Rozdział 35

22.5K 1.2K 159
                                    

Obudził mnie jakiś ciężar przygniatający moją klatkę piersiową. Uchyliłem delikatnie powieki i natrafiłem na rozbawione spojrzenie mojej ukochanej.

- Dzień dobry, moje słoneczko - usta dziewczyny znalazły się na czubku mojego nosa.

- Witaj, piękna - odpowiedziałem z leniwym uśmiechem.

Przerzuciłem dziewczynę na wolne miejsce obok siebie, a sam podniosłem się do pozycji siedzącej.

- Czemu jesteś taka szczęśliwa? - zapytałem, jednocześnie muskając palcami jej policzek.

- Bo dzisiaj jest jeden z ważniejszych dni w roku - uśmiechnęła się promiennie i cmoknęła wnętrze mojej dłoni.

- Naprawdę? - uniosłem wysoko brew, chociaż doskonale wiedziałem, o co jej chodzi.

Od trzech dni chodzi podekscytowana i ciągle gada z Mią na temat moich urodzin. Co prawda nie chciały zdradzić mi, co przygotowały, ale jestem pewien, że coś wykombinowały. Kiedy tylko wchodziłem do pomieszczenia, ich rozmowa momentalnie zmieniała tor. Ku uciesze Samanty w końcu nadszedł tak długo wyczekiwany przez nią dzień. Sam niekoniecznie się cieszyłem, bo w końcu kolejny rok życia za mną.

- Już nie udawaj - dziewczyna trąciła mnie łokciem w żebra.

- No dobra - udałem słodki głosik, na co ona parsknęła śmiechem - Too... gdzie mój prezent?

Udawałem, że zacieram z podekscytowania dłonie i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu.

- Nie tak szybko! Wszystko w swoim czasie - Sam podniosła się tak, żeby siedzieć ze mną twarzą w twarz - Z okazji twoich urodzin, kochanie, chciałabym ci życzyć spełnienia najskrytszych marzeń i duuużo, duuuużo miłości w twoim, no dobra, w naszym życiu.

Zamiast odpowiedzieć przywarłem do niej ustami. Poruszałem wargami w powolnym pocałunku, nigdzie się nie spiesząc. Dziewczyna przeniosła się na moje kolana, a ja objąłem jej talię ramionami. Wdarłem się językiem do jej środka i zacząłem ją drażnić.

- Spóźnisz.. się... do pracy - wymruczała Sam, kiedy próbowała się ode mnie oderwać.

Wydałem z siebie jęk protestu, ale dziewczyna zdążyła się odsunąć.

- Jeszcze chwilkę - zrobiłem minę szczeniaczka.

- Nie tym razem - pokręciła z rozbawianiem głową - Ubierz się, a ja idę zrobić śniadanie.

Blondynka zniknęła za drzwiami prowadzącymi do salonu, a ja z niemałym ociąganiem wstałem z łóżka. Nałożyłem na siebie białą koszulę i ciemnoszary garnitur. Dobrałem do tego krawat w podobnym odcieniu do marynarki. Pościeliłem jeszcze nasze łóżko i wyszedłem z sypialni, kierując się zapachem smażonego bekonu. Samanta krzątała się po kuchni, ubrana jedynie w moją koszulkę.

- Proszę, kochanie - postawiła przede mną talerz z jajecznicą z bekonem, a za chwilę obok tego pojawił się kubek z parującą kawą.

- Mówiłem ci już kiedyś, że jesteś najlepsza? - zapytałem z buzią pełną jedzenia.

Dziewczyna udawała, że się zastanawia.

- No kilka razy ci się zdarzyło, ale jeszcze raz nie zaszkodzi.

- Jesteś najlepsza. Dziękuję, skarbie - posłałem jej buziaka w powietrzu.

Zjedliśmy moje urodzinowe śniadanie w radosnej atmosferze. Wielokrotnie próbowałem wydobyć z Sam, co uknuły z Mią, ale moje starania spełzły na niczym. W międzyczasie zadzwoniła do mnie mama z życzeniami urodzinowymi. Jednak najlepszym prezentem dla mnie była radość w jej głosie. Spełniliśmy jedno z jej małych marzeń, i jak sama stwierdziła, Paryż podbił jej serce, jeszcze bardziej, gdy mogła przechadzać się jego ulicami. Pożegnałem się z Samantą i wyszedłem do pracy. Mia była tak samo tajemnicza jak Sam. Obie milczały jak zaklęte.

Silniejsza niż wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz