Rozdział 36

21.7K 1.2K 56
                                    

Samanta's POV:

Najpierw poczułam delikatny dotyk na dłoni, który po chwili przerodził się w mocniejsze szarpnięcie. Zdezorientowana podniosłam się do pionu i rozejrzałam po jasnym pomieszczeniu. Moje spojrzenie trafiło prosto na łagodne tęczówki mamy Natana.

- Stało się coś? - zapytałam, jednocześnie podciągając wyżej koc, którym byłam przykryta.

Kobieta spojrzała na mnie przepraszająco i uniosła się ze skraju łóżka, na którym siedziała.

- Nie chciałam cię budzić, ale wydaje mi się, że spóźnisz się na pierwsze zajęcia - powiedziała cicho.

- Która jest godzina?! - zapytałam ostrzej, niż zamierzałam.

- Kilka minut po dziesiątej - odpowiedziała.

- O Mój Boże! - wykrzyknęłam i z prędkością światła poderwałam się do góry.

Nie zważałam nawet na to, że miałam na sobie skąpe majtki i koszulkę Natana. W akompaniamencie śmiechu starszej kobiety wpadłam do garderoby i zaczęłam wyciągać z niej pierwsze lepsze ubrania. Miałam 15 minut do rozpoczęcia pierwszych w życiu zajęć na uczelni wyższej w Nowym Jorku, a nadal stałam w bieliźnie i nie wiedziałam, za co się wziąć.

- Zrobię ci śniadanie - usłyszałam za sobą miły głos kobiety.

- Dziękuję! - odkrzyknęłam pełna wdzięczności.

Założyłam na siebie czarne rurki z podwyższonym stanem i szarą koszulę z długim rękawem, którą wpuściłam w spodnie. Włosy związałam w rozwalonego koczka na czubku głowy. Nie miałam czasu się malować, więc jedyne co zrobiłam, to wklepałam w twarz krem. Miałam straszne wory pod oczami, ale nie przejmowałam się tym. W pośpiechu wyszłam z sypialni i skierowałam się do części kuchennej. Pani Moore postawiła przede mną talerz naleśników z truskawkami, a obok tego termos, jak się domyślam, z kawą.

- Kocham panią - wymruczałam biorąc do ust pierwszy kęs śniadania.

- Wiem, kochanie - kobieta odpowiedziała mi uśmiechem.

- Właściwie to, dlaczego Natan mnie nie obudził? - zapytałam z buzią pełną jedzenia.

Mama bruneta włożyła brudne naczynia do zlewu, a następnie odwróciła się przodem do mnie.

- Stwierdził, że śpisz tak słodko, że nie chciał cię budzić - wzruszyła ramionami.

Jej słowa spowodowały, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Może i będę spóźniona, ale chociaż poranek zaczynam miłym akcentem. W pośpiechu zjadłam naleśniki, a następnie złapałam kubek z kawą i skierowałam się do wyjścia. Kiedy założyłam już buty, podświadomie czułam, że o czymś zapomniałam.

- Nie bierzesz tego?

Na dźwięk głosu kobiety od razu się odwróciłam, a mój wzrok padł na torbę, którą trzymała w dłoni.

- Wiedziałam, że czegoś mi brakuje! - powiedziałam i podeszłam do niej, odbierając czarny worek - Dziękuję.

- Leć, bo się spóźnisz! - pogoniła mnie udawanym klapsem w tyłek.

Posłałam jej ostatni uśmiech i jak poparzona wypadłam z mieszkania. Pech chciał, że winda była na pierwszym piętrze, co oznaczało, że czekała mnie szybka wędrówka po schodach lub stanie i czekanie na to, aż to stalowe pudło wtoczy się do góry. Wybrałam pierwszą opcję i już po chwili znalazłam się w portierni apartamentowca. Oczywiście nie obyło się bez strasznego zmęczenia, ale to dopiero początek. Do głównego budynku uczelni miałam jakieś 10 minut pieszo, a gdybym chciała dostać się tam taksówką pewnie zajęłoby mi to 30 minut. Korki w Nowym Jorku są dla mnie wciąż czymś, czego nie mogę pojąć. Biegiem ruszyłam w odpowiednią stronę, starannie omijając ludzi.

Silniejsza niż wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz