Rozdział 39

17K 1.1K 130
                                    

Po raz kolejny próbowałem dodzwonić się do Samanty, jednak cały czas łapała mnie poczta głosowa. Byłem coraz bardziej zdenerwowany, a fakt, że za kilka minut wybije 2 w nocy wcale mnie nie uspakajał. Samanta nigdy nie wracała tak późno. Wiem, że to impreza, ale naprawdę mogłaby odbierać telefon.

- Idziemy po nią? - zapytał Gracjan.

- Nie jestem pewien, czy powinniśmy... - zacząłem, ale widząc jego minę przerwałem.

- Co ty pierdolisz?! Oczywiście, że idziemy. Pójdziemy tam i sprawdzimy, czy wszystko jest w porządku. Jeśli tak, to po prostu wrócimy do domu.

- A jeśli nie? - spojrzałem na niego poważnie.

- Spuścimy wpierdol odpowiedniej osobie i sobie pójdziemy - blondyn wzruszył ramionami, a ja parsknąłem śmiechem.

- Przekonałeś mnie - klepnąłem go w ramię, a ten wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Nie wiedziałem dokładnie, gdzie iść, więc ślepo założyłem, że impreza będzie w akademiku najbliższym uniwersytetowi, na który uczęszcza Samanta. Założyliśmy na siebie kurtki i wyszliśmy na dwór. Było późno, więc ruch na ulicach był trochę mniejszy niż zwykle. Wzięliśmy taksówkę, która podwiozła nas prosto pod akademik. Kiedy wyszliśmy z samochodu przetarłem oczy ze zdziwienia. Zdecydowanie nie tak wyobrażałem sobie studencką imprezę. Wkoło panowała cisza, a przed budynkiem nie było żywej duszy.

- Może przenieśli imprezę gdzie indziej - zasugerował Gracjan.

- Wątpię. Chodź.

Ruszyłem w stronę wejścia do budynku. W środku panowała ciemność, ale wiedziony jakimś dziwnym instynktem skierowałem się wgłąb korytarza. Nagle zza rogu wyszła Sylvia. Kiedy nas zobaczyła, zwolniła kroku, a na jej twarzy pojawił się strach.

- Natan! - krzyknęła i zaczęła biec w naszym kierunku.

- Gdzie jest Sam? - zapytałem.

Dziewczyna ni stąd, ni zowąd rzuciła się na mnie.

- Jak dobrze, że jesteście! Chciałam do ciebie zadzwonić, ale nie mam twojego numeru telefonu - jej głos był rozedrgany.

- Gdzie jest Samanta? - powtórzyłem moje pytanie i wyciągnąłem dziewczyną na odległość ramion.

- Wyszła.

- Jak to, wyszła?! - zapytałem jednocześnie z Gracjanem.

Sylvia przejechała wzrokiem ode mnie do blondyna i z powrotem.

- No wyszła. Zaprowadziłam ją do łazienki, bo było jej niedobrze, a kiedy poczuła się lepiej wróciła na parkiet. Poszłam do baru i straciłam ją na chwilę z oczu, a potem zobaczyłam jak wychodzi z jakimś chłopakiem.

- Zaraz, co? Jak to z chłopakiem? - byłem coraz bardziej zły.

- Nie znam go.

- Muszę ją znaleźć - powiedziałem i zacząłem wymijać dziewczynę, ale ta złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w swoją stronę.

- Natan, ja... to moja wina. To ja ją tutaj przyprowadziłam. Przepraszam, ale jeśli ona chce cię zdradzić, to nie zasługuje na takiego wspaniałego gościa jak ty...

- Ona. wcale. mnie. nie. zdradzi. - wycedziłem każde słowo i wyszarpnąłem rękę z jej uścisku.

Ruszyłem przed siebie, nie czekając na jej odpowiedź. Minąłem kilkanaście drzwi, aż w końcu dotarłem do tych z napisem "piwnica".

- Tam jej nie ma! - usłyszałem za sobą krzyk Sylvii.

Zastygłem z ręką na klamce i czekałem, aż ona i Gracjan znajdą się bliżej.

Silniejsza niż wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz