"Jak w Kopciuszku"

By CreepyMemories

60.8K 3.6K 96

- Kiedy trzy lata temu przylecieliśmy z rodzicami do Los Angeles byłam wściekła, wręcz zdruzgotana. Przez cał... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Epilog

Rozdział 10

1.7K 111 1
By CreepyMemories

-I obiecaj, że zadzwonisz zaraz po wylądowaniu. - obie były już na lotnisku, a Marlena udzielając siostrze cennych wskazówek patrzyła prosto w jej zamglone oczy. -Nie maż się, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jedziesz na wojnę. -próbowała rozluźnić jakoś atmosferę, ale bezskutecznie.
-Uwierz, wolałabym. -brunetka przygryzała wargę, by powstrzymać łzy. -Marlena.. -mówiła już dławiącym głosem -Obiecaj mi..
-Obiecuję. -wypaliła przytulając ostatni raz siostrę.
-Ale nawet nie wiesz co chciałam.. -i tym razem nie dane jej było skończyć.
-Obiecuję ci wszystko. -wyszeptała jej do ucha. -Wszystko.
Odrywając się od siebie Marcelina spytała jeszcze o rodziców.
-Spokojnie. Biorę to na siebie. -uśmiechnęła się pokrzepiająco, a tamta przygotowując bilet, dowód i wizę ruszyła na odprawę.
Po wszystkim brunetka miała ochotę wybiec i jeszcze raz uściskać siostrę, która mimo, iż robiła co mogła popłakała się, ale nie chciała robić scen na lotnisku i tylko pomachały sobie na pożegnanie.




-Ruda.. nie mogę teraz rozmawiać, jestem w pracy. - tłumaczył  Adam wściekłej Vivan, której chyba każdy na tej planecie miał dosyć. -Zaraz przyjdzie kierownik, a ja muszę jeszcze podpisać formularze dotyczący rozpoczęcia budowy.
-Kochanie. - syknęła przez zęby -Musisz mnie teraz wysłuchać.
-Ale..- zerknął na zegarek. -Dobra, ale proszę streszczaj się.
-Super, że tak się o mnie troszczysz! -fuknęła mu do słuchawki.
-Vivan! Uprzedzałem cię, że dzisiejszy dzień będzie harówką! -warknął -Więc jeżeli masz mi coś do powiedzenia to szybko.
-Ugh! -jęknęła zrezygnowana -Umówiłam się na USG na osiemnastą. Zdążysz?
-Osiemnasta? Cholera..-mruknął. -A w którym szpitalu? Pojadę najwyżej prosto po pracy. Chcę przy tym być. -oświadczył dobitnie w razie odmowy ze strony rudowłosej.
-St. Veronica. Wiesz gdzie to? -błagała w myślach aby powiedział, że nie wie, ale dzisiaj los nie był po jej stronie.
-No jasne. To zobaczymy się o osiemnastej. Postaram się być przed. Jakoś się znajdziemy. -znów zerknął na zegarek. -Naprawdę muszę już kończyć.
-Dobra. -po wypowiedzeniu tego słowa natychmiast się rozłączyła, a Adam lekko wzdychając powrócił do papierkowej roboty.

-Cholera! -zaklęła sobie Vivan. Była wściekła. Nic jej się nie udawało, kompletnie nic, a w dodatku Adam wciąż myślał o sprawie z Marceliną i nie poświęcał jej wystarczająco dużo czasu. Mimo  iż spędzał z nią każdą wolną chwilę, Vivan wciąż czuła niedosyt. Najbardziej dobijał ją fakt, że ciąża, o której nieustannie informuje chłopaka zdaje się nie robić na nim żadnego wrażenia.
Poirytowana całą sytuacją wybiegła z domu i pokierowała się w stronę centrum. W połowie drogi postanowiła jeszcze zadzwonić do Alexa, kumpla jeszcze z podstawówki, z którym utrzymywała stały kontakt.
-Alex?
-Vivan. Jak miło cię słyszeć. - zabrzmiał jej znajomy głos. -Coś się stało?
-A niby co miało się stać?
-No wiesz.. -chrząknął- raczej nie dzwonisz do mnie bez powodu.
-Pszszsz.. nie wytrzymam zaraz! - wykrzyknęła. I chyba ciut za głośno, bo niektórzy przechodnie popatrzyli na nią z ukosa, lecz ta mordowała ich swoim spojrzeniem.
-Co ci jest?- spytał z troską.
-On mnie ignoruje. -mówiła już nieco spokojniej. Nie wiedziała czym to jest spowodowane, ale jego głos działał kojąco na jej zszargane nerwy. -Nie zwraca na mnie uwagi i spławia mnie pracą, rozumiesz?
-Mhm..staram się -mruczał.
-To nic nie daje, ja go za niedługo stracę!
-Nie przesadzasz? -zapytał lekko zmieszany jej postawą. -Przecież jest w kropce. Ty jesteś w ciąży, a on..
-Potrzebuję dowodu. -wypaliła nagle, a jej oczy stały się bez wyrazu.
-Wiesz, ja nie chcę cię pouczać, ale moim zdaniem powinnaś raczej nasikać na test, żeby..
-Bardzo śmieszne. -syknęła po czym usłyszała stłumiony chichot z jego strony.  -Wiesz, że nie o to chodzi.
-No to teraz już nie wiem.
-Otwórz oczy, uszy i umysł na moje słowa.
-Tak jest. -zasalutował jej. -I lepiej usiądę, bo twoje plany są szalone.
-Bardzo mądrze. Twój tata dalej jest lekarzem? -przeszła od razu do rzeczy,a jej lewa brew uniosła się diabelsko do góry.
-Owszem, a powiem ci więcej. Dostał awans tydzień temu. -pochwalił się.
-Super. -wywróciła oczami. -Skombinuj jakieś kartki i jego pieczątki. Zaraz u ciebie będę. -mówiąc to rozejrzała się na boki i przechodząc przez jezdnię pokierowała kroki w stronę wąskiej alejki, która była skrótem prowadzącym do domu chłopaka. -Acha! I jeszcze jedno.
-Tak?
-Alex nie obrazisz się?
-Woow.. -chłopak był pod wrażeniem.-No, no.. robisz postępy diablico. -uśmiechając się szeroko szukał w biurku ojca niezbędnych dokumentów.
-Muszę się odstresować.
-Mam wino, whisky, jest chyba nawet wódka -powiedział po namyśle.
-Głupi.. -zachichotała. -Szykuj gumki.
-Co?
-Mówiłam, że jestem wściekła. -zakończyła połączenie zostawiając Alexa w niemałym szoku.







