divine feeling ~// ticci toby...

Bởi Kainoshi-sama

9.9K 622 393

Jestem Vivienne Etna Khanow, mam 20 lat, ale nie w momencie gdzie zaczyna się powieść, ani gdzie powinna się... Xem Thêm

Wstęp
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
16
17
18
19
20
Dziękuję
21
22
23
24
25
26
tovienne
27
28
29
30
31
32
33
34
0
35
36
:*
37
38
39
40
Epilog
podziękowania
Alternatywne zakończenie
:*
🎂

15

197 12 6
Bởi Kainoshi-sama





...


Tobias ciężko dyszy.

Jest zmachany i buzuje od niego energia.

Po chwili bierze głęboki wdech i wypuszcza powietrze już ze spokojem.

Ciężkim, powolnym krokiem podszedł do Tima.

Czy mam do niego podejść?

Jak myślicie, jest ranny? 

Do kogo ja to mówię ? 

Przecież to nie jest film, ani żadna książka.

Prawda ?







...






Czy mam do niego podejść?

Jest ranny?

Ugh.

Rozbolała mnie głowa.

Nie ma mowy żebym teraz zeszła z tego drzewa.

Tobias przerzuca siekiery na trawę.

Zostają za nim krwiste ślady butów.

"Chłopie coś ty zrobił?"- zapytał Brian.

Podszedł do niego i złapał go za ramiona.

Tobias jednak osunął mu się w rękach.

Omdlał?

Jane zeskoczyła z drzewa.

Idę jej śladem.

Podchodzę do chłopaków.

Masky ruszył się z miejsca i pomógł posadzić Toby'ego na skrzyni.

Oparł jego głowę o drzewo, po czym złapał się za czoło.

"Brał dzisiaj leki?" - Brian tylko wzruszył ramionami.

"Szlak."- Tim zaczął grzebać po kieszeniach kurtki i spodni Tobiasa.

Jane wybiegła przez szklane drzwi do domu.

Z jednej z kieszeni chłopak wyjmuje plik kluczy.

Łapie za odpowiedni i przysuwa je do mnie.

"Idź do pokoju Toby'ego. W szafce nocnej są leki. Obok leżą strzykawki napełnione żółtawą substancją. Pospiesz się. My zostaniemy z nim." - wyrecytował jakby uczył się na pamięć.

Pokiwałam głową i ruszyłam.

Skoro ja idę po leki, gdzie popiegła Jane?

Nie ważne.

Otworzyłam drzwi, a na przeciwko standardowo łóżko.

Jest i szafka.

Podbiegłam do niej i zaczęłam otwierać wszystkie szuflady.

Są.

Znalazłam leki.

Obok rzeczywiście leżą strzykawki.

Oddzielnie, sterylnie popakowane.

Przeraża mnie ilość tych prochów.

Jeśli Tobias musi brać choć połowę dziennie, nie dziwię się, że już go to zdenerwowało do tego stopnia, że przestał je brać.

Chwyciłam strzykawkę, zamknęłam za sobą drzwi i migiem popędziłam na dwór.

Brian próbuje nawiązać kontakt z nieprzytomnym, a Tim kręci się nerwowo w kółko.

Gdy zauważył mnie wyszarpal mi strzykawke i szybko jej użył.

Wbił igłę prosto w szyję chłopaka.

Minęło może dwie minuty, a Tobias wziął gwałtowny wdech.

"No nareszcie!!" - Brian uśmiechnął się widząc że przyjacielowi już lepiej.

Toby podniósł ręce i złapał się za głowę.

Pochylił się do przodu, nadal trzymając się wspomnianej części ciała.

Tim pokręcił głową.

Złapał za paczkę papierosów, wyjął jednego i podpalił.

Myślę że dzisiaj nie będzie już treningu proxy.

"Przepraszam. I dziękuję." - odezwał się chrypkowato Tobias.

"Dlaczego nie wziąłeś znów leków ?" -Timothy podniósł głos-"Dlaczego zawsze musimy cię ratować Tobias!?"

Chłopak podniósł na niego wzrok.

Patrzył chwilę na niego, po czym jego oczy stanęły na mnie.

Tak samo lodowate jak zwykle.

Teraz jednak jakby mówiły 'przepraszam'.

"Przepraszam. Przeze mnie nie odbędzie się dzisiejszy trening. Wybaczcie." - wstał ze skrzyni i wyprostował kurtkę.

"O naprawdę? Nie zauważyłem." - Tim jest zły.

"Przestań już Timothy. Trudno się mówi. My odbedziemy nasz dzisiaj. Ty potrenujesz jutro, okej?" - Brian też nie wydaje się zadowolony mimo to podał rękę do uścisku Toby'emu.

