Spotkanie

Oleh 2ColdMint

80.1K 9K 5.2K

Spotkania bywają w życiu różne. Czasem mogą przerodzić się w coś interesujące, a czasem sprawić masę kłopotów... Lebih Banyak

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40

Rozdział 28

1.9K 241 121
Oleh 2ColdMint

Ostatnimi czasy nasza szefował działu ma nowe ulubione zdanie: Nie interesuj się! XDDDDD

Rozdział 28

– Tylko nie przynieś nam wstydu – powiedziała Molly, patrząc na najmłodszego syna.

– Mamo! Przecież wiem – jęknął Ron. Już stracił rachubę, ile razy od początku wakacji, usłyszał to jedno zdanie od rodziców. A wszystko przez list od Harry'ego, w którym ten zaprosił go do siebie na kilka tygodni wakacji.

Kiedy do Gryfona dotarło, co przeczytał, w pierwszej chwili nie miał pojęcia, jak zareagować. Oczywiście, że obaj chcieli się w końcu poznać, ale nie sądził, że Harry zaprosi go właśnie teraz. Dalsza część listu szczęśliwie wyjaśniła powód.

„W Stanach świętuje się dość hucznie szesnaste urodziny i to się tyczy zarówno niemagów, jak i czarodziejów. Oczywiście to nie jest świętowanie pełnoletności, ale mama wyjaśniła mi, że skoro część uczniów w szkole zawsze była pochodzenia niemagicznego, to z czasem przynieśli zwyczaj świętowania właśnie szesnastki. Nie jest to stary zwyczaj, ale wszyscy go lubią, a każdy z moich przyjaciół ze szkoły obchodził albo będzie obchodził te konkretne urodziny, robiąc imprezę. Ponieważ moje urodziny są w wakacje, to rodzice zgodzili się, żebym zaprosił także ciebie. W końcu przyjaźnimy się od kilku lat i chciałbym, żeby w tym dniu byli ze mną wszyscy, których lubię."

Ron nie miał pojęcia, że w Stanach czarodzieje przejęli taki zwyczaj od mugoli, ale poczuł się mile połechtany, że Harry go zaprosił na świętowanie tak ważnego dla siebie dnia. Oczywiście musiał porozmawiać z rodzicami, czy w ogóle zgodzą się na jego wyjazd tak daleko i w dodatku na kilka tygodni.

Na szczęście nie mieli większych obiekcji. W końcu nie mogli być specjalnie podejrzliwi w stosunku do kogoś, kto bezinteresownie podarował ich synowi nową różdżkę i właściwie pokierował jego tokiem myślenia. W zasadzie to dzięki Harry'emu Ron wyzbył się większości swoich uprzedzeń i naprawdę bardzo się zmienił. Nawet jego rodzice to widzieli. Nie marudził już z powodu braku pieniędzy i doceniał ich starania w dbaniu o nich wszystkich. To wszystko procentowało lepszymi relacjami. Oczywiście, że bywały też kłótnie. W końcu chłopak był nastolatkiem z burzą hormonów, które i tak dość dobrze kontrolował. Gorzej było z Ginny.

Wprawdzie terapia odniosła skutek i dziewczyna uspokoiła się, ale to nie zmieniło faktu, że miała charakter swojej matki i nie znosiła, kiedy coś szło nie po jej myśli. Ron wiedział, że spotykała się teraz z Deanem Thomasem i w zasadzie nie miał nic przeciwko. Znał Deana i wierzył, że może jemu uda się osiągnąć sukces i Ginny przestanie straszyć wszystkich Upiorogackiem.

Bliźniacy z kolei ukończyli szkołę i postanowili otworzyć własny sklep z magicznymi dowcipami. Skąd wzięli na to pieniądze? Ich młodszy brat nie miał pojęcia, ale był pewien, że nigdy nie zrobiliby czegoś nielegalnego. Tajemnica wyjaśniła się jakiś tydzień po rozpoczęciu wakacji, kiedy wrócili z Grimmauld Place.

– To Syriusz dał nam pożyczkę – powiedział George.

– Pogadaliśmy z nim kiedyś – dodał Fred. – Na początku Mundungus proponował nam udział w jakimś biznesie, ale Remus go pogonił.

– Powiedział, że Dung i pieniądze nigdy nie szły ze sobą w parze.

Biorąc pod uwagę, że Mundungus Fletcher zwykle wyglądał jak kloszard, to Ron był skłonny uwierzyć, że to prawda. Nie zamierzał jednak zawracać sobie tym głowy. Oczywiście bliźniacy dowiedzieli się, że dostał zaproszenie i pozwolili mu wybrać kilka rzeczy ze swojego sklepu na prezent dla przyjaciela.

– Powiedzmy, że to podziękowanie też od nas, bo znajomość z nim bardzo cię zmieniła – przyznał Fred.

– Na lepsze – dodał George, szczerząc się.

W ten sposób miał ogarnięty prezent dla przyjaciela. Wiedział, że Harry i jego przyjaciele robili sobie czasem nieszkodliwe żarty w szkole, więc coś takiego powinno mu się spodobać.

Ginny oczywiście była zazdrosna o jego wyjazd, ale nie komentowała tego. Tylko odwracała się na pięcie, kiedy ktoś nawiązywał do tego. Ron odnosił czasem wrażenie, że jego siostra jest nie tyle zazdrosna o jego wyjazd czy nową różdżkę, ile ogólnie, że znalazł przyjaciela, który stał za nim murem i pomagał w ciężkich sytuacjach. Starał się jednak nie reagować, bo w końcu ona też była nastolatką i mogła wchodzić w okres buntu. Na szczęście przez kilka tygodni będzie daleko od domu i odpocznie. Od kiedy Fred i George się wyprowadzili, zrobiło się jakoś tak cicho, a do tego nie był specjalnie przyzwyczajony.

A teraz w końcu stał w salonie z zapakowanym plecakiem i świstoklikiem w dłoniach, który przysłał mu Harry. Miał się aktywować równo o piątej po południu. W stanie Arizona, gdzie mieszkał jego przyjaciel, była wtedy dziewiąta rano i zgodnie uznali, że to odpowiednia pora, żeby się zjawić.

Na minutę przed aktywacją świstoklika, założył plecak, wyściskał rodziców, powiedział „cześć" do naburmuszonej siostry, a potem poczuł charakterystyczne szarpnięcie w okolicy pępka i po chwili wylądował na kolanach na wysypanej kamyczkami dróżce.

– Nie wiedziałem, że czarodzieje w Anglii się modlą – powiedział rozbawiony głos i rudzielec podniósł głowę.

Przed nim stał chłopiec w jego wieku. Był trochę niższy od niego, miał czarne włosy, zielone oczy, okulary na nosie i szczerzył się jak wariat. Ubrany był w wytarte jeansy i koszulkę w kratkę z podwiniętymi rękawami.

– Dobrze cię w końcu poznać Ron – zaśmiał się, pomagając mu wstać.

– Dzięki. Ciebie również – przyznał, odwzajemniając uśmiech. – Nie jestem przyzwyczajony do świstoklików.

– Nie przejmuj się. Ja też nie. A mój kuzyn puszcza pawia za każdy razem, kiedy z nich korzysta. Czasem nawet jeszcze przed tym.

Rudzielec parsknął. Coś mu mówiło, że na żywo też się z Harrym polubią.

– Ok, to gdzie dokładnie jestem? – zapytał.

– A no tak. Witam na farmie klanu Potterów – powiedział, a Ron zrobił wielkie oczy, które po chwili przeniosły się na czoło drugiego chłopca. Pomiędzy włosami widać było charakterystyczną bliznę.

– Harry Potter? – spytał w końcu.

– No tak. Ja mam na imię Harry, a nazwisko mojej rodziny to Potter.

– Ale ty jesteś TEN Harry Potter? Chłopiec, Który Przeżył?

Harry skrzywił się mocno.

– Strasznie nie lubię tego określenia i byłbym wdzięczny, gdybyś go nie używał i nikomu nie mówił, że to właśnie ja.

– Merlinie! Koresponduję od lat z Harrym Potterem! – powiedział Ron takim tonem, że wyżej wspomniany zaczął się bać, że przeżył jakiś szok. Po chwili rudzielec wziął kilka głębokich oddechów. – Dobra. Już jestem spokojny. O matko, ale numer. Wiesz, że cała Wielka Brytania cię szuka?

– A niech sobie szukają. Nigdzie się nie wybieram i nie zamierzam nadstawiać za kogoś karku. Ludzie! Jestem nastolatkiem, a nie jakimś aurorem z doświadczeniem.

– Dobra. Kumam, ale poczułem się troszeczkę przytłoczony. Wiesz, że masz ojca chrzestnego w Anglii?

– A myślisz, że kto go wyciągnął z pudła? – zaśmiał się. – Przyznaję jednak, że gdyby nie informacje od ciebie, to pewnie miałby nadal przewalone. A teraz chodź. Przedstawię cię reszcie, a potem wszystko wyjaśnię, żebyś mi przestał wariować i snuć jakieś dziwne teorie. Dość się dziwnych rzeczy naczytałem w numerach tego waszego Proroka Codziennego, jeśli akurat jakiś dostałem. Nie wiem, czy pradziadek był tymi bzdurami bardziej rozbawiony, czy oburzony.

– A ty? – spytał Ron.

– Podtrzymuję to, co ci kiedyś napisałem. Tej całej Ricie Skeeter brak piątek klepki i powinna pisać powieści fantasy zamiast artykułów do gazet, skoro ją tak wyobraźnia ponosi.

Ron był przyzwyczajony do dużej liczby osób w domu, ale klan Potterów przerósł jego wyobrażenia. Czytał o wszystkich w listach od Harry'ego, ale dopiero widząc wszystkich razem, dotarło do niego, ilu ich żyło obok siebie. Niemniej jednak atmosfera przypominała nieco tą w Norze, bo wszyscy się kochali. Oczywiście, kiedy Harry przedstawił mu pradziadka Leonarda, mógł w końcu podziękować osobiście za różdżkę.

– Dobrze się sprawuje? – spytał pradziadek.

– Jak najbardziej – zapewnił. – Nie mógłbym marzyć o lepszej.

– I to jest najważniejsze.

W ramach podziękowania Ron przywiózł drobny upominek od swoich rodziców, bo w końcu pradziadek Harry'ego naprawdę wybawił ich od sporego wydatku. Młodzież od razu zaczęła się przymierzać na domowe krówki, które zrobiła Molly, ale babcia Lucy otoczyła je tarczą ochronną i powiedziała, że to będzie deser i nie ma podjadania.

– Nie przytłoczyli cię? – spytał Harry, kiedy zabrał przyjaciela do swojego pokoju. Alfred sprawnie zaklęciem umieścił tam drugie łóżko. – Bywają głośni.

– Przywykłem. Mam podobnie w domu – zapewnił. – Czuję się tylko trochę skołowany, ale to minie. Bardziej zaprząta mi głowę coś innego. – Popatrzył niepewnie na zielonookiego chłopca. Ten westchnął, a potem zaczął mu opowiadać całą historię. Jak na rodzinnym gobelinie imiona jego rodziców stały się czarne, jak pradziadek, dziadek i tata zabrali go z progu domu Dursleyów, gdzie w środku nocy zostawił go Dumbledore, jak dorastał na farmie, a potem zaczął naukę.

– Przez jakiś tydzień wszyscy się na mnie gapili, a potem dali sobie spokój. Teraz jestem dla nich tylko nieco dziwnym kolegą ze szkoły, który zamęcza nauczycieli pytaniami i miał odwagę prosić jednego z pukwudgie o lekcje łucznictwa – zaśmiał się na koniec.

– Normalny to ty nie jesteś – mruknął Ron. – Ale to już wiedziałem od dawna.

Harry wcale się na niego nie obraził, tylko roześmiał ponownie. Oczywiście, że był dziwny, ale ta dziwność mu pasowała i wcale się z tym nie krył. Był, jaki był i to wszystko.

Przy obiedzie Ron dostał od prababci Harry'ego eliksir, który miał mu pomóc przy zmianie stresy czasowej. W Wielkiej Brytanii powoli zapadała noc, a chłopak nie chciał zasypiać w środku dnia. To była jego pierwsza podróż za ocean i zamierzał dobrze z niej skorzystać. Z pomocą ojca Harry'ego wysłał rodzicom wiadomość, że wszystko jest w porządku, rodzina przyjaciela przyjęła go bardzo serdecznie i nie muszą się o niego martwić.

– Pradziadek jak zawsze zaraz zaśnie w fotelu – zaśmiał się Harry, kiedy prowadził Rona do stajni, żeby przedstawić mu swojego konia. – Ale wieczorem na pewno namówi cię na partię szachów.

– Nie musi mnie namawiać. Chętnie z nim zagram – zapewnił. – To miłe mieć i dziadka i pradziadka. Moi zginęli mniej więcej w tym samym czasie, co twoi biologiczni rodzice.

– Wojny są niepotrzebne i głupie – powiedział Harry. – Wywołują je ludzie, chcący zaspokoić własne ambicje, a cierpią niewinni ludzie. Rozumiem, że czarodzieje w Wielkiej Brytanii nadal nie przyjmują do wiadomości, że ten cały Lord powrócił?

– Niespecjalnie. Jest coraz więcej oznak, a poza tym miała miejsce masowa ucieczka z Azkabanu, ale ludzie wypierają jego powrót ze strachu. Trochę ich rozumiem, ale z drugiej strony, jak nie będą przygotowani na ewentualną walkę z jakimś Śmierciożercą, to czeka ich pewna śmierć.

– Właśnie dlatego w ludziach strasznie denerwuje krótkowzroczność i brak umiejętności do samodzielnej oceny sytuacji.

Kiedy weszli do stajni, Ron niemal się cofnął, widząc tyle różnych wielkich koni w jednym miejscu. To robiło wrażenie.

– To jest właśnie Prince. – Harry stanął przed pięknym czarnym ogierem i przedstawił go Ronowi. – Prince, to jest właśnie Ron. Przywitaj się. Koń zarżał, kręcąc łbem tak mocno, że jego grzywa zafalowała. – Nie bądź wredny. Wybacz. Ma trochę nerwowy dzień, bo jego partnerka się zraniła. Nic poważnego, ale strasznie to przeżywa.

– Na pewno? Jakby moja dziewczyna miała wypadek, to też bym się martwił i pewnie nie był tak do końca miły.

Po tych słowach Prince nieco przychylniej popatrzył na rudzielca, bo nawet skubnął mu rękach bluzy. Ron był tak zaskoczony, że cofnął się odruchowo i wylądował na tyłku. Harry bez słowa komentarza pomógł mu wstać.

– Na pastwisku trafiła na jakiś dołek i jedna z nóg zapadła się jej dość głęboko, a jakiś korzeń przejechał po całej długości. Sydney ją opatrzył. Dwa dni i nie będzie śladu po tym niefajnym zdarzeniu – wyjaśnił.

– To dobrze, że nie stało się nic poważnego. Prince musi ją bardzo kochać, skoro tak się martwi.

W tym momencie Prince odwrócił się do nich tyłem, a Harry ryknął śmiechem. Śmiał się tak, że aż z oczu popłynęły mu łzy.

– Co ja takiego powiedziałem? – Ron popatrzył na niego zaskoczony.

– Prince się zawstydził – rechotał w najlepsze. – My wszyscy wiemy, że za swoją ukochaną Kamali to on by w ogień wskoczył, ale jak się o tym mówi na głos, to nagle przestaje zgrywać twardziela. To na swój sposób urocze, ale wiesz, on uważa, że facet ma być twardy i niewzruszony. Nie nabijam się z ciebie! – zapewnił konia, który nagle skubnął mu włosy.

– Naprawdę jesteś do niego przywiązany.

– To mój przyjaciel i wierny wierzchowiec. Nie pozwala się dosiadać nikomu poza mną. Pradziadek zawsze mówi, że kiedy zabrał mnie po raz pierwszy do stajni, narodziła się pomiędzy nami więź i tak już zostało – opowiedział Harry, po czym przytulił twarz do końskiego łba.

– No ja nie mam szans na posiadanie konia – przyznał z rozbawieniem Ron. – Miałem szczura, ale wiesz, jak to się skończyło. Na szczęście sowa, którą dostałem od Syriusza, jest w pełni normalną sową.

Przez resztę dnia Harry pokazywał Ronowi farmę i najbliższą okolicę. Powiedział mu też o bramie, której strzegli dawni wodzowie Indian.

– Nie boisz się tam chodzić? – spytał Ron, kiedy wieczorem, patrzył na odległe wzgórze, skąpane w świetle księżyca. Miał wrażenie, że widzi tam siedzące wokół totemu duchy.

– Nie. Oni nic mi nie zrobią – zapewnił. – Wiem, kiedy mam się trzymać z daleka od wzgórza. Opowiedzieli mi całą historię. Bramy to ciekawe, ale bardzo niebezpieczne artefakty. Teoretycznie można przez nie przejść, ale wtedy już się nie powróci. Pozostaje się w świecie zmarłych, a ci nie zawsze potrafią się pogodzić, że w świecie materialnym już ich nie ma. Duchy, które pozostały z jakiegoś powodu na po tej stronie, mogą odejść, jeśli ją przekroczą.

– W Hogwarcie jest całkiem sporo duchów.

– W Ilvermorny jest ich niewiele i nie są to tak naprawdę szkolni rezydenci. To ci, którzy zginęli w okolicy szkoły i szukają ukojenia. Jeden z naszych nauczycieli dość skutecznie potrafi ich uspokajać. Nie wyobrażam sobie bólu kogoś, kto od kilkuset lat szuka osoby, której też już tutaj nie ma, ale nie potrafi się z tym pogodzić.

– Jak cię znam, to uważasz duchy za fascynujące byty.

– Oczywiście, że tak. Wiesz, ilu ciekawych i dawno zapomnianych rzeczy można się od nich dowiedzieć?

Ron pokręcił z rozbawieniem głową i usiadł na swoim tymczasowym łóżku.

– Nadal mam mętlik w głowie. Nie mogę uwierzyć, że nigdy nie powiedziałeś mi, kim jesteś.

– W zasadzie to nigdy nie spytałeś mnie o nazwisko. Ja też tego nie zrobiłem, bo uznałem, że to nie jest najważniejsze. Poza tym trochę się bałem o tym mówić głośno. Wiem, jakie ludzie w Wielkiej Brytanii mają podejście do mojej osoby i obawiałem się, że ktoś mógłby przeczytać fragment listu i będą problemy. To nie miało nic wspólnego z twoją osobą.

Po krótkim przemyśleniu całej sytuacji Gryfon uznał, że Harry miał rację. Kiedy się poznali, dopiero zaczynał uczyć się czarów i nikt nie miałby problemu, żeby znaleźć listy od Harry'ego w jego rzeczach, gdyby kogoś to interesowało. Wolał sobie nawet nie wyobrażać, jakie miałby wyrzuty sumienia, gdyby ktoś przez niego trafił na ślad Harry'ego Pottera. Biorąc pod uwagę obecny cyrk, który miał miejsce w Anglii, Ron w pełni popierał trzymanie się od tego z daleka. Gdyby miał wyjście, sam nigdy nie pchałby się w coś takiego, ale jego rodzina należała do Zakonu Feniksa, więc nawet jeśli nie znał szczegółów, to ogółem wiedział, co się dzieje. Dlatego w pełni docenił teraz zaproszenie do Stanów na kilka tygodni i możliwość odpoczynku od tego wszystkiego.

---

I co? Zdziwieni? :3

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

144K 11.3K 35
Kiedy Harry Potter nie zjawia się, by rozpocząć naukę w Hogwarcie, wszyscy zaczynają się zastanawiać dlaczego? Wygląda na to, że zapadł się pod ziemi...
386K 33.3K 51
Ostatnie co dane mu było zobaczyć to zakryty czerwienią obraz schodów. Później nie było już nic. Żył w ciemności. Choć czy zamknięcie w najmniejszej...
Wyśniony Oleh 2ColdMint

Fiksi Penggemar

26.9K 2.3K 10
Severus nie miał łatwego życia. Ani przed Hogwartem, ani w trakcie nauki, ani potem. Było jednak coś, co dawało mu małą nadzieję na lepsze jutro i ty...
92.8K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...