Imperfect

Oleh Akinom96

10.4K 443 18

Emilly to zwykła dziewczyna, którą spotkała straszna tragedia. Próbuje pozbierać się po śmierci rodziców i ro... Lebih Banyak

WSTĘP
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35
ROZDZIAŁ 36
ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 38

ROZDZIAŁ 32

173 11 3
Oleh Akinom96


Dni mijały jeden po drugim, a sytuacja między Patrickiem i Carlisle'm nadal była napięta. Nic się nie zmieniło. Chłopak cały czas znikał kiedy tylko na horyzoncie pojawiał się doktor. Mnie coraz trudniej było się nie wtrącać, ale starałam się z całych sił. Chodziłam z Patrickiem na długie spacery, by jak najmniej był sam. Właśnie podczas takiego spaceru, gdy siedzieliśmy na wysokiej skalnej półce chłopak niespodziewanie wyciągnął z kieszeni kurtki złożoną na pół kartkę i mi ją podał.

- Chciałbym żebyś to przeczytała – poprosił. - To list do Carlisle'a. Nie jestem jednak pewien czy jest odpowiedni.

Nie czułam się odpowiednią osobą do oceniania tego, ale wiedziałam jak chłopakowi na tym zależało. Rozłożyłam ostrożnie list i przyjrzałam mu się. Na górze kartki starannym pismem Patricka wypisane było imię doktora. Skreślono je jednak, by tuż obok napisać "tato". Ono również zostało przekreślone, a w jego miejsce użyto słowa „ojcze", które tak samo jak wcześniejsze zostało zamazane. Poczułam jak sam ten wstęp musiał być dla Patricka problemem. Nie chciałam nawet myśleć jak ciężkie musiało być konstruowanie kolejnych zdań. Westchnęłam i zabrałam się za czytanie.

Carlisle Tato Ojcze

Jestem tchórzem nie umiejąc stanąć z Tobą twarzą w twarz i powiedzieć Ci tego wszystkiego co powinienem i chcę Ci przekazać. Zasługujesz na to, a ja wybieram drogę na skróty. Obiecuję, że zdobędę się na tą odwagę, ale jeszcze nie dziś. Teraz ten list jest jedynym na co mnie stać. Możliwe, że to za mało. Że nie uznasz tego za szczere lub wystarczające. Chcę tylko żebyś wiedział, że wszystko co tu napisałem jest przemyślane i zgodne ze mną. Są jednak słowa, których nie tylko powiedzieć, ale również i napisać nie potrafię.

Zbyt wiele się między nami zdarzyło. Padło zbyt wiele obelg i wspólnych oskarżeń. Nie cofnę ani słów ani czynów. Nie za wszystkie przeproszę, a znacznej części nawet nie żałuję. Miałem swoje powody, by się tak zachować i Ty miałeś swoje. Żadnemu z nas oceniać czy słuszne. Tego co się między nami stało nic nie jest w stanie wymazać. I nie chcę, by tak się stało. Dzięki tym zdarzeniom jestem tą osobą, którą jestem teraz. Osobą, która poznała Emilly. Najwspanialszą kobietę, którą mogłem sobie wymarzyć. To ona pokazała mi, że należy patrzeć w przyszłość zamiast nurzać się w błędach przeszłości. Dzięki niej chcę, by moja przyszłość była lepsza. By nie wisiała nade mną wieczna wojna z Tobą. Potrzebuję uzdrowienia naszej relacji, a jeżeli nie jesteś w stanie wybaczyć mi i zacząć od nowa, pozwolenia, by odejść. Niezależnie od decyzji zaakceptuję ją i uszanuję. Nie nalegam na żadne z rozwiązań, ale muszę znać odpowiedź. Dla swojego dobra. Zawsze miałeś rację w tej kwestii. Jestem egoistą. I chcę tak postąpić i tym razem. Zrobić to co dla mnie najlepsze. A wiem, że najlepsze co mogę teraz zrobić to rozwiązać konflikt z Tobą. W jedną albo w drugą stronę. Decyzję o tym, w którą, pozostawiam jednak Tobie.

Niejednokrotnie zachowywałem się arogancko, zapominając ile dla mnie zrobiłeś. Ile poświęciłeś przez te wszystkie lata. Oczekiwałem od Ciebie niemożliwego, nie dając nic w zamian. Teraz dostrzegam swoje błędy i jestem w stanie się z nimi skonfrontować. Opowiedzieć o nich, spróbować wyjaśnić. Oczywiście gdybyś tego chciał. Chcę powiedzieć, że zrozumiałem. Pogodziłem się ze swoim żalem, gniewem i stratą. Uczuciami, które napędzały moją nienawiść do Ciebie. To nie powinno mieć miejsca. Nie to powinno gościć w moim sercu gdy myślę o Tobie. I choć wiem, że nigdy nie będę takim synem jakiego pragnąłeś, chcę byś wiedział, że niezależnie od wszystkiego Ty zawsze będziesz moim ojcem.

Koch...

Patrick

Zagryzłam wargę powstrzymując łzy. Mimo, że w liście nie było żadnych poważnych deklaracji był on bardziej emocjonalny niż mogłam przypuszczać, że będzie. Miałam nadzieję, że Carlisle również to dostrzeże i podejmie słuszną decyzję. Nie spodziewałam się po nim niczego innego.

- Napisałem go już pierwszej nocy – wyznał Patrick smutnym głosem. - I od tego czasu nie jestem w stanie mu go dać. Boję się Emilly. Tak bardzo się boję.

Tym jednym prostym zdaniem spowodował, że nie umiałam już zahamować płaczu. Łzy płynęły po moich policzkach strumieniami gdy przytulałam Patricka zapewniając go, że wszystko się ułoży i niezależnie od tego co zrobi Carlisle ja jestem obok niego i go wspieram.

- Dasz mu go gdy będziesz gotowy – zapewniłam. - Jeżeli będzie Ci łatwiej to zostaw go w jego gabinecie. Albo daj mi go żebym go przekazała. Nie musisz być obecny gdy będzie go czytał. Dasz mu czas na przetrawienie tego co tam jest. Chociaż nie mam wątpliwości, że będzie otwarty na rozmowę.

Chłopak złożył ostrożnie list na pół i schował do wewnętrznej kieszeni kurtki. Najwyraźniej nosił go cały czas przy sobie.

- Dziękuję Ci, ale nie mogę się wiecznie za Tobą kryć – odparł. - I tak już pomagasz mi to przetrwać. Będę potrzebował Cię jeszcze wielokrotnie zanim to się skończy. Obaj będziemy potrzebowali.

Wstał i podał mi rękę, by pomóc mi podnieść się z ziemi. Otrzepałam spodnie z piachu i ruszyłam z Patrickiem przez las. Wyszliśmy spomiędzy drzew na polanę, na której stał dom. Po schodach właśnie zbiegał Carlisle kierując się do zaparkowanego na żwirowej dróżce auta. Na nasz widok jednak przystanął, a jego wzrok zatrzymał się na Patricku. Ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka dając mu znać, że jestem tuż obok. Mężczyźni stali bez ruchu wpatrując się w siebie i miałam wrażenie, że przestali nawet oddychać. Wiedziałam, że był to pierwszy raz od pamiętnej kłótni gdy się spotkali.

- Muszę jechać do szpitala – odezwał się Carlisle chociaż po tonie jego głosu wnioskowałam, że wcale tego nie chce. - Jeżeli jednak chcesz to możesz jechać ze mną. Porozmawiamy...

- Nie – chłopak pokręcił głową po czym szybko zapewnił. - Jutro, jak wrócisz.

Miałam nadzieję, że to obietnica, a nie tylko próba przesunięcia tego w czasie. Obawiałam się, że jutro Patrick zniknie w lesie zanim Carlisle wróci z pracy. Nie zamierzałam jednak naciskać na chłopaka. To musiała być jego decyzja. Wyczekiwałam nadejścia następnego dnia licząc, że przyniesie ono wreszcie jakieś rozwiązanie. Niestety, jak na złość już od samego rana czułam się fatalnie. Głowa bolała mnie okropnie i mimo wzięcia całej garści tabletek przeciwbólowych nic nie pomagało. W pracy nie zrobiłam nic produktywnego marząc jedynie o powrocie do domu, by położyć się spać. Kiedy wreszcie skończyła się moja zmiana ledwie widziałam na oczy. Ostre szpitalne światło drażniło mnie niemiłosiernie więc z radością przywitałam zachmurzone niebo. Dziś wracałam do domu sama samochodem Patricka, bo chłopak chciał pomyć sam przed wieczorną rozmową z Carlisle'm. Odpaliłam silnik czując silny ucisk w czaszce. Oczy szczypały mnie, a obraz zaczął się zamazywać. Zamrugałam parokrotnie odzyskując ostrość  widzenia. Wyjechałam z miasta i teraz miałam przed sobą pustą drogę przez las. Zrobiło mi się niedobrze, ale z całych sił powstrzymałam mdłości. Musiałam dać radę. Byłam już niedaleko. Coś zdecydowanie było ze mną nie w porządku i potrzebowałam pomocy. Zapiekło mnie w czaszce i aż syknęłam z bólu. Musiałam schować do kieszeni swoje przekonanie o tym, że poradzę sobie sama. Postanowiłam zjechać na pobocze, by zadzwonić do Patricka. Zmrużyłam oczy żeby skupić rozbiegany wzrok najezdni, ale powieki zamknęły mi się zanim zdążyłam choćby zarejestrować, że moja noga opada niebezpiecznie na pedał gazu. Nie wiedziałam co było później. Z letargu wyrwał mnie hałas i jakieś krzyki. Poczułam jak czyjeś silne ręce trzymają mnie tuląc do piersi. Ten ktoś niósł mnie, a w około ludzie krzyczeli coś o krwi, wypadku, śmierci. Nie rozumiałam dokładnie co mówili. Dochodziły do mnie pojedyncze wyrazy, z których nie mogłam złożyć logicznej całości. Chciałam wiedzieć co się stało. Dlaczego moje powieki były zbyt ciężkie bym mogła je otworzyć? Dlaczego w mojej głowie mam tylko jedną wielką pustkę? Chciałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale tylko bardziej rozbolała mnie głowa. Jęknęłam mimowolnie.

- Już dobrze Emilly. Jestem przy Tobie – odezwał się niosący mnie mężczyzna.

Znałam ten głos. Kojarzył mi się z ciepłem i dobrymi chwilami. Choć tak podobny do głosu swojego ojca był o kilka tonów niższy. Od razu poczułam się bezpieczniej wiedząc, że jest obok mnie.

- Patrick – udało mi się wyszeptać bardzo cicho. - Co się dzieje?

Chłopak westchnął ciężko przytulając mnie mocniej.

- Miałaś wypadek. Uderzyłaś w drzewo. Kiedy Cię znalazłem byłaś nieprzytomna, a przód samochodu zmiażdżony. Musiałem wyrwać drzwi by Cię wyciągnąć. Zabiorę Cię do szpitala.

Zamilkł, a ja powoli odzyskiwałam wspomnienia. Szok minął i teraz czułam tylko ból. Czaszka łupała miarowo, a w nodze nieprzyjemnie piekło.

- Co to było? - spytał po chwili Patrick. - Zwierzę, jakiś kierowca idiota? Nie widziałem śladów hamowania.

- Ja... - zastanowiłam się chwilę próbując sobie przypomnieć. - Źle się poczułam. Chciałam zjechać na pobocze i do Ciebie zadzwonić, ale nie zdążyłam. Musiałam zemdleć i walnąć w drzewo. Patrick ja mogłam kogoś zabić!

- Cii... już w porządku – powiedział uspokajająco. - Nic nikomu nie zrobiłaś. Teraz najważniejsze to zbadać czy Tobie nic się nie stało.

Udało mi się otworzyć wreszcie oczy i spojrzeć na niego. Jego mina wyrażała głębokie zaniepokojenie, ale uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Zauważyłam, że większość jego błękitnej koszuli poplamiona jest krwią. On jednak zdawał się tym w ogóle nie przejmować. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale w jednej chwili zrobiło mi się strasznie niedobrze. Udało mi się jedynie obrócić głowę i zwymiotowałam na trawnik. Torsje ustały, ale nadal czułam jak kręci mi się w głowie. W oczach Patricka dostrzegłam strach, który bezskutecznie próbował zamaskować. Przyśpieszył kroku zapewniając mnie, że już niedługo będziemy na miejscu.

- Kurwa – warknął kiedy weszliśmy na szpitalny parking. - Carlisle operuje. Nie mam tu zaufania do nikogo, ale jeżeli ktoś musi się Tobą zająć to wolałbym żeby to był on.

Mimo tego co powiedział nie mogłam narzekać na obsługę. Od razu przyjęto mnie na oddział i zrobiono szereg badań. Carlisle kiedy tylko skończył operować przyszedł do nas i przejął mnie co reszta lekarzy przyjęła z ulgą, bo Patrick nieustannie na nich warczał żeby się pośpieszyli. Kiedy wreszcie pozwolono mi się położyć zapadał już zmierzch. Pora wizyt dawno już dobiegła końca ale Patrick zapewnił mnie, że nigdzie się nie wybiera i zostanie ze mną całą noc. Wątpiłam, żeby ktoś odważył się go wygonić. Carlisle kiedy mnie badał zasugerował delikatnie Patrickowi żeby ten poszedł do domu się przebrać, bo jego koszula jest w opłakanym stanie, ale chłopak w odpowiedzi warknął, żeby się zamknął. Teraz siedział na skraju łóżka trzymając moją rękę i głaszcząc po włosach. Byłam mu wdzięczna, że cały czas jest ze mną. Nie chciałam zostawać sama.

- Śpij Emilly – powiedział delikatnie.

Byłam bardzo zmęczona i z radością odpłynęłabym w krainę snów.

- Położysz się ze mną? - spytałam z nadzieją.

Patrick uśmiechnął się do mnie kładąc się obok. Przesunęłam się żeby zrobić mu miejsce. Objął mnie, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową tak jak robiłam to przez ostatnie miesiące. Szpitalne łóżko było małe i niewygodne w porównaniu z tym, które miałam u Cullenów, ale w ramionach chłopaka to mi nie przeszkadzało. Od razu odnalazłam w nich spokój i bezpieczeństwo. Słuchając jego rytmicznego oddechu zasnęłam zanim zdążyłam mu powiedzieć jak bardzo cieszę się, że jest tu ze mną. Obudziło mnie czyjeś wejście do sali. Usłyszałam jak drzwi otwierają się skrzypiąc lekko. Ktoś podszedł cicho do łóżka i przysiadł na jego krawędzi. Miałam wielką ochotę otworzyć oczy żeby zobaczyć kto przyszedł, ale gość odezwał się.

- Kochasz ją?

Bez problemu rozpoznałam głos Carlisle'a. Poczułam jak Patrick cały się spina. Te słowa nie padły jeszcze między nami chociaż z mojej strony byłam pewna tego co czuję. Nie oczekiwałam jednak deklaracji miłości. Nie potrzebowałam tego żeby o tym wiedzieć. Zachowanie i gesty były dla mnie ważniejsze niż słowa. Wiedziałam zresztą, że dla Patricka również.

- Skąd w ogóle to pytanie? - spytał powoli chłopak.

- Po prostu – odparł Carlisle. - Chcę wiedzieć jakie są Twoje intencje. Emilly stała się częścią rodziny. Nie chcę, by cokolwiek złego jej się stało.

Patrick milczał, a ja próbowałam zrozumieć co to może oznaczać. Czyżby jednak nie był pewny swoich uczuć do mnie? Nie wierzyłam w to. Tyle przeszliśmy w tak krótkim czasie, że nie miałam wątpliwości.

- Wiesz, że nigdy nikogo nie kochałem – wyszeptał wreszcie smutnym głosem. - Nie w ten sposób. Nie wiem co to znaczy.

- A Irina? - zdziwił się doktor.

- Układ był prosty – Patrick prychnął. - Żadnych uczuć, sam seks. Niestety jej przestało to wystarczać więc odszedłem.

- Nie wiedziałem – powiedział zdezorientowany mężczyzna. - Myślałem... Wiesz co się z nią stało?

Patrick nic nie powiedział, ale mogłam założyć, że kiwną głową. Zastanawiało mnie kim jest Irina i co takiego jej się przytrafiło. Jak dawno temu Patrick się z nią spotykał?

- Co do Emilly – głos Carlisle stał się poważniejszy. - Traktujesz to tak samo?

Chłopak poruszył się niespokojnie przytulając mnie mocniej do siebie.

- Nie – powiedział stanowczo. - To zupełnie coś innego. Ona...sprawia, że jestem lepszy. Chcę jej dobra. By była szczęśliwa. To najcudowniejsza osoba jaką kiedykolwiek spotkałem. Zrobiła dla mnie tyle, że nigdy jej się nie odwdzięczę. Wspiera mnie. Staram się dać jej to samo. Na tyle na ile potrafię.

Pogładził mnie po włosach, a ja musiałam mocno się pilnować żeby się nie uśmiechnąć co niewątpliwie zdradziłoby, że nie śpię. Ton jakim wypowiedział te słowa przepełniony był miłością i już wiedziałam, że kiedy przyjdzie odpowiedni czas te słowa padną z jego ust.

- Byłbyś w stanie pozwolić jej odejść? – pytanie Carlisle'a mnie zaskoczyło. - Gdyby tak postanowiła? Dla jej dobra? Nie próbowałbyś jej zatrzymać za wszelką cenę?

- Cały czas masz mnie za egoistę? - w głosie Patricka nie było wyrzutów tylko smutek. - Emilly jest wolnym człowiekiem. Do niczego jej nie zmuszam. Jeżeli powie mi, że to koniec, odejdę. Ale póki chce żebym z nią był...

- Wiesz co to oznacza? - dopytywał starszy mężczyzna. - Jesteś wampirem, a ona człowiekiem. Kruchym i bezbronnym. Patrzy na świat inaczej niż Ty.

Patrick westchnął ciężko i poczułam jak wierci się niespokojnie.

- Jeśli musisz to usłyszeć, bo sądzisz, że to rozwiązuje wszystko to tak – w tonie chłopaka można było dosłyszeć zniecierpliwienie. - Kocham ją.

Jego słowa zawisły w powietrzu. Wiedziałam jakie to było dla niego trudne. I tym bardziej to doceniałam. Szczególnie, że powiedział to swojemu ojcu. Już chciałam się ujawnić z tym, że słyszę ich rozmowę i zapewnić Patricka, że czuję to samo, ale w tym momencie padły następne słowa.

- Wiesz ile przeszła – głos Carlisle'a stał się smutny, a ja mogłam sobie wyobrazić jak jego oczy patrzą na mnie ze współczuciem. - Śmierć rodziców, depresja, szok spowodowany atakiem Liama i dowiedzeniem się prawdy o nas. Wiesz, że próbowała się zabić?

Zadrżałam kiedy usłyszałam ostatnie słowa, ale na szczęście mój ruch nie wzbudził niczyich podejrzeń. Wspomnienia z tamtego okresu były mgliste, ale odnalazłam obraz tego jak stałam w łazience, a krew ciekła z moich nadgarstków.

- Po Twoim milczeniu wnioskuję, że nie wiedziałeś – powiedział delikatnie doktor.

- Nie, nie wiedziałem – Patrick zamilkł na chwilę, a kiedy ponownie się odezwał mówił bardzo cicho. - Pomogłeś jej. Muszę Ci za to podziękować. Jestem Ci wdzięczny za to co dla niej zrobiłeś. Dziękuję.

Wiedziałam jak ciężkie musiało być dla niego powiedzenie tego. Nie lubił dziękować, bo wydawało mu się wtedy, że jest od kogoś zależny. A powiedzenie tego ojcu, było nadzwyczaj trudne. Chłopak zaczął gładzić moje włosy. Ten delikatny gest był tak bardzo uspokajający, że coraz trudniej było mi nie zasnąć. Walczyłam ze sobą, by jeszcze przez chwilę ich posłuchać.

- Kiedy ostatni raz tak ze sobą rozmawialiśmy? - spytał Carlisle po chwili. - Bez krzyków i wzajemnych oskarżeń?

- Nie pamiętam – Patrick zamyślił się. - Chyba nigdy.

Znów zamilkli i kiedy już myślałam, że żadne z nich nic więcej nie powie Carlisle odezwał się bardzo zmęczonym głosem jakiego jeszcze nigdy u niego nie słyszałam.

- Czy gdybym przeprosił Cię... za to wszystko co zrobiłem. Umiałbyś mi wybaczyć i zapomnieć?

- Zapomnieć nie – słowa Patricka sprawiły, że doktor westchnął pokonany. - Ale myślę, że wybaczyć tak. Nie jestem aż takim potworem za jakiego mnie uważasz ojcze.

Wstrzymałam oddech zauważając jak Patrick nazwał Carlisle'a. To była ta rozmowa, której oboje potrzebowali. Której oboje tak się bali. Coraz trudniej było mi udawać, że nie śpię. Miałam ochotę uściskać ich obu i powiedzieć jak bardzo cieszę się, że w końcu się pogodzili.

- Nigdy Cię za niego nie miałem – wyznał Carlisle. - Przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam. Nie umiem być dla Ciebie takim ojcem jakim powinienem. Staram się, ale mi się wychodzi. Chciałbym to wszystko naprawić. Jeżeli tylko dasz mi szansę...Chcę żebyś wiedział, że jestem przy Tobie. Szczególnie teraz.

Nie rozumiałam co doktor ma na myśli za to Patrick zrozumiał doskonale.

- Masz wyniki – zgadł.

Zapadła cisza i niemal czułam jak atmosfera w szpitalnym pokoju gęstnieje.

-Nie jest dobrze – głos Carlisle stał się nagle niesamowicie smutny. - Guz mózgu. Nie operacyjny.

- Ile? - rzucił sucho chłopak, a ja mogłam przysiąc, że zacisnął szczękę.

- Miesiąc, może półtora

- Kurwa – warknął Patrick.

Chwilę zajęło mi zrozumienie sensu ich słów. Ja... ja umieram. Po moich policzkach mimowolnie pociekły łzy co błyskawicznie zwróciło uwagę obu mężczyzn.

- Emilly – Patrick przytulił mnie mocno do siebie. - Wszystko będzie dobrze. Jestem przy Tobie.

Carlisle złapał moją dłoń w swoje i ścisnął palce.

- Ile słyszałaś? - spytał łagodnie.

- Od kiedy przyszedłeś – wychlipałam. - Pogodziliście się?

Spojrzeli po sobie, a na ich twarzach pojawiła się konsternacja.

- Tak. Chyba tak – uśmiechnął się niepewnie Carlisle. - Ale to nie jest teraz ważne.

- Ważne – przerwałam mu. - Skoro mam umrzeć chcę wiedzieć, że między Wami wszystko w porządku.

- Nie umrzesz – warknął Patrick. - Coś wymyślimy. Musi być jakiś sposób. Mamy pieniądze. Spróbujemy wszystkiego.

Spojrzał z nadzieją na Carlisle'a, ale ten wyraźnie unikał jego wzroku. Zrozumiałam co to oznaczało. Patrick również.

- Nie ma nadziei? - spytał słabym głosem.

- Nadzieja jest zawsze – odparł mężczyzna. - Ale nie pozostało jej zbyt wiele. Dobrze jednak wiesz, że to nie musi być dla Ciebie koniec. Na pewno odkąd nas poznałaś zastanawiałaś się nad tym. Pytanie tylko czy tego chcesz.

Zapadła cisza. Czy byłam gotowa zostać wampirem? Czy w ogóle tego chciałam? Nie sądziłam, że będę musiała odpowiadać na to pytanie tak szybko. Wchodząc w głębszą relację z Patrickiem spodziewałam się, że ten moment nastąpi, ale myślałam, że mam jeszcze parę lat na przemyślenie tego. Tymczasem okazało się, że w najlepszym wypadku mam parę tygodni. Bałam się zostać wampirem. Nie bólu związanego z przemianą, ale tego co potem. Że nie będę umiała powstrzymać pragnienia i zabiję wiele osób. Że stanę się maszyną do zabijania.

