Wieczorem spotkała się według wcześniejszych ustaleń z Mariuszem. Razem pojechali na kolację. Głównie to no mówił, zręcznie unikając tematu popołudniowego spotkania. Dominika nie wiedziała, jak ma z nim rozmawiać. Chciała zakończyć tę znajomość, jednak z tego, co mówił Mariusz, wynikało coś całkiem przeciwnego. Miał już ułożony plan ich przyszłych weekendowych spotkań. Wspomniał coś nawet o próbie ponownego przeniesienia Dominiki do jego placówki.
– Na pewno da się to jakoś załatwić. Skoro wybrali cię raz, to dlaczego nie ponownie? Wytłumaczy się dokładnie, dlaczego musiałaś zrezygnować.
– Zobaczymy – powiedziała wymijająco. - Najpierw moja siostra musi wrócić do zdrowia.
– Wyglądała dzisiaj na całkiem zdrową. Miałem nawet wrażenie, że na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Wyglądała naprawdę dobrze i sama zresztą to przyznała.
Po kolacji wrócili do jego mieszkania. Dominika zgodziła się na to, tylko ze względu na to, że nie udało jej się porozmawiać z nim na temat, który ciążył jej najbardziej. Nie mogła go dłużej zwodzić. Ale też nie mogła znaleźć w sobie odwagi, by powiedzieć mu o tym prosto w twarz. Z tego wszystkiego zaczynał ją już boleć brzuch.
Weszli do jego mieszkania, a on zaproponował coś do picia. Przytaknęła i wyjęła telefon z torebki. Ponownie był wyciszony. Miała na nim trzy nieodebrane połączenia i jeden SMS. Wystraszyła się, myśląc, że to może od matki, ale nie, numer był nieznany. Otworzyła skrzynkę z wiadomościami. SMS wysłany był z tego samego numeru, a jego treść nie pozostawiała wątpliwości, kto jest jego autorem.
„Nie mogę zasnąć."
Spojrzała na zegarek. Było kilka minut po dziesiątej.
„Może za długo spałeś poprzedniej nocy?"
Odpisała od razu i uśmiechnęła się do siebie. Ukradkiem spojrzała na to, co robi Mariusz, ale on nadal przygotowywał jej drinka.
„Gdzie jesteś?"
„Skąd masz mój numer?"
„Od twojej siostry. Jesteś z nim?"
„Tak"
„Podaj adres. Przyjadę po ciebie"
– Coś się stało? - usłyszała nad sobą głos Mariusza i przestraszona odruchowo zakryła telefon. Podawał jej szklankę z alkoholem.
– Nie, nie – powiedziała i schowała telefon do torebki.
On usiadł obok niej i napił się swojego drinka. Przysunął się bliżej i chciał ją objąć. Kiedy odłożył szklankę, nachylił się nad nią, z zamiarem pocałowania. Dominika jednak od razu cofnęła się.
– O co chodzi? - oburzył się lekko.
– Chciałabym z tobą jeszcze o czymś porozmawiać.
– Dobrze – uśmiechnął się. – Słucham?
Patrzył na nią, sprawiając wrażenie zadowolonego z życia, a ona nadal nie wiedziała, jak ma mu to powiedzieć.
– Tak naprawdę, to nie wiem, jak ci to powiedzieć – zaczęła, spuszczając wzrok.
– Brzmi dość poważnie, ale w ciąży nie jesteś? – zażartował.
– Nie – odparła. – To nie to – nadal patrzyła gdzieś w bok.
– Bo widzisz – spojrzała na niego i już wiedziała ... – ja nie chcę nigdzie wyjeżdżać – ... że nie jest w stanie mu tego powiedzieć.
– Aha – był zdziwiony. – I to wszystko? Rany, a ja już myślałem, że chcesz się ze mną rozstać – zaczął się śmiać. - Cóż, w świetle moich podejrzeń, uznam to za dobrą wiadomość. Oczywiście, nic na siłę. Nie chcesz, to nie. Poradzimy sobie z tym jakoś – ponownie przysunął się do niej i objął ją ramieniem.
Jej głowa bezwładnie opadła na jego ramie.
„Kretynka – powtarzała w myślach – kretynka i tchórz!"
Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
– Przepraszam cię na chwilę. Muszę skorzystać z łazienki.
– Jasne – puścił ją i ponownie sięgnął po swojego drinka.
Zabrała ze sobą torebkę. Zamknęła drzwi i wzięła kilka głębszych wdechów. Ponownie wyjęła telefon - znowu do niej dzwonił. Bardzo chciała, by po nią przyjechał i uwolnił od tego koszmaru. Powoli, ponownie schowała telefon. Czuła się bezsilnie i bezradnie. Nie wiedziała, co ma zrobić. Jedno było pewne, to bezpieczne miejsce będzie musiała za chwile opuścić.
Kiedy wróciła do pokoju, Mariusz od razu do niej podszedł i otoczył dłońmi.
– Tak bardzo za tobą tęskniłem – przytulił się. - Może to ja powinienem zrezygnować z tej pracy za granicą.
– Przecież bardzo tego chciałeś – powiedziała cicho.
– Sam już nie wiem, czego chcę. Choć nie – odsunął ją lekko i spojrzał w jej twarz z uśmiechem. – Wiem, czego chcę teraz – i zbliżył swoją twarz do jej. - Czy domyślasz się, co to takiego?
„Tylko ślepy by się nie domyślił" - błysnęła myśl w jej głowie i spróbowała odsunąć się od niego.
Był silniejszy i wcale nie miał ochoty rezygnować z pocałunku. Nie umiała się bronić i nie wiedziała, co zrobić. Nie chciała go całować.
„Nie!"
– Nie – powiedziała to nagłos.
Mężczyzna spojrzał na nią z ukosa.
– O co chodzi tym razem?
– Ja ... – zaczęła i w tym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi.
Mariusz zmarszczył czoło w geście niezadowolenia i zaskoczenia.
– Co u licha? – wymruczał i puścił Dominikę, podchodząc do drzwi.
– Słucham? - powiedział machinalnie, otwierając. - O co chodzi?
Jednak po chwili zorientował się, kto stał w korytarzu.
– Przyjechałem po Dominikę – usłyszał.
Mariusz patrzył na niego oniemiały. W pierwszej chwili nie mógł wydobyć z siebie głosu – tak bardzo był zdziwiony. Do drzwi podeszła Dominika i także zaskoczona, choć odrobinę mniej, odezwała się pierwsza.
– Adam?
– Ubieraj się, wychodzimy – powiedział, patrząc na nią.
W tej samej chwili Mariusz zorientował się w zaistniałej sytuacji.
– Jakie wychodzimy? - powiedział i położył rękę na ramieniu Dominiki. - Jedyną osobą, która zaraz stąd wyjdzie, będziesz ty sam.
Jednak on całkowicie zignorował jego słowa i wpatrywał się cały czas w Dominikę.
– Chodź, szkoda czasu – powiedział.
– Człowieku, nie słyszysz, co do ciebie mówię? - zdenerwował się Mariusz, a Adam w końcu na niego spojrzał.
– Nie przyszedłem tu po to, by z tobą dyskutować. To nie twoja sprawa ...
– Nie moja sprawa?! – wszedł mu w słowo, ale od razu zamilkł, gdyż poczuł, jak Dominika kładzie dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na nią.
– Spokojnie. Ja z nim porozmawiam. Poczekaj w mieszkaniu, proszę. - Mariusz patrzył na nią bardzo nieufnie. - Zaraz do ciebie przyjdę.
– No dobrze – powiedział wielce niezadowolony i zostawił ich samych.
– Co ty wyprawiasz? - powiedziała zdenerwowana.
– A co ty wyprawiasz? - odparł.
– Ja ... - zawahała się.
– Naprawdę chcesz tu teraz być?
– Nie – powiedziała, spuszczając wzrok.
– To chodź ze mną i to już – dotknął jej ramienia.
Miała ochotę rzucić się mu na szyję. Byle tylko zabrał ją stąd daleko.
– Jesteś samochodem? - spojrzała ponownie w jego twarz.
– Tak.
– To idź do niego i czekaj tam na mnie. Przyjdę za chwilę.
– Nie, chodź ze mną teraz.
– Nie mogę tak po prostu wyjść.
– Dlaczego?
– Bo nie – powiedziała, zerkając na zamknięte za nią drzwi. - Przyjdę za chwilę.
– Jeśli nie będzie cię do dziesięciu minut, przyjdę tu ponownie.
Nic na to nie odpowiedziała, tylko weszła z powrotem do mieszkania.
Zjawiła się po pięciu minutach.
– Poszło ci szybciej, niż przypuszczałem – powiedział, kiedy wsiadła do samochodu.
– Dla mnie trwało to całą wieczność – powiedziała zdenerwowana.
– Był zły?
Przytaknęła, a on odpalił silnik i ruszył z miejsca.