam szybko po schodach i ujrzałam go siedzącego z chłopakami na kanapie. Spojrzałam na Michael'a na co on wzruszył ramionami. Wygląda na to, że Luke zapomniał o tym o co się pokłóciliśmy co w sumie nie powinno mieć miejsca ponieważ mogę się całować z kim chcę i kiedy chcę. Usiadłam pomiędzy Calum'em a Luke'iem wzdychając bezradnie. Zapomniałam, że nie mam na sobie soczewek i prawie nic nie widzę co było dziwne no bo przecież nic nie widzę.
Mrużyłam oczy oby dojrzeć co jest na telewizorze ale bez skutku.
-Ann wszystko dobrze?-zapytał Calum wychylając się zza mojego ramienia.
-Wyjęłam soczewki i nic nie widzę więc mogło być lepiej.-mruknęłam opierając się bezsilnie o oparcie kanapy.
-Trzymaj.-powiedział Luke podając mi butelkę whisky.
Wypiłam połowę butelki jednym duszkiem przez co zakręciło mi się w głowie. Ale tego było mi trzeba. Czułam jak w moich żyłach przemieszcza się alkohol przez co moje samopoczucie poprawiło się znacznie.
-Chyba ci już wystarczy.-powiedział Ashton zabierając mi butelkę z ręki.
-Kuhwa Ashdon ja deraz podzebthuje zie pozondnie wstawidć ten ostadni raz.-bełkotałam niezrozumiale na co ten się gardłowo zaśmiał.
-Chyba już ci się udało. Nie wiem jakim cudem połową butelki ale jesteś kobietą co wszystko wyjaśnia.
Ałć. Zabolał mnie fakt, że skoro jestem kobietą to jestem gorsza.
-Poczekaj chwile.-powiedział Luke przyciągając mnie za ramiona do siebie.- Jak to ostatni raz?
-No tag do. Judro po egsamingach wyjendam do Sam fyrakodsho.-bełkotałam coraz bardziej nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie prawie wyglądałam się gdzie wyjeżdżam.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
5 gwiazdek i 2 komentarze no i next :D
Do następnego :)