- To nie czas i miejsce na takie rozmowy – odparłam. - Nie dzisiaj. To powinien być wasz wieczór. Powinien być radosny.

Carlisle z Patrickiem spojrzeli niepewnie na siebie. Miałam wrażenie, że jest jeszcze wiele rzeczy, które chcą sobie powiedzieć w tym momencie , ale blokuje ich myśl o tragedii jaka mnie dotknęła. Nie chciałam, żeby teraz ją roztrząsali. Przyjdzie na to czas jutro i przez następne dni. Teraz powinni wyjaśnić sobie sprawy między sobą.

- Dałeś mu swój list? - spytałam chłopaka, który zaprzeczył ruchem głowy mamrocząc, że nie było kiedy. - To zrób to teraz.

Patrick ociągał się, ale wstał z łóżka, sięgnął po leżącą na krześle kurtkę i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni list. Bez słowa wręczył go Carlisle'owi, który wziął go niepewnie. Doktor rozłożył papier i zaczął czytać, a im dłużej to robił tym wyraz jego twarzy coraz bardziej się zmieniał. Kiedy skończył, podniósł wzrok znad listu, a jego oczy wyrażały czystą miłość i wzruszenie.

- Synu – wyszeptał.

Jego głos był chrapliwy i gdyby to było możliwe na jego policzkach pojawiłyby się łzy. Carlisle otworzył ramiona, a chłopak niewiele myśląc wpadł w nie pozwalając tulić się niczym małe dziecko. Na jego twarzy gościła ulga. Tak jakby aż do tego momentu nie był pewny jak Carlisle zareaguje. Teraz szeptał coś pośpiesznie z twarzą ukrytą w połach marynarki doktora. Mężczyzna trzymał dłoń na tyle jego głowy w niezwykle opiekuńczym geście. Przymknął oczy również mrucząc coś cicho. Patrzyłam na nich i płakałam. Nigdy nie widziałam tak intymnej i wzruszającej sceny. Patrick podniósł gwałtownie głowę spoglądając na Carlisle'a z niedowierzaniem. W jego wzroku był ból i strach tak wielki, że zabrakło mi tchu.

- Kocham Cię synu – powtórzył doktor głośnym pewnym głosem. - Zwątpiłem w to, ale teraz jestem tego pewien.

- Ja... - zaczął Patrick, ale głos mu się załamał.

- Nic nie musisz mówić – uspokoił go mężczyzna. - Wiem.

Milczeli oboje. Patrzyli sobie w oczy i to wystarczało im za wszystkie słowa. Carlisle jednak przeniósł spojrzenie ponad ramieniem chłopaka na mnie, a na jego twarzy pojawiła się wdzięczność łamiąca serce.

- Dziękuję Ci – powiedział. - Uratowałaś mnie i mojego syna. Uratowałaś nas obu. Nigdy nie spłacę tego długu, który u Ciebie mam.

Posłałam mu jedynie łzawy uśmiech mając zbyt ściśnięte gardło, by cokolwiek powiedzieć.



Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

207K 6.4K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...
5.8K 257 3
ᴋᴀᴢ̇ᴅʏ ᴄᴢʟᴏᴡɪᴇᴋ ᴍᴏᴢ̇ᴇ ʙʏᴄ́ ʙᴏʜᴀᴛᴇʀʀᴍ, ᴀʟᴇ ɴɪᴇ ᴋᴀᴢ̇ᴅʏ ʙᴏʜᴀᴛᴇʀ ᴍᴏᴢ̇ᴇ ʙʏᴄ́ ᴄᴢʟᴏᴡɪᴇᴋɪᴇᴍ.
Czarne łzy 3 Oleh X_X

Fiksi Penggemar

9.9K 489 15
↬Książka zakończona ↬Świat "Zmierzchu" ↬Jasper × OC ↬70% zachowanej orginalnej fabuły ↬Książka 3 z 4 ↬Czas akcji - podczas 3 filmu sagi "Zmierzch" **...
2.7K 123 23
różne sytuacje z normalnego życia w AT(avengers tower) . wszyscy żyją i jest po end game . wszyscy mieszkają w wieży a nie w AC ( avengers campus ) z...