Castle On The Hill

By WomanInLight

1.3K 157 253

Księżniczka Julietta po tragicznej śmierci ojca zmuszona jest poślubić króla odległej krainy, aby zapewnić po... More

PROLOG
ROZDZIAŁ I
ROZDZIAŁ III
ROZDZIAŁ IV
ROZDZIAŁ V
ROZDZIAŁ VI
ROZDZIAŁ VII
ROZDZIAŁ VIII
ROZDZIAŁ IX
ROZDZIAŁ X
ROZDZIAŁ XI
ROZDZIAŁ XII
GABRIEL
ROZDZIAŁ XIII
ROZDZIAŁ XIV
ROZDZIAŁ XV
GABRIEL
ROZDZIAŁ XVI
ROZDZIAŁ XVII
ROZDZIAŁ XVIII

ROZDZIAŁ II

91 15 16
By WomanInLight

Ranek wita mnie przejmującym chłodem.

Kiedy budzę się z niespokojnego, ale głębokiego snu, przez ciężkie zasłony przeciska się do wnętrza wąski strumień światła, padając wprost na krzesło, na którym ubiegłej nocy siedział Garbriel. Przez chwilę zastanawiam się, czy może jednak sobie tego nie wymyśliłam, bo wciąż ciężko uwierzyć mi w jego dziwnie przyjazny stosunek do mnie. Nie mam pojęcia, jaki jest w tym jego cel, ale obawiam się, że nie może to być nic dobrego.

Drżąc z zimna, sięgam po sznurek, którym przywołuję służbę. Nie zdążę nawet pomyśleć o tym, co mnie czeka dzisiejszego dnia, bo zaledwie kilka chwil później drzwi komnaty otwierają się. Do środka w pośpiechu wchodzą trzy pokojówki w granatowo-białych strojach, już od progu dygając przede mną z szacunkiem. Jedna z nich od razu zabiera się za rozpalenie ognia w kominku, a dwie pozostałe podchodzą do łoża, skłaniając przede mną głowy.

– Wasza Wysokość – mówi jedna z nich, niewielka brunetka o krągłych kształtach. – Czy życzy sobie pani wziąć kąpiel przed śniadaniem?

Na samą myśl o gorącej kąpieli czuję się lepiej, więc zgadzam się bez wahania. Kobiety od razu przystępują do wypełniania wanny wodą, którą podgrzewają nad ogniem. W międzyczasie odsłaniają również zasłony, wpuszczając do środka więcej światła, wyjmują też z szafy prostą, lecz piękną kremową suknię, pytając mnie wcześniej, czy taki wybór mi odpowiada. Nie jestem pewna, czy będę miała w tym miejscu do powiedzenia cokolwiek więcej, więc cieszę się, że całkowicie nie odebrano mi wolności.

Gdy kąpiel jest już gotowa, zsuwam z siebie cienki materiał halki i zanurzam się w przyjemnie ciepłej, pachnącej różami wodzie. Co prawda, jestem przyzwyczajona do nagości przy służbie, lecz tych ludzi kompletnie nie znam, dlatego przez cały czas tej relaksującej kąpieli czuję w swoim wnętrzu tlący się niepokój. Jak na razie nie mam ku niemu powodów, ale naprawdę nie wiem, czy mogę tu komukolwiek zaufać. To nie jest moje miejsce.

Pokojówki pomagają mi się wytrzeć, a potem ubrać w wybraną wcześniej suknię. Jedna z nich zaplata moje włosy w gruby warkocz. Kiedy jestem już gotowa do wyjścia, spoglądam jeszcze w swoje odbicie w lustrze, zastanawiając się, czy dziewczyna, która na mnie patrzy, podoła roli, jaka została jej przypisana. Czy jako królowa Winterhills będę mogła cokolwiek zmienić, naprawić? Czy będę tylko ozdobą, trwającą cicho u boku króla?

– Czy ma pani jakieś życzenia co do śniadania? – pyta mnie kobieta, kiedy siedzę już przy długim, dębowym stole, w pełni zastawionym, zupełnie jakby posiłek miała jeść cała rodzina królewska, a nie tylko dwoje osób.

– Jak masz na imię? – zwracam się do niej, ignorując wcześniejsze pytanie.

– Nazywam się Ingrid, Wasza Wysokość – odpowiada brunetka, na jej twarzy widoczny jest wyraz niepewności, jakby nie wiedziała, czego spodziewać się z mojej strony.

– Ingrid... bardzo ładne imię – uśmiecham się delikatnie, zwracając twarz w jej stronę. – Dziękuję, ale nie potrzebuję nic więcej. Czy król dołączy do mnie podczas posiłku?

– Nie, król kazał dostarczyć sobie jedzenie do gabinetu. Jest zajęty – wyjaśnia kobieta, dygając przede mną pospiesznie i oddalając się, zanim zacznę wypytywać ją o coś więcej.

Zaczynam więc posiłek w samotności, a jedynym odgłosem w pomieszczeniu jest brzęk moich sztućców, kiedy zjadam zaledwie ułamek tego, co znajduje się na stole. Nie mogę powiedzieć, że przeszkadza mi nieobecność Gabriela, bo naprawdę jest ostatnim człowiekiem, jakiego chcę oglądać. On być może zdaje sobie z tego sprawę, a może po prostu ma pilniejsze sprawy na głowie niż spędzanie czasu ze swoją świeżo poślubioną żoną.

– Wasza Wysokość. – Kiedy kończę śniadanie, do jadalni wchodzi Alfred, kłaniając się przede mną z szacunkiem. – Czy posiłek pani odpowiadał?

– Tak, był bardzo dobry, ale nie jestem w stanie zjeść aż tyle – odpowiadam, odsuwając się od stołu.

– Przekażę kucharzom, aby mieli to na uwadze – zapewnia mnie mężczyzna.

– Jaki jest mój plan na dzisiaj? – pytam, poprawiają materiał swojej sukni, kiedy już odejdę kilka kroków w stronę okien.

– Jako, że jest to królewski miesiąc miodowy, ma pani czas tylko dla siebie i króla. Mogę zaproponować Waszej Wysokości zwiedzanie pałacu – odpiera Alfred.

Wyglądam przez okno, wychodzące na tyły zamku, gdzie krajobraz składa się głównie ze skalistych gór, wśród których gdzieniegdzie można wypatrzeć kamienne domy, należące zapewne do mieszkańców tej krainy. Niebo pokryte jest cienką warstwą chmur, przez którą słońce nieśmiało próbuje się przebić, a szczyty spowite są nieprzeniknioną mgłą. Jest to tak skrajni różne otoczenie od tego, w jakim przywykłam żyć, lecz nadal dostrzegam piękno w całej tej szarej surowości, od jakiej oddziela mnie jedynie kawałek szkła.

– Ruszajmy więc – odpowiadam, odwracając się z powrotem do lokaja.

Pałac jest naprawdę ogromny. Alfred prowadzi mnie przez przestronną salę balową, wspominając przy okazji, że od bardzo dawna nikt jej nie używał. Rodzina królewska nie słynęła tutaj z wyprawiania balów. Przechodzimy przez salę tronową, do której prowadzi długi korytarz, pokryty obrazami. Większość z nich przedstawia kolejne pokolenia władców Winterhills, a ja jestem w stanie zauważyć w tych wszystkich postaciach to samo surowe piękno, jakie widziałam w Gabrielu. Zastanawiam się, od której z nich zaczęła się wielka wojna, przez którą oba nasze narody wycierpiały stanowczo zbyt wiele.

Kiedy mijamy kolejne komnaty, które, jak mówi mężczyzna, przeznaczone są do mojego użytku i zbliżamy się do następnej części zamku, lokaj zatrzymuje się przed masywnymi drzwiami, odwracając w moją stronę.

– Lewe skrzydło jest w trakcie przebudowy – wyjaśnia. – Będzie lepiej dla pani bezpieczeństwa, jeśli Wasza Wysokość nie będzie się tam zapuszczać.

Spoglądam na drzwi za jego plecami, zupełnie jakbym była w stanie coś przez nie dostrzec, choć oczywiście było to całkowicie niemożliwe.

– Czy ktoś nadzoruje te prace? – pytam, marszcząc brwi.

– Oczywiście. Król dogląda ich regularnie – zapewnia mężczyzna.

– To dlaczego nie dochodzą stamtąd żadne odgłosy?

Odkąd przystanęliśmy w tym miejscy, zza wrót nie wydobył się nawet dźwięk kroków, nie wspominając już o typowych dla prac remontowych uderzeniach czy szuraniach. Alfred wydaje się być nieco zaskoczony moim pytaniem, ale szybko się reflektuje i na jego twarz powraca uprzejmy uśmiech.

– Ściany tutaj są dość grube, a odnawiane skrzydło jest naprawdę przestronne – wyjaśnia, a zanim zdążę zapytać go o coś więcej, proponuje mi spacer do miejsca, które dużo bardziej wzbudza moją ciekawość. – Czy Wasza Wysokość zechciałaby zobaczyć bibliotekę?

Jest wielka. Całe to pomieszczenie wypełnione jest uginającymi się od ciężaru książek półkami, a już od wejścia wita nas tak przyjemnie znajomy zapach papieru. Duże, witrażowe okna wpuszczają do środka sporo naturalnego światła, a w jego kolorowych smugach dostrzec można wirujące w powietrzu drobinki kurzu. W centralnej części znajduje się sporych rozmiarów masywny stół, na którym porozkładane są księgi, jakie najwyraźniej ktoś tutaj studiował. Przechodzę się wzdłuż ściany, przesuwając palcami po grzbietach książek, aż docieram do ledwo tlącego się ognia we wmurowanym kominku.

To miejsce, w którym chcę zostać. Otoczona historiami, tysiącami słów spisanych przez wielkich ludzi, których mogę poznać właśnie przez stworzone przez nich dzieła. W obliczu wszystkich emocji, jakimi ostatnio targane było moje serce, spokój tej obficie wyposażonej biblioteki jest dokładnie tym, czego potrzebuję.

Alfred zostawia mnie samą, uprzednio informując o możliwości wezwania służby w każdej chwili, z czego na razie nie zamierzam korzystać. Rozglądam się po półkach, starając zorientować się w schemacie ułożenia ksiąg. Znajduję tu naprawdę dużo więcej pozycji, niż się tego na początku spodziewałam, mnóstwo historii, które aż proszą o to, aby je odkryć.

Więc odkrywam je.

Przez kilka kolejnych dni biblioteka staje się moim azylem. W tym miejscu zanurzam się w odległe światy, poznaję ludzkie życia, zapominając o wszystkim, co mnie otacza. To jedno z moich ulubionych uczuć, zwłaszcza tutaj, gdzie rzeczywistość nie wygląda tak, jak bym tego chciała. Lecz czy właściwie miałam na to jakikolwiek wpływ? Owszem, sama to wybrała. Zgodziłam się zjednoczyć nasze królestwa, aby uniknąć dalszego bezsensownego rozlewu krwi. To jednak nie było życie, jakiego pragnęłam.

Pomimo tego, że odnalazłam spokój w książkach, to czułam się jak w więzieniu. Każdy dzień wyglądał podobnie, chłód zaczął towarzyszyć mi nieustannie, tak różny od ciepła, jakim cieszyłam się w słonecznych ogrodach Gardenii. Zaczęłam zastanawiać się, czy dostanie się kiedyś do mojej duszy, czyniąc ze mnie osobę na wzór władcy tej krainy. Nie mogłam na to pozwolić.

– Alfred miał rację.

Na dźwięk głosu Gabriela zrywam się od stołu, a książka, którą trzymałam w rękach, z hukiem upada na podłogę. Nie słyszałam, kiedy wszedł do środka, zbyt pochłonięta obecną lekturą. To pierwszy raz od naszej nocy poślubnej, gdy go widzę. Przez wszystkie te dni służba informowała mnie, że król jest zbyt zajęty, żeby do mnie dołączyć, a ja nie dopytywałam, bo ta sytuacja nawet mi odpowiadała. Im mniej miałam z nim do czynienia, tym lepiej.

– Naprawdę upodobałaś sobie to miejsce – zauważa, krocząc powoli w moją stronę. Blask od palących się na stole świec obejmuje jego sylwetkę, ramiona okryte białą koszulą, tak dobrze podkreślającą bladość jego skóry. Wygląd niemal jak duch, istota z innego wymiaru.

Zatrzymuje się przede mną, schyla po leżącą u moich stóp księgę i przygląda się okładce.

– „Mitologia grecka"... – czyta, podnosząc na mnie wzrok. – Nie wyglądasz na kogoś, kto się tym interesuje.

Zaciskam wargi, szybkim ruchem wyrywając mu przedmiot i przyciskając go do piersi, jakbym chciała chronić go przed potencjalną krzywdą, jaką Gabriel mógł mu zrobić.

– Pozory mogą mylić – odpowiadam, wytrzymując przeszywające spojrzenie jego błękitnych oczu.

– Tak, przekonałem się o tym na własnej skórze – mówi cicho, bardziej do siebie samego niż do mnie.

Zaraz potem, jak gdyby nigdy nic, opiera się o krawędź stołu, krzyżując ramiona na piersi, z czego wnioskuję, że zamierza zostać ze mną na dłużej. Nie do końca wiem, czego mogę się spodziewać z jego strony. Przez dni unikał mojego towarzystwa, nie zasiadaliśmy nawet do jednego stołu, a teraz pojawia się w bibliotece i kwestionuje moje czytelnicze wybory. Jaki jest w tym jego cel?

– Zauważyłem światło pod drzwiami, dlatego tutaj zajrzałem – wyjaśnia, choć o nic go nie pytałam. – Myślałem, że może ktoś nie zgasił świec, ale nie. To ty wciąż tutaj jesteś.

Nie wiem, co na to odpowiedzieć. Nie potrafię odgadnąć, czy jest tym zdenerwowany czy zaskoczony, a nie chcę powiedzieć czegoś, co może wpakować mnie w kłopoty.

– Wiesz, że jest już późno? Na zewnątrz dawno zapadł zmrok – zauważa, ponownie na mnie spoglądając. – Nie jesteś zmęczona?

– Wiem, chciałam dokończyć tylko to, co czytałam – odpowiadam, spuszczając wzrok na trzymaną w dłoniach książkę. Dziwnie się czuję w jego obecności. Z jednej strony chcę jak najszybciej znaleźć się z dala od niego, a z drugiej coś mnie w nim intryguje. Sama nie potrafię stwierdzić jednoznacznie, które uczucie jest silniejsze, ale strach przed jego gniewem skutecznie powstrzymuje mnie przed natychmiastowym opuszczeniem biblioteki.

– Co dokładnie czytałaś? – pyta, zaskakując mnie jeszcze bardziej.

Już samo jego pojawienie się tutaj jest niewiarygodne. Od naszego ślubu minęło kilka dni, podczas których nie widziałam go ani razu, co w tak dużym zamku wcale nie musi być takie dziwne. Gdyby nie Ingrid, która codziennie prowadzi mnie na śniadanie, pewnie zgubiłabym się na jednym z tych niekończących się korytarzy. Ale Gabriel zna to miejsce od zawsze, więc istniej duże prawdopodobieństwo, że nie widywałam go, bo on tego nie chciał.

Tymczasem stoi tu teraz tak swobodnie, migoczący płomień świec rozświetla połowę jego nieprawdopodobnie symetrycznej twarzy i odbija się w tych zimnych jak lód oczach, pytając mnie o to, co czytałam. W tej chwili naprawdę ciężko jest mi wciąż pamiętać wszystkie zbrodnie, jakich się dopuścił, bo wydaje się tak niesamowicie ludzki.

– Historię Persefony – odpowiadam powoli, nieco się rozluźniając. – Została...

– Żoną Hadesa – mówi Gabriel w tym samym momencie, kiedy z moich ust padają inne słowa.

– Porwana przez Hadesa.

Unoszę głowę żeby na niego spojrzeć, bo zaskakuje mnie swoją wiedzą. Mogłabym teraz powiedzieć, że też nie wygląda na kogoś interesującego się mitologią, ale nie robię tego.

– Nie została nią z własnej woli – zauważam. Król Winterhills przechyla głowę na jedną stronę, przez co luźny kosmyk włosów opada mu na czoło, nadając mu nieco łagodniejszy wyraz.

– Może nie na początku – odzywa się po chwili namysłu. – Porwanie nie było najlepszym sposobem na zwrócenie jej uwagi, ale Hades chyba nie widział innych opcji.

– Każdy sposób byłby od tego lepszy – prycham, obserwując jak kącik jego ust drga, jakby walczył z cisnącym mu się na twarz uśmiechem.

– Ale to i tak zadziałało – mówi, nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego – Król świata umarłych traktował swoją wybrankę z szacunkiem i miłością, zupełnie stracił dla niej głowę. Zrobiłby dla niej wszystko.

– Zaraz po tym, jak odebrał jej wszystko – odpieram, wytrzymując jego spojrzenie. – Musiała porzucić całe swoje dotychczasowe życie, świat jaki znała, naturę, która była częścią jej samej...

