Trzepnęłam ręką budzik, który wyrwał mnie ze snu. Zwlokłam się z łóżka i prawie się wywróciłam, przez leżące kapcie. Oparłam się o biurko i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej boyfriendy, różowy crop-top i szary, luźny sweter oraz czarną bieliznę i białe skarpetki. Wyszłam z pokoju i przeszłam powolnym krokiem przez korytarz. Jestem cholernie zmęczona. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale jakoś doczłapałam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i rozebrałam się. Odkleiłam folię i weszłam pod prysznic. Umyłam się czekoladowym żelem i dokładnie go spłukałam. Wyszłam z kabiny i wytarłam swoje ciało ręcznikiem, delikatnie w okolicy tatuażu. Ubrałam bieliznę i posmarowałam zaczerwienione miejsce. Przykleiłam folię i założyłam przygotowane ubrania. Rozczesałam włosy i związałam je w koński ogon. Umyłam zęby i posmarowałam buzię kremem. Postanowiłam dzisiaj się nie malować, więc gotowa wyszłam z łazienki. Wróciłam do pokoju po plecak i zeszłam na dół do kuchni. Umyłam jabłko i przeszłam korytarzem do drzwi. Ubrałam białe adidasy i wyszłam z domu. Zeszłam po schodkach i szłam chodnikiem do szkoły. Minęłam samochód Isabelly i przeszłam przez ulicę.
- Przepraszam. - powiedziała z drugiej strony jezdni. Udałam, że jej nie słyszę i skręciłam w bok, gdyż tak prowadziła dróżka. - Nie olewaj mnie. - dodała. Prychnęłam i znowu przeszłam przez ulicę, przez co byłam obok niej. Mimo uszu puszczałam wszystkie jej wytłumaczenia. Nie miałam ochoty słuchać jak to bardzo jej przykro i innych pierdół. Muszę sobie to wszystko przemyśleć, a ona mnie pośpiesza i wywiera na mnie presje. Zarzuciła mi bardzo okropne rzeczy i tak łatwo tego nie wybaczę. Weszłam do budynku niezauważona.. Zresztą co się dziwić, jeżeli byłam bez Belly. Otworzyłam szafkę i wzięłam książki od biologii. Weszłam do klasy i wybrałam miejsce jak najdalej od Johnson, czyli na końcu. Zadzwonił dzwonek i na szczęście nikt się do mnie nie dosiadł. Do sali równo z profesorem wszedł Bieber. Stanął przed moją ławką i powiedział:
- To moje miejsce.
- No cóż, już nie. - wywróciłam oczami.
- Ja pierdole. - mruknął i usiadł z mojej prawej strony z oburzoną miną. Nie mogłam się powstrzymać od chichotu. Zachowywał się jak dzieciak.
- Nie płacz, kupię ci loda. - powiedziałam matczynym głosem.
- Loda to możesz mi zrobić. - posłał mi zarozumiały uśmiech.
- Frajer. - prychnęłam i zajęłam się lekcją. Matko, jaki z niego arogant. - Myślałam, że Rachel ci wystarcza. - wywróciłam oczami.
- A co ? Zazdrosna ?
- Ja ? - zapytałam rozbawionym głosem.
- Cisza ! - krzyknął profesor i wrócił do tematu.
~~~
Wyjęłam z szafki kamerę i ruszyłam do stołówki. Pchnęłam drzwi i weszłam do dużego pomieszczenia. Wzięłam do ręki tace i ustawiłam się w kolejce. Po pięciu minutach byłam pierwsza. Postawiłam na tacy jabłko, sok pomarańczowy i jogurt. Zapłaciłam za wszystko i podeszłam do stołu drużyny. Zajęłam miejsce koło Brad'a.
- Cześć chłopaki. - uśmiechnęłam się.
- Siemanko malutka. - zachichotał Brad i roztrzepał mi włosy.
- Nie nazywaj mnie tak. - jęknęłam.
- Ale jesteś przecież taka malutka. - zachichotał i posłał mi buziaka. Wiem, że jestem niska, a w porównaniu do niego to już w ogóle, bo jednak jego 197 centymetrów wzrostu przy moich 169 centymetrach robi swoje. Pokazałam mu język i zmarszczyłam nos, gdy mnie w niego dotknął. - Krowa ma dłuższy i się nie chwali, słonko. - puścił mi oczko.
- Spadówa. - walnęłam go lekko łokciem w bok i zaśmiałam się, a on zrobił obrażoną minę. Wzięłam jogurt i 'potrzepałam' nim trochę, a potem odkręciłam zakrętkę i wzięłam duży łyk. Wyciągnęłam kamerę z pokrowca i włączyłam ją. Nakierowałam na Tom'a i kliknęłam przycisk nagrywania.
- Co trzeba ćwiczyć żeby wyrobić sobie dobrą kondycję ? - zapytałam.
- Zacząć biegać. W miesiąc można mieć już o bardzo dobrą.
- A co trzeba zrobić i umieć, aby się dostać ? - zapytałam Scott'a.
- Być dość wysokim, wykonywać dobrze dwutakty, podania i rzuty, no i oczywiście szybko biegać.
- Pierwszoklasiści również mają szansę na dostanie się ?
- Pewnie, że tak. Mogą być młodsi, ale to nie odbiera im szansy na bycie w drużynie.
- Przez co można wylecieć z grupy ?
- Za złe oceny i zachowanie. Każdy rozumie, że może zdarzyć się jedynka, ale jednak trzeba nadrabiać i dobrze się uczyć. Jeżeli chce się być w drużynie, to należy pokazać się z jak najlepszej strony.
- Co jest jeszcze ważne w grze ? - tym razem zadałam pytanie Bieber'owi.
- Współpraca, bo jednak bez niej daleko się nie zajdzie. Gówno wszystkich obchodzi czy lubisz się z daną osobą. Na boisku i treningach macie się dogadywać, pomagać sobie i podawać. To potrzebne, cholernie potrzebne, Bez tego skład jest do dupy i mecz na wstępie jest przegrany.
- Łatwo przychodzi zapomnienie sporu z daną osobą na potrzebę gry ?
- Nie, bo jednak są różne sytuacje. Na przykład odbicie dziewczyny czy coś w tym stylu, o takich rzeczach trudno jest zapomnieć. - wow, nie wiedziałam, że ma jakiekolwiek uczucia. Zakończyłam nagrywanie i wyłączyłam kamerę. Włożyłam ją do pokrowca i wypiłam do końca jogurt. Moje jabłko było nadgryzione, więc popatrzyłam na Brad'a zmrużonymi oczami, lecz on rozmawiał właśnie z Tom'em... Jedna osoba się głupio uśmiechała.
- Och Chaz, widziałeś gdzieś może zgubiony kawałek mojego jabłka ? - zapytałam rozbawionym głosem.
- A co, bawicie się w chowanego ?
- Coś w ten deseń.
- Hm.. Wiesz, nie powinienem zdradzać kryjówek, ale dla ciebie zrobię wyjątek i ci powiem. Schował się w moim brzuchu, tylko w razie czego nie wiesz ode mnie. - zaśmialiśmy się.
- Jemy na spółkę darmozjadzie ? Bo nie zjem całego. - zapytałam z wielkim, lecz szczerym uśmiechem i ugryzłam owoc.
- Jeszcze pytasz ? - odpowiedział i zabrał mi jabłko. Każde z nas brało po jednym gryzie i dawało drugiemu. Było 5 minut przed dzwonkiem na lekcje, więc wpakowałam sok do torebki i wstałam z ławki.
- Brad, masz teraz matematykę z Jade, prawda ?
- Aha.
- Usiądź ze mną. - powiedziałam błagalnym tonem.
- A co się stało, że nie siedzisz z Bellą ?
- Um.. Długa historia.
- Rozumiem, że nie chcesz teraz o tym mówić, ale jak będziesz potrzebować rozmowy to wal śmiało. - posłał mi wyrozumiały uśmiech.
- Dzięki. - mruknęłam i pocałowałam go w policzek. Byliśmy przed moją szafką, więc wyciągnęłam potrzebne książki i odłożyłam kamerę. Przeszliśmy jeszcze jakieś 5 metrów, a potem Brad wziął podręczniki i poszliśmy razem do klasy. Zajęliśmy miejsca na samym końcu. Na korytarzach rozbrzmiał dzwonek, a profesorka weszła do sali.
- Nienawidzę tej baby. - jęknął Melson.
- Jak pół szkoły. - zachichotałam.
- Umiesz coś ?
- Nie, w ogóle się nie uczyłam. Oby mnie nie pytała.
- Och, ja mam takie samo życzenie. - westchnął.
***
- Co robisz w to wtorkowe popołudnie ?
- To co zawsze, czyli siedzę w domu.
- A co powiesz na lody ?
- Tylko nasza dwójka ?
- Miałem zamiar iść całą grupą, ale jak chcesz to możemy iść we dwóje.
- Nie, wolę w grupie. - zaśmiałam się. - O której ?
- Przyjdziemy po ciebie za dwie godziny.
- Okej i dzięki za podwózkę. - mruknęłam i wysiadłam z auta Ryana. Otworzyłam kluczami drzwi i weszłam do środka. Ściągnęłam buty i przeszłam przez korytarz do salonu. Podeszłam do wieży i włożyłam do niej płytę Linkin Park 'Hybrid Theory'. W głośnikach zaczęła rozbrzmiewać piosenka 'One Step Closer'. Kiwałam głową w rytm muzyki i ruszałam biodrami. Posprzątałam pomieszczenie, w którym się znajdowałam, a potem łazienkę i mój pokój. Została mi jeszcze jakaś godzina, więc ugotowałam obiad i umyłam niepotrzebne garnki, miski, sztućce i tak dalej oraz pochowałam wszystko na swoje miejsce. Nie byłam głodna, więc zostało mi tylko wyłączyć muzykę i czekać na tych amatorskich koszykarzy. Jak na zawołanie rozbrzmiał dzwonek. Otworzyłam drzwi i powitałam wszystkich uśmiechem.