-Bardzo proszę zapiąć pasy. Zbliżamy się do lądowania. -oznajmiła stewardessa znużonym głosem. Marcelina posłusznie wykonała polecenie i odwracając głowę znów poczuła na sobie TO spojrzenie.
Wzrok pewnego faceta, dość młodego, aczkolwiek starszego od niej przez cały lot był w niej utkwiony. Dziewczyna była zirytowana i potwornie zmęczona, że przez ostatnią godzinę już nie zawracała sobie nim głowy. Ale w duchu przyznała mu dwie rzeczy: był bardzo przystojny i kiedy się do niej parę razy uśmiechnął ukazywały się wtedy takie dwa dołeczki, które mimo nastroju dziewczyny sprawiały, iż odwzajemniała gest.
Kiedy wyjrzała przez szybę zauważyła, a raczej poczuła, że koła samolotu dotknęły ziemi. Z ulgą odpięła się i zaczęła powoli wysiadać, co nie należało do prostych zajęć zważywszy na tłum i swoje samopoczucie.
Po dziesięciu minutach wygramoliła się z siedzenia i ruszyła w stronę wyjścia. Była jedną z niewielu pasażerów, którzy pozostali jeszcze na pokładzie i na jej szczęście ten koleś już wysiadł. Wychodząc z samolotu owiał ją lekki wiatr, dzięki któremu poczuła jak napływają jej siły. Przymknęła na chwilę oczy i zrobiła głęboki wdech, co było ogromnym błędem. Bowiem starszy pan zaczął szamotać się ze swoim nieswornym wnukiem i wpadł prosto w Marcelę, która zaczęła tracić równowagę. Będąc pewna, że zaraz upadnie próbowała się jakoś ochronić, ale nagle poczuła jak unosi się ku górze, a jej ciało nie styka z pozostałymi schodami i na koniec glebą. Otwierając oczy zobaczyła czyjeś dłonie oplecione w talii i wręcz anielski głos:
-Wszystko w porządku? Chyba musisz bardziej uważać.
Patrząc w górę zorientowała się, ku swojemu przerażeniu, że to właśnie ten facet z samolotu.
~Cholera.. fatum, czy jak?~ pomyślała i wyswobodziła się z jego muskularnych ramion.
-Śledzisz mnie, czy jak? -zapytała patrząc w jego brązowe oczy.
-Ależ skąd! -bronił się chłopak. -Pomagałem tamtej pani. -wskazał ręką w stronę ciężarnej kobiety, która ciężkimi krokami odchodziła od maszyny.
-Więc.. jak tak szybko znalazłeś się przy mnie?- zapytała zmieszana.
-Mam dobry refleks.
-Mhm.. okej. No to ten.. dzięki. -wydusiła.
-Nie ma za co. -uśmiechnął się figlarnie. -Mam nadzieję, ze jeszcze się spotkamy.
-Taak.. -mruknęła i szybkim krokiem zaczęła odchodzić, wręcz uciekać.
~Ja pierniczę.. ale wstyd! Gorzej to chyba być nie może.. Co ci strzeliło do głowy, żeby zamknąć te oczy?! Marcelina, obudź się w końcu i zacznij żyć.~ mówiła do siebie w duchu. ~A ten bezczelny dziadek nawet nie przeprosił za tego smarka! Lubię dzieci, ale nie takie rozpastwione.. ugh! Co za okropny dzień..!~
Czekając po odbiór bagażu poczuła jak w jej torebce coś wibruje. Szamotając się chwilę, na dnie torebki odnalazła etui z telefonem. W ostatniej chwili odebrała.
-Halo?
-Ciao, bella. - usłyszała głos jej kuzyna. -Jak leci?
-No, leci. Jestem na lotnisku i czekam na walizkę.
-Co?! Jezu, to dzisiaj?! -wykrzyczał spanikowany.
-No nie piernicz, że zapomniałeś!


 


 

Continue Reading

You'll Also Like

Na Sprzedaż By Azriaxx

Mystery / Thriller

284K 6.8K 26
Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własnym ciałem. Jednak nawet w tamtym czasie d...
1.5M 73.6K 40
"-Czemu mi nie powiedziałaś! - krzyknął ze złością i ze łzami w oczach. -A co miałam ci powiedzieć? "Cześć, jestem Ruby i umieram"? - zaśmiałam się i...
868K 24.2K 41
Nazywam się Amanda. Mam 19 lat, mieszkałam w Newcastle, jednak z niewiadomych mi powodów, przeprowadziłam się razem z moim bratem do Luton. Nie wie...
31.2K 3.7K 31
[Skonczone] Kosmos to niebezpieczne miejsce. I chociaż Yoongi całkowicie zdawał sobie z tego sprawę i był niemal pewny, że nic go już nie zdoła zasko...