– Hades stworzył dla niej ogród – przerywa mi mężczyzna, odpychając się od stołu. – Były w nim kwiaty i rośliny, wszystko z drogocennych kamieni. Zrobił to, żeby mogła czuć się tam jak w domu.

– To nie to samo – protestuję, potrząsając głową. – Nawet najcenniejsze klejnoty nie zastąpią prawdziwych, żywych roślin. Może i były piękne, ale sztuczne, pozbawione życia.

– Jednak w jakiś sposób to zadziałało – zauważa. – Persefona każdą zimę spędzała ze swoim mężem w królestwie podziemi i jeśli wierzyć opowieściom, była z nim szczęśliwa. Pokochała go.

Nie wiem, jak na to odpowiedzieć. Nie wiem też, dlaczego nagle znaleźliśmy się tak blisko siebie. Gabriel stoi teraz zaledwie krok przede mną, a ja z jakiegoś nieznanego mi powodu zapominam, jak znalazłam się w tej sytuacji. Czuję, jak jego ciepły oddech porusza luźnym puklem moich włosów, w dłoniach wciąż ściskam książkę, która była tematem naszej dyskusji i przyciskam ją do piersi niczym tarczę dla swojego serca.

Dlaczego ono bije tak niebezpiecznie szybko?

– Może na początku się go obawiała – dodaje ciemnowłosy, jego głos wydaje się rozbrzmiewać w mojej głowie. – Nienawidziła go. Ale on się starał, z każdym dniem udowadniając jej że nawet król podziemi jest zdolny do miłości. I ona w końcu mu zaufała i uwierzyła. Zobaczyła w nim nie swojego oprawcę, ale mężczyznę, który ją wielbił i zrobiłby dla niej wszystko.

Wyciąga dłoń do mojej twarzy, a ja nie mogę się ruszyć, gdy zakłada mi włosy za ucho. Jego ręka zostaje na moim policzku, jest tak samo zaskakująco ciepła jak ostatnim razem. Na chwilę gubię się w szalejącym wirze emocji, jaki rozpętał się w moim wnętrzu i podnoszę wzrok, trafiając wprost w głębię jego oczu. Pochłania mnie. Zagląda prosto do mojej duszy, oglądając mnie od środka, a ja zapominam nawet o tym, jak się oddycha. Intensywność tej chwili przeraża mnie, jednocześnie fascynując.

Potem jego spojrzenie wędruje na moje usta. Wygląda tak, jakby zastanawiał się nad tym, czy mnie pocałować. Czy ja chcę, żeby mnie pocałował? Odpowiedź powinna być jednoznaczna, ale niestety w tym momencie nie czuję do niego wyłącznie nienawiści i odrazy, choć powinnam. Boże, powinnam odepchnąć go i stąd wyjść, bo przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu miało być dla mnie nie od zniesienia. A zamiast tego czuję się przy nim dziwnie... spokojnie? Muszę przypomnieć sobie, dlaczego tutaj jestem, lecz tak trudno jest mi się na tym skoncentrować, gdy on wciąż mnie dotyka, zupełnie jakby rzucił na mnie zaklęcie.

Po niekończącej się chwili, gdy stałam przed nim jak zahipnotyzowana, Gabriel opuszcza rękę, przesuwając palcami po moich włosach. Robi krok do tyłu, dzięki czemu znów mogę oddychać.

– Powinnaś odpocząć – odzywa się, przerywając wiszącą między nami ciszę.

Jedyne, co jestem teraz w stanie zrobić, to skinąć głową w odpowiedzi. Odkładam książkę na stół i kiedy już naciskam na klamkę, król Winterhills zatrzymuje mnie cichymi słowami.

– Dobranoc, Julio.

– Dobranoc, Gabrielu – odpowiadam, nie odwracając się za siebie i zaraz potem znikając w mroku korytarza.

Continue Reading

You'll Also Like

15.1K 648 23
Drugi tom dylogii "Kierunek"! Uczucia nie zawsze idą w parze z tym, co serwuje nam życie. Tak było i tym razem. Plany na przyszłość Charlotte i Felix...
10.9K 1.2K 31
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...
30.2K 1.7K 68
Po skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dni...
128K 2.9K 45
Książka różni się od moich poprzednich. Przedstawia bohaterów w innych sytuacjach, nie związanych z teamem X. Będzie ciekawie.