- Moment, ubiorę buty. - i jak powiedziałam, tak zrobiłam. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam z nimi. - Braaaaaaad - przeciągnęłam jego imię.
- Co malutka ? - zapytał.
- Weźmiesz mnie na barana ? - zachichotałam.
- Wskakuj. - zaśmiał się i ugiął kolana. Wskoczyłam mu na plecy i złapałam szyi. Złapał moje nogi, abym nie spadła i szedł dalej. - Uważaj, bo mnie udusisz. - powiedział rozbawiony. Wymamrotałam ciche przepraszam i poluzowałam uścisk.
- Emmaaaaaaaaaaa - naśladował mój głos Chaz.
- Słuchaaaaaam cię maluszku.
- Weźmiesz mnie na barana ?
- Jasne, dawaj wchodź, Brad nas udźwignie. - powiedziałam rozbawiona.
- Okej. - udał, że skacze, a zamiast tego uderzył mnie w pupę. Rozległ się głośny plask, a ja miałam ochotę go zabić.
- Policzymy się, pajacu. - warknęłam i rozmasowywałam jedną ręką obolałe miejsce.
- Też cię kocham. - cmoknął.
- Thomillson, chcesz buzi ? - zapytałam.
- No pewnie, że chce.
- To podejdź.
- Lecę. - powiedział i wystawił buzię. Walnęłam mu mocnego tosta, a inni, w tym ja się zaśmieli.
- Mój rumaku, uciekajmy. - zachichotałam, a Melson zaczął biec. - Masz za swoje frajerze ! Ale i tak cię kocham ! - krzyknęłam i posłałam mu buziaka. Gdy oddaliliśmy się od nich na 5 metrów, to zawróciliśmy. - Chaz, kochanie, wróciłam. - posłałam mu rozbawione spojrzenie, a on wskazał na odciśniętą czerwoną rękę na swoim policzku. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, przez co o mało nie spadłam z Brada. Postawił mnie na ziemi, a ja podeszłam do poszkodowanego. Położyłam mu łokieć na ramieniu. - Obraziłeś się ? - zapytałam z miną szczeniaczka. Ten nic nie odpowiedział i niespodziewanie przerzucił mnie sobie przez ramię. Zarzucił mną, przez co moja twarz prawie spotkała się z jego pupką. Pisnęłam i waliłam pięściami w jego plecy.
- Pomóż mi ktoś do cholery ! - krzyknęłam, gdy machał mną na boki. - Puść. Mnie. Do. Pieczonego. Kurczaczka. - warknęłam.
- Nie ma szans. - podniosłam głowę do góry i wszyscy zamiast mi pomóc to ze śmiechu prawie kładli się na ziemi.
- Ha ha jakie zabawne. - powiedziałam sarkazmem. - TOM, RYAN, BRAD, MIKE, MÓJ BOŻE KTOKOLWIEK !
- Wystarczy Justin, ale Bogiem też mogę być. - puścił mi oczko.
- Pomóż mi, bo ten psychopata nie chce mnie puścić. - westchnęłam i nadal waliłam w jego plecy. Znowu mnie podrzucił. Bieber wyszeptał mu coś do ucha, zaśmiali się, a on mnie puścił. Tym razem 'mój wybawca' przerzucił mnie sobie przez ramię. - To są chyba jakieś jaja. - jęknęłam.
- No są, ale mam je z drugiej strony, skarbie.
- Spadówa. - wywróciłam oczami. Szliśmy właśnie parkiem, więc zapewne za niedługo będzie lodziarnia. - Co mam zrobić, żebyś mnie puścił ?
- Powiedz grzecznie 'proszę'.
- Proszę. - mruknęłam pod nosem.
- Nie słyszałem. - powiedział i mną zarzucił.
- Puść. Mnie. Proszę. - zaznaczyłam głośno każde słowo.
- Nie ma za co. - odpowiedział i postawił mnie na ziemi, a potem klepnął w pupę. Posłałam mu mordercze spojrzenie, ale mój humor szybko się poprawił, ponieważ byliśmy bardzo blisko stoiska z lodami.
***
Cześć!
No więc tak, mam do nadrobienia cały rozdział i zapewne pojawi się on w dwóch częściach, czyli albo połowa w środku tygodnia albo dodatkowo w niedzielnym rozdziale.
Jeszcze nie wiem kiedy, bo muszę mieć czas, ale na pewno to nadrobię.
Do next, buziak.