Złodziejka #2

By Cukierkilukrecji

168K 11K 2.2K

- Skończ ode mnie uciekać - uniosłem glos. - Skończ to gadanie o miłości, jesteś taki nudny - zaśmiała się n... More

Prolog
Złodziejka
Przez okno do celu
Złodziejki lubią chowanego
Twardzielki nie płaczą
Mała Jones
Królowa Kier
Niańka
Wpadniesz na meczyk w fife?
Randki
...
Nie chciałem
Ohana
Tik tak
Pierwszy cios
Pomarańczowy lakier
Weź mnie całego
Skrzypkowie robią to najlepiej
Dłonie to nie serce, prawda?
Zaufanie
Cztery centymetry
Podstępy
Yours
Jebany adres
Colin Davies, proszę państwa
Karma
Spokój
Chodźmy zaszaleć, złodziejko
Bonnie i Clyde
31. Nienawidzę cię
32. Dziewczyna znikąd
33. Najgorszy obiad świata
Żmije i pizdy 34
Wszystko, co powiesz 35
Spokój 36
Bal part 1. 37
Bal part 2. 38
Brooklyn Baby - 39

Namiętność

4.9K 274 32
By Cukierkilukrecji

Colin był przygaszony, zupełnie do siebie niepodobny. Od paru dni patrzył na mnie z dystansem. Wydawał się mniej skory do rozmów, a kiedy już ze mną rozmawiał, był zupełnie nieobecny. Nie poprawiła mu nawet nastroju piękna sukienka, w którą się wcisnęłam na kolejną partię pokera. Zazwyczaj moje ładne stroje działały na niego łagodząco, albo te bransoletki, którymi pokrywał całe moje ręce. A nawet pierścionki, którymi pozwalałam zdobić swoje palce.

Czasem wydawało mi się, że robił to bardziej dla siebie niż dla mnie. Rozumiałam to. W kasynie wszystkie kobiety tak wyglądały. Każda bez wyjątku była strojna i skąpana w perfumach. Wszystkie miały satynowe długie kreacje z odsłoniętymi plecami. Mnie lubił ubierać  w zieleń. Nie wiem czy dlatego, że taki kolor sukienki miałam na sobie pierwszy raz w kasynie, czy dlatego, że podbijała kolor moich oczu. W każdym razie ubierałam zieleń.

Moja sukienka tamtego wieczoru miała odkryte plecy i rozcięcie sięgające ku biodra. Sandałki na wysokiej szpilce ze złotym sznureczkiem okalały moją stopę i nogę, aż po udo.

Siedziałam na jego kolanach i usiłowałam go pocieszyć. Poruszyłam się na jego nogach, a jego zbolałe spojrzenie zmieszało się z moim. Wygładziłam dotykiem rysy jego twarzy i napięte mięśnie.

To jednak nic nie dało. Nie pomógł mój całus, ani nawet zalotne spojrzenie spod rzęs.

- Chodźmy stąd Melanie – szepnął pocierając swoim nosem mój nos. – Chodźmy, a w końcu zdejmiesz tę biżuterię i założysz moje cholerne dresy. Moje skarpety naciągniesz pod swoje kolano i  i zamoczysz je całe w wodzie. – Rozmarzył się. – Proszę cię, nie wytrzymam tu ani minuty dłużej. Ani sekundy.

Usiłowałam wyczytać z jego twarzy coś poza niepokojem. Coś poza desperacją.

- Przecież wiesz, że wygram. – Uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Z każdym twoim zwycięstwem przegrywam.

Z jakiegoś powodu te słowa stanęły mi w gardle. Z trudem przyszło mi je przełknąć, albo chociażby na nie odpowiedzieć.

- Nie możemy tak po prostu wyjść. – Pokręciłam głową, a on złapał moje włosy i zawinął je sobie na palcu po czym pokręcił głową. – Colin, co się dzieje?

- Chodźmy stąd, weźmiemy ze sobą Aarona i Ines. Odetchniemy. Nie potrzeba nam dużo, a jednego wieczoru bez pracy. Jednego wieczoru, który przypomni nam całe to szaleństwo. Kiedy ty znów będziesz tą sobą, którą poznałem. Z której zrobiłem to coś.

Przyjrzałam się swoim dłonią, na które spojrzał i on. Zaczął zsuwać ciężkie złote pierścionki z moich palców, a im bardziej nagie one były, tym Colin wydawał się lżejszy. Pozwoliłam ogołocić swoje palce, niemal ze wszystkich ozdób. Colin zostawił jedynie te, które miały połyskujące kamienie w różnych kolorach. Całował moje palce i nadgarstki, a złota biżuteria spadała u moich stóp z brzdękiem odbijała się od podłogi.

Coś w jego spojrzeniu się zmieniło, a jego usta zgrały się jednością z moimi. Był zaborczy i uparty. A ja namiętna i intensywna. Z rozkoszą przyjęłam jego chętny język do własnych ust.  Wcisnęłam palce w jego włosy z radością przyjmując jego zaangażowanie i czułość. Pchnięta namiętnością poruszyłam się na jego kolanach rozbijając podbrzuszem o prężnego penisa. Pisnięcie, które umknęło spomiędzy moich warg spił jak miód pitny, a sam ten dźwięk spłynął mu wzdłuż podbródka i naznaczył moje piersi dreszczem. Pobudzone sutki drgnęły i zesztywniały. Coli oparł dłonie na moich pośladkach i poderwał się ze mną do góry sadzając mnie na stole do pokera. Przyszło mi zagryźć jego wargę, gdy ten złapał materiał sukienki przy rozcięciu i rozerwał je znacznie wyżej, a jego szorstkie palce zaborczo złapały moje biodro. Druga z męskich rąk wtargnęła pod bieliznę, a sprawny palec wyciągnął ze mnie westchnięcie. Usta Colina wgryzły się w moją pierś i sutek, który odnalazł po chwili. 

- Colin, kurwa, jesteś w pełnym kasynie. -  Aaron odciągnął ode mnie chłopaka.

Uniosłam swój mętny wzrok na zajęte stoliki dookoła nas i poczerwieniałam.

Złapałam za rozdarcie sukienki i usiłowałam ukryć nagość. To jednak było całkowicie zbędne, ponieważ i tak już wszyscy widzieli kawałek mojego brzucha i to jak podatna byłam na dłonie partnera. To jak łatwo przychodziło mu doprowadzenie mnie do głodu i podniecenia palącego w podbrzuszu jak rozżarzony węgiel. 

Ale kiedy patrzyłam na te wszystkie obce mi twarze. Z trudem przełknęłam ślinę, a ta przekornie wysuszyła moje gardło na wiór.

- Och kurwa – przeklął narzucając na moje ramiona swoją marynarkę. – Jakim autem jesteś? – zwrócił się do przyjaciela.

- BMW – Aaron wzruszył ramionami. – A co?

Colin uśmiechnął się przebiegle i skinął ruchem głowy do kolegi, a ten z kolei wyszczerzył zęby w rekinim uśmiech. Colin bez słowa wziął mnie na ręce i podniósł w ślubnym stylu. Z trudem przyszło mi nie pisnąć, a wtedy usta Colina spoczęły na moich ustach.

- Ruda, idziemy na randkę! – krzyk Aarona wydarł ze mnie rechot, który Colin spijał.

- Och, jak dobrze – mruknął w moje wargi.

- Na randkę? – powtórzyłam z uśmiechem.

- My bywamy słabi w randki, ale postaramy się. Obiecuję – zapewnił jak rycerz unosząc wysoko swoją głowę. – Przynajmniej będzie śmieszniej, odrobinę śmieszniej. Ostatnio zbyt dużo pracujemy.

Miał racje, całe nasze dnie skupiały się na mojej szkole i kasynie. Ostatnio wydawało mi się, że nie miałam czasu na nic, a na pewno chciałabym w ciągu najbliższych dni spotkać Willa i resztę chłopaków. Byt mocno za nimi tęskniłam, aby pozwolić sobie na kolejne dni bez spotkania.

Niespodziewanie Aaron przebiegł obok nas z Ines na swojej piersi, a Colin uznał to jako początek wyścigu. Poważni mężczyźni nie powinni ścigać się do drzwi wyjściowych, a oni jednak nie potrafili się powstrzymać. Ochroniarz, który przytrzymał im drzwi umożliwił zwycięstwo obu mężczyzn, którzy byli zbyt wysportowani, aby zacząć zipać. Niemniej jednak ich oddechy przyspieszyły, a my zostałyśmy odstawione na ziemie w jednakowym tempie.

- To skończeni wariaci. – Ines szepnęła do mojego ucha. – Naprawdę zaczynam się ich bać.

- Wiesz jak radzić sobie z wariatami?

- Hm?

- Być jeszcze gorszą.

Jej oczy błysnęły zainteresowaniem. Wiedziałam, że wypiła lampkę wina, którą podał jej Aaron w imię bycia romantycznym, a poza tym twierdził, że potrzebowała odrobiny rozluźnienia. Niewielkiej, ale takiej, którą mógłby ją uraczyć w godzinach pracy.

- Z przyjemnością – wyprężyła swoje okrągłe piersi i złapała mnie za dłoń, gdy mężczyźni częstowali się papierosami w delikatnej odległości od nas, aby doprecyzować plan na wieczór.

Nie minęła chwila, a Colin wyciągnął telefon. Ktoś wyniósł z kasyna kilka win i  parę pełnych po brzegi bletek wręczając je szefowi.

Oczywiście finalnie skończyliśmy w aucie Aarona, który swoją jazdą wyrywał z nas pełne ekscytacji piśnięcia i okrzyki pełne radości.  Ines trzymała się  drzwi posyłając mu mordercze spojrzenie, a on za każdym jednym razem odpowiadał  jej rekinim uśmiechem, który znikał, gdy tylko beształa go za nie patrzenie na drogę. Aaron niespodziewanie zaparkował przy okolicznej plaży, Colin jeszcze na tylnym siedzeniu otworzył wino, które pił z gwinta, dzieląc się ze mną słodkim smakiem. Na tylnym siedzeniu rozdarł ostatni skrawek mojej sukienki, a na nagą pierś wcisnął mi swoją koszulę. Nawet jej nie zapiął, a jedynie zawiązał u spodu, co chroniło moje piersi przed bezceremonialnym negliżem. Ines miała na sonie koszulkę, więc zdjęła jedynie spodnie. Zakładam, że obie wybrałybyśmy coś innego niż koronki, gdyby ktoś nas uprzedził przed paradowaniem po plaży.

Niemniej jednak koronki wyglądały dużo lepiej i przepięknie prężyły się razem ze skórą, gdy mężczyźni wlewali nam wino do ust, a sami zaciągali się słodkim dymem.

Oni byli w samych bokserkach, więc nie zawahali się przed wskoczeniem do wody z molo. Nie zawahali się nas również wrzucić do ów wody.

Byłam cała mokra i rozgrzana, kiedy okazało się, że usta Colina były bardziej uzależniające niż narkotyk. Może dlatego, że nim właśnie smakowały? Może ta mieszanka wina i marihuany tak zawróciła mi w głowie, że nie potrafiłam postąpić inaczej niż przyciągać go do siebie?

Niemniej jednak to Ines smakowała lepiej.

A od niej nie potrafiłam oderwać nawet dłoni.

Patrzyli na nas zupełnie oczarowani. Zmieszani i podnieceni. Zwłaszcza wtedy, gdy dłoń Ines zanurkowała w moich krótkich do ramion włosach, a jej rozpalone ciało otarło się o moje. Boże nie spodziewałam się, że spotka mnie coś bardziej intymnego niż prawie seks na stole przy pełnym kasynie. Jednak tamten dzień miał za zadanie zaskoczyć. Miał za zadanie wyznaczyć nowe granice namiętności i pokazać mi jak wiele o swoim własnym ciele nie wiedziałam. Jak wile kobiece dłonie miały mi sprawić rozkoszy i jak wiele jej niepewne ruchy miały zapewnić mi wrażeń.

- Wsadź w nią palce, płomyku. Pokaż jej jak robią to dziewczynki z dobrych domów. Pokaż jej jak robi się to po nocach, ta żeby tatuś nie mógł dostrzec grzechu przemykającego korytarzami.

Ines założyła moją nogę na swoje biodro i spojrzała w moje oczy odszukując w nich pozwolenia, którego jej udzieliłam wypychając biodra w jej kierunku. Uroczo mruknęła wykonując pchnięcie palcami, a potem wciągnęła powietrze, na samo połączenie mojego gorąca z jej chłodnymi palcami. Jej nogi drżały, a oczy były wlepione prosto w moje.

- Nigdy nie zrobiłam nic bardziej nielegalnego – parsknęła śmiechem. – A Aaron wydawał się moim największym grzechem – westchnęła. – Błagam, powiedz, że jutro nie będziemy tego pamiętać.

- Mam nadzieję, że zrobisz wszystko żebym to zapamiętała. – Zaśmiała się w moje usta.

Pchnęła palcami ponownie, a Colin zaklął.

Wino spływało pomiędzy moimi piersiami, gdy wróciłam do ust Colina. Niewiele z tego alkoholu trafiło faktycznie do naszego krwioobiegu. Mimo to niewiele tchu potrafiłam łapać, gdy leżałam w piasku, a przed oczami mi mętniało od wszystkiego co doświadczyłam. Ines siedziała obok mnie i opierała swoją ciężką głowę o moje ramię, ledwo oddychała, a jej policzki raziły po oczach swoją czerwienią. Nic dziwnego skoro tańczyłyśmy i skakałyśmy jak nieśmiertelne, po piasku. Niewiele  sił mi zostało, a w radiu leciała kolejna przyjemna dla ucha piosenka, którą moje ciało mogło emanować. Którą potrafiłabym się cieszyć, i która rozświetliłaby cały otaczający nas mrok.

- Pocałuj go. – Nakazała Aaronowi, który dzielił się dymem z Colinem, w niemal studenckim pocałunku.

Nie zawahali się ani chwili, przywierając do siebie, a ich pocałunek był zachłanny, tęskny i energiczny.

Zarówno ona jak i ja się rozbudziłam.

- Oni to już rozbili – stwierdziłam.

- Widzę.

Niemalże się kąsali, a mnie zalała fala gorąca od samego patrzenia jak Aaron ciągnął za włosy Colina i wyrywał z niego westchnienie. Jak go dominował zmuszając mojego chłopaka do kroku wstecz. Oderwali się od siebie po długiej chwili, ale byli zbyt spragnieni siebie nawzajem, aby zakończyć ten pocałunek. Niemalże miażdżyli swoje wargi, a ja zapragnęłam tego samego. Ines się oblizała podkreślając dreszcze podniecenia. Niespodziewanie pokierowałam swoje dłonie na koszulę i zsunęłam ją z ramion. Boże, delektowałam się ich widokiem i chłodnym wiatrem muskającym moje małe piersi. Ines mi się przyglądała, finalnie również pozbywając się koszulki. Nie potrafiłam przestać się gapić na jej piersi pokryte niezliczoną ilością malinek i śladów zębów.

- Bardzo mu się podobają. -  Wyjaśniła.

- Widzę – prychnęłam.

- Aaron? – wydukała pochylając się do przodu.

Mężczyźni brali rwane oddechy odrywając się od siebie. Aaron zwrócił się ku nam, a Colin dotykał swoich spierzchniętych ust.

- Tak, płomyku? – zipał.

- Pocałuj mnie.

Zaśmiał się pod nosem, bo Ines była kolejną osobą, którą mógłby sobie zdominować. Nawet to jak kroczył w jej kierunku było władcze. To jak uklęknął obok niej i to jak i jak złapał jej włosy przy samej nasadzie. To jak wcisnął jej wargi w swoje. To jak ulegle przyjęła go do ust i jak pragnęła być zdominowaną, bo i w tym potrafiła odnaleźć swoją władzę.

Władcze było również to jak przyciągnęłam do siebie Colina i jak na nim usiałam. To jak złączyłam jego dłonie nad głową i jak otarłam się własną piersią o jego pierś. To jak do cholery go całowałam i jak westchnął w moje usta wypychając biodra ku górze. To jak był twardy i jak jęknęła Ines.

- Och, kurwa jesteś tak ciasna. – Aaron mruczał

- Aaron...

To jak jęknęła przyprawiło mnie o dreszcze, a te same dreszcze, które obdarły mnie z resztek skrępowania.

Pocałowałam Colina mocniej odsuwając swoje majtki w bok, a jego bokserki opuściłam. Opadłam na niego na raz. Cała. To niemal zabolało przez to jaki był twardy. Przez to jak wypchnął biodra zagarniając sobie mnie więcej niż pozwoliłam. Wciągnęłam powietrze przez zęby, a on wywrócił oczy ku niebu. Spomiędzy jego warg uleciało błogie jęknięcie. Zupełnie nieskrępowane, a moje wargi zadrżały.

Moje oczy niespodziewanie wpadły w oczy Aarona. Ten wykonał pchnięcie przyprawiając Ines o jęk.

- Dalej mała, ujeżdżaj go. – Rzucał mi wyzwanie swoim tonem, tak jakbym nie potrafiła wyruchać Colina lepiej niż on Ines.

Chociaż Aaron był na tyle prężny, że Ines wbijała dłonie w piach kiedy tylko w niej był. Wszedł w nią zbyt szybko, dlatego czekał, żeby mogła przywyknąć, ale on nie chciał żebym o tym wiedziała. Udawałam, że niczego się nie domyśliłam i poruszyłam biodrami wbijając spojrzenie w Aarona, a dłonie Colina opadły na mojej biodra domagając się więcej ruchu. Poruszyłam się po raz kolejny, a Aaron pchnął biodrami wbijając się w ciało ukochanej. Nie wiem, kto jęknął głośniej – Ines czy Colin. W każdym razie ten jęk przyprawił mnie o mocniejsze ruchy. Z jakiegoś powodu z Aaronem patrzyliśmy sobie w oczy. Jemu było łatwiej utrzymać pokerową twarz, a ja nie potrafiłam dusić jęknięć, o które przyprawiała mnie tak dokładna penetracja. Moje ciało nie radziło sobie z napięciem. Moje oddechy stawały się rwane, a dłonie Colina zaczęły mnie prowadzić całą swoją mocą. Kolejny jęk należał do mnie, a ten był cichy i ochrypły. Słodki, pełen fascynacji. Pełen podniecenia.

