Epilog

21.2K 1.4K 129
                                    


Rok później...

Wszystko było dopięte na ostatni guzik.

- Stary, masz rozpięty rozporek! - krzyknął Gracjan i wyszedł z pomieszczenia.

No dobra. Może nie wszystko. Przez ostatni rok planowaliśmy najpiękniejszy dzień w naszym życiu - nasz ślub. Właściwie to pamiętam, jakby to było wczoraj, gdy poprosiłem Sam o rękę, a ona się zgodziła. To był chyba najbardziej nerwowy rok w całym moim życiu. I właśnie nadszedł ten dzień. Dokładnie 12 miesięcy po naszych zaręczynach bierzemy ślub. Przejrzałem się w wielkim lustrze i poprawiłem poły swojego garnituru.

- Wyglądasz cudownie, synku.

W drzwiach stanęła moja mama. W jej oczach pojawiły się łzy, a usta wykrzywiły w rozczulonym uśmiechu.

- Mój mały synek będzie miał żonę! - kobieta podeszła do mnie i wygładziła tył mojej marynarki.

- Nie jestem mały - wywróciłem oczami, ale sam z ledwością powstrzymywałem wzruszenie.

- Stresujesz się? - moja rodzicielka złapała mnie za dłoń i ścisnęła pocieszająco.

- Jestem oazą spokoju - rzuciłem, chociaż w środku cały drżałem.

Moje dłonie pociły się jak cholera i jeśli będę musiał czekać chociaż 10 minut dłużej chyba zwymiotuję. Wziąłem głęboki oddech przez nos i wypuściłem powietrze ustami.

- Już czas! - głowa Briana pojawiła się w luce między drzwiami a futryną, ale chwilę później zniknęła.

- Zaczynajmy - westchnąłem cicho i na dodanie sobie odwagi uśmiechnąłem się szeroko do swojego odbicia w lustrze.

Wszedłem do kościoła i ruszyłem korytarzem między ławkami, aż pod sam ołtarz. Pastor już czekał, tak samo jak zaproszeni goście. Kościół pękał w szwach, wypełniony po brzegi naszymi bliskimi. Uśmiechnąłem się do taty i dziadków siedzących w pierwszym rzędzie i zająłem miejsce obok moich drużbów. Gracjan, Brian i Jason poklepali mnie po ramieniu i rzucili pokrzepiające spojrzenia. Nie rozumiem, czemu wszyscy patrzą na mnie takim wzrokiem. Przecież to cudowny dzień! Z drugiej strony stały Mia, Chloe i Isabella. Wszystkie ubrane w takie same sukienki, ale każda wyglądała w niej inaczej. Mia jak zwykle nadała swojej zadziornego charakteru. Izzy przez swoje płomiennorude włosy bardzo rzucała się w oczy, natomiast Chloe wyglądała jak mały aniołek wśród diabłów. Nie mogłem powstrzymać się przed cichym parsknięciem. Mordercze spojrzenie mojej mamy przywołało mnie do porządku. Nagle rozległy się dźwięki fortepianu, a wszyscy powstali. Mój żołądek ścisnął się ze zdenerwowania. Zza ostatniej ławki wyjawiła się postać cała w bieli, prowadzona przez starszego mężczyznę w czarnym garniturze. Przygryzłem wargę i stałem jak słup soli. Samanta kroczyła między ławkami i mogłem przysiąc, że nie spuszczała ze mnie wzroku. Nie widziałem tego, bo jej twarz zasłaniała woalka z przezroczystego materiału. Długi na kilka metrów tren ciągnął się za nią. Wyglądała jak księżniczka. Kiedy podeszła bliżej widziałem jak bukiet, który trzymała w dłoniach drży, co wskazywało na to, że była równie zdenerwowana jak ja.

- Powodzenia, córeczko - wyszeptał jej tata, a następnie podał mi jej dłoń.

Posłałem mu wdzięczny uśmiech i złapałem swoją przyszłą żonę. Ceremonia rozpoczęła się, ale niewiele z niej pamiętam. Przez cały czas moja uwaga była skupiona na Samancie. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Wyglądała tak pięknie... jak zawsze, ale teraz to było coś innego. Widziałem tak wielkie szczęście w jej oczach, że nie mogłem wyobrazić sobie piękniejszego widoku. Złożyliśmy słowa przysięgi i założyliśmy na nasze palce złote obrączki.

- Możesz pocałować pannę młodą - usłyszałem głos pastora i nie musiał powtarzac mi tego drugi raz.

Przyciągnąłem Sam do siebie i zrobiłem to, na co miałem ochotę cały dzisiajeszy dzień. Złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Wśród gości rozległy się oklaski i wiwaty. Sam odsunęła się ode mnie nieznacznie i zaczęła się śmiać. Podałem jej swoje ramię, które złapała i ruszyliśmy wzdłuż kościoła, kierując się do wyjścia. Z każdej strony leciały na nas płatki białych i czerwonych róż, a w tle leciał marsz Mendelsona. Nawet gdybym chciał to nie potrafiłbym przestać się cieszyć.

- Jesteś moją żoną - wyszeptałem do ucha mojej ukochanej.

- A ty moim mężem - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się rumieniec.

- Już na zawsze - powiedziałem cicho i ponownie złączyłem nasze wargi w gorącym pocałunku, już drugim w naszym wspólnym życiu. 

Silniejsza niż wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz