Imperfect

By Akinom96

10.5K 443 18

Emilly to zwykła dziewczyna, którą spotkała straszna tragedia. Próbuje pozbierać się po śmierci rodziców i ro... More

WSTĘP
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35
ROZDZIAŁ 36
ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 38

ROZDZIAŁ 16

220 8 0
By Akinom96


Esme próbowała przywrócić poprzednią atmosferę proponując kawę i ciasto, ale nikt nie miał ochoty na dalsze świętowanie. Charlisle z Sue stwierdzili, że muszą się zebrać, bo obiecali Bilowi, że wpadną do niego wieczorem. Renesme chciała zobaczyć się z Jackiem żeby wręczyć mu swój prezent więc Edward i Bella też udali się do wyjścia. Leah skorzystała z pierwszej możliwej okazji, by wrócić do domu i po chwili z gości pozostał tylko Seth. Chłopak zaproponował, że skoro już tu jest to może zobaczy jak tam moje auto. Śmiał się wprawdzie, że teraz to już bez sensu skoro mam nowe, ale zapewniłam go, że zamierzam jeździć moim garbusem dopóki będzie sprawny. Z chęcią przystałam więc na jego propozycję nie chcąc dłużej przebywać w salonie. Weszliśmy do garażu gdzie Seth zagwizdał z uznaniem na widok tych wszystkich aut jakie się tam znajdowały. Mój garbus wyraźnie nie pasował do pozostałych stojąc sobie jak najdalej od reszty. Zauważyłam swoje nowe auto, ale postanowiłam je ostentacyjnie ignorować chociaż mój wzrok parę razy spoczął na błyszczącym, białym lakierze. Skupiłam się na rozmowie z chłopakiem, który otworzył maskę i zaczął oglądać silnik. Po chwili dołączyła do nas Alice. Była wyraźnie wzburzona.

- Nawet raz nie mogli odpuścić – mamrotała – Jeden dzień bez awantury. Co z nimi wszystkimi jest nie tak!

Ze złością oparła się się o szafkę z narzędziami. Nie wiedząc dlaczego czułam się poniekąd odpowiedzialna za tą sytuację. Gdyby nie ja Patrick pewnie w ogóle nie zasiadłby do stołu i nie pomyślał o tym by dać Carlisle'owi jakikolwiek prezent. Wierzyłam, że chłopak malując obraz miał jak najlepsze intencje i nie chciał doprowadzić do awantury. Zresztą gdyby nie Esme to tak właśnie by było. Dlaczego kobieta choć raz nie mogła się powstrzymać od komentarza? Co przeszkadzałoby jej, że Carlisle powiesiłby obraz w swoim gabinecie?

- No kiepska sprawa – skwitował Seth zamykając z trzaskiem maskę mojego samochodu. – Nic się nie da z tym zrobić?

Obie z Alice wzruszyłyśmy ramionami. Atmosfera zrobiła się ponura dlatego postanowiłam zmienić temat. Spojrzałam na dziewczynę dziękując jej serdecznie za prezent.

- Miałam przeczucie, że wyjazd Ci się spodoba – od razu się ożywiła. – Londyn jest wspaniały, a Wam przyda się czas spędzony tylko we dwoje.

Zaczęła mi opowiadać o swojej ostatniej wizycie w tym mieście. Mówiła co warto zwiedzić, a które atrakcje lepiej odpuścić. Słuchając jej coraz bardziej docierało do mnie, że polecę do Londynu i go zwiedzę. Nigdy nawet nie marzyłam o takiej podróży wiedząc, że jest poza moim zasięgiem. Teraz dzięki Cullenom było mnie stać narzeczy o jakich wcześniej nawet nie marzyłam. Spojrzałam na mój nowy samochód zastanawiając się ile mógł kosztować. Nie byłam pewna czy podoba mi się ta nagła zmiana poziomu życia. Czułam, że na nią nie zapracowałam w żaden sposób. Nikt jednak nie chciał mnie słuchać kiedy o tym wspominałam zbywając mnie tłumaczeniem, że przecież oni mają pieniądze więc bardzo chętnie się nimi ze mną podzielą. Nie miałam już siły się oto kłócić, dlatego kiedy Alice ogłosiła, że przed wyjazdem do Londynu koniecznie musimy pójść na zakupy nawet się nie odezwałam.

- Może to i dobrze, że Was tutaj nie będzie - powiedziała pomiędzy wymienianiem co koniecznie muszę ze sobą zabrać.

Spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc, a dziewczyna wytłumaczyła mi, że za dwa miesiące przypada rocznica ślubu Carlisle'a i Esme. Kiedy o tym usłyszałam pomyślałam, że ten wyjazd to faktycznie dobry pomysł. Nie dość, że spędzę z Patrickiem trochę czasu sam na sam to jeszcze ominie nas świętowanie tego bolesnego dla chłopaka wydarzenia. Ja sama nie wiedziałabym zresztą jak się zachować. Z jednej strony bardzo polubiłam Carlisle'a więc chciałam cieszyć się jego szczęściem, ale z drugiej nie czułabym się dobrze robiąc coś co sprawiłoby Patrickowi przykrość. Już wystarczająco wiele doznawał jej od swojego ojca. Doktor na szczęście wydawał się przejmować sytuacją przy bożonarodzeniowym stole. Kiedy Patrick nie wrócił na noc spytał mnie czy chłopak się ze mną kontaktował, a kiedy potwierdziłam, że przysłał mi sms-a, że wszystko u niego w porządku i będzie rano, wyraźnie odetchnął z ulgą. Następnego dnia nawet przyszedł do mojego pokoju, by z nim porozmawiać. Wszedł i stanął w progu przyglądając się nam. Patrick siedział na moim łóżku bawiąc się moimi włosami, a ja opierałam się o jego tors. Właśnie opowiadałam o swoich świętach gdy byłam dzieckiem. Przerwałam historię o tym jak piekłam z mamą indyka i spojrzałam na Carlisle'a z oczekiwaniem. Miałam wielką nadzieję, że przyszedł tu z dobrymi intencjami. Naprawdę nie potrzebna była następna kłótnia.

- Przepraszam, że tak zareagowałem na Twój prezent - powiedział spokojnie chociaż ton jego głosu był bardzo formalny. - Szczególnie, że nawet nie pomyślałem, by coś Ci podarować.

Chłopak skinął głową przyjmując przeprosiny. Rzucił jakby zupełnie od niechcenia, że nie spodziewał się żadnego prezentu od ojca i co więcej zupełnie go nie oczekiwał. Wydawało się, że istotnie tak było. Wczoraj nie zwróciłam na to uwagi, ale teraz jak o tym pomyślałam poczułam się jeszcze bardziej niekomfortowo z moim prezentem. Byłam przecież prawie obcą osobą dla Carlisle'a, a mimo to on postanowił podarować mi auto. Tymczasem nawet przez moment nie pomyślał, by dać coś swojemu rodzonemu synowi. Czy to zdarzało się za każdym razem? Byłam w stanie uwierzyć, że Patrick definitywnie odmówił przyjmowania czegokolwiek od swojego ojca, ale to nie znaczyło, że ten nie powinien próbować.

- Pomyślałem - ciągnął dalej Carlisle lecz tym razem w jego ton wkradła się niepewność. - Może chciałbyś namalować wspólny portret całej naszej rodziny? Moglibyśmy powiesić go w salonie.

Poczułam jak chłopak za mną cały się spina. Nie musiałam patrzeć na jego twarz, by wiedzieć jak zareaguje na tą propozycję. Miałam nadzieję, że Carlisle nie miał nic złego na myśli i jedynie użył złego sformułowania. Spodziewałam się jaką usłyszy odpowiedź zanim Patrick się odezwał.

- Ja już namalowałem NASZĄ rodzinę - wysyczał podkreślając ostatnie słowa. - Ale jeśli zamarzył Ci się rodzinny portret Cullenów to mogę dać Ci namiary na dobrego artystę. Nie zgadzam się jednak byś umieszczał mnie na tym obrazie.

Widziałam jak doktor zaciska szczękę wyraźnie próbując powstrzymać jakiś złośliwy komentarz. Czułam jak atmosfera w pokoju staje się napięta i wystarczy iskra, by wzniecić pożar. Siedzący za mną chłopak przestał oddychać. Zaplątał sobie moje włosy na palce jednej dłoni podczas gdy druga gładziła powoli moje biodro. Chłopak powiedział mi kiedyś, że takie drobne gesty pozwalają mu trzymać nerwy na wodzy.

- Chciałem byś to Ty je namalował - powiedział Carlisle również zachowując spokój.

- Wiem, ale nie podejmę się tego zlecenia - teraz to młodszy mężczyzna przyjął formalny ton. - Już dawno minęły czasy gdy tworzyłem dla pieniędzy.

Doktor westchnął i odwrócił się, by odejść. Mimo, że ta rozmowa nie przebiegała zapewne tak jak się spodziewał ja cieszyłam się, że przynajmniej się nie pokłócili.

- Gdybyś jednak zmienił zdanie - rzucił na odchodne, ale chłopak mu przerwał.

- Nie zmienię.

Carlisle wyszedł, a my znów zaczęliśmy rozmawiać. Teraz jednak zeszliśmy na temat twórczości Patricka. Zafascynowana słuchałam o tym jak rozpoczęła się jego przygoda z malarstwem. Jak początkowo sprzedawał każdy swój obraz za marne grosze, by tylko zarobić na lepszy sprzęt. Później zaczęto doceniać jego sztukę. Niektóre jego dzieła wisiały w galeriach sztuki, albo prywatnych kolekcjach pasjonatów malarstwa.

- Na początku dwudziestego wieku uwielbiałem włamywać się nocą do małych, wiejskich kościołów i malować im freski na ścianach – wspomniał z rozbawieniem, a potem przybrał minę obrażonego dziecka. – Nie wszystkim księżom się to jednak podobało.

- Co za brak wdzięczności – zaśmiałam się. - Nie uważasz jednak, że powinieneś mi wcześniej powiedzieć, że spotkam się z młodocianym przestępca? Wandalizm, włamania...

- Rozboje, gwałty, handel nielegalnymi substancjami – przerwał mi głos dochodzący z wejścia do mojego pokoju.

Spojrzałam w tamtym kierunku dostrzegając Jaspera, który stał opierając się o framugę i wymieniając kolejne przewinienia Patricka.

- Gwałty? – zdziwił się chłopak.

- Według Alice to jak się wcześniej ubierałeś było gwałtem na modzie – wyjaśnił szczerząc się. – Ale nie przyszedłem tutaj rozprawiać o tym jakim złym chłopcem jesteś. Budujemy igloo w ogrodzie, dołączycie?

Słowo igloo było nieadekwatne do tego co zobaczyłam kiedy wyszłam na dwór. Lodowy pałac prędzej. Rodzeństwo śmiało się i przekomarzało formując ze śniegu wieżyczki coraz okazalszej budowli. Zabawa trwała w najlepsze. Mimo, że niewiele pomagałam również bawiłam się całkiem dobrze. W pewnym momencie Alice, która nie zgodziła się z pomysłem Emmetta, by zbudować zagrodę pełna śnieżnych niedźwiedzi, została ugodzona w tył głowy rzucona przez osiłka śnieżką. W ten sposób budowa została przerwana nagłą bitwą na śnieżki. Oczywiście nie brałam w niej udziału, ale z radością obserwowałam jak reszta bawi się w najlepsze obsypując się śniegiem. Gdyby nie prędkość i siła z jaką ciskali śnieżkami po raz kolejny łatwo byłoby zapomnieć, że nie są zwykłym rodzeństwem. Zagapiłam się na Rossali, która wytrzepywała sobie właśnie płatki z włosów wrzeszcząc w najlepsze na Patricka, że zniszczył jej fryzurę. Zupełnie nie zauważyłam śnieżki, która nadleciała nie wiadomo skąd. Nie byłam zresztą pewna czy nawet gdybym ją dostrzegła zdążyłabym się uchylić. Śnieżka uderzyła mnie w sam środek klatki piersiowej wyduszając z moich płuc całe powietrze. Zamroczyło mnie przez chwilę zanim wzięłam kolejny oddech. Jak nic nabawiłam się potężnego siniaka, ale poza tym chyba nic minie było. Patrick jednak momentalnie znalazł się przy mnie przytrzymując za łokieć. Zajrzał mi głęboko w oczy upewniając się, lekko spanikowanym głosem, że nic mi nie jest. Według mnie panikował, ale on uparł się, że wracamy do domu. Prawie siła zaciągnął mnie pod ciepły prysznic, apotem kazał wejść pod gruby koc. Kiedy burknęłam do niego, że przesadza i nic mi nie jest  Patrick tylko podał mi kubek gorącej czekolady z piankami.

- Zmarzłaś, a przez moją nieuwagę mogła stać Ci się krzywda – powiedział, ale na szczęście jego głos nie wskazywał żeby był zły.

Nie rozumiałam tego ciągłego opiekowania się mną. Byłam już duża i sama umiałam o siebie zadbać. Nie powiedziałam tego jednak nie chcąc się kłócić. Wiedziałam dobrze co bym usłyszała. Że on tylko dba o moje bezpieczeństwo. W jakiś sposób to rozumiałam, ale to nie powodowało, że czułam się lepiej. Po raz kolejny uderzyło mnie jak bardzo różnię się od Cullenów. Nawet wspólne zabawy mógłby się dla mnie źle skończyć. Niezbyt pocieszona tą myślą popijałam czekoladę próbując prowadzić z Patrickiem normalną rozmowę. Zaczęliśmy planować naszą wspólną wycieczkę do Londynu. Cały czas wydawało mi się że to tylko sen. Ale im bliżej było wyjazdu tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że ta podróż czeka mnie naprawdę. Byłam podekscytowana jak małe dziecko i Patrick często się z tego śmiał. Na przykład kiedy zupełnie zszokowana dotarło do mnie, że przecież w Anglii obowiązuje ruch lewostronny wybuchł czystym i niepochamowanym śmiechem. Przez chwilę boczyłam się na niego burcząc, że nie jestem tak światowa jak on, ale chłopak pocałował mnie w czubek nosa, a mnie przeszła cała złość. Nie umiałam się długo na niego gniewać. Nawet w żartach. Niestety przed wyjazdem do Anglii czekał mnie jeszcze jeden przykry dzień. Nie chciałem o nim myśleć ale to nie powodowało, że on nie nadszedł. Jak co wieczór gdy już leżałam w łóżku gotowa do spanie Patrick pocałował mnie w czoło i ruszył ku wyjściu, ale złapałam go za rękę. Odwrócił się i spojrzał na mnie niepewnie.

- Mógłbyś ze mną zostać – spytałam przygryzając wargę. - Tylko dzisiaj.

Spuściłam wzrok zastanawiając się czy dobrze zrobiłam. Zatrzymałam chłopaka nawet nie myśląc jak zareaguje na moją prośbę. Zrobiłam to automatycznie, nie zastanawiając się jak wyjaśnić mu o co chodzi. Patrick widząc moją zawstydzoną minę przysiadł na skraju łóżka i pogładził mnie po włosach.

Będę tu kiedy tylko chcesz – powiedział delikatnie. - Ale coś się stało?

Westchnęłam ciężko i zaczęłam mu opowiadać o tym, że jutro mój tata miałby urodziny. U nas w domu zawsze był to ważny dzień. Przychodzili znajomi rodziców, a my z mamą piekłyśmy w tajemnicy tort. Zazwyczaj właśnie w nocy kiedy tata spał dlatego mając dziesięć lat nazwałyśmy to Nocą Pieczenia Tortu. Było to dziecinne, ale traktowałam to jako naszą osobistą tradycję. Ostatnimi czasy specjalnie wyrywałam się z college'u żeby być wtedy w domu. To miał być pierwszy raz kiedy nie zrobię ciasta. Czułam się z tym bardzo źle. Tęsknota jakiej nie odczuwałam już dawno teraz powróciła jeszcze silniejsza.

Wiem, że jestem śmieszna, ale nie dam sobie rady sama. Tak mocno ich kochałam, że teraz gdy ich nie ma nie umiem sobie z tym poradzić. Z takimi zwykłymi sytuacjami jak ich urodziny – zakończyłam.

Patrick starł z mojego policzka łzę zapewniając, że to wcale nie jest śmieszne. Że razem przetrwamy ten dzień. I każdy następny. Poprosił mnie bym mówiła mu o takich rzeczach. Że nie powinnam być zawstydzona czy skrępowana tym, że odczuwam tęsknotę za bliskimi. Tak jak przed Bożym Narodzeniem poczułam, że mam jego pełne wsparcie. Po raz kolejny zastanowiłam się czemu bałam się mu powiedzieć o urodzinach mojego taty. O tym, że będzie to dla mnie ciężki czas. Chłopak patrzył na mnie chwilę siedząc na skraju łóżka po czym spytał niespodziewanie.

Chciałabyś żebym położył się obok Ciebie?

Uśmiechnęłam się do niego szeroko przesuwając się trochę żeby zrobić mu miejsce. Patrick przeprosił mnie na chwilę i poszedł do swojego pokoju przebrać się z coś wygodniejszego. Kiedy wrócił ułożył się na łóżku opierając się o wezgłowie i przytulił mnie do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i przymknęłam oczy. Mimo całego przygnębienia spowodowanego tęsknotą za rodzicami nie mogłam powstrzymać się od odczuwania ekscytacji z tego, że zasypiam w ramionach ukochanego. Czułam chłód bijący od jego skóry, ale nie przeszkadzało mi to. Szczelnie owinięta kołdrą, z ręką Patricka na swoim biodrze było mi po prostu dobrze.

Wygodnie Ci? – spytał chłopak, kiedy poruszyłam się, by się ułożyć.

Zapewniłam go, że tak i, że spokojnie mogłabym tak zasypiać codziennie. Blondyn uśmiechnął się tajemniczo i rzucił, że zobaczy co da się zrobić w tej kwestii. Jego palce na moim biodrze poruszały się powoli powodując przyjemne łaskotanie.

Opowiesz mi o nim? - zagadnął, a jego głos był niezwykle delikatny. - O swoim tacie?

Zaczęłam więc mówić. Opowiadałam jak niesamowitym był człowiekiem. Jak jako małą dziewczynka był moim bohaterem, a później stał się autorytetem i przykładem idealnego mężczyzny. Wspominałam nasze wyjazdy i śmieszne sytuacje z życia, których nazbierało się całkiem sporo przez ten cały czas.

Nie chciałabym żeby ktoś dowiedział się, że jutro ma urodziny – powiedziałam po chwili ciesząc się, że całą tą rozmowę przeprowadziliśmy używając naszego mentalnego połączenia. - Nie chcę widzieć tych wszystkich współczujących spojrzeń. Nie chcę słów pocieszenia. Będzie tylko gorzej. Chcę przetrwać ten dzień i tyle.

Patrick posmutniał trochę.

Carlisle wie – rzucił, a widząc moje pytające spojrzenie wyjaśnił. - Był na pogrzebie. Widział datę urodzenia na nagrobku. Nie ma szans, że zapomniał. Jedyne na co możesz liczyć to, że nie powiedział innym.

Westchnęłam ciężko wiedząc, że z tym już nic nie zrobię. Potarłam oczy, bo coraz bardziej mi się zamykały, a Patrick widząc to życzył mi dobrej nocy i kazał iść spać.

Continue Reading

You'll Also Like

18.9K 3.3K 20
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
9.1K 415 33
„Jesteśmy tacy sami Loki. Oboje boimy się dostać tym cholernym sztyletem w plecy." Ona, sarkastyczna dziewczyna z trudną przeszłością, bojąca się zra...
413K 28.8K 63
Rey była zwykłą zbieraczką złomu. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy poznała bestię galaktyki - Kylo Rena. Teraz musi wypełnić swoją misję. Jednak...
36.7K 1.6K 12
Historia Scarlett Rogers, siostry Steve'a Rogersa a.k.a Kapitana Ameryki i przyjaciółki Bucky'ego Barnesa, znanego jako Zimowy Żołnierz. Fanfictio...