Rozdział 19

25.9K 1.6K 84
                                    


Samanta's POV:

Wkurzona na bezmyślność Natana weszłam po wysokich schodkach do środka i stanęłam jak wryta z wrażenia. Domek, mimo swojego niepozornego wyglądu z zewnątrz, w środku wyglądał prześlicznie. Naprzeciwko drzwi wejściowych były drewniane schody prowadzące na pierwsze piętro, gdzie pewnie znajdowały się sypialnie. Na dole w całkowicie otwartej przestrzeni znajdowała się kuchnia z jadalnią oraz salon z wielkim telewizorem i kominkiem, w którym już teraz tlił się ogień. Usłyszałam za sobą kroki, więc odwróciłam się przodem do drzwi. Przez próg właśnie przechodził Natan, którego mina wyrażała zupełnie to samo co moja.

- Przepraszam cię Sam. Naprawdę zapomniałem o tej torbie. - powiedział łagodnym głosem podchodząc do mnie i zatrzymując się chyba 5 centymetrów od mojego ciała.

Musiałam zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć w jego niebieskie tęczówki, którymi ,tak przy okazji, przewiercał mnie na wskroś.

- Naprawdę jest mi przykro. - wyszeptał, robiąc minkę zbitego szczeniaka.

Musiałam włożyć dużo wysiłku w to, żeby się nie roześmiać.

- Mi też jest przykro, że nie będę miała praktycznie żadnych ubrań. - powiedziałam udając złą, bo tak naprawdę nie umiałam gniewać się na niego za taką rzecz, w końcu brak ubrań to nie koniec świata. - Nie mogę pożyczać przecież przez cały tydzień ciuchów od Chloe i Izzy.

- Możesz pożyczać ode mnie. - powiedział posyłając mi rozbrajający uśmiech.

- Nie widzę siebie w twoich bokserkach. - palnęłam i momentalnie spaliłam buraka.

- Możesz chodzić bez nich. - wyszeptał uwodzicielsko i zaczął pochylać się w kierunku mojej twarzy.

- Hola, hola gołąbeczki! - zza naszych pleców właśnie wyszedł Gracjan, a my odsunęliśmy się od siebie jak oparzeni.

- Masz wyczucie, stary. - warknął Natan, na co blondyn uśmiechnął się szyderczo.

- Brian powiedział, że mam zabrać Sam nad jezioro, a ty dupku masz nam zrobić obiad. - powiedział Gracjan i złapał mnie za dłoń, jakby na potwierdzenie swoich słów.

- Dlaczego niby..

- Bo tak! - krzyknął blondyn, kiedy byliśmy już na schodach przed domkiem.

Spojrzałam krótko przez ramię i zobaczyłam jak Natan stoi ze skrzyżowanymi na piersi rękoma i wzdycha ostentacyjnie.

- Dlaczego Natan ma robić obiad, a my mamy odpoczywać? - zapytałam, kiedy ramię w ramię szliśmy w stronę wody.

- Pewnie wiesz, że jest najlepszym kucharzem z nas wszystkich i nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie głodny. - jak na zawołanie odezwał się potwór w jego brzuchu, a ja zachichotałam. - No i Natan to dupek, więc może czasami zrobić dla nas coś miłego.

Nie odezwałam się, ale w duchu stwierdziłam, że może i Gracjan ma rację. Rozejrzałam się po otaczającym nas lasku i z zachwytem zaciągnęłam się czystym powietrzem. Szliśmy kamienną ścieżką między wysokimi drzewami i wydawało mi się, że chłopaki wspominali tylko o 50 metrach dzielących nasz dom od jeziora.

- Gracjan, czy my przypadkiem nie przeszliśmy za daleko? - zapytałam rozglądając się dookoła.

- No może trochę, ale idziemy w inne miejsce. - powiedział przytrzymując gałąź, która wygięła się akurat na przejście.

Z każdej strony otaczały nas wysokie drzewa i rosnące między nimi mniejsze krzewy, które uniemożliwiały zobaczenie czegokolwiek znajdującego się dalej niż 5 metrów. Nagle z prawej strony rośliny przerzedziły się, a naszym oczom ukazało się wręcz lazurowe jezioro i piękna biało-złota plaża.

Silniejsza niż wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz