Castle On The Hill

By WomanInLight

1.3K 157 253

Księżniczka Julietta po tragicznej śmierci ojca zmuszona jest poślubić króla odległej krainy, aby zapewnić po... More

PROLOG
ROZDZIAŁ I
ROZDZIAŁ II
ROZDZIAŁ III
ROZDZIAŁ IV
ROZDZIAŁ V
ROZDZIAŁ VI
ROZDZIAŁ VIII
ROZDZIAŁ IX
ROZDZIAŁ X
ROZDZIAŁ XI
ROZDZIAŁ XII
GABRIEL
ROZDZIAŁ XIII
ROZDZIAŁ XIV
ROZDZIAŁ XV
GABRIEL
ROZDZIAŁ XVI
ROZDZIAŁ XVII
ROZDZIAŁ XVIII

ROZDZIAŁ VII

81 8 12
By WomanInLight

Słowa Lady Cassandry nie dają mi spokoju.

Staram się odnaleźć wśród tłumu gości swojego małżonka, ale okazuje się to trudniejsze, niż myślałam. Poza tym, nawet jeśli go znajdę, miałam poważne wątpliwości co do tego, że będzie chciał cokolwiek mi wyjaśnić. Po tym, co powiedziała mi kobieta, mogłam spodziewać się, że tajemnicza przyczyna wybuchu konfliktu była ukrywana przez rodzinę królewską nie bez powodu.

Po okrążeniu niemal całej sali w końcu dałam sobie spokój i opuściłam pomieszczenie, gdzie goście coraz bardziej upojeni alkoholem, zaczynali czuć się zdecydowanie bardziej swobodnie. Pusty, oświetlony przyćmionym światłem korytarz przywitał mnie chłodem, który w tym momencie przyjęłam z nieskrywaną ulgą. Kręciło mi się w głowie, być może z emocji, ale zapewne również za sprawą wina, które sączyłam podczas poznawania swoich poddanych.

Skoro nie mogłam znaleźć Gabriela, postanowiłam zbadać tajemnice zamku Winterhills osobiście. Być może nie był to przemyślany ruch z mojej strony, zwłaszcza podczas odbywającego się właśnie balu, ale miałam po dziurki w nosie tajemnic, czających się tutaj na każdym kroku.

Fiolka z trucizną wbijała mi się w skórę, nie pozwalając o sobie zapomnieć.

Skręciłam właśnie za róg w stronę schodów, kiedy moją uwagę przykuły uchylone drzwi, zza których sączyła się wąska smuga światła i dobiegały przytłumione męskie głosy. Zatrzymałam się przy nich, dyskretnie zaglądając do środka. Nie powinna tego robić, podglądanie i podsłuchiwanie cudzych rozmów nie świadczyło zbyt dobrze o wychowaniu, ale nie mogłam się w tym momencie powstrzymać. W środku znajdowali się królewscy strażnicy oraz inni mężczyźni, których strój sugerował przynależność do armii. Niemal każdy z nich popijał bursztynowy płyn, zawierający zapewne dużo więcej alkoholu niż wino rozdawane na sali balowej, dym z żarzących się cygar tworzył nad ich głowami półprzezroczystą mgłę.

Nie zauważyłam wśród nich króla Winterhills, dlatego już miałam zamiar odwrócić się i udać na górę, kiedy słowa jednego z mężczyzn zwróciły moją uwagę.

– Nasza królowa pokazuje pazurki – odzywa się jeden ze strażników, obracając do połowy pustą szklanką. – Na początku myślałem, że całkowicie mu się podporządkuje, taka przestraszona z niej była sarenka. A tu proszę, nie pozwoliła się wcisnąć w królewskie szaty.

– Na pewno poniesie za to konsekwencje – wtrąca któryś z żołnierzy.

– Nie wydaje mi się, król ma do niej słabość – zaprzecza strażnik, pociągając łyk alkoholu.

– Wcale mu się nie dziwię – dodaje kolejny z członków armii. – Widzieliście, jak ona wygląda? Gdybyśmy nie mieli zakazu wtargnięcia do pałacu w Gardenii, na pewno nie pozostałaby czysta aż do ślubu.

Wybuch śmiechu. Wstrzymuję oddech, przytrzymując się najbliższej ściany, bo choć ich słowa nie powinny nic znaczyć, w jakiś sposób wytrącają mnie z równowagi. Dopiero po chwili dociera do mnie, dlaczego tak się dzieje.

Skoro mieli zakaz zajęcia naszego pałacu, to znaczyło, że on wiedział o tym, do czego zdolni są jego ludzie. Wiedział, co robią mieszkańcom Gardenii, zupełnie bezbronnym i niewinnym.

– Sam chętnie utemperowałbym ten jej ognisty charakterek – dociera do mnie kolejny głos. – Słyszałem, że rude są najdziksze z nich wszystkich...

Robię kilka chwiejnych kroków do tyłu, potykając się o stojącą w pobliżu rzeźbę, która z głośnym stukotem buja się na boki, zdradzając tym samym moją obecność na korytarzu. Głosy w pomieszczeniu cichną, a ja czuję, jak ich wzrok wędruje do prześwitu w drzwiach. Zanim którykolwiek z nich zdąży cokolwiek zrobić, cofam się, odwracając z powrotem w kierunku sali, ale wtedy zza rogu wyłania się Gabriel.

Drzwi, przy których stałam, otwierają się, oświetlając moją sylwetkę. Przez moment jedynie stoję tam, obserwując, jak wzrok mojego męża przeskakuje ze mnie na mężczyznę w drzwiach i z powrotem.

– Wasza Wysokość? – odzywa się strażnik ostrożnie. Dopiero wtedy się otrząsam i odwracam na pięcie, zbyt przytłoczona przez tą sytuację, aby zrobić cokolwiek innego poza ucieczką,

– Julio! – woła za mną Gabriel, lecz to mnie nie zatrzymuje.

Unoszę fałdy sukni i biegnę w przeciwną stronę, bo to ostatnie miejsce, w jakim chcę teraz przebywać. Jest mi niedobrze od słów, które nie były przeznaczone dla moich uszu, od przekonania, że zapewnienia władcy Winterhills były wyłącznie kłamstwami, aby w jakiś sposób mnie udobruchać.

– Julio, zaczekaj! – Słyszę za sobą jego kroki, ale nie chcę go słuchać. Nie chcę nawet na niego patrzeć. Wiem, że się zbliża, bo w swoim stroju jest dużo szybszy ode mnie, ale i tak nie daję za wygraną. To prawie jak wyścig ze śmiercią, z góry skazany na porażkę.

– Powiedziałem: stój! – rozkazuje tonem nieznoszącym sprzeciwu i już chwilę później dogania mnie, chwytając za ramię.

Oboje dyszymy ciężko, gdy siłą odwraca mnie w swoją stronę, przez co zmuszona jestem na niego spojrzeć. Ułożone dotychczas włosy ma potargane od biegu, policzki niemal niewidocznie zaróżowione, a wzrok zaskakująco łagodny i zatroskany.

– Co się stało? – pyta, rozluźniając nieco uchwyt na moim ramieniu, lecz nie zabiera ręki, jakby bał się, że zaraz znowu zacznę uciekać. – Czy któryś z nich próbował coś ci zrobić?

– Co? – mówię w zdezorientowaniu, marszcząc brwi. – Nie, nikt nic mi nie zrobił...

– To dlaczego uciekałaś? I co w ogóle tam robiłaś? – dopytuje, przyglądając mi się uważnie.

Padający z najbliżej lampki blask rzuca na jego twarz migotliwy cień, przez co ma się wrażenie, jakby jedna jego strona była mroczniejsza od drugiej. Być może nie jest to tak dalekie od prawdy, bo król Winterhills skrywa zapewne nie jedną tajemnicę, która mogłaby przerazić.

– Szukałam cię – odpowiadam, w moim głosie pobrzmiewa nutka wyrzutu. – Zamierzałam pójść odpocząć do swojej komnaty, ale wtedy usłyszałam męskie głosy za tamtymi drzwiami i chciałam sprawdzić, czy cię tam nie ma. Przypadkiem usłyszałam rozmowę, której nie powinnam.

Gabriel mruga w zaskoczeniu, analizując moje słowa. Nie wiem, czy tylko udaje, że nie wie, co takiego mogłam tam usłyszeć, czy naprawdę się tego nie domyśla, ale w jakiś sposób wyprowadza mnie to z równowagi.

– Mówiłeś mi, że nic nie wiedziałeś o tym, co twoi ludzie robią kobietom w Gardenii – zarzucam mu, celując palcem w jego pierś. – A sam zakazałeś im zbliżać się do zamku. To było zanim zdecydowałeś się mnie poślubić czy już po? Chciałeś mieć pewność, ze będę nietknięta?

– O czym ty mówisz? – wydaje się szczerze zdezorientowany, ale to jedynie jeszcze bardziej mnie nakręca.

– O twoich obrzydliwych żołnierzach! – wykrzykuję, próbując wyszarpać się z jego uścisku, ale to trudniejsze niż myślałam. – Nie wierzę, że o niczym nie wiedziałeś! Nie, kiedy rozmawiają tak tuż pod twoim nosem, wyrażając się o mnie w taki sposób, jakbym mogła być jedną z ich zabawek, co jest zupełnie niedopuszczalne, nie tylko ze względu na to, kim jestem, ale...

– Julio! – przerywa mi mężczyzna, jednocześnie popychając mnie na najbliższą ścianę.

Milknę, kiedy z jednej strony czuję chłód kamiennych murów, a z drugiej ciepło ciała Gabriela, którym na mnie napiera. Chwyta moją drugą rękę, powstrzymując mnie przed dalszym wbijaniem palca w jego pierś i przytrzymuje moje dłonie wzdłuż ciała, nie dając mi szansy na uwolnienie się.

– Nie musisz mi wierzyć, ale nie wiedziałem, nie znałem szczegółów ich... wypraw – odzywa się po chwili, odnajdując moje spojrzenie. – Przykro mi, że coś takiego miało miejsce. Naprawdę.

Wpatruję się w niego, szukając jakiegokolwiek znaku na jego twarzy, że nie jest ze mną szczery. W półmroku wąskiego korytarza nie jest to takie proste i choć wydaje mi się, że nie próbuje nic przede mną ukryć, nie mogę mieć co do tego absolutnej pewności.

– Co takiego o tobie mówili? – pyta chwilę później, marszcząc brwi, jakby dopiero teraz dotarły do niego słowa, które wypowiedziałam jakiś czas temu.

– To nieistotne – mamroczę, odwracając wzrok.

– Sądząc po twojej reakcji, jednak istotne – zaprzecza mężczyzna, łapiąc za mój podbródek i ponownie zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy. – Co takiego tam usłyszałaś?

Tym razem wyraźnie zauważam na jego twarzy napięcie, które stara się zamaskować, ale widocznie słabo mu to wychodzi. Zastanawiam się, czy powinnam powiedzieć mu prawdę, czy to przypadkiem nie pogorszy sytuacji w zamku jeszcze bardziej. Gabriel musi widzieć moje wahanie i najwidoczniej wyciąga z tego daleko idące wnioski, bo jego zimne, błękitne oczy ciemnieją, a usta zaciskają się w wąską kreskę.

– Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, sam to z nich wyciągnę – oznajmia, puszczając zarówno moją rękę jak i brodę. – Nie pozwolę, żeby ktokolwiek znieważał moją żonę i to w moim pałacu...

Odwraca się, żeby zapewne udać się do komnaty żołnierzy, ale tym razem to ja go zatrzymuję. Robię to odruchowo, łapiąc go za ramię, czym zaskakuję chyba nas oboje.

Pomimo słów jego ludzi, które w jakiś sposób mnie dotknęły, pewna część mnie wcale nie chce, aby ciemnowłosy się o nich dowiedział. Wciąż pamiętam to niefortunne rozlanie herbaty i jak bardzo go to wtedy wzburzyło. Obawiam się, że w tym przypadku mogłoby być podobnie, jeśli nie jeszcze gorzej.

– To nie ma znaczenia, Gabrielu – mówię mu, kiedy ponownie się do mnie odwraca.

– Chcesz mi powiedzieć, że mam puścić im to płazem? – pyta chłodno, a ja nagle tracę całą pewność siebie. – Dobrze wiesz, że taki nie jestem. Skoro którykolwiek z nich odważył się cię znieważyć, jeszcze jutro rano jego głowa może zawisnąć na murze jako przestroga dla pozostałych. Powiedz tylko słowo, a wszyscy poniosą konsekwencje swoich głupich czynów.

– Nie chcę, żebyś ich karał, nie w taki sposób... – protestuję, spoglądając na niego niemal błagalnie.

Teraz bez wątpliwości może uchodzić za najbardziej bezwzględnego człowieka, jakiego znam. Nie wie nawet, z czego żartowali sobie jego ludzie, a już pragnie odciąć im głowy. I to tylko dlatego, że ich słowa dotyczyły mnie. Jego żony z rozsądku. Mój częściowo zamroczony winem umysł nie potrafił pojąć, dlaczego tak bardzo chciał ich ukarać, skoro wcale mu na mnie nie zależało.

– Czego w takim razie chcesz? – odzywa się, wzdychając przeciągle. – Czego ode mnie oczekujesz, Julio?

– A jakie to ma znaczenie? – pytam cicho, spuszczając wzrok. – Przecież ja w ogóle cię nie obchodzę. Nasze małżeństwo miało tylko przynieść pokój między naszymi krainami i wszyscy są tego świadomi. Nie musisz więc udawać, że cokolwiek nas łączy.

Gabriel milczy, ale przynajmniej już nigdzie się nie wybiera. Nie mam pojęcia, czy robi sobie cokolwiek z moich słów, a tym bardziej, czy właściwym wyborem będzie mówić dalej. Z drugiej strony słowa same cisną mi się na usta, wyraźnie alkohol pozbawia mnie oporów przed wyrażaniem przed nim swoich myśli.

– Właściwie to nawet tego nie udajesz – kontynuuję, pomimo wysiłku nie potrafiąc ukryć w swoim głosie nuty wyrzutów. – Unikasz mnie jak ognia. Na balu zostawiłeś mnie zaraz po naszym tańcu, nawet teraz rozmawiasz ze mną przez czysty przypadek...

Urywam, bo na korytarzu rozbrzmiewa śmiech.

Jestem tak zaskoczona, że w pierwszym momencie rozglądam się w poszukiwaniu jego źródła, ale to mój mąż nim jest. Wielki król Winterhills wybucha perlistym śmiechem, jakby właśnie usłyszał najlepszy dowcip w swoim życiu i choć trwa to zaledwie chwilę, przez myśl zdąży przemknąć mi, że to naprawdę piękny dźwięk.

W następnym momencie śmiech cichnie, a Gabriel przysuwa się do mnie na tyle blisko, że zmuszona jestem zrobić krok do tyłu, aby móc spojrzeć mu w oczy.

– Ty naprawdę niczego nie rozumiesz, prawda? – pyta z rozbawionym uśmiechem na ustach, choć jego oczy przepełnione są dziwnego rodzaju tęsknotą. Przygląda mi się, jakby szukał na mojej twarzy potwierdzenia dla swojej teorii, ale znajduje tam jedynie dezorientację, bo nie mam pojęcia, o czym mówi.

– A czego tu nie rozumieć? – odpieram nieco zdenerwowana. – Przecież oboje dobrze wiemy, że nic między nami nie ma i nigdy nie będzie, bo to nie jest małżeństwo z miłości. Założę się, że nienawidzisz mnie tak bardzo, jak...

– Boże, Julio... – wzdycha, zanim zdążę dokończyć i opuszcza głowę w taki sposób, że luźne kosmyki czarnych niczym noc włosów zwisają po obu stronach jego twarzy, a ręce opiera na zimnej ścianie, zatrzaskując mnie w pułapce swoich ramion.

Moje serce gwałtownie przyspiesza, kiedy po niemal wieczności mężczyzna w końcu podnosi głowę, a jego oczy są jak otwarta księga. Odbijający się w nich przytłumiony blask lamp ukazuje całą gamę emocji, o jakie nigdy bym go nie podejrzewała.

– Nie nienawidzę cię – zaprzecza powoli, jakby chciał mieć pewność, że dobrze go zrozumiem. – Ale muszę trzymać się od ciebie z daleka, bo to jedyny sposób, abym nad sobą panował.

– Dlaczego miałbyś nad sobą nie panować? – pytam cicho, chociaż boję się usłyszeć odpowiedź.

– Bo cię pragnę – odpowiada równie cicho.

Wstrzymuję oddech po tym niespodziewanym wyznaniu. Nie tego się spodziewałam i kompletnie nie wiem, jak na to zareagować. Ale on nie zamierza na tym poprzestać.

– Ilekroć jesteś blisko, nie mogę skupić się na niczym innym – wyznaje, jego dłoń ostrożnie dotyka mojego policzka, jakby obawiał się mnie spłoszyć. – Kiedy zobaczyłem cię w tej sukni... nawet sobie nie wyobrażasz, ile silnej woli kosztowało mnie, żeby nie porwać cię w ramiona. Byłem zazdrosny o każde spojrzenie, którym obrzucali cię mężczyźni, bo choć jesteś moją żoną, to nie mam prawa nawet cię dotknąć.

– Dlaczego...? – mamroczę, ale on nie pozwala mi skończyć tej myśli.

– Trzymam się na dystans, bo przy tobie czuję, jakbym tracił kontrolę – kontynuuje, patrząc teraz na mnie bardziej błagalnie, z desperacją. – Wiem, że nie czujesz tego samego. Wiem, że mną gardzisz. I pomimo tego, że mógłbym mieć cię już podczas naszej nocy poślubnej, to nie chcę robić tego w taki sposób.

Przesuwa kciukiem po mojej dolnej wardze, a przez moje ciało przechodzi dreszcz, który nie ma absolutnie nic wspólnego z chłodem murów, do których przylegają moje plecy.

– Trzymanie się na dystans jest łatwiejsze niż ciągłe powstrzymywanie się przed zbliżeniem się do ciebie – dodaje, jego wzrok prześlizguje się do moich ust i na moment zamyka oczy, jakby naprawdę ze sobą walczył. Jakby przebywanie tak blisko mnie było dla niego torturą.

Nie zdaje sobie sprawy, jak działają na mnie zarówno jego słowa, jak i ten magnetyczny dotyk zaskakująco przyjemnie chłodnych palców. Doskonale wiem, że to nie jest właściwe, że powinnam go nienawidzić i przez większość czasu mi się to udaje, lecz teraz... Teraz niezwykle trudno jest mi wciąż widzieć w nim jedynie okrutnego króla, odpowiedzialnego za niezliczone krzywdy moich poddanych. Teraz, gdy oddaje mi na tacy część swojego serca, miesza się we mnie tyle sprzecznych ze sobą uczuć, że gubię się sama w sobie i jedyną rzeczą, jakiej jestem teraz całkowicie pewna jest pragnienie, którego wcześniej nie byłam świadoma.

Pragnienie posmakowania jego ust.

Wyciągam swoją drżącą dłoń do jego twarzy, dotykając policzka szorstkiego od krótkiego zarostu i wydaje mi się, że mężczyzna wstrzymuje w tym momencie oddech. Jego powieki powoli się unoszą, odsłaniając oczy w kolorze wzburzonego morza, co stanowi odzwierciedlenie moich własnych emocji. Tonę w tym sztormie, pochłonięta przez fale pragnień, które nigdy nie powinny zostać dopuszczone do głosu.

– Julio... – szepcze Gabriel, jakby chciał ostrzec mnie przed przekroczeniem granicy, zza której nie będzie już odwrotu.

W tej chwili jednak żadna siła nie jest w stanie zatrzymać mnie przed wkroczeniem w morską toń.

Unoszę się na palcach i zbliżam swoje usta do jego, muskając je ledwo wyczuwalnie. To jednak wystarcza, żeby wirujący w nim sztorm udzielił się również i mnie. Jego palce mocniej zaciskają się na moim karku, kiedy odpowiada na ten pocałunek, zdecydowanie łącząc nasze wargi. Moje ciało reaguje instynktownie, przylegając do niego na tyle, na ile jest to możliwe. Fala gorąca przepływa przeze mnie, gdy wyczuwam stabilną, mocną klatkę piersiową, która unosi się w rytm nierównego oddechu.

Mój oszołomiony umysł nie jest już w stanie przypominać mi dłużej o nienawiści, która zeszła teraz na bardzo daleki plan.

Odpowiadam na ruchy jego ust, rozchylając wargi i wpuszczając go do środka, na co z jego gardła wydobywa się głęboki pomruk, który czuję w całym swoim ciele. Napiera na mnie, przez co mocniej przyciskam się plecami do ściany, moje palce wędrują do jego czarnych włosów. Okazują się tak miękkie, jak przypuszczałam. Dłoń Gabriela natomiast przesuwa się po mojej talii i pomimo dzielącego naszą skórę materiału sukni, czuję się, jakbym nic na sobie nie miała. To jednocześnie przerażające i niesamowicie przyjemne uczucie, a ja pragnę, aby nigdy się nie kończyło.

On jednak odrywa się ode mnie, łapczywie łapiąc oddech, z czołem przyciśniętym do mojego. Sama desperacko walczę o odzyskanie tchu, opinający moje żebra gorset wcale tego nie ułatwia.

Oboje milczymy przez nieskończenie długi moment, a jedynym dźwiękiem na korytarzu są nasze niespokojne oddechy. Kiedy Gabriel już otwiera usta, żeby się odezwać, za jego plecami rozbrzmiewają głośne kroki, wyraźnie skierowane w naszą stronę. Zanim zza rogu wyłania się jeden z żołnierzy Winterhills, ciemnowłosy odsuwa się ode mnie na bezpieczną odległość, a mnie nagle robi się zimno.

– Wasza Wysokość – kłania się chłopak, zauważalnie zmieszany. – Generał chciałby zamienić z panem kilka słów, jeśli jest to możliwe.

Gabriel wzdycha krótko, kiwając potwierdzająco głową. Potem jego wzrok przenosi się z powrotem na mnie. Widzę, że walczą w nim pragnienie pozostania ze mną i dokończenia tego, cokolwiek się miedzy nami zaczęło, a poczucie obowiązku wobec swojej krainy. Nie muszę czekać, żeby wiedzieć, co zwycięży.

– Odprowadź, proszę, moją żonę do jej komnaty – rozkazuje, nie odrywając ode mnie spojrzenia.

– To nie będzie konieczne. Sama do niej trafię – informuję ich obu, w końcu odrywając się od ściany. Chwieję się lekko od niespodziewanych zawrotów głowy, a ciemnowłosy już wyciąga ręce w moją stronę, gotowy uchronić mnie przed upadkiem.

– Nalegam, żebyś zgodziła się na towarzystwo – mówi spokojnie, bacznie mnie obserwując.

Waham się przez moment, obrzucając żołnierza podejrzliwym spojrzeniem. Nie przypominam sobie, żebym widziała go w tamtym pomieszczeniu, ale właściwie nie mam pewności, że rozpoznałabym któregokolwiek z nich. Poza tym, alkohol chyba rzeczywiście zbyt mocno uderzył mi do głowy, a dziesiątki schodów pokonywane w samotności nie wyglądają zachęcająco.

– W porządku – zgadzam się niechętnie, ku widocznej uldze swego męża.

Pozwalam zaprowadzić się młodemu mężczyźnie w kierunku schodów, chociaż czuję nieopisany, zaskakujący żal, że to nie Gabriel mi teraz towarzyszy. Mam jednak zbyt duży mętlik w głowie, aby dokładnie przeanalizować swoje chaotyczne emocje i rzucam jedynie ostatnie spojrzenie ponad swoim ramieniem na oddalającego się w przeciwnym kierunku, dumnie wyprostowanego króla Winterhills.

Continue Reading

You'll Also Like

11.7K 1.3K 34
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...
30.6K 1.7K 68
Po skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dni...
1.3M 13.1K 5
„Bo to my byliśmy gotowi na wszechświat, lecz to wszechświat nie był gotów na nas." 2 część trylogii „Secret" ~17.08.2021r. - 14.02.2024r.~ Dziękuje...
15.2K 648 23
Drugi tom dylogii "Kierunek"! Uczucia nie zawsze idą w parze z tym, co serwuje nam życie. Tak było i tym razem. Plany na przyszłość Charlotte i Felix...