"Jasne."- chłopak uściskał jego dłoń z lekkim uśmiechem.

Czemu ja tu jeszcze stoję?

To nie będzie już pełnoprawny trening proxy, więc nie będzie taki spektakularny.

Bracia zbierają się na przód Dębu, więc dziś nie zobaczę walki wręcz.

"Vivi?" - Tim mnie zatrzymał.

"Tak?"

"Poszłabyś z Toby'm do jego pokoju? Niech się zdrzemnie. I tak wstanie na imprezę. Jest trochę chwiejący, dlatego pytam."- zdjął z siebie maskę i spojrzał na mnie ze spokojem w oczach.

Tim i Brian wyglądają jak bliźniacy.

Te same brązowe oczy.

"Jasne." 

Gdy tylko to załatwię wracam do dziewczyn.


...


Tobias jest niewiarygodnie ciężki.

Przez całą tą krótką drogę opierał się o mnie.

Mimo to czułam jakbym dźwigała słonia.

Posadziłam go na łóżku.

Odwróciłam się by poszukać mopa. 

Ubrudził sobie panele wchodząc w butach.

Chłopak zdjął glany i tak jak siedział położył się do spania.

Naprawdę ?

Ehh.

Wzięłam te buty i skierowałam się do łazienki. 

Zegar pokazuje w pół do 18.

Impreza jest o 21.

Mam czas.

Znalazłam jakąś szczotkę do czyszczenia i wyszorowalam czarne, skórzane buty z krwi.

Postawiłam je przy drzwiach.

Obok tego pokoju, jest schowek, tam znalazłam mop.

Przemyłam podłogę i odstawiłam go na miejsce.

Teraz siedzę na łóżku obok lekko chrapiącego chłopaka.

Sięgam do jego gogli i delikatnie ściągam mu je z głowy.

Wątpię że wygodnie się w nich śpi.

To samo zrobiłam z maską.

Jest cała brudna w krwi tak samo jak reszta jego ubrania.

Nie będę go rozbierać i przebierać, ale te rzeczy przeprać mogę.

I tak nie mam za dużo do roboty.

W jednej z szuflad znalazłam chusteczki nawilżane.

Wyczyściłam nimi gogle.

Potem przetarłam szkiełka chusteczka do tego przeznaczoną.

Zdjęłam Tobiasowi rękawiczki po czym zmieniłam mu bandaże.

Tak jak wtedy na treningu.

Wstałam i poszłam przeprać do łazienki maseczke oraz rękawiczki.

Nie lubię zapachu krwi.

Przewiesiłam je na kaloryferze.

Teraz, znowu siedzę przy nim.

Sięgam po nawilżaną chusteczkę i przecieram plamki krwi z policzków.

A no właśnie.

Na jednym z nich ma przesączony krwią opatrunek.

Myślę jednak, że nie powinnam go ruszać.

Zostawiam go więc w takim stanie.

Przymykam okno na wietrzenie i wychodzę.

Uff.

Zegar na ścianie pokazuje 19.18.

Zeszło mi się.

Kolacja była o 18.

No trudno.

Zamykam delikatnie drzwi za sobą i ruszam przed siebie.

Zachodze do kuchni.

Tam znajduje Jacka.

"O cześć Vivienne. Co tam ?" - kanibal oderwał się od krojenia dziwnie wyglądającego mięsa i spojrzał na mnie.

"Jestem głodna, przyszłam po coś kalorycznego." - z każdym moim słowem chłopak uśmiechał się szerzej.

"A może masz ochotę spróbować nereczki?" - złapał za organ i podsunął mi gibiące się mięso pod nos.

Śmierdzi okropnie.

Jakby zgnite.

"Nie dziękuję." - mówię i otwieram lodówke.

Wyjmuje z niej makaron.

Biorę w miskę parę truskawek, rozgniatam widelcem i proszę bardzo.

Makaron z truskawkami.

Może kalorycznie nie jest, ale jest smaczne.

Z podanym daniem, ruszam na górę do dziewczyn.

Szykować się na imprezę.

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

82.9K 1.5K 26
One shoty z Inazuma Eleven
My Mermaid Bởi Nicole

Viễn tưởng

741 63 13
Misja była prosta. Złap syrenę i dostarcz ładunek. Proste. Zostań absurdalnie bogatym. Co może pójść nie tak? Duch nigdy by nie pomyślał, że Syrena m...
92.4K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
6K 431 26
„[...] Ech zwiadowcy dzielni chłopcy Tyle świata przeszli [...]"