13

2.9K 245 3
                                    

Jednak nawet po trzech dniach rozmyślań nadal się wahała. Matka była przeciwna, a Majka rozentuzjazmowana, podobnie jak Mariusz.

– Koniecznie podpisz tę umowę i leć – powtarzała. - Mną nie trzeba się już martwić. Z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Tyle tobie zawdzięczam. W życiu ci się nie odwdzięczę za to, co dla mnie zrobiłaś.

Na te słowa Dominika westchnęła gdzieś w głębi siebie i dodała w myślach - „dobrze, że nie wiesz wszystkiego."

– Nie chcę czuć się przez całe życie, jak kula u twojej nogi – kontynuowała siostra. – Kontrakt jest na dwa lata, więc jest spora szansa, że do nas wrócisz. - Uśmiechnęła się. - Mariusz ma rację, to wspaniała okazja. Nie tylko, by zyskać doświadczenie, ale również poznać nowe miejsca i nowych ludzi. Jedź i nawet się nie zastanawiaj czy warto.

Cały czwartkowy wieczór słuchała podobnych wynurzeń siostry. W piątek rano, jadąc kolejką do pracy, postanowiła podpisać tę umowę i wyjechać.

„Tak, to słuszna decyzja. I jest jeszcze jeden plus. Jego tam na pewno nie będzie, więc może w końcu uda mi się z niego wyleczyć. A obecność Mariusza na pewno mi w tym pomoże."

~~ ~~ ~~

Szukała właśnie jakichś dokumentów w szafce, stojąc na krześle, gdy usłyszała pukanie do drzwi.

– Proszę – powiedziała i nie odwracając się, wyciągnęła jakiś segregator.

Usłyszała, jak ktoś wchodzi do środka i zamyka za sobą drzwi.

– Słucham? - powiedziała.

Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, więc spojrzała na swojego gościa. To było on, a jej serce od razu zaczęło bić szybciej. Przyglądał się jej w milczeniu. Ostrożnie zeszła z krzesła, starając się zachować równowagę. A w zaistniałej sytuacji nie było to łatwe. Objęła rękoma segregator, jakby chciała się nim zasłonić. Poczuła się bardzo nie pewnie. Jego osoba przytłaczała ją, okrążała ze wszystkich stron. Miała wrażenie, że jej gabinet skurczył się do rozmiarów metr na metr, a jej samej zaraz zabraknie powietrza.

– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – usłyszała, a na sam dźwięk jego głosu od razu oblała się rumieńcem.

Zaprzeczyła ruchem głowy. Wydobycie głosu graniczyło na razie z cudem. Miała wrażenie, że lekko się uśmiechnął. Spuściła głowę i zrobiła kilka kroków w stronę biurka, by zwiększyć dystans między nimi.

„Spokojnie, tylko spokojnie – powtarzała sobie w myślach. – On sobie zaraza pójdzie."

Ponownie spojrzała na niego, a wtedy się odezwał.

– Dowiedziałem się dzisiaj, że dostałaś przeniesienie. - Ponownie przytaknęła. - Niestety wiąże się z tym poważny problem.

Zapadła dziwna cisza. Bardzo chciała, by oderwał, chociaż na chwilę od niej wzrok, tak by mogła wyzwolić się spod jego uroku. Ale on najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. Wręcz przeciwnie. Postanowił skrócić dzielącą ich odległość i podszedł do biurka, za którym stała.

– Nie jesteś ciekawa, co to za problem?

– Jestem – powiedziała w końcu niepewnym głosem.

– Nie możesz wyjechać.

Przełknęła nerwowo ślinę i ponownie udało jej się wydobyć z siebie głos.

– Dlaczego?

– Ponieważ ja sobie z tym nie poradzę.

– Z tym?

– Tak, z tym. Wiem, że jestem dla ciebie nikim po tym, co się wcześniej stało, i że jestem egoistą, mówiąc ci to teraz, ale jeśli wyjedziesz, ja sobie z tym nie poradzę.

Opowiadanie pierwsze Dominika (LLI 1.1)Where stories live. Discover now