Changes for better (Bieber, p...

By MartynaBieber

3.5K 260 46

Spojrzałam w lustro i przeraziłam się na widok własnego odbicia. Twarz i ramiona miałam pokryte siniakami, a... More

Rozdział 1
Rozdział 2
'Rozdział 3
'Rozdział 4
'Rozdział 5
'Rozdział 6
'Rozdział 7
'Rozdział 8
'Rozdział 9
'Rozdział 10
'Rozdział 11
'Rozdział 12
'Rozdział 14
'Rozdział 15
'Rozdział 16
'Rozdział 17
'Rozdział 18
'Rozdział 19
30 days love
'Rozdział 20

'Rozdział 13

185 14 2
By MartynaBieber

zachęcam do komentowania !



- Poproszę sorbet z mango i ciastko. - powiedziałam z ogromnym uśmiechem do kasjerki. Podała mi loda, a ja podziękowałam i zapłaciłam. Inni już dawno mieli swoje smakołyki, ale ja po prostu nie mogłam się zdecydować co do smaku. Szliśmy dalej dróżką, aż w końcu usiedliśmy na murku. Założyłam nogi po turecku, a ciszę przerwał Tom.

- Ale ci się uszy trzęsą. - zachichotał.

- Och spadaj. - popatrzyłam na niego gniewnie.

- Daj spróbować ciastko. - wyciągnął rękę w moją stronę.

- Tylko nie zjedź mi całego. - jęknęłam i podałam mu niechętnie loda. - Ej, miałeś tylko spróbować ! - krzyknęłam oburzona, gdy zorientowałam się, że zjadł mi pół zimnej słodyczy. Uśmiechnął się do mnie i oddał rożka. Wywróciłam oczami i dokończyłam jeść. Ziewnęłam cicho, a zaraz po mnie Chaz. Położyłam mu głowę na ramieniu i przymknęłam powieki,

- To twoja wina. - mruknął i znowu ziewnął, a ja razem z nim.

- Marudzisz. - wystawiłam mu język.

- To gdzie teraz ? Bo w zasadzie to mi się nudzi. - zapytał Brad.

- O 18, czyli za jakieś 30 minut Wiz gra koncert w rynku, także... - odpowiedział Bieber.

- Ja jestem za. - uśmiechnął się szeroko Ryan.

- A ja podejrzewam, że mnie nie stać. - zachichotałam.

- Jest darmowy. - wywrócił oczami Justin. Wstaliśmy i ruszyliśmy w jak mniemam stronę auta któregoś z chłopaków. W trakcie 10 minutowej drogi rozmawiali na sportowe tematy, a ja oczywiście szłam w ciszy.

- Nie wiem, czy zauważyliście, ale jest nas szóstka, a auto jest pięcioosobowe. - westchnęłam.

- Wezmę cię na kolana. - poruszył sugestywnie brwiami największy pajac na świecie. Popatrzyłam z nadzieją w oczach na Tom'a i Chaz'a, ponieważ pozostała dwójka zajęła miejsca na przodzie czarnego Range Rovera.

- Nie patrz na mnie, mam dziewczynę. - powiedział w obronie Tom, a Chaz udał, że nic nie słyszał i usiadł na środku..

- Nienawidzę cię. - jęknęłam i wsiadłam do auta, następnie sadzając swoją jędrną pupę na kolana Bieber'a. Zamknął drzwi i położył ręce na moich biodrach. Powoli je zsuwał w dół i gdy znalazły się na moich pośladkach, to nie wytrzymałam. - Łapy precz. - warknęłam i odwróciłam się w jego stronę. Posłał mi promienny uśmiech i nie dał wcale wyżej dłoni, czego oczekiwałam. - Nie no, może jeszcze mnie zmacaj. - wywróciłam zdenerwowana oczami.

- Ja tez mogę ? - zapytał Chaz.

- Tylko spróbuj, a cię wykastruje zboczeńcu. - posłałam mu zabójcze spojrzenie. Zaczął mnie gilgotać przez co wierciłam się na Justin'ie. Poczułam twardość napierającą na moją pupę. Zrobiłam się czerwona jak burak ze śmiechu i wstydu. - Opanuj hormony Bieber. - powiedziałam, a ten popatrzył na mnie, jakbym to ja była winna.

- To nie o mnie nie ocieraj. - warknął, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona, o ile to możliwe. Zamknęłam usta i starałam się nie zaśmiać. Nareszcie dojechaliśmy, więc zeszłam z niego i wyszłam. Oparłam się o Brad'a i wybuchłam śmiechem, a reszta ze mną.

- Zaraz wrócę. - westchnął i z ręką na kroczu ruszył do Toi Toi'a. Wiedziałam co będzie robić, więc obrzydzenie było chyba bardzo widoczne na mojej twarzy. Wrócił po 5 minutach i ustawiliśmy się w kolejce.

- 2 bilety poproszę. - mruknął, gdy byliśmy przy kasie.

- 250 dolarów. - odpowiedziała kobieta.

- Przecież miało być darmowe, Nie możesz mi kupić tak drogiego biletu. - jęknęłam z dezaprobatą.

- Przymknij się, Margmer. - wywrócił oczami i podał kasjerce banknoty, a ta wręczyła mu dwie karteczki, pozwalające wejść przez barierki.

- Oddam ci, jak będę miała. - krzyknęłam, ponieważ inaczej by mnie nie usłyszał.

- Jak chcesz. - wzruszył ramionami. Całą szóstką przedarliśmy się przez tłum prawie pod scenę. Wskoczyłam Bradowi na barana, ponieważ pomimo tego, że od sceny dzieli mnie 10 metrów, to jestem niska i nic nie widziałam. Kiwałam głową w rytm 'We Dem Boyz', a inni razem ze mną. Khalifa był bez koszulki, dzięki czemu dobrze widziałam wszystkie jego tatuaże. Spodnie w kolorze zgnitej zieleni luźno na nim wisiały. Miał przewiązaną koszulę w kratę przez biodra i białą czapkę. Wyglądał bardzo dobrze, jeżeli o to chodzi. Skakał i ruszał się w rytm muzyki. Świetne przeżycie, ponieważ nigdy nawet nie myślałam o tym, że będę miała okazje być na tak świetnym koncercie jakiegokolwiek rapera.

~~~

- Dzięki za podwózkę i za bilet. Oddam ci kasę, bez obaw.

- Nie musisz. - wywrócił oczami.

- Ale chcę. Tak poza tym to dlaczego to zrobiłeś ?

- Bo mimo wszystko lubię twoje towarzystwo i widziałem, że bardzo chcesz iść. - wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego

- To komplement ? - zapytałam rozbawiona.

- Coś w tym stylu. - zachichotał.

- Jeszcze raz wielkie dzięki, do jutra. - uśmiechnęłam się do niego.

- Dobranoc.

- Śpij dobrze, Justin. - z tymi słowami wyszłam z auta i poszłam chodnikiem do domu. Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do środku. Zadziwiające, ponieważ nie poczułam zapachu alkoholu tylko kurczaka.

- O, już jesteś ? Zaraz będzie kolacja.

- Dobrze się czujesz ? - zapytałam, widząc jak tato krząta się po kuchni i jest trzeźwy. Ściągnęła buty i weszłam w głąb korytarza.

- Jak nigdy. - posłał mi mały uśmiech. - A ty ?

- Nawet bardzo dobrze. - zachichotałam i poszłam do łazienki, gdzie umyłam ręce. Wróciłam do kuchni i pomogłam ojcu wyciągnąć kurczaka z piekarnika. Zaniosłam go na stół, a zaraz potem przygotowałam talerze i sztućce, a ojciec wniósł resztę jedzenia i picie. Usiedliśmy naprzeciw siebie. Chyba już nic nie zepsuje mojego humoru, bo to najlepszy dzień w moim życiu odkąd zaczął pić.

- Smacznego. - powiedział radośnie.

- Nawzajem. - może wszystko zmierza ku dobrej drodze ?

~~~

*Pibip pibip pibip*

Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Wyłączyłam go trzepnięciem ręki i przeciągnęłam się na łóżku. Przetarłam oczy, a uśmiech mimowolnie pojawił się na moich ustach. Wczorajszy wieczór był naprawdę wspaniały, mam nadzieję, że będzie ich więcej. Ściągnęłam nogi z łóżka i popatrzyłam przez okno. Wszyscy chodzili w krótkich spodenkach, tylko ja będę się parzyć w długich rękawach i spodniach. Jeszcze trochę i siniaki oraz rany znikną, przynajmniej mam taką nadzieję. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej białe, 3/4 spodnie i czarną koszulkę na ramiączkach oraz bardzo cienki, rozpinany sweterek w białym kolorze. Do tego wybrałam czarny stanik i białe stringi, ponieważ spodnie są dość obcisłe. Weszłam do łazienki, gdzie ściągnęłam swoją pidżamę i założyłam bieliznę. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Przemyłam buzię wodą i wytarłam porządnie w ręcznik. Nałożyłam tusz do rzęs i usta pomalowałam zwykłym, lekko różowym balsamem. Użyłam dezodorantu oraz psiknęłam się perfumami Secret Fantasy ( gorąco polecam ! Są przepiękne ! ). Ubrałam przygotowane rzeczy i zeszłam na dół. Założyłam na nogi czarne szpilki. Aż sama się zdziwiłam, także wasza reakcja jest normalna ! Poszłam do kuchni. Wzięłam do ręki jabłko i przewiesiłam sobie torbę przez ramię, którą wczoraj zniosłam po posiłku. Wyszłam z domu, a przed nim stało nieznajome mi auto. Otworzyła się szyba od pasażera.

- Musimy w końcu pogadać. - westchnęła Isabella.

- Wiem. - mruknęłam i wzruszyłam ramionami.

- To wsiadasz ?

- Yhym. - tym razem ja westchnęłam i usiadłam niechętnie na miejscu z przodu. - Nowe auto ? - zapytałam. Jeżeli tak jest to nie ma co się dziwić, jest bogata.

- Nie, taty, bo moje się zepsuło. - odpowiedziała i posłała mi mały uśmiech, którego oczywiście nie odwzajemniłam. Wjechała z chodnika na ulicę. No może jeszcze będziemy teraz jechać jakieś 5 minut, w tej niezręcznej ciszy ? Nie ma szans.

- Może przejdźmy do rzeczy ? Bo jakoś nie mam ochoty udawać, że nic się nie stało. - wywróciłam oczami.

- Okej. No więc na sam początek: przepraszam. Naprawdę nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. Poczułam się cholernie zazdrosna i oskarżyłam cię o to, że chcesz mi odbić chłopaka, pomimo tego, że wiedziałam, że nigdy nie zrobiłabyś mi czegoś takiego. Zawsze mi pomagałaś albo przynajmniej starałaś się pomóc. Nie wiem, jak mogłam palnąć taką głupotę. To się nigdy więcej nie powtórzy. Boże, naprawdę cholernie cię przepraszam. Jestem taką idiotką. - powiedziała smutnym głosem.

- Jak byś się poczuła, gdybym ja cię o takie coś posądziła, co ? Ja pierdziele, nawet dla ciebie odpuściłam sobie Mike, a ty śmiałaś oskarżyć mnie o odbijanie chłopaka.. Zawsze, rozumiesz, ZAWSZE robiłam wszystko żebyś była szczęśliwa. Nie mieści mi się to nawet w głowie. Myślałam, że się przyjaźnimy, że mi ufasz, a tu taka niespodzianka. Najwyraźniej to ja jestem idiotką. - pokręciłam zrozpaczona głową.

- Dlaczego to zrobiłaś ? - zapytała słabo.

- Co ? - burknęłam, spodziewając się kolejnych zarzutów.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi o Orshon'ie ? Wszystko potoczyłoby się wtedy inaczej.

- Naprawdę nie rozumiesz ? On był ci potrzeby do pełni szczęścia, a ja nigdy jej nie zaznam, więc chciałam żebyś chociaż ty mogła. Zresztą i tak zapewne przysporzyłby mi jeszcze więcej problemów, niż mam teraz... - wyznałam.

- Nie mów tak, bo to nie jest prawda. Wcale nie był dla mnie taki ważny. Od zawsze najważniejszy był Chaz, a innymi chłopakami starałam wybić go sobie z głowy, poza tym zawsze był zajęty, Dopiero teraz mam jakąkolwiek okazję, żeby z nim być. Dlatego się tak zdenerwowałam... Tak długo na niego czekałam i gdy się mną zainteresował, to nagle cię odprowadził i wszystko tak do dupy wyszło.. - jęknęła. - Wybaczysz mi ? - zapytała pełnym nadziei głosem i zaparkowała przed szkołą.

- Już wybaczyłam. - powiedziałam i mocno ją przytuliłam. - Tęskniłam.

- Ja też. - posłała mi mały uśmiech i tym razem go odwzajemniłam.Wysiadłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy do budynku.

- Jak zepsułaś auto ? - zachichotałam.

- Powiedzmy, że całkowicie przypadkiem wjechałam ,,na trzeźwo" w drzewo. Wiesz, wracałam z małej imprezy, na której ,,nie było" alkoholu i zagapiłam się, przez co zaliczyłam mały wypadek.

- O matko, ale z ciebie idiotka. - walnęłam się w czoło z otwartej ręki.

- Cichooo, udajmy, że nic takiego nie było. - zaśmiała się i otworzyła swoją szafkę, a ja swoją.

- Dzisiaj pierwsza geografia, świetnie. - mruknęłam z sarkazmem.

- Tak też uwielbiam tą lekcję. - prychnęła przyjaciółka.

- Bardzo mi miło panienki. - posłała nam szczery uśmiech pani Thomas, która najwyraźniej nie wyczuła sarkazmu w naszych wypowiedziach.

- Czy ona ma jakiś problem z mózgiem ? - szepnęłam na ucho Belly.

- Najwyraźniej. - zachichotała i poszyłyśmy do klasy.

***

- Jak ci idzie reportaż ? - zapytała moja ulubiona nauczycielka przy wyjściu ze szkoły.

- Bardzo dobrze. Jeszcze trochę zadam pytań, ponagrywam treningi, zmontuje wszystko i gotowe. - uśmiechnęłam się do niej serdecznie.

- To się ogromnie cieszę. Dzisiaj też idziesz nagrywać ?

- Tak, muszę nadrobić, bo nie było mnie na dwóch treningach. - westchnęłam.

- Rozumiem, rozumiem. Muszę lecieć, także do jutra. Do widzenia. - posłała mi kolejny uśmiech.

- Do widzenia. - odpowiedziałam i wsiadłam do auta Johnson. - Ale mi się nie chceeeeeee. - jęknęłam. Najchętniej przeleżałabym cały dzień, ech.

- Czego znowu ? - zaśmiała się przyjaciółka.

- Iść na ten durny trening. - westchnęłam.

- To nie idź. - wywróciła rozbawiona oczami.

-Muszę. Jak nie nadrobię tego materiału, to nie będę miała co pokazać.

- No cóż sama się w to wplątałaś. - pokręciła głową. - Co będziesz teraz robić ?

- Ogarnę trochę w domu, ugotuję obiad i pójdę na ten trening. - jęknęłam ponownie.

- Czy ty kiedykolwiek odpoczywasz ? - zapytała.

- Tak, no wiesz, jak śpię w nocy, czyli jak chyba każdy... - powiedziałam i wywróciłam oczami.

- Och nie kochana.. Inni odpoczywają również w trakcie dnia, a nie tylko w nocy. Nie możesz mieć cały czas głowy zawalonej obowiązkami. - westchnęła głośno i zaparkowała pod moim domem.

- Do jutra. - cmoknęłam ją w policzek i wysiadłam z auta. Pomachałam jej jeszcze i weszłam do mieszkania. Ściągnęłam buty i na nogi założyłam puchate, różowe kapcie. Poszłam do kuchni, ściągnęłam sweterek i torbę. Położyłam je na krzesełku i zabrałam się za gotowanie. Obrałam cztery marchewki i pokroiłam je w dość grube pasma. Przekroiłam na pół i wrzuciłam do gotującej się wody razem z groszkiem. Roztłukłam dwa schabowe i przyprawiłam je solą oraz pieprzem. wrzuciłam na patelnie i gdy były ładnie zarumienione, położyłam je na talerz z papierem, aby wsiąkł niepotrzebny tłuszcz. Ugotowałam kaszę gryczaną i wyciągnęłam warzywa. Nałożyłam sobie jedzenie, wzięłam sztućce i usiadłam przy drewnianym stole. Po posiłku umyłam ubrudzone wczorajsze jak i dzisiejsze naczynia. Z grubsza ogarnęłam cały dom, szczególnie mój pokój, ponieważ panował w nim wcale nie mały bałagan. Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał 16;30, więc położyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Nastawiłam sobie budzik na 17;10 i zasnęłam.

*17;10*

Wyłączyłam budzik i podniosłam się z siedzenia w salonie. Przetarłam oczy, odkryłam się i poszłam do kuchni. Z torby wyjęłam aparat, ubrałam sweterek i w korytarzu ubrałam buty. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i podążyłam w stronę szkoły. Droga zajęła mi 15 minut, więc równo o 17;30 byłam na boisku. Trochę trudno było mi się przedostać w szpilkach przez trawę, ale sama się na to naraziłam.

- Co moje oczy widzą ? Emma i szpilki ? - zaśmiał się głośno Brad.

- Nawet mnie nie denerwuj. - rozbawiona wywróciłam oczami i przytuliłam go na przywitanie.

- Patrz Chaz ! Możesz mi teraz zazdrościć ! - krzyknął i pokazał mu język.

- Pierdol się ! - odkrzyknął i pokazał mu środkowego palca.

- Co za dzieci. - zachichotałam i pokręciłam głową.

- I tak nas kochasz. - cmoknął Brad.

- Chciałbyś. - prychnęłam i usiadłam przy stoliku. Na boisko wszedł trener i gwizdnął. W tym czasie wyciągnęłam kamerę i zaczęłam nagrywać.

- Zbiórka ! - wszyscy ustawili się na baczność w rzędzie. Mężczyzna policzył ich i chyba coś mu się nie zgadzało, bo pokręcił głową. - Gdzie Bieber do cholery ? Za niedługo mecz, a on jest kapitanem. - warknął.

- Spóźni się, bo ma, że tak powiem problemy techniczne. - chłopcy zaśmiali się głośno, a ja nie miałam pojęcia o co im chodzi.

- Niech chociaż raz te swoje fantazje erotyczne z Rachel na czas treningów odłoży. - wywrócił zezłoszczony oczami, a moja buzia otworzyła się szeroko na jego słowa. Byłam zdziwiona i obrzydzona, przez co twarz wykrzywiła mi się w grymasie. Inni natomiast byli oczywiście bardzo rozbawieni jego postawą. Jak na zawołanie zdyszany Bieber wybiegł z szatni dziewcząt i w pośpiechu założył koszulkę. Był cały czerwony i miał roztrzepane włosy na wszystkie strony. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest po seksie. - O, pojawiła się nasza księżniczka. Jeszcze raz takie coś, a ci głowę oderwę. - wskazał na niego palcem nauczyciel.

- Przepraszam. - mruknął z ogromnym uśmiechem, jakby zadowolony z tego, że go zdenerwował.

- Dobra, Chaz i Ryan, wybierajcie. - odrzekł zirytowany zachowaniem Justin'a.

- Emma. - Thomillson wzruszył ramionami.

- Mam szpilki, baranie. - pokazałam mu język.

- Margmer, ściągaj buty i na boisko. - powiedział stanowczym głosem w-fista. Westchnęłam głośno i ściągnęłam sweter oraz obuwie.

- Jak mi uwalicie spodnie, to odetnę wam coś co macie w gaciach. - posłałam im mordercze spojrzenie. Po raz kolejny jestem zmuszona grać z tymi idiotami. Składy były wybrane, a gwizdek rozpoczął mecz.

- Co ci się stało ? - zapytał Tom.

- O co ci chodzi ? - miałam zdezorientowanie wymalowane na twarzy.

- No dlaczego masz siniaki na rękach ? - zadał kolejne pytanie, a ja nie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.

- Em... Spadłam ze schodów. - wymusiłam śmiech. - Pamiętaj, zawsze zapalaj światło. - dodałam i znowu się zaśmiałam. Oby to łyknął.

- Boże, ale łamaga. - zachichotał. Byliśmy w przeciwnych drużynach, więc wykorzystałam jego nieuwagę i zabrałam mu piłkę. Wykonałam dwutakt i trafiłam do kosza.

- Frajeeeerzy.

- Wnioskuję o danie jej luźniejszych spodenek i bluzki po szyję, kto ze mną ? - mruknął bodajże Jack i wszyscy oprócz Bieber'a i Ryan'a podnieśli ręce. Posłali im groźne spojrzenia, a oni unieśli ręce w geście obrony.

- No co ? Lubię mieć fajne widoki. - powiedzieli w tym samym czasie i przybili sobie żółwiki.

- Jeżeli ma ktoś coś zapasowego to prosze bardzo. - wywrócił oczami nauczyciel.

- To od razu chcę buty. - wywróciłam oczami.

~~~

- Dzięki za podwózkę. - powiedziałam i przytuliłam Brad'a na pożegnanie.

- Nie ma za co, do jutra. - odpowiedział. Wysiadłam z auta i weszłam do domu

- Cześć, idziemy na kolację ? - zapytał tato.

- No pewnie. - posłałam mu szeroki uśmiech.

- To idź się przebierz, a ja poczekam.

- Gdzie jedziemy ?

- Niespodzianka. - kiwnęłam głową i pobiegłam schodami na górę. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Poprawiłam makijaż i pomalowałam na czerwono usta. Rozpuściłam włosy i w ręczniku poszłam do pokoju. Wyciągnęłam szarą koszulkę do pępka, czarne spodnie z wysokim stanem oraz czarny sweterek. Ubrałam czarny stanik i w takim samym kolorze stringi, a potem przygotowane ubrania. Na szyję założyłam pozłacany łańcuszek i bransoletkę do kompletu oraz kolczyki. Znowu weszłam do łazienki, gdzie rozwiesiłam ręcznik i użyłam dezodorantu oraz perfum. Zeszłam na dół. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na wygląd mojego ojca. Miał na sobie zwykłe, czarne jeansy i szarą koszulkę. Na nogach miał czarne adidasy. Założyłam trampki, które na całe szczęście nie były brudne.

- Ślicznie wyglądasz.

- Dzięki tato. Mam po kimś tego stajla.(wiem, że tak się tego nie pisze) - zachichotałam.

- Ale się dopasowaliśmy.- kiwnęłam lekko rozbawiona głową i wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta i śpiewaliśmy do różnych przebojów.

- To gdzie jedziemy ?

- Co powiesz na chińszczyznę,a potem lody ? - zapytał.

- Jestem za. - posłałam mu ogromny uśmiech, który odwzajemnił.

- Jak ci idzie w szkole ?

- No dobrze, mam same piątki. - zachichotałam.

- Jestem dumny i mama pewnie też by była. - powiedział cicho. Do oczu naszły mi łzy, więc szybko zamrugałam.

- Dziękuję. - pociągnęłam nosem. Zaparkował przed restauracją. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i czekaliśmy na kelnera. - Jak ci idzie w pracy ?

- Szef jest zadowolony i chyba mam szanse na awans ! - powiedział radośnie.

- To świetnie !

- Już dawno nie byłaś pewnie na zakupach, więc może pojedziemy jutro ?

- Naprawdę ? - zapytałam nie dowierzając.

- Tak, o której kończysz szkołę ?

- Po 14. - odpowiedziałam.

- To może wyjdę szybciej z pracy i po ciebie przyjadę, okej ?

- Pewnie ! Jezu, bardzo dziękuję ! - pocałowałam go w policzek.

- Może weźmiesz jeszcze Bellę ?

- Tak, to cudowny pomysł. - powiedziałam szczęśliwa.

- Mogę przyjąć zamówienia ? - zadała pytanie kelnerka.

- Dwa kubełki.

- A co do picia ?

- Dla mnie cola.

- A dla mnie sok pomarańczowy. - kiwnęła głową i odeszła. Rozmawialiśmy na różne tematy, a gdy dostaliśmy zamówienie, to zabraliśmy się za jedzenie.

- To co, teraz lody ?

- Aha. - zachichotałam.

- Może tym razem się przejdziemy ?

- Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się i poszliśmy wzdłuż chodnika. Wędrowaliśmy w ciszy, ale tej przyjemnej. W końcu doszliśmy do lodziarni.

- Dobry wieczór.

- Dobry wieczór. - odpowiedział tata. - Poproszę dwa lody jeden dwu gałkowy//

- A drugi trzy gałkowy.

- Okej, rozumiem. Jakie to będą smaki ?

- Dla mnie orzech laskowy i cytryna. - powiedział i po chwili dostał swojego loda.

- A dla pani ?

- Ja poproszę ciastko, marchew i figa. - posłałam jej uśmiech i po chwili podała mi loda. Ojciec zapłacił, więc podziękowaliśmy i wyszliśmy z lokalu. Powoli pokierowaliśmy się w stronę auta zajadając się.

~~~

- Boże, ostatnie dwa dni są cudowne. - mruknęłam do słuchawki.

- A co takiego się dzieje ? - zapytała przyjaciółka.

- Bo on od dwóch dni nie pije, wczoraj jedliśmy kolację w domu, którą sam zrobił, dzisiaj byliśmy na chińszczyźnie i lodach, a jutro mamy iść na zakupy !

- Mówisz poważnie ? Kochanie, to świetnie ! W końcu możesz się cieszyć, a ja razem z tobą ! - krzyknęła podekscytowanym tonem Bella.

- Och, właśnie, masz jutro czas od razu po szkole ?

- A co ?

- Chciałam żebyś z nami poszła na te zakupy. Więc jak będzie ?

- No pewnie, że idę ! Czekaj chwile. - zawiesiła rozmowę, a ja spokojnie czekałam. - Słuchaj, muszę lecieć, to do jutra ! Kocham i dobranoc.

- Dobranoc. - mruknęłam, a ona się rozłączyła. Na szczęście byłam już wykąpana, więc wsunęłam się pod kołdrę i po chwili zasnęłam z uśmiechem na ustach.

***

HEJ HEJ HEJ !

ROZDZIAŁ DŁUGI, ALE TO CHYBA DOBRZE ?

NADAL MAM DO NADROBIENIA CAŁY JEDEN ROZDZIAŁ, ALE WSZYSTKO W SWOIM CZASIE !

BUZII, DO NEXT !

Continue Reading

You'll Also Like

195K 4.1K 46
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...
135K 6.2K 35
"I can never see you as my wife. This marriage is merely a formality, a sham, a marriage on paper only." . . . . . . She was 10 years younger than hi...
90.4K 3.1K 52
"𝐓𝐫𝐮𝐭𝐡, 𝐝𝐚𝐫𝐞, 𝐬𝐩𝐢𝐧 𝐛𝐨𝐭𝐭𝐥𝐞𝐬 𝐘𝐨𝐮 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐡𝐨𝐰 𝐭𝐨 𝐛𝐚𝐥𝐥, 𝐈 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐀𝐫𝐢𝐬𝐭𝐨𝐭𝐥𝐞" 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 Caitlin Clark fa...
471K 14.3K 98
Theresa Murphy, singer-songwriter and rising film star, best friends with Conan Gray and Olivia Rodrigo. Charles Leclerc, Formula 1 driver for Ferrar...