– Domi, czy słyszałaś już o aferze z naszym dawnym szefem – usłyszała głos Ewy, koleżanki z biura obok, która właśnie weszła do jej pokoju.
– Nie – powiedziała, odrywając wzrok od komputera.
– W takim razie robimy przerwę na kawę i wszystko ci opowiem.
„Afera z dawnym szefem?" - zastanawiała się Dominika, czując dziwny wewnętrzny niepokój. Ewa podała jej filiżankę z kawą i usiadła naprzeciwko niej.
– Zapewne słyszałaś te plotki o nim i awansach w naszym dawnym biurze.
– Coś obiło mi się o uszy – starała się mówić to spokojnie, ale czuła, że ciśnienie pomału jej się podnosi.
– Jedna z dziewczyn oskarżyła go oficjalnie o to, że zaproponował jej awans w zamian za seks.
– Aha.
– Nie jesteś zaskoczona? - zdziwiła się Ewa.
– Jestem, jestem – poprawiła się szybko. - Myślisz, że to prawda?
– Nie, nie wierzę w to – powiedziała pewnie.
– Naprawdę?
– Oczywiście – Ewa patrzyła na nią podejrzliwie. - Dobrowolski to świetny facet i nie jedna dziewczyna z biura na pewno miała jakieś fantazje o nim. Ale nie wierzę, że mógłby być taką świnią. Powiedz sama: czy złożył ci taką propozycję w zamian za awans?
– Nie – skłamała.
– No właśnie. Mnie również. Swój awans zawdzięczam tylko samej sobie.
Dominika miała mętlik w głowie. Skoro ona sama tak gładko kłamie, to możliwe, że Ewa także.
– Kto go oskarżył?
– Jakaś młoda dziewczyna. Ledwo zaczęła pracować, więc niby jakim cudem miałby jej proponować awans? To nie ma sensu.
– Dokładnie – przytaknęła, choć nie była tego do końca pewna.
Dwa dni później wszyscy w biurze mówili tylko o jednym. Kobiety z jej dawnego działu zdecydowanie zaprzeczały między sobą o możliwości takiej propozycji ze strony ich dawnego szefa. Dominika wtórowała im w tym dzielnie. Postanowiła iść w zaparte tak jak one. Gdyby wyszło na jaw, że jej awans nie był stricte oparty na jej kwalifikacjach, mogłaby zostać zdegradowana albo zwolniona dyscyplinarnie. A tego bardzo nie chciała, głównie ze względu na siostrę i jej operację, która miała się odbyć już na dniach. Pod koniec tygodnia przyszedł do jej biura Mariusz i powiedział, że sprawa Dobrowolskiego przybrała na wadze.
– Sam prezes będzie w poniedziałek w biurze. - Powiedział i podał jej jakąś kopertę. - Mam ci to przekazać. Będzie przesłuchanie i konfrontacja stron. Ty i trzy pozostałe dziewczyny z waszego dawnego działu także będziecie zeznawać.
– Zeznawać? Pójdziemy do sądu? – przestraszyła się.
– Nie, nie. Zapowiedziano wewnętrzne śledztwo. Będę ja, wasza czwórka, Dobrowolski, Iwona. To ta dziewczyna, co go oskarżyła, szef oddziału i podobno prezes.
– Spotkałeś go kiedyś?
– Nie. Powiem ci szczerze, że wątpiłem w jego istnienie – uśmiechnął się, - więc z chęcią go zobaczę. To bardzo tajemnicza postać.
– Myślisz, że to spotkanie ma jakiś sens?
– Pewnie. To poważny zarzut, a z tego, co wiem, ta dziewczyna nie ma żadnych dowodów. Podobno oświadczyła, że mimo to i tak zdoła udowodnić jego winę.
– Ciekawe – powiedziała cicho.
– Też tak uważam. Może być zabawnie – mrugnął do niej i ruszył w stronę drzwi. - To do poniedziałku.
„Oddychaj - powtarzała sobie, wychodząc z biura. Oddychaj. Spokojnie."
A kiedy wyszła z windy, zderzyła się z kimś. Teczka wypadła jej z ręki i papiery rozsypały się po posadzce. Szybko je pozbierała. Ktoś podał jej jakąś stronę.
– Dziękuję – powiedziała, podnosząc wzrok.
To był on. Patrzył na nią w skupieniu.
– Nie ma za co – odparł i już chciał odejść.
– Chciałam tylko powiedzieć ... – zaczęła, a on ponownie spojrzał na nią. Przełknęła nerwowo ślinę i powtórzyła się. - Chciałam tylko powiedzieć – ściszyła głos, - że z mojej strony nic ci nie grozi. - Patrzył na nią nadal w skupieniu, po czym lekko się uśmiechnął. - Nic im nie powiem.
– To się dobrze składa – odezwał się w końcu - bo robiłem to tylko z tobą.
ESTÁS LEYENDO
Opowiadanie pierwsze Dominika (LLI 1.1)
RomanceBezradność. To właśnie to, co czuje Dominika. Zbliża się termin operacji jej siostry, a ona nie ma wystarczających środków, by ją sfinansować. Czy zdesperowana będzie gotowa zdecydować się na wszystko, co tylko pomoże w uratowaniu życia jej siostry...