Rozdział 23

24.7K 1.5K 57
                                    


Przez całą noc śniły mi się koszmary. Mimo obecności Samanty obok, nie potrafiłem przespać godziny bez budzenia się z krzykiem. Czułem się, jakby moja podświadomość chciała przekazać mi jakąś złą wiadomość. Nie pamiętałem, ani jednej rzeczy, która mi się śniła i wcale tego nie żałuję.

- Idę pod prysznic. - powiedziałem do Samanty, która leżała z przymkniętymi oczami.

- Iść z tobą? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się zadziornie.

- Nie tym razem, kochanie. Idź spać, a ja niedługo do ciebie wrócę. - nachyliłem się nad nią i złożyłem na jej czole lekkiego buziaka.

Przez te sny byłem cały spocony. Wziąłem czystą bieliznę i poszedłem do łazienki. Odkręciłem zimną wodę i stanąłem pod deszczownicą. Krople spływały po moim ciele, napinając mięśnie, zamiast je rozluźnić. Starałem się wyrzucić z głowy nieprzyjemne myśli, jednak nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Cały czas miałem przeczucie, że zdarzy się coś złego. Czując, że prysznic wcale mi nie pomaga, szybko się umyłem i wyszedłem z kabiny. Wytarłem ciało i założyłem bieliznę. Wychodząc z łazienki słyszałem dzwonek swojego telefonu. Biegiem wpadłem do sypialni i rzuciłem się na urządzenie. Nawet nie patrząc, kto dzwoni do mnie o 3 w nocy, odebrałem połączenie.

- Halo? - zachrypiałem do telefonu, a kątem oka zobaczyłem jak Sam uchyla powieki i przygląda mi się z zafrasowaną miną.

- Natan. - słysząc przepełniony bólem głos, żołądek podszedł mi do gardła.

- Czy ona...? - nie potrafiłem dokończyć pytania.

- Żyje, ale... - ojciec był zupełnie załamany. - Boże, Natan, jej stan się pogorszył... wzięli ją na salę operacyjną.

- Niedługo tam będę! - krzyknąłem do telefonu i rozłączyłem się.

- Co się stało? - w głosie Samanty słychać było strach.

Przez chwilę jej nie odpowiadałem, kompletnie zajęty pakowaniem swoich rzeczy.

- Natan, do cholery! - ryknęła na mnie.

- Stan mojej mamy się pogorszył. Muszę tam jechać. - powiedziałem rozgorączkowany, a przedmioty, które brałem do rąk zaczynały mi z nich, najzwyczajniej w świecie , wylatywać.

- Jadę z tobą. - powiedziała i zaczęła podnosić się z łóżka.

- Nie. - zaprzeczyłem stanowczo, co spowodowało dziwny grymas na twarzy dziewczyny.

- Natan, nie zostawię cię z tym samego. - jej głos był mocny.

- Możesz mnie odwieźć na lotnisko, ale prosze cię zostań tutaj i ciesz się wakacjami.

- Jaja sobie ze mnie robisz?! - prychnęła. - Nie potrafiłabym siedzieć tutaj wiedząc, że w Phoenix ty i twoja rodzina przeżywacie najgorsze chwile w życiu. Jadę z tobą!

Rzuciłem jej błagające spojrzenie, jednak widząc wyraz jej twarzy odpuściłem. Westchnąłem głośno i podałem jej torbę, aby mogła się spakować. Nie chciałem budzić całej reszty, więc napisałem w skrócie kartkę, gdzie jedziemy i żeby odebrali mój samochód z lotniska w Toronto. Niecałe 20 minut później byliśmy już w drodze na lotnisko. Zabukowałem przez internet dwa bilety. Całe szczęście najbliższy lot był o 6 rano, więc spokojnie zdążymy dojechać do Toronto. Przez ciągłe drżenie rąk i łapanie"zawieszek" nie mogłem prowadzić samochodu. Samanta siedziała za kierownicą, a ja wpatrywałem się w widoki za oknem. Cały czas modliłem się, żeby nie było za późno.

Silniejsza niż wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz