Imperfect

By Akinom96

10.5K 443 18

Emilly to zwykła dziewczyna, którą spotkała straszna tragedia. Próbuje pozbierać się po śmierci rodziców i ro... More

WSTĘP
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35
ROZDZIAŁ 36
ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 38

ROZDZIAŁ 20

227 13 0
By Akinom96


Kiedy obudziłam się następnego ranka w ramionach Patricka mimowolnie jęknęłam. Chłopak błyskawicznie spojrzał na moją rękę i zaklął. Cały nadgarstek był opuchnięty, a siniaki, układające się w ślad palców, jeszcze wyraźniejsze niż w nocy. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo Patrick już zawołał Carlisle'a. Zrozumiałam, że musiało być źle skoro zwraca się o pomoc do ojca.

- Co jest? – spytał doktor wchodząc do mojego pokoju.

Pokazałam mu swoją rękę. Zbadał ją wyginając w różne strony, dotykając delikatnie zimnymi palcami.

- Muszę zrobić prześwietlenie żeby mieć pewność, ale kość wydaje się pęknięta – zawyrokował. – Nadgarstek na szczęście jest cały.

Zamilkł, a potem spojrzał oskarżycielsko na Patrick. Przeczuwałam, że za chwilę padną nieprzyjemne słowa.

- Gdybyś złapał odrobinę mocniej z jej nadgarstka nie było by już co zbierać – powiedział ostro. - Mówiłem Ci, żebyś jej nie skrzywdził. Czego wtedy nie zrozumiałeś?

- Najwyraźniej mam to po Tobie – odciął się chłopak.

Carlisle podszedł do niego, a jego oczy zwęziły się niebezpiecznie. Zastanawiałam się czy mężczyźni za chwilę się na siebie nie rzucą.

- Ja nigdy nie uderzyłbym kobiety – wysyczał celując palcem w pierś Patricka.

- Za to własnego syna już tak – odparł beznamiętnie patrząc mu prosto w oczy.

Carlisle warknął, ale Patrick zupełnie się tym nie przejął. Spojrzał na doktora chłodno jakby chcąc mu pokazać co o tym wszystkim myśli. Odchrząknęłam zwracając na siebie uwagę obu mężczyzn.

- Ubierz się i pojedziemy do szpitala – rzucił w moją stronę Carlisle wychodząc z pokoju - Będę czekał w garażu.

Zostaliśmy z Patrickiem sami. Chłopak położył się na łóżku patrząc jak chodzę po pokoju i zbieram swoje rzeczy Jego mina wskazywała, że obwinia się o mój stan. Myślałam, że już to sobie wyjaśniliśmy, ale jeszcze raz zapewniłam go, że nie mam o to do niego pretensji.

- Patrick– powiedziałam podchodząc do niego i łapiąc jego twarz w swoje dłonie. Prawa ręka zapiekła mnie, ale zignorowałam ból. - To się więcej nie powtórzy. Wiem to. Widzę jak się teraz oskarżasz i to daje mi pewność, że nie będziesz w stanie mnie skrzywdzić. Nigdy.

Pocałowałam go, a chłopak niepewnie oddał pocałunek. Muskał ledwie moje wargi jakby bojąc się, że posunie się za daleko. Odsunął się nieznacznie ode mnie i oparł swoje czoło o moje.

- Emilly – wyszeptał. – Widzisz we mnie lepszą osobę niż jestem. Chciałbym na to zasłużyć.

Uśmiechnęłam się do niego, a on niepewnie zrobił to samo. Wstałam z łóżka, ale chłopak nie ruszył się z miejsca. Spytałam go czy idzie ze mną, ale on tylko pokręcił głową.

- Nie będę mile widziany – powiedział kwaśno, ale potem uśmiechnął się figlarnie. - Chyba, że się boisz i chcesz żebym potrzymał Cię za rękę podczas badania.

Pokazałam mu język śmiejąc się kiedy przewrócił oczami. Cieszyło mnie, że że ma już lepszy humor. Nie chciałam by sytuacja z wczoraj ciągnęła się za nami jeszcze tygodniami. Jak dla mnie wszystko było już wyjaśnione i nie trzeba było do tego wracać. Dlatego całą drogę do szpitala milczałam chociaż Carlisle patrzył na mnie oczekująco. Zatrzymaliśmy się na prawie pustym parkingu i ruszyliśmy w stronę budynku. Weszliśmy do szpitala i od razu skierowaliśmy się do recepcji. Siedząca za biurkiem pielęgniarka uśmiechnęła się się szeroko do Carlisle. Jej ręka bezwiednie powędrowała do włosów, którymi zaczęła się bawić. Patrząc na to zastanowiłam się czy jest w szpitalu jakaś kobieta, która potajemnie nie podkochuje się w Carlisle'u

- Co pan tu robi panie doktorze? – spytała przesadnie miłym głosem.– Zaczyna pan dyżur dopiero wieczorem.

- Wiem Katy, ale podejrzewam, że Emilly ma złamany nadgarstek – odrzekła spokojnie Carlisle, a ja miałam wrażenie, że recepcjonistka dopiero teraz mnie zauważyła. - Rentgen jest wolny?

Katie sprawdziła coś w komputerze, a potem pokierowała nas do odpowiedniego gabinetu. Carlisle sprawnie prześwietlił mój nadgarstek.

- Pęknięcie – zawyrokował pokazując mi zdjęcie na monitorze.– Nic wielkiego, ale i tak muszę Ci unieruchomić dłoń.

Poszliśmy do jego gabinetu gdzie mężczyzna założył mi opatrunek. Znów z podziwem patrzyłam jak sprawnie owija moją rękę bandażem. Podobała mi się precyzja z jaką to robił i spokój na jego twarzy. Widać było, że kocha to co robi.

- Powiesz mi teraz co się stało? - spytał.

Milczałam zastanawiając się co powinnam mu powiedzieć. Powinnam jakoś wyjaśnić to co stało się między mną, a Patrickiem, ale bałam się, że powiem za dużo i tym samym zaszkodzę chłopakowi. Już teraz Carlisle oskarżał go o wszystko.

- Ty nigdy się nie pokłóciłeś z Esme? - zaczęłam.

Carlisle nie odpowiedział, ale spuścił wzrok, a na jego ustach pojawił się uśmiech zrozumienia.

- Nie powinienem go uderzyć – rzekł po chwili bardzo cicho cały czas wpatrując się w swoje splecione dłonie. - On nie powinien tego mówić, ale to ja dałem się ponieść emocjom. Przekonasz go, że żałuję?

Patrzyłam na niego zastanawiając się dlaczego sam nie może tego powiedzieć Patrickowi. Doktor jedynie westchnął kiedy to zasugerowałam.

- Nie uwierzy mi – wyglądało jakby już się poddał. – Każda próba porozumienia się kończy się jeszcze większą awanturą. Widziałaś co się działo wczoraj. Przychodząc naprawdę miałem dobre intencje. Ale kiedy patrzę na Patricka... Nie mogę zapomnieć tego wszystkiego co się stało wcześniej. Nie umiem mu wybaczyć skoro on nawet nie żałuje tego co chciał zrobić.

Miałam ochotę się z nim nie zgodzić, ale wiedziałam, że akurat swojego zachowania względem Esme Patrick nie żałuje. Miał ku temu swoje powody i nie mnie było oceniać czy słuszne czy nie. Z tego co wiedziałam żona Carlisle'a nigdy nie dała mu powodów do tego, by ją chociaż tolerował, a co dopiero lubił. Wciąż pamiętałam jej zachowanie podczas świąt Bożego Narodzenia. Z jednej strony rozumiałam, że Carlisle'owi nie jest łatwo wybierać między żoną, a synem, ale stawanie zawsze po stronie Esme było bardzo krzywdzące.

- Dobra pogadam z nim – obiecałam czując, że Carlisle cały czas patrzy na mnie wyczekująco. – Ale proszę nie wypominaj mu już tego.

Podniosłam unieruchomioną rękę. Carlisle kiwną głową na znak zgody. Wróciliśmy do domu gdzie w salonie od razu przywitał nas Patrick. Miał zatroskaną minę, a kiedy spojrzał na mój usztywniacz posmutniał jeszcze bardziej.

- I co? – spytał.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Carlisle już spokojnie zaczął tłumaczyć, że to niewielkie pęknięcie, które będzie goić się kilka tygodni. Za półtora miesiąca nie powinno być już żadnego śladu. Chłopak słuchał tego wszystkiego z uwagą kiwając głową jakby na znak, że rozumie. Wreszcie spojrzał wprost w oczy Carlisle'a i byłam pewna, że korzysta ze swojego daru. Kiedy doktor pokręcił lekko głową byłam tego już pewna. Zaciekawiło mnie co takiego sobie przekazali. Patrick wielokrotnie powtarza mi, że nie ma najmniejszej ochoty na mentalne kontakty z ojcem. Ta informacja jednak najwyraźniej nie była zarezerwowana dla moich uszu. Carlisle tłumaczył co powinnam robić, a czego nie. Chłopak dopytywał co chwila o jakieś rzeczy. Cieszyłam się, że obaj starają się powstrzymać swoje emocje. Rozmawiali używając formalnych tonów jakby prowadzili biznesowe spotkanie. Na więcej najwyraźniej nie mogłam liczyć. Ale od czegoś trzeba było zacząć. Drobnymi krokami. Pęknięta kość była niewielką ceną za ten rozejm jaki między nimi nastał. Nie łudziłam się, że będzie on trwał wiecznie. Jednak nawet to chwilowe zawieszenie broni było lepsze niż kłótnie i warczenie na siebie jakie towarzyszyły ich relacji wcześniej. Teraz nie dość, że odnosili się do siebie w sposób cywilizowany to jeszcze obrali wspólny front wyręczania mnie we wszystkich czynnościach. Nie pozwalano mi chodzić do pracy, przygotowywać sobie posiłków, ani robić niczego co w jakikolwiek sposób mogłoby nadwyrężyć moją rękę. Ich troska robiła się absurdalna i wreszcie, któregoś dnia nawrzeszczałam na Patricka, który wyrwał z moich rąk kubek, w którym chciałam sobie zrobić herbatę.

-Przestań – warknęłam. - Mam dość tego ciągłego skakania nade mną.

-Widzisz, mówiłam Ci, że przesadzasz – powiedział Carlisle wchodząc do kuchni.

Podszedł do lodówki i wyjął z niej jogurt, który mi podał. Wcześniej jednak zdarł z niego wieczko jakby nawet ta drobna czynność była dla mnie nie wiadomo jakim wysiłkiem. Brakowało tylko, żeby jeszcze zaczęli mnie karmić, bo przecież nie jestem w stanie utrzymać łyżeczki. Przewróciłam oczami zastanawiając się, który z nich jest gorszy w swojej nadopiekuńczości.

- Od następnego tygodnia wracam do pracy – oznajmiłam na co obaj mężczyźni zacisnęli szczęki w bardzo podobny sposób. - Minął już miesiąc i naprawdę czuję się dobrze. Mogę zrobić prześwietlenie jeżeli to Was w jakiś sposób uspokoi.

Jakby na potwierdzenie swoich słów pomachałam ręką. Na szczęście ani Patrick ani Carlisle nic nie powiedzieli. Rzucili sobie za to długie spojrzenie i byłam niemal pewna, ze za chwilę zaczną się przerzucać odpowiedzialnością za to, że wpadłam na tak, ich zdaniem, idiotyczny pomysł. Zanim więc to zrobili wyciągnęłam Patricka z kuchni. Cieszyłam się, na myśl o powrocie do szpitala. Ze zdziwieniem odkryłam, że tęsknię za towarzystwem ludzi, którzy nie byli Cullenami. Pewnie dlatego tak łatwo zgodziłam się na wspólne wyjście z Jeany i paroma jej koleżankami, które zaproponowano mi w poniedziałek kiedy tylko zjawiłam się w pracy.  Początkowo dziewczyna mówiła, że to zwykły babski wieczór i dopiero później okazało się, że wybieramy się do klubu. Claudia też miała iść więc wiedziałam, że przynajmniej z jedną z dziewczyn będę miała o czym porozmawiać. Ale ku mojemu zdziwieniu cała paczka Jeany była bardzo miła i dość szybko złapałyśmy wspólny język. Byłyśmy umówione na sobotni wieczór w jednym z klubów w Port Angels. Początkowo czułam się dziwnie z myślą, że ja idę się bawić, a Patrick zostaje w domu, ale chłopak nie miał z tym najmniejszych problemów. Co więcej pomógł mi wybrać odpowiedni strój, a potem zawiózł na miejsce.

- Baw się dobrze – pożegnał mnie parkując przed klubem. - Gdybyś chciała żebym Cię odebrał czy coś to dzwoń.

Pocałowałam go mamrocząc w jego usta, że jest wspaniały. Sama zastanawiałam się jakbym się zachowała gdyby role się odwróciły i to Patrick wybierałby się na całonocną imprezę. Chciałam wierzyć, że nie dałabym się ponieść zazdrości, ale coś podpowiadało mi, że nie byłoby to takie łatwe. Nie dane było mi się jednak dłużej nad tym zastanawiać, bo już podbiegła do mnie Jeany łapiąc za rękę i ciągnąć w stronę swoich koleżanek. Wchodząc do klubu przypomniały mi się studenckie czasy. Głośna muzyka, tłum ludzi, morze alkoholu. Zajęłyśmy zarezerwowane miejsce w loży, wysoko nad parkietem. Obserwowałam ludzi, którzy bujali się leniwie sącząc swojego pierwszego tego dnia drinka. Jak się szybko okazało, nie ostatniego. Kelner ochoczo donosił nam alkohol, a towarzystwo zachęcało do picia wznosząc co rusz nowe to toasty. Wkrótce koleżanka Jeany, Jess, wyciągnęła nas na parkiet. Początkowo wszystkie tańczyłyśmy w kółku trzymając się razem, ale wraz z rozwojem imprezy i wypitym alkoholem rozdzieliłyśmy się. Część dziewczyn wróciła do stolika, niektóre postanowiły podbić do grupy facetów, a jeszcze inne zniknęły w długiej kolejce do toalety. Ja zostałam na parkiecie bawiąc się w najlepsze. Basy dudniły mi w uszach, a alkohol krążył w moich żyłach dodając mi pewności siebie. Zaczęłam kołysać biodrami w rytm jakiejś latynoskiej muzyki, którą właśnie puścił dj. Uniosłam ręce do góry, bawiąc się włosami i uśmiechając szeroko. Nigdzie w zasięgu wzroku nie zarejestrowałam żadnej z dziewczyn, z którymi tu przyszłam, ale postanowiłam się tym nie przejmować. Na parkiecie było dużo ludzi więc od czasu do czasu wpadałam na kogoś. Zdecydowanie częściej niż na innych zderzałam się z wysokim brunetem o z lekkim zarostem.

- Przepraszam – zaśmiałam się kiedy po raz kolejny otarłam się o niego barkiem.

- Nic nie szkodzi – pochylił si w moim kierunku żeby przekrzyczeć muzykę. – Ale w zamian jesteś mi winna taniec.

Uśmiechnęłam się tylko do niego, a on chwycił moją dłoń wykonując szybki obrót. Zakręciło mi się w głowie i zachwiałam się lądując w jego ramionach. Zaśmiałam się nerwowo, a nieznajomy zarobił to samo. Chyba nie powinnam tyle pić. Ale w tym momencie niewiele mnie to obchodziło. Dobrze się bawiłam i tylko to się liczyło.

- Piter – przedstawił się chłopak uśmiechając się szeroko. –Dobrze żebyś wiedziała komu rzucasz się w ramiona.

Roześmiałam się również podając mu swoje imię i próbując wytłumaczyć, że po prostu się potknęłam. Piter mruknął coś, że oczywiście mi wierzy, ale pościł mi zalotnie oczko co przeczyło jego słowom. Szumiało mi w głowie i jak za mgły dochodziło do mnie, że facet ewidentnie ze mną flirtuje. A ja nie pozostaję mu dłużna rzucając zalotne spojrzenia. Rozejrzałam się w poszukiwaniu dziewczyn, ale nigdzie ich nie dostrzegłam.

