Silniejsza niż wszystko

נכתב על ידי superola

1M 64K 5.1K

Gdy drogi dwójki zakochanych w sobie na zabój osób rozejdą się, świat zrobi wszystko, żeby połączyć ich na no... עוד

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Epilog
WAŻNE!

Rozdział 7

24.5K 1.5K 209
נכתב על ידי superola


"Daj spokój, stary. Daj jej spokój."

Już chyba setny raz czytałem wiadomość od Jasona. Z jednej strony cieszyłem się, że Sam zaczyna układać sobie życie beze mnie, ale z drugiej byłem zły i zazdrosny, że ktoś zajął moje miejsce i jest kimś ważnym w życiu niegdyś najważniejszej dla mnie osoby. Niby sam sobie jestem winien, ale i tak czuję się do kitu. Obracałem telefon w dłoni i zastanawiałem się, co odpisać chłopakowi. Daj jej spokój? W pewnym sensie już dałem, ale nie byłem w stanie żyć, nie wiedząc co się u niej dzieje.

- Stało się coś?

Usłyszałem za sobą dźwięczny głos Mii.

- Dlaczego pytasz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, nie odwracając się do niej.

- Bo siedzisz skulony w tej samej pozycji, w której siedziałeś 20 minut temu. I sądząc po tonie twojego głosu coś musiało się stać.

Dobra jest, pomyślałem i zwróciłem się w jej stronę. Szatynka stała owinięta białym ręcznikiem, który kontrastował z jej opalonym ciałem. Z mokrych włosów skapywała woda.

- Wiesz, że możesz mi się wygadać. - powiedziała podchodząc bliżej.

- Wiem. - wyszeptałem spuszczając wzrok na swoje dłonie.

Dziewczyna stanęła między moimi nogami i wypielęgnowaną dłonią złapała mój podbródek, który pociągnęła zmuszając, abym na nią spojrzał.

- Więc mów, do cholery, co Cię gryzie.

- Właściwie to głupota. - powiedziałem wyrywając delikatnie podbródek z jej uścisku.

- Oh.. jestem kobietą. Uwielbiam głupoty. - powiedziała uśmiechając się zgryźliwie. - Mów!

Zmarszczyłem nos i głośno westchnąłem. Mia w międzyczasie usiadła obok mnie, mocząc swoimi włosami kanapę w salonie.

- Chodzi o Samantę.

- To ta śliczna blondynka, z którą byłeś? - zapytała przygryzając wargę.

- Dokładnie.

- Fajna jest. Z chęcią bym...

- Mia! - warknąłem na nią. - Skup się.

- Przepraszam. - wymamrotała. - Mów dalej.

- Poznała ostatnio jakiegoś Jaspera i jestem cholernie zazdrosny, mimo że to ja ją zostawiłem. - wyrzuciłem z siebie na jednym wydechu.

Mia zmarszczyła brwi.

- Skąd wiesz, że poznała skoro nie utrzymujesz z nią kontaktu? - zapytała podejrzliwie się na mnie patrząc.

- Ee.. no, jakby to powiedzieć... mam swojego szpiega w postaci jej najlepszego przyjaciela?

Dziewczyna postukała się palcem w czoło.

- Módlcie się, żeby ta Sam się o tym nie dowiedziała, bo ja na jej miejscu bym Was pozabijała jeszcze w tej samej sekundzie, w której bym się o tym dowiedziała!

- Jesteś babą. Twoja ocena sytuacji nie jest obiektywna. - powiedziałem z lekkim wyrzutem.

- Obiektywna srywna. Damska solidarność. - powiedziała robiąc wyniosłą minę.

- Dzięki, wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć. - burknąłem pod nosem.

- Nate, gdyby dało się przetłumaczyć Twojemu głupiemu móżdżkowi, co powinien zrobić to już dawno siedziałbyś w samolocie do Phoenix i układał w głowie przeproszenia dla blondyny. Takie jest moje zdanie.

Szatynka wstała z kanapy.

- Idę się ubrać. Zrób mi kawę, jeśli możesz.

- Jest po 22. - mruknąłem również wstając. - Nie będziesz mogła zasnąć.

- I oto chodzi. - puściła mi oczko i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do łazienki.

Przewróciłem oczami i ruszyłem do kuchni. Nastawiłem ekspres do kawy, a sam nalałem sobie szklankę soku. Od tych dwóch tygodni Mia bardzo rozgościła się w moim domu. Na blacie w kuchni leżały jakieś babskie czasopisma, które czytała, gdy razem wracaliśmy z pracy. W garderobie znalazłyby się z dwie sukienki i parę par butów, które zostawiła, gdy w biegu przebierała się na spotkania. Dzięki mnie i mojemu mieszkaniu nie musiała jeździć przez pół miasta do swojego apartamentu. Wcale nie przeszkadzało mi, że przebywała u mnie tyle czasu. Przez te dwa tygodnie zdążyliśmy się do siebie zbliżyć i w pewnym sensie zaprzyjaźnić. Zarówno w pracy, jak i życiu prywatnym byliśmy całkiem dobrze dobraną parą. Parą współpracowników i przyjaciół, bo żadne inne związki nie wchodziły w grę. Kawa zaparzyła się w ekspresie, więc przelałem ją w przenośny termos i postawiłem na blacie. Chwilę później Mia wyszła z łazienki ubrana w czarne, obcisłe rurki oraz w zwiewną białą bluzkę z falbanek. Włosy związała w dwa luźne warkocze, a na nogi założyła białe trampki.