- Aaron...

- Jestem płomyku, rozluźnij się – szeptał do niej zarzucając sobie jej nogę na biodro. – Twój orgazm to jebany medal za pierwsze miejsce.

Colin się zaśmiał, a ja nabrałam sił na nowe ruchy. Nowe, pełne chaotyczności ruchy, które sprawiły, że byliśmy nienasyceni. Sprawiłam, że dłonie Colina przyozdobiły moje biodra siniakami, a jego penis zapulsował zalewając mnie gorącą spermą. Mimo to nie zmiękł. Wyszedł ze mnie i przekręcił na plecy, zanim cokolwiek mu powiedziałam, czy chociażby jęknęłam, posiadł mnie całą dokładając dwa swoje palce. Wbiłam głowę w piach i wciągnęłam powietrze przez zęby, a potem poruszył palcami i przywołał mnie o  kolejny orgazm, który swoją nagłością przyprawił mnie o mroczki przed oczami.

- Melanie – westchnął odgarniając mi włosy z twarzy. – Och, kurwa.

- Boże chciałbym ją wyruchać i obedrzeć z tej dominacji. – Westchnał Aaron patrząc na Colina. – Ale nie pozwolę żebyś wsadził kutasa w Ines. Kocham cię, ale chyba bym cię obdarł ze skóry.

- Zrobiłbym ci to samo, gdybyś dotknął Melanie. – Pchnął biodrami.

- Jak zajebiście, że chcę tego tylko teraz – Aaron przyprawiał Ines swoimi ruchami o drżenie mięśni, a jego ramiona zdobiły ślady paznokci. – Ines?

Ledwie na niego spojrzała, bo tępo jakie narzucił było niemal zabójcze.

- Może byśmy ślub wzięli?

- M? – Colin pchał biodrami tak szybko jak tylko potrafiłam znieść. – Pachniesz dziś jak marihuana najlepszego sortu, i kurwa nie mogę przestać delektować się twoim ciałem.

Byłam wycieńczona, kiedy skończyliśmy. Leżeliśmy w piasku do samego świtu, a nasze gołe tyłki podziwiali pierwsi z porannych biegaczy. Wróciliśmy do domu wszyscy razem, do domu Colina. Razem z Ines wzięłam prysznic, a chłopaki przygotowali stół pełen jedzenia. Niewiele robiliśmy tamtego dnia, poza oglądaniem Peaky Blindres. Chociaż po nieprzespanej nocy właściwie zajęliśmy się spaniem na rozłożonej ogromnej kanapie.

- Colin?

- Hm?

Byłam zbyt zmęczona, aby alarmować o swojej świadomości. Miałam usta jak z ołowiu.

- Oświadczyłem się Ines.

- I co?

- Powiedziała, żebym puknął się w głowę.

Zaśmiali się obaj.

- Nie chcę tego stracić, jest mi dobrze - szeptał Colin. - Chcę tak już zawsze.

- Zajebiście było, jest i będzie, a ty nie kracz, bo zepsujesz. Ciesz się i nie rozmyślaj zbyt wiele.

Kocham, wasza Lukrecja

Continue Reading

You'll Also Like

1.2K 85 23
Coralina Marina Sanchez Ruiz to aktorka której kariera brutalnie się pogorszyła. Była sławna na całym świecie a teraz nikt o niej nie mówi .Jej men...
26K 1.9K 95
Będę tu pisał głównie o mojej dysforii, problemach, sytuacjach z życia i przemyśleniach. Uznajmy, że będzie to coś na kształt mojego dziennika. Z gór...
288K 15.6K 197
Witam w mojej książce z tłumaczeniami Sowiego domu :D Znajdziesz tu zarówno komiksy jak i czasem mogą zdarzyć się talksy !Występują spoilery !Może z...
3.8K 189 28
Nastoletnie życie nie zawsze bywa dobre tym bardziej jej, Kaia nie wie co wydarzy się w przyszłości, myśli ona, że dalej będzie żyć z znęcającymi się...