"Jak w Kopciuszku"

Par CreepyMemories

60.8K 3.6K 96

- Kiedy trzy lata temu przylecieliśmy z rodzicami do Los Angeles byłam wściekła, wręcz zdruzgotana. Przez cał... Plus

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Epilog

Rozdział 13

1.4K 90 3
Par CreepyMemories

Pierwsza noc w nowym pokoju. Z daleka od wszystkich, a jednak blisko. Dla Marceli Kris był jak najdroższy skarb -brat. Brat, o którym zawsze marzyła, który ją wspierał, pocieszał w trudnych sytuacjach, rozśmieszał do łez, troszczył się o nią, czasem nakrzyczał, przytulił, brunetka była z nim, bliżej niż z własną siostrą. Zawsze mieli siebie na wyciągnięcie ręki dopóki on nie zdecydował się wyjechać do Włoch. Z początku wszyscy byli pewni, że chłopak szybko zmieni swoje nastawienie, kuzynka szczerze mu kibicowała, ale gdzieś tam w głębi duszy błagała, żeby Kris nie wyjeżdżał tak daleko. Niestety chłopak już dwa dni po przylocie poznał swoje bratnie dusze, które były we Włoszech z tego samego powodu co on. I tak się zaczęło.. na początek kawalerka, zabawy, hulanki z dziewczynami, aż pieniądze zaczęły się kończyć. Kris nie chciał naciągać rodziców, reszta chłopaków też miała swój honor i takim sposobem wylądowali w Ostia, gdzie obiecali pewnej samotnej starowince w zamian za darmowy dach nad głową wyremontowanie kamienicy.
~Och, Kris.. jak ja ci zazdroszczę -westchnęła do siebie Marcela i okryła się szczelniej kołdrą. Słońce poczęło już wschodzić, ptaki wszczęły swój świergot i zapowiadał się piękny dzień. Piękny dzień, żeby sobie w końcu popłakać. Odwróciła się na bok i patrzyła przed siebie. Przymykając powieki zobaczyła go. Leżał i przyglądał się jej tymi swoimi ciekawymi oczyma, które jeszcze niedawno patrzyły na nią z taką miłością.
Miłością..  ~Jaka miłość?! - mówiła do siebie. ~Adaś, dlaczego?- łzy zaczęły spływać jedna po drugiej i zatapiały się w nowiutkiej pościeli ~Obiecywałeś.. wtedy nad rzeką.- pociągnęła nosem i przełknęła gulę, która utkwiła jej w gardle. ~"Kocham cię", tak mi mówiłeś. I że cię nie opuszczę, bo jesteś moja i tylko moja. Pamiętasz?- otworzyła oczy nadal widząc chłopaka przed sobą. Był smutny, rozżalony i chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Uśmiechając się słabo chciał dotknąć jej policzka.. ale tym razem ona mu na to nie pozwoliła. ~Czego ty jeszcze chcesz? - po jej ciele przeszedł dreszcz. Brunetka miała taką straszną chęć przytulenia się do niego. Pragnęła poczuć jego silne ramiona, które zawsze oplatały ją w pasie, jego zawsze nierówny oddech kiedy znajdywała się blisko niego, pragnęła usłyszeć jego bicie serca kiedy wtulałaby się w jego tors, poczuć jego wargi na swoim czole, nosie, policzku, aż w końcu na ustach, które złączając się uwieńczyłyby ich miłość. ~Nas już nie ma. -szepnęła dławiąc się. ~Nie ma naszej miłości Adaś.. zniszczyłeś to. - siadając po turecku schowała twarz w dłoniach i poczęła gorzko płakać. ~Nie dotykaj mnie.. - szepnęła gdy poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. ~Nawet nie próbuj się zbliżać, słyszysz? Nienawidzę cię, rozumiesz? Odejdź. Skończyłam z tobą. -warknęła i wyprostowała się. On nadal tam był. Opierał się o ścianę i patrzył na nią, obserwował każdy jej ruch. Nie miał zamiaru się ruszyć, wręcz przeciwnie. Pragnął zostać, jego "duch" chciał coś powiedzieć, wytłumaczyć, przytulić.. ~Dlaczego jeszcze tu stoisz? -syknęła i podeszła do niego. Stała z nim twarzą w twarz. Miała ochotę go spoliczkować, ale nagle straciła czucie w całym ciele. Po prostu stała i patrzyła w jego hipnotyzujące oczy, z których sama czytała te wszystkie wyjaśnienia, że to pomyłka, nieprawda... może. Ale dowód pozostał. I niedługo przyjdzie na świat w postaci dziecka.  ~Wiesz? -zaczęła ocierając kciukiem łzy z policzków. ~Kochałam cię tak bardzo mocno, że wskoczyłabym za tobą w ogień. Za tobą poszłabym nawet do piekieł... ja dla ciebie.. a ty dla mnie to. - uśmiechnęła się szyderczo. ~A wiesz? Mimo to dziękuję. -zobaczyła jak jego twarz się zmienia. ~Teraz wiem, że muszę uważać na takich ja ty kochanie. Na takich, którzy składają puste obietnice. Na takich, których serca są puste i bez uczuć. Na takich, którzy potrafią wysilić się na parę kwiatków i miłe słówka. Na taki skur.. a zresztą. -zaczęła się histerycznie śmiać chociaż łzy leciały jej ciurkiem. ~Co ja będę mówić. Przecież dobrze wiesz jaki jesteś. - z żałością opadła na łóżko i wypłakując z siebie resztki sił zakryła się kołdrą po samą brodę. Kiedy ostatni raz spojrzała na miejsce, gdzie niedawno stał Adam nikogo już nie było. Zrezygnowana i z bolącą głową położyła się i zasnęła.








-Marceliiiina!!! -dobiegło ją wołanie z kuchni i delikatne pukanie do drzwi. -Odzywa się?
-Chyba jeszcze śpi. -odpowiedział mu jakiś głos, ale nie wiedziała czy to Diega, czy Lucasa.
-Zaraz ją obudzimy. -nastała chwila ciszy. ~Ocho.. -pomyślała dziewczyna. ~To nie brzmi dobrze. -nim zdążyła cokolwiek zrobić do pokoju wparował Kris z małym garnkiem wody i Diego tłukący się pokrywkami do garnków niczym talerzami w orkiestrze.
-Jeśli nie wstaniesz ten garnek będzie na twojej głowie. -ostrzegł ją Kris z wielkim uśmiechem przyklejonym na twarzy.
-Ależ ja już wstałam, tylko się was wystraszyłam! -tłumaczyła się szybko wyskakując z łóżka.
-Jezuu.. a tobie co się stało? -wystraszony szatyn przestał grać na "talerzach" i podszedł do niej bliżej. -Musiałaś mieć bardzo nieciekawą noc.
-Co jej jest? -Kris zmarszczył czoło, a Marcela z powrotem schowała się pod kołdrę.
-Nic mi nie jest, po prostu źle się czuję.
-Masz gorączkę? -zaniepokoił się kuzyn. -Skocz po termometr.
-Nie trzeba! -odkrzyknęła, ale Diega już nie było. -Na prawdę nic mi nie jest. -tłumaczyła mu.
-Nie wierzę. -odparł stanowczo. -Popatrz w lusterko.
Marcelina tylko jęknęła, gdy zobaczyła swoje odbicie. Dzisiaj znów była dziewczyną bez wyrazu, bez cienia życia na twarzy. Wyglądała jak trup tylko była żywa.
-Mam termometry. -wbiegł Diego i podał Krisowi urządzenia.
-Chciałem tylko jeden.
-Ale któryś z tych trzech nie działa, a ja nie wiem który, więc masz tu wszystkie.
-Dzięki. Idź dokończ śniadanie, ja zaraz przyjdę.
-Ok. Ej młoda! -zagadnął. -Wyzdrowiej do śniadania.
-Jaasne. -uśmiechnęła się blado, gdy wychodził.
Po zmierzeniu temperatury okazało się, że nie cierpi na gorączkę, wręcz przeciwnie. Brunetka miała zaledwie 35.5 stopnia.
-Leżysz w łóżku cały dzień. -zarządził Kris.
-Ale..
-Nie. -przerwał jej stanowczo. -Kocham cię siostrzyczko i dlatego tu spędzisz resztę..
-Swoich dni. -dokończyła i nakryła sobie kołdrę na głowę.
-Bardzo zabawne. -uśmiechnął się. -Cholera.. tylko my do pracy zaraz idziemy, a ty tu sama zostaniesz.
-I co w związku z tym? -dobiegł do niego stłumiony głos.
-Przyślę do ciebie moja Susan! -powiedział nagle. -Ona się tobą chętnie zaopiekuje!
-Mowy nie ma! -ożywiła się Marcelina. -Nie chcę. Ona na pewno ma swoje zajęcia.
-Już ja coś wymyślę. Prześpij się teraz. -spojrzał nerwowo na zegarek. -Mam jeszcze trochę czasu, więc pojadę do apteki, a ty zjesz to co poda ci Diego. Jest świetnym kucharzem! -w miarę spokojny wyszedł z jej pokoju i pognał po lekarstwa.
~I znowu kłopoty... -westchnęła żałośnie. ~I znowu przez ciebie.




 

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

Plaga Par Wera Guzenda

Science-Fiction

108K 6.1K 39
Kiedy Plaga spustoszyła Ziemię, każdy musiał zadbać o siebie. Rodzina, przyjaciele, szkoła - To wszystko, co kiedyś było twoją codziennością, dziś pr...
496K 48.5K 63
Rok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęli wybierać cechy własnych dzieci, mimo ż...
202K 9.8K 84
~Tłumaczenie manhuy z angielskiego na polski~ Autor: Anjeo Redaktor: 麦田 ~Opis~ Jako zwykła dziewczyna ma oczy, dzięki którym widzi śmiertelność innyc...