- Chyba powinnam poszukać koleżanek – krzyknęłam do Pitera.

Chłopak pokręcił głową i wskazał na bar gdzie Jeny zamawiała kolejną kolejkę.

- Jeżeli chcesz się czegoś napić mogę skoczyć Ci po drinka –zaproponował pochylając się nade mną, by mówić wprost do mojego ucha.

Muzyka była ogłuszająca. Kiedy Piter nachylił się nade mną poczułam zapach jego wody kolońskiej, a idealnie przystrzyżony zarost połaskotał mnie w policzek. Zachichotałam szczerząc zęby w głupkowatym uśmiechu. Zdecydowanie wystarczyło mi alkoholu na dziś. Jakaś część mojego mózgu mówiła mi, że powinnam zostawić Pitera na parkiecie i iść do dziewczyn, ale reszta zachęcała mnie do zabawy. Poleciała kolejna sensualna piosenka, a moje biodra mimowolnie zaczęły bujać się w jej rytm. Oczy mężczyzny rozbłysły, a jego dłonie znalazły się na mojej tali.

- Ej nie pozwalaj sobie – chciałam żeby mój głos zabrzmiał groźnie, ale nie mogłam pozbyć się z twarzy szerokiego uśmiechu.

Mężczyzna zrobił przepraszającą minę, ale nie zabrał rąk. Przybliżył się do mnie i zagadnął, że nigdy mnie tutaj nie widział. Odpowiedziałam, że za to on wygląda na stałego bywalca co tylko wywołało jego śmiech. Musiałam przyznać, że miał przyjemny głos.

- Z czego to wnioskujesz? – spytał, a jego dłonie powędrowały odrobinę niżej znajdując się już na moich lędźwiach.

Przewróciłam tylko oczami kołysząc się rytm następnej piosenki.

- Zabierz ręce – powtórzyłam kiedy poczułam, że zjechały jeszcze niżej.

Piter udał, że nie dosłyszał co powiedziałam. Chciałam się od niego odsunąć, ale przytrzymał mnie cały czas się uśmiechając.

- Jeden drink – powiedział zalotnie wprost do mojego ucha. – Tylko jeden obiecuję.

Jego dłoń przesunęła się z mojego pośladka wzdłuż kręgosłupa aż do karku, który ścisnął lekko. Przeszedł mnie dreszcz i nie wiedziałam czy to z przyjemności czy ze strachu związanego z sytuacją w jakiej się znalazłam. Mój odurzony alkoholem mózg miał problemy z rozeznaniem się w sytuacji. Z oceną ryzyka i tego co się ze mną dzieje. Dalej kołysaliśmy się w tańcu, a odległość między nami stawała się coraz mniejsza. Było coś niewłaściwego w tym jak nasze czoła niemal się stykały. W tym, że czułam jego oddech na swoich wargach. W intensywnym spojrzeniu jego prawie czarnych oczu.

- Nie – spomiędzy moich warg wydobyło się ledwie westchnienie kiedy poczułam jak przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie, a dłoń na karku przekręca moją głowę w jego stronę.

W jednej chwili poczułam jak czyjeś ręce łapią mnie za ramiona, a całe moje ciało owiewa niewyobrażalny chłód. 

Continue Reading

You'll Also Like

285 73 10
" BYŁA Z NIM NA DOBRE I NA ZŁE PRAWDOPODOBNIE BYŁO GORZEJ, ALE WIEDZIELI TO, KIEDY ICH SPOJRZENIA STAŁY SIĘ JEDNOŚCIĄ " saga zmierzch || 2023 okła...
235K 8.4K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
26.5K 1K 40
🍀Gdy po zakończeniu wojny, Hermiona Granger postanawia wrócić do Hogwartu na powtórzenie siódmej klasy i mimo zastrzeżeń przyjaciółki i chłopaka, mi...
2.8K 28 6
Część druga „Seven Devils" Kiedy dwoje ludzi, którzy zdążyli wygasić uczucia do siebie, się spotkają i będą znów o siebie walczyć, ale tym razem wszy...