Mata||Daj sobie spokój

By 33WikaM

186K 5K 7.9K

,,Jeżeli kochasz, czas zawsze odnajdziesz, nie mając nawet ani jednej chwili.'' Jeden, drugi i trzeci związek... More

Janek zamknij mordę. / 1. 1
Na szczęście? / 2.1
Niebiańsko zajebiste przezwisko, nazywaj mnie tak częściej. / 3.1
Moje serce pękło./ 4.1
Michał, do kurwy nie dotykaj mnie. / 5.1
Masz nadal słodzik?/ 6.1
Co ja zepsułem? /7.1
Nie podrywaj mi dziewczyny Wygi. /1
Kości miłości? Co to niby kurwa jest? /1
Jedziemy do Włoch! /1
Będą ci pasowały nasze dzieci. /1
W twoich snach! /1
Czy to jest to co myślę? /1
Pieprz mnie. /1
Miśka, co piłaś? /1
Gdzie Janek? /1
To nie byłaś ty? /1
Ja też cię kochałam... /1
Możemy pogadać? /1
Nie mogę znów cię pokochać... /1
Część 21.
Część 22.
Część 23.
Część 24.
Część 25.
Część 26.
Część 27
Część 28.
Część 29.
Część 30.
Część 31.
Część 32.
Część 33.
Część 34.
Część 35.
Część 36.
Część 37.
Część 38
Część 39.
Część 40.
Część 41.
Część 42.
Część 43.
Część 44.
Część 45.
Część 46.
Część 47.
Część 48.
Część 49.
Część 50.
Część 51.
Część 52.
Część 53.
Epilog
Podziękowania <333
Prolog druga część.
Część 1 / 2
Część 2 / 2.
Część 3 / 2.
Część 4 / 2
Część 5 / 2
Część 6 / 2
Część 7 / 2
Część 8 / 2
Część 9 / 2
Część 10 / 2
Część 11 / 2
Część 12 / 2
Część 13 / 2
Część 14 / 2
Część 15 / 2
Część 16 / 2
Część 17 / 2.
Część 18 / 2
Część 19 / 2
Część 20 / 2
Część 21 / 2
Część 22 / 2
Część 23 / 2
Część 24 / 2
Część 25 / 2
Część 26 / 2
Część 27 / 2
Część 28 / 2
Część 29 / 2
Część 30 / 2
Część 31 / 2
Część 32 / 2
Część 33 / 2 :)
Część 34 / 2
Część 35 / 2
Część 36 / 2
Część 38 / 2
Część 39 / 2

Część 37 / 2

840 34 38
By 33WikaM

Siedziałam w domu. Nie wiele mogłam zrobić mając złamaną nogę, pracowałam w domu i mało się ruszałam. Bo zwyczajnie mnie ta noga bolała, było ciepło i to chyba najgorsze co mogło być. Ciepło i noga w gipsie? Pozdro. Ale miałam chociaż pierścionek na palcu. Pod koniec tygodnia jedziemy do moich i Michała rodziców, powiadomić ich o tym. Bo jeszcze nie wiedzą. Jestem ciekawa ich reakcji.

Był wieczór, Matczak z chłopakami poszli w tany, nie brali mnie nawet pod uwagę bo wiadomo, a sami poszli opijać zwycięstwo Michała. Nie mam im tego oczywiście za złe, bo w końcu to jego znajomi, jesteśmy tam ekipką ale bez przesady. Dlatego właśnie miał przyjechać do mnie Janek. Tak jak wspominałam traktowałam go jak przyjaciela, i nikt ale to nikt nie miał prawa wyobrażać sobie czegokolwiek innego. Sprzątałam o kulach w mieszkaniu gdy do moich drzwi zapukał pewnie mój przyjaciel. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopak wszedł przez drzwi, wychyliłam się, uśmiechając się niewinnie.

- Hej promyku. - uśmiechnął się, zaraz spoglądając na moją nogę. - Powiedziałbym że promieniejesz ale jakoś głupio powiedzieć to kalece. - parsknął śmiechem opatulając mnie swoimi rękoma. Objęłam go starając się nie stanąć na złamanej nodze.

- Chcesz coś do picia? - spytałam.

