Rozdział 10

1.8K 221 118
                                    

To już dziesiąty rozdział, a nadal jesteśmy ledwie na początku historii.

Rozdział 10

Najmłodszy z braci Wesley westchnął cicho. Wiedział, że nie ma szans na nową różdżkę i jakoś musiał sobie poradzić z tą, którą miał.

Różdżka po Billu nie była zła. Działała dobrze, ale Ron nigdy nie czuł z nią więzi. Niemniej jednak powoli uczył się cieszyć z tego, co miał, a zawdzięczał to swojemu przyjacielowi. Harry'emu mógł powiedzieć, czy raczej napisać, dosłownie wszystko. Dzięki niemu nauczył się puszczać mimo uszu głupie uwagi Malfoya. Nadal nie były one miłe, ale już na tyle panował nad sobą, żeby nie dać się sprowokować i nie zarobić szlabanu. Nawet pod koniec roku Snape pochwalił go, że w końcu nad sobą lepiej panuje, co widać w jego eliksirach. Jego kociołek nigdy wprawdzie nie wybuchnął, ale jakość tego, co się w nim znajdowało, często pozostawiała wiele do życzenia. Nie był asem z eliksirów i raczej nigdy nim nie będzie. Tylko Hermiona miała ambicję, żeby być najlepszą ze wszystkiego.

– Jak się jest dobrym we wszystkim, to tak naprawdę w niczym nie jest się dobrym – powiedział mu raz Mistrz Eliksirów, kiedy rozgrywali w jego gabinecie partię szachów. Snape specjalnie wlepił mu wtedy szlaban za byle co, bo jak sam powiedział, chciał rewanżu za porażkę ze świąt. Tym razem skończyło się remisem, ale mężczyzna przyznał wprost, że młody Weasley jest trudnym przeciwnikiem.

Ron sam był zaskoczony, że miał okazję poznać najmniej lubianego nauczyciela od tej lepszej strony.

"Zawsze myślałem, że ten facet jest po prostu strasznie wredny z natury i uwielbia znęcać się nad uczniami. W zasadzie nie zaprzeczył, kiedy mu to zasugerowałem, ale też mnie nie przeklął. Czyli jest to jakiś sukces, skoro po tym pytaniu jeszcze chodzę po tym świecie."

Za to po ostatnich wydarzeniach Hermiona Granger jakby nieco przycichła. Nie wyrywała się już tak do odpowiedzi, jak wcześniej. Nie mówiąc już o tym, że przez swoją głupotę straciła sporo punktów. W Hogwarcie niewiele rzeczy mogło się ukryć i bardzo szybko się wydało, co zrobiła. Ron uznał, że jak na tak inteligentną dziewczynę, wykazała się kompletnym brakiem odpowiedzialności, a niby tak przestrzegała regulaminu.

– Jakaś masakra z tymi książkami – powiedział Fred, kiedy otworzyli listy z Hogwartu. Lista była dość długa. – Czemu ktoś kazał nam kupić książki Lockharta?

– A to nie jest ten blondwłosy laluś, który widniał niedawno na okładce „Czarownicy"? – spytał George.

Ron skrzywił się mocno. Wyglądało na to, że albo nowy nauczyciel Obrony był fanem tego całego Lockharta, albo on sam będzie ich uczył. Modlił się, żeby to nie była prawda. Widział zdjęcia tego gościa i już mógł poczuć mdłości, kiedy pomyślał o wzdychających do niego uczennicach.

– Jakoś damy radę – odezwała się Molly. – Większość i tak kupimy z drugiej ręki.

– Jak zawsze – mruknął cicho Ron. Już dawno wyzbył się złudzeń, że dopóki sam nie zacznie pracować, to chyba nigdy nie będzie miał niczego nowego. Uczył się jednak przyjmować to normalnie. Mógł się uczyć w prestiżowej szkole, więc zagryzał zęby.

– Przeżyjemy – mruknął Fred, a George skinął głową i skinęli na Rona, żeby poszedł z nimi.

– Coś się stało? – spytał Ron