- Nieźle. - mruknąłem z aprobatą.

- Fajnie jest podobać się facetom. - powiedziała łapiąc z blatu kubek. - Dzięki, że mogłam się u Ciebie zatrzymać i wykąpać. Zdecydowanie bardziej dziękuję za kąpiel.

- Nie ma sprawy. - powiedziałem.

- Życz mi powodzenia z Miriam.

- Powodzenia.

- To nasza druga randka, a ja nadal jej nie wyczułam. - powiedziała przygryzając policzek od środka.

- Dasz radę, jestem tego pewien. - powiedziałem przytulając ją do siebie.

Dziewczyna oparła czoło na moim ramieniu i wciągnęła mocno powietrze.

- Jesteś jedynym facetem, dla którego zmieniłabym swoją orientację, Nate. - powiedziała odsuwając się ode mnie i zaglądając prosto w moje oczy. - Jeśli nie wyjdzie mi z żadną dziewczyną, masz na mnie czekać.

- Tak jest szefie. - powiedziałem uśmiechając się szeroko.

- Jesteś świetny.

Mówiąc ostatnie słowa zaczęła kierować się do wyjścia. Przy drzwiach odwróciła się i posłała mi buziaka, którego przyjąłem z uśmiechem. Drzwi trzasnęły za nią, a ja zostałem sam. Westchnąłem i spojrzałem na zegarek zawieszony w jadalni. Podświetlona tarcza pokazywała godzinę 22:43. Mimo, że jutro mam wolne i mogę spać do późna wolę wcześniej położyć sie do łóżka. Zgasiłem światło w kuchni i ruszyłem do łazienki. Wcale nie zdziwiło mnie, że znalazłem tam ręczniki rozrzucone na podłodze. Wszystko, co się dało było zaparowane.

- Mia. - westchnałem i pokręciłem z dezaprobatą głową.

Ogarnąłem z grubsza, sam wziąłem prysznic i ubrany tylko w bokserki poszedłem do sypialni. Jeszcze raz złapałem telefon z wiadomością Jasona i przeczytałem całą rozmowę. Daj jej spokój. Daj jej spokój.Daj jej spokój. Te słowa kotłowały się w mojej głowie. Nie potrafiłem ich z niej wyrzucić. Nadal ją kocham. Tyle wiem. Jason karze mi ją zostawić, a Mia chce, żebym o nią walczył. Najpierw ją zostawiam, a teraz mam o nią walczyć? To trochę jak romantyczny bohater. Najpierw robi jedno, potem zmienia zdanie i musi wszystko odkręcać. Pytanie, czy Sam chce, żebym o nią walczył? Czy ona nadal mnie kocha? A może nienawidzi? W końcu jestem złamanym kutasem, który zostawił ją w trudnym okresie jej życia. Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej bałem się, że jednak nie mam po co wracać.

****

Przebudziłem się o 7:30 z dziwnym uczuciem w żołądku. Powlokłem się do kuchni po szklankę wody, którą wypiłem jednym chaustem. Kiedy wracałem do sypialni do moich uszu dobiegł dźwięk wibracji. Przez chwilę zastanawiałem się, co to takiego, kiedy uzmysłowiłem sobie, że to mój telefon zagrzebany gdzieś w pościeli. Zapaliłem lampkę przy łóżku i zacząłem szukać telefonu. Kiedy w końcu go znalazłem z niemałym zdziwieniem stwierdziłem, że dzwoni do mnie ojciec. Przesunałem palcem po ekranie i przyłożyłem urządzenie do ucha.

- Cześć tato. - przywitałem się.

- Mama miała wypadek.

Zatkało mnie. Przez chwilę czułem, że nie mogę oddychać.

- Jak to? - zapytałem głupio, bo ta informacja nadal nie trafiała do mojego mózgu.

- Jest w ciężkim stanie. Lekarze nie wiedzą, czy przeżyje. - głos ojca załamał się.

Po chwili usłyszałem, że mężczyzna szlocha. W kącikach moich oczu także zalśniły łzy. To niemożliwe, pomyślałem.

- Lecę do Was. Trzymaj się tato. - powiedziałem nagle trzeźwiejąc. - Nie daj jej umrzeć, rozumiesz?

Cisza.

- Tato!?

- Boję się synu. - był załamany.

- Nie daj jej umrzeć. Niedługo będę. - powiedziałem mocnym głosem do słuchawki, po czym się rozłączyłem.

W szybkim tempie zacząłem się ubierać i pakować podręczną torbę z najważniejszymi rzeczami jak dokumenty i porfel. Kiedy zamawiałem taksówkę na lotnisko miałem nadzieję, że zanim dolecę do Phoenix nie będzie za późno...

המשך קריאה

You'll Also Like

19.5K 220 44
Ona - 25 letnia, seryjna zabójczyni należąca do grupy przestępczej lotos. On - 30 letni szef mafii, który wygrał ją, zastawioną przez ojca w pokerze...
427K 23K 46
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
25.5K 1.8K 18
Spin-off dylogii układ ARES HERMAN Trzydziestosześcioletni Ares Herman poszedł w ślady ojca, Victora Hermana i założył własną firmę graficzną. Jego ż...
61.7K 1.9K 19
,,Bo los sprawił, że chcąc czy nie chcąc, byliśmy na siebie skazani.'' część druga dylogii ,,LOVE''.