- Sam sobie naleje, ty w tym czasie dojdź na balkon, zapalimy sobie. I tak tobie też naleje. - uśmiechnęłam się głupkowato. Faktycznie biorąc kule i zmierzając na balkon. Gdy tam weszłam zdecydowanie szybciej niż spodziewał się tego Janek, zachwycałam się widokiem. Miałam dużo czasu na siedzenie w domu. Więc prze aranżowałam trochę balkon dodając dużo roślin i na prawdę było czym się zachwycać. Podobnie chyba myślał Janek. - Jacie, jak tu jest przytulnie, z chęcią tu zapale. - w tym momencie usiadł na krzesełko, podając mi picie i częstując mnie papierosem. Wzięłam jednego, chwytając komórkę i robiąc fotkę na stories.

Po chwili chłopak dostał powiadomienie na telefon, wchodząc w nie odrazu z chytrym uśmieszkiem.

- Powiem ci że nawet przyjemnie, lepiej na pewno niż na obskurnym białym krześle i na osyfionym od niewiadomo czego stole. - zaśmiał się, przypominając mi wcześniejszy wygląd balkonu, on jest bardzo duży i mieliśmy tutaj tylko i wyłącznie trzy białe krzesła metalowe, jedno było zepsute i kiedykolwiek ktoś na nim siadał to łamało się coraz mocniej. Biały plastikowy stolik ujebany od petów i rzygów Matczaka, i jednego zdechłego krzaka po poprzednich właścicielach. Cieszę się że znalazłam czas na aranżacje bo jest ciepło, i nie uśmiecha mi się siedzieć w domu.

- A spadówa. - zawtórowałam.

- Iga pewnie zazdrości że jej tu nie ma.

- Mogłaby być, gdyby nie fakt jej zachowania ostatnimi czasy Janek. Wydziera się, blokuje i wszystkich wyzywa. Rozumiem przygotowania do ślubu przygotowaniami ale bez przesady. - żachnęłam się, czując smutek. To była moja przyjaciółka od wieków a ona teraz zachowuje się jakby nas wszystkich nie znała.

- Ode mnie też się odcina. Sam nie wiem co ze ślubem. Nie chce żeby coś było na przymus, znasz mnie. Lubie uciekać od problemów. A dawno nawet nigdzie razem nie byliśmy...

- No ale przecież chyba z dwa tygodnie temu, może maks trzy byliście w restauracji bo nie chciała do nas przyjechać. - odpowiedziałam ze zmieszaniem na twarzy.

- Słucham? Nigdzie nie byliśmy od ponad półtora miesiąca. Usunęła wszystko o mnie z sociali i nie wiem jak to traktować promyku. - widziałam że nie jest mu ta sytuacja na rękę. A co do niej samej, chyba mamy do pogadania. I to poważnie. - Nawet na targi ślubne wolała jechać z tobą. Na chuj kurwa ten ślub zajebany. - widziałam że Janka to dotknęło, miał szklane oczy i już nie chciał na mnie spojrzeć. Chwyciłam go za dłonie. Dopiero wtedy na mnie spojrzał.

- Janek... Nie chce sobie wyobrażać co czujesz, nie umiem się postawić na twoim miejscu, ale mimo wszystko jestem przy tobie i dołożę wszelkich starań żeby wam pomóc jeśli będziecie tego potrzebować. Bo was kocham. - chłopak kiwnął głową, nie do końca przekonany. Ale taki już był Janek. Każda sytuacja go raniła, i się zamykał, nie chcąc mieć nikogo. I niczego. Ja to zawsze szanowałam bo był ze mną co by się nie działo. I ja też z nim byłam. Na mój telefon przyszło powiadomienie z instagrama. Przy okazji zobaczyłam że jest już dwudziesta druga. Późno się zrobiło.

Od 33mata: Wtf
Do 33mata: o co chodzi?
Od 33mata: mnie nie ma to zaprasssszasz kolegee na posiedzonoo?
Do 33mata: zaprosiłabym go nawet jakbyś był, nie bede z tobą dyskutować bo jesteś pijany i nie myślący.

- Przepraszam, musiałam odpisać. Wracając. Może zostań u nas dzisiaj, prześpij się na spokojnie? Możemy coś wypić czy coś jeśli ci to poprawi humor.

- Mogę zostać, ale raczej nie chce pić, żołądek mnie boli i nie dobrze mi. - przyznał szczerze. Mi robiło się już chłodno więc chciałam wrócić do domu i usiąść na kanapie, i na luzie coś obejrzeć.

- To chodź do domu, powinnam mieć gdzieś leki na żołądek, tylko mogą cię trochę morzyć. - wstałam, chłopak podał mi kule, idąc zaraz za mną. Usiadł na kanapie, grzebiąc w komórce, pewnie pisał jej że nie będzie go dzisiaj. Ja natomiast znalazłam leki, podałam mu tabletkę wraz z napojem, którą sprawnie łyknął. Usiadłam obok niego na kanapie, włączając telewizor. Nie trudno się było domyśleć że nasz duet Janek i Jankowska uwielbia programy o zabójstwach. Więc bez większych pytań co oglądamy, włączyłam Dahmer'a i wpadliśmy w wir oglądania, co róż komentując ciekawe momenty w serialu.

Koło północy, zauważyłam że Janek przysnął zaraz obok mnie, chłopak zawsze miał tak nie winny wyraz twarzy że aż dobrze się na niego patrzyło, był tak spokojny i bezbronny że chyba nigdy nie widziałam takiego kogoś. Okryłam go po cichu kocem, i postanowiłam ściszyć trochę głośność w telewizorze, bo krzyki ofiar to raczej średnio fajna pobudka.

Po pierwszej Janek spał już twardym snem, rozłożony na kanapie, a ja siedziałam u siebie w pokoju, szukając spodni dresowych w szafie. Usłyszałam że do domu wchodzi Michał, o Janka się martwić nie musiałam bo jak zasnął to na prawdę trudno było go obudzić, po tak długim czasie zaśnięcia. Co do księcia, to nawet nie chciało mi się komentować jego przytyku co do mnie. Wszedł do pokoju, patrząc czy tu jestem, niepewnym krokiem, albo nawalonym? Sama nie wiem, ciężko stwierdzić.

- Jak się bawiłeś? - spytałam, mimo wszystko szeptem.

- Dlaczego ty szeptasz? - spytał, siadając na łóżku.

- Bo Janek u nas śpi, kłóci się z Igą i sami nie wiedzą co ze ślubem. - przyznałam ze szczerym współczuciem w głosie. - Dlatego się zirytowałam tym co napisałeś. - to też powiedziałam szczerze, ale zirytowana.

- Wiem przepraszam, przesadziłem, ale zapraszasz sobie jakiegoś parola akurat jak nie ma mnie w domu, i myślisz że jak to wygląda? - czy on się wkurzył?

- Matczak, to jest mój przyjaciel od pierwszej klasy liceum. Czego ty oczekujesz? Że ja go zostawię na lodzie bo tobie się tak podoba?

- Nie, ale może zacznij sprowadzać sobie tych twoich ,,przyjaciół" jak będę w domu. - spojrzał na mnie ostro. Chcąc za pewne uciąć rozmowę. Ale nie tędy droga.

- Byłam z nim umówiona czy byłbyś w domu czy nie. Poza tym czemu używasz cudzysłowie, to jest mój PRZYJACIEL. Czego ty nie rozumiesz. - dodałam ostrzej, akcentując słowo ,,przyjaciel". Bo mnie takie coś wkurza. - Ty coś sugerujesz czy co? Jak aż tak mi nie ufasz to po co się oświadczasz hm?

- Ufam ci.

- Nie zauważyłam. Idę spać. - położyłam się do łóżka, kładąc wyżej nogę i układając głowę w drugą stronę od poduszki Michała. Chłopak położył się tuż obok mnie. Okrywając mnie swoją dłonią.

- Kocham cię.

- Jak zawsze.

***

Gdy wstałam rano, przed Michałem oraz jak się zaraz miało okazać Jankiem, postanowiłam napisać do Igi, o spotkanie. Dzisiaj. Chce wiedzieć. Jestem jej przyjaciółką i nie chce być okłamywana, jeśli oczywiście powie prawdę. A wątpię że uda jej się mnie okłamać, bo trochę już ją znam i wiem co i jak, i kiedy mnie kłamie. Więc weszłam w telefon klikając messengera i zaczęłam pisać wiadomość.

Do Przemądrzała: hej, masz czas się dzisiaj spotkać? Musimy kilka rzeczy obgadać szczerze.

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Od Przemądrzała: hejka, też tak uważam, potrzebuje rozmowy. O której?

Do Przemądrzała: koło 16 w nero? Tak by było najwygodniej, tylko czy byś po mnie przyjechała? Bo ja z tą nogą to tak średnio na jeża XD

Od Przemądrzała: No spoko, to będe, do zoba.

Zareagowałam sercem na jej wiadomość i postanowiłam wstać. Musiałam zrobić jeszcze kilka rzeczy do pracy, a do czasu nie zdjęcia, nawet przyszłej ortezy mam L4 więc mają kogoś w zastępstwo, i ja tylko pomagam z papierami. Wstałam, nie stając na mojej złamanej, bolącej i pulsującej nodze. I postanowiłam przezwyciężyć moją trudność. Iść do sklepu po bułki. Ubrałam się w miarę luźno i wyszłam z pokoju, zauważając że Janek dalej śpi. Więc włączyłam mu wiatrak i ubierając buta i biorąc telefon, wyszłam z domu.

Droga która zawsze zajmowała mi pięć minut, teraz trwała piętnaście. I niezmiernie mnie to męczyło, nie wyobrażam sobie że musiałabym łazić ze złamaną nogą po całym mieście. Nie praktyczne i bolesne w dodatku. Idąc i płonąc, rozmyślałam sobie o sytuacji między moimi przyjaciółmi. Dużym szokiem był fakt że Janek nie był na żadnej kolacji wtedy, więc w takim razie, kto był z nią w tamtym momencie? To jest podstawowe pytanie które musze jej zadać. I obym się myliła co do odpowiedzi, bo szczerze ją znienawidzę. Chociaż będzie trudno. Ale nie dam kolejnej osobie drugiej szansy po zdradzie, mimo że jeśli to uczyniła to nie zrobiła tego mi. Bo po co mam dawać drugą szansę? W razie jakby ktoś pierwszy raz nie trafił kulą w serce czy jak?

Weszłam do sklepu, czując w końcu powiew zimnego powietrza, zazdroszczę ekspendjęcte tego że może sobie siedzieć w tak przyjemnym pomieszczeniu, chociaż na dłuższą metę, trochę nie zdrowe. Miałam na słuchawkach ,,Stolen Dance" i miałam nawet dobry humor, sama w sobie. Wybrałam moje ulubione bułki, dobrałam jakiś serek, rzodkiewki i stwierdziłam że to wszystko. Doczłapałam się do kasy, podając wszystko tej Pani, spojrzała na mnie spod byka, ale jakoś to zignorowałam, interesując się jednorazówkami przy ladzie, spoglądałam na smaki, zastanawiając się nad kupnem.

- Aplikacja jest? - burknęła zza lady.

- Niestety nie. - przyodziałam mimo wszystko na usta uśmiech. - Poproszę jeszcze siateczkę żebym się zabrała i tą bananową jednorazówkę.

- Ta siatka jest dodatkowo płatna. - mruknęła, zjeżdżając mnie wzrokiem.

- A wie Pani że ja zdaje sobie z tego sprawę? - omiotłam jej twarz wzrokiem, brak szacunku do klienta ale nie zamierzam się kłócić. Ta tylko coś fuknęła ale podała tą siateczkę. Skończyła kasować.

- Karta? Gotówka?

- I jeszcze tą bananową jednorazówkę. - dodałam, z powolnym brakiem cierpliwości, w między czasie ktoś do mnie dzwonił ale nie odebrałam. Byłam poirytowana i zaraz wybuchnę. Dziewczyna chwyciła urządzenie, rzucając na blat. Szczerze mnie to wyprowadziło z równowagi. Nigdy też jej tutaj nie widziałam. Więc podejrzewam że jest nowa, i nie nadająca się do pracy z klientem.

- Coś jeszcze? - spytała z taką ironią że aż mnie wykręciło z wkurwienia.

- Wypowiedzenie z tego stanowiska. - mruknęłam przykładając po chwili ciszy kartę, na ekranie pokazała się zgoda a ja zaczęłam się zbierać.

- Słucham? - powiedziała w lekkim szoku, speszyło ją to.

- Jak się nie umie pracować z klientami to się z nimi nie pracuje, nikt ci na życie nie każe pracować. Możesz skończyć pod mostem, tak jak twoja uprzejmość. - syknęłam, wychodząc. Byłam rozdrażniona. I szczerze miałam ochotę w coś zajebać. Ale to tak porządnie. Wracałam do domu, mając na słuchawkach, fumar matę. Było gorąco, słońce przygrzewało mi głowę, a cała moja noga pływała w tym pierdolonym gipsie.

Gdy doszłam do domu, byłam bliska zjeścia. Wtargałam się do domu, ledwo odkluczając. Zza framugi wysunęły się dwie głowy. Janek odrazu wstał, podchodząc i biorąc zakupy. Ściągnęłam wszystkie nie potrzebne rzeczy, i udałam się w ślad Pasuli. Ten zaczął rozpakowywać siatkę, a ja pierwsze co wyjęłam to jednorazówkę, odpakowałam ją. Usiadłam na blacie i zaciągnęłam do płuc porządnego bucha, którym po chwili zaczęłam się dusić. I to tak ostro że Pasula musiał mnie poklepać.

- Już, już promyku. - zaczęłam się dusić. Nie wiem czy istnieje gorszy stan. A no tak istnieje. Stan zjazdu narkotykowego.

- Już okej. - powiedziałam, przerywanym głosem, bardzo ochrypłym. Napiłam się wody. I było okej.

- Co to za smak? - spytał, oglądając urządzenie.

- Bananek. - pokazałam język. - Mój ulubiony owoc. - spojrzałam na Michała.

- Domyślam się. - brunet mrugnął do mnie okiem. Natomiast ja wypiłam jeszcze łyka wody i zaczęłam robić śniadanie. - Nie było ci ciężko z tą nogą?

- Powiedzmy że było, ale dałam radę. Jajecznica ze szczypiorkiem Jano? - spytałam, patrząc na blondyna przeglądającego telefon.

- Może być z. Pomóc ci? - spojrzał, skupiony na mnie. Widać było zmęczenie wszystkim w nim, i nie potrzebnie w ogóle zapytał.

- Nie, dziękuje. Odpocznij. - uśmiechnęłam się ciepło. Chłopak odwzajemnił mój uśmiech, biorąc papierosy i idąc na balkon. Gdy tylko okno balkonowe się zamknęło, podszedł do mnie Michał.

- O co tu chodzi? - spytał patrząc na mnie ostrzegawczo. Nie bardzo rozumiałam jego wzrok.

- A o co ma chodzić? - wyciągnęłam patelnie, bawiąc się przysłowiowo płytą indukcyjną.

- O to co ty robisz.

- A co ja robię? - zerknęłam na niego, nie rozumiejąc o co mu tak na prawdę chodzi.

- O te twoje uśmieszki, oczka i to, odpocznij sobie Janeczku mój kochany. - zaakcentował ostatnie dwa słowa w dość wulgarny jak dla mnie sposób. Zirytowało mnie to, a i bez tego nie byłam w najlepszym humorze.

- Co ty człowieku brałeś. To jest mój przyjaciel, i czego byś ty chory zazdrośniku nie powiedział dalej nim będzie. Czy tobie się to podoba, czy nie. - powiedziałam za głośno ostatnie słowo, i w zasadzie praktycznie się wydarłam. Usłyszał to najwidoczniej sam wspominany, wchodząc do środka.

- O jeszcze ty tutaj. - prychnął brunet.

- Michał przestań! - zdenerwowałam się na niego. - Przepraszam cię Janek za niego. - spojrzałam na chłopaka, który nawet nie mrugnął okiem.

- A tobie o co chodzi? - zdziwił się blondyn.

- Jakieś kurwa spotkanka jak mnie nie ma, nocowanka jak mnie nie ma, i jakieś dziwne uśmieszki i oczka jakby mnie kurwa nie było. - rozzłościł się, zupełnie z pizdy.

- Czyli Dagmara ma zakaz spotykania się ze mną jak ciebie nie ma, ale jak jej nie ma to jeżdżenie na kawki z Natalią jest jak najbardziej okej? - blondyn spojrzał na Matczaka zwycięsko. A mi aż się zrobiło słabo.

- Słucham?

- Pojebało cię? Przecież nic takiego nie miało miejsca. - zrobił się aż czerwony.
A ja czułam że to prawda, po prostu to wiedziałam. - Dagmara przecież mu nie wierzysz? - po moich polikach pociekły łzy.

- Michał... Ja chce ci wierzyć. Ale to nie jest rozmowa na teraz. - wzięłam kule i skierowałam się do wyjścia.

- Proszę cię... Uwierz mi. - błagał mnie, widziałam to w jego oczach ale po prostu musiałam ochłonąć.

- Michał, nie. Wynieś się na noc do kogoś, chce zostać sama. - wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z mieszkania zostawiając ich w osłupieniu. Zeszłam na dół w zasadzie nie wiedząc co dalej, postanowiłam zadzwonić do Igi, w końcu chyba możemy się spotkać szybciej. Po wykonanym telefonie, usiadłam sobie na krawężniku czekając na nią. Po dwudziestu minutach oczekiwania, blondynka pojawiła się pod blokiem, a ja wczłapałam się do jej samochodu. Włożyłam kulę na tylne siedzenie i zapinając pas ruszyłyśmy. Nie wiele mówiłyśmy, nie bardzo wiedziałam co, bombardował mnie Michał na każdej platformie, na której mógł. Ale ja nie chciałam z nim rozmawiać w emocjach, nie jest to najlepsze wyjście ani dla mnie, ani dla niego. Tak więc podjechałyśmy pod kawiarnie, wyciągnęłam kule, i wysiadłam z samochodu. Skierowałyśmy się na ogród Nero, bo było tak ciepło że aż szkoda nie skorzystać z promieni słońca, ogrzewającego nasz Warszawski chodnik.

- To na co masz ochotę? - spytała Iga. Bez emocji.

- Ja, chciała bym mrożoną kawę i jakąś bułkę z bekonem i jajkiem. - uśmiechnęłam się do niej resztkami empatii. Blondynka skinęła głową i poszła zamówić. W tym czasie sprawdziłam telefon, i ostatnie wiadomości od Michała.

Od Kochanie: Dagmara to nie prawda!
Od Kochanie: Obiecałem ci coś!
Od Kochanie: I dotrzymałem słowa...
Od Kochanie: Proszę...
Od Kochanie: Miniu....
Od Kochanie: Gdybym to zrobił nie mówiłbym do ciebie Dagmarciu... :(

Po chwili blondynka wróciła z zamówieniem. Podała mi kawkę i kanapkę. A sama usiadła po przeciwnej stronie stołu i jak zauważyłam zamówiła tylko espresso.

- Mieli tylko z bekonem, jajkiem, serem, sałatą i jakimś tam sosem. A wszystko to lubisz więc ci wzięłam. - uśmiechnęła się blado.

- Właśnie o tą mi chodziło, dziękuję. Ile mam ci oddać? - spytałam, sięgając po portfel. Znów wibracje telefonu. Ignoruje te powiadomienia, poważnie.

- A przestań, to nic takiego. - mrugnęła oczkiem. Spojrzałam na nią wdzięcznie, i zaczęłam sączyć moją kawę. Mmm, słodziutka. Jednak wyraz twarzy Igi się trochę zmienił, posmutniała, strzelając cały czas nerwowo palcami.

- No więc o co cho-

- Zdradziłam Janka. - wypaliła nagle, nie owijając w bawełnę. Aż mi się słabo zrobiło. Jak ona mogła to zrobić?...

- Iga, jak mogłaś zrobić mu coś takiego? Jak... - załamałam się, moja najlepsza przyjaciółka zdradziła mojego najlepszego przyjaciela. Jestem chyba w ukrytej kamerze.

- Od dawna nam się nie układało, ja byłam zła ale on też nie był święty. Wieczne awantury, przychodził najebany do domu. I wcale nie było tak fajnie. Usunęłam wszystko z nim i poszłam na imprezę, upiłam się i zagadał do mnie jeden chłopak...

- Jaki chłopak? - spytałam już się bojąc odpowiedzi, oby nikt bliski.

- Hubert. - spojrzała w dół.

- Jaskólski? - blondynka tylko pokiwała głową a ja złapałam się za swoją. Przecież nawet ja poznałam Huberta, i nie mogę uwierzyć że był zdolny do czegoś takiego. Po prostu nie mogę. Co na to powie Janek... - Jak to się stało? I co cię z nim łączy bądź łączyło?

- Obaj za bardzo się napruliśmy, on mnie nie skojarzył, podszedł i w zasadzie zaczęliśmy normalną rozmowę  na jakieś błahe tematy. Później zaproponował taniec, a reszta już raczej logiczna. Dalej się spotykamy, więc musze powiedzieć Jankowi. Ale się boje. - zaczęła chlipać.

- To trzeba było nie zdradzać, jak mogłaś to zrobić. Trzeba być ludzkim śmieciem żeby zdradzać, i dalej spotykać się z tą osobą. Co na to kurwa Janek? Pomyślałaś choć raz o nim w tym wszystkim? Choć raz? - spytałam z pełną i poważną pogardą na nią. Odechciało mi się jeść Kanapki. Ta tylko patrzyła na mnie ze smutkiem, a ja patrzyłam na jej poliki ociekające łzami. Nie mogłam na to patrzeć, czego ona płacze? Przecież dalej się z tym Hubertem spotyka.  - Nie chce z tobą na razie już rozmawiać. Wracam do domu, a ty lepiej przemyśl jak chcesz powiedzieć Jankowi o tym że go zdradziłaś. - wstałam z zamiarem odejścia, ale nie spodziewałam się wybuchu Igi.

- I jak zwykle mnie zostawisz tak? - spojrzałam na nią, lekko rozdziawiając usta. Nie mogłam uwierzyć że akurat ona to mówi. Wszyscy tylko nie ona. Już chciałam to zignorować ale ona kontynuowała. - Zawsze jak coś się dzieje, to mnie zostawiasz, oczywiście. Idź sobie do Michasia. Możesz wypierdalać. - płakała, wiedziałam że nie mówi tego na poważnie ale i tak zabolało.

- Wiem że tak nie uważasz, i że robisz tak bo chcesz żebym się poczuła tak jak ty teraz. Ale ja na prawdę nie mam na to siły. Michał mnie prawdopodobnie znowu zdradził a ty pierdolisz śmieci. - spojrzałam na nią ostro, czując czujny wzrok ludzi w okół. Jakby mnie to obchodziło, to bym nie kontynuowała. - A co do zostawiania to ci coś powiem. To TY zostawiłaś mnie kiedy zerwał ze mną Michał. To TY wyciągnęłaś mnie z ekipą, chwilę po zerwaniu. W gronie był Michał, i kiedy wyszłam bo widziałam jak się obściskuje z inną powiedziałaś że nikt mnie tam nie chciał. To TY w  trzeciej klasie liceum byłaś tak zaaferowana chłopakiem że zapomniałaś o tym że istnieje, i że mam uczucia. I to TY powiedziałaś mi w najgorszym etapie życia, że ty masz swoje problemy i mam przestać się nad sobą użalać. Więc proszę, jako twoja przyjaciółka, koleżanka i obca osoba. Zamknij w końcu pizdę, samolubna hipokrytko. - miny wszystkich odwzorowywały mój stan psychiczny po wypowiedzeniu tych słów.

- Coś jeszcze? - Iga również wstała i wzięła kluczyki od samochodu, prawdopodobnie w tym samym celu co ja wyżej.

- W zasadzie to tak, jesteś tępą pizdą i życzę ci za to wszystko samych niepowodzeń, oby ta zdrada odbiła się srogo na tym twoim życiu z Hubercikiem. - mrugnęłam okiem. - Powodzonka. - Odeszłam na bezpieczną odległość, dzwoniąc po taksówkę. W ciągu 10 minut, wsiadłam już do pojazdu. Samochód ruszył a ja starałam  się nie wiele myśleć o moim życiu, i wszystkich przykrych rzeczach które przydarzyły się dnia dzisiejszego. Miałam ochotę się najebać. Byłam blisko już mieszkania.

- Może Pan zatrzymać się tutaj? - wskazałam palcem na dużego bena, zaraz obok domu.

- Jasne nie ma problemu. - auto się zatrzymało w miejscu o które prosiłam, uregulowałam opłatę po czym wzięłam swoje kule i już wychodziłam z pojazdu. - Miłego dnia Pani życzę. - spojrzałam na niego tylko z neutralnym wyrazem twarzy, lekko kiwając głową w jego stronę. - Przyda się Pani, i uważać z tą nogą i alkoholem. - powiedział żartobliwie. Parsknęłam śmiechem, wysiadając z auta.

- Wzajemnie i owocnego dnia w pracy. - po czym zamknęłam drzwi auta i poszłam do dyskontu. Wzięłam trzy butelki ekstrawaganckiego wina i udałam się do kasy. Jak szaleć to bez gaci. Zapłaciłam niezłą sumkę, by po chwili udać się do domu. W drodze, trochę przeszkadzały mi obijające się o siebie trzy pieprzone butelki wina. Co
zrobisz jak nic nie zrobisz. Gdy wczłapałam się na upragnione, moje pięterko, odkluczułam drzwi, pakując się do środka. Nikogo. Żywej duszy w domu. Tak cicho, spokojnie... Ciężki dzień przede mną. Na szczęście patrząc na zegar ukazała mi się godzina osiemnasta, co za tym idzie. Bezapelacyjnie mogłam się napić. Wiadomości przestały mnie nękać. Chyba dał sobie spokój, jak zobaczył że to nie działa. Kiedy wróci, oczekuję jakiegoś wyjaśnienia. Popartego dowodami. Bo na słowo uwierzyć mu już nie mogę...

***

Godzina dwudziesta druga. Czuje się ostro zalana. Wypiłam już półtorej butelki wina. I nie czułam się wcale lepiej. Znów miałam ochotę zrobić sobie krzywdę. I pewnie bym ją sobie zrobiła, gdybym mogła wstać. Dostałam przed chwilą sms-a. Nie sprawdziłam go bo nie umiem odblokować telefonu, bo śmieszy mnie fakt że chcą czytać moje face id. Po upływie około dziesięciu minut, usłyszałam otwierane drzwi mieszkania. A niech to szlag, nie zamknęłam ich. Do salonu wpadło trzech kolesi. A nie, to Krzysiek, Franek i Tadek. We własnej osobie. Jak FBI wyglądają. Bawi mnie to. Roześmiałam się, nie zważając na konsekwencje, byłam w obłokach. I to nie żarty.

- Piłaś coś? - spytał Tadeusz, rozglądając się po mieszkaniu. Na stole dostrzegł opróżnione butelki wina, i spojrzał na mnie gniewnie. - Nie możesz pić, kiedy masz złamaną nogę, bo się nigdy nie zrośnie. - przestraszyło mnie to. Na prawdę. Przysięgam.

- Nie piłam przecież... - powiedziałam zupełnie bełkocząc. Chłopacy spojrzeli na siebie po czym sami aż parsknęli śmiechem. - A wy co tam? - czknęłam czując się senna.

- Przyjechaliśmy pogadać. - pokazałam wiodką ręką przeciwną kanapę. - Przyjechaliśmy pogadać o zdradzie...




Dziękuje wam bardzo za wszystkie wyświetlenia i za wsparcie. Rozdziały w końcu wracają bo mam dużo czasu. Do zoba za kilka dni!!!

Kocham was króliczki wy moje ❤️

Continue Reading

You'll Also Like

5.7K 299 19
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...
4.5K 329 23
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w ktorym mieszkal cale swoje zycie, wiec m...
136K 4.1K 157
☆Nie wiedziałem, że masz siostrę, Potter. Oryginal by @Seselina Translation by @zadupiacz
38.9K 1.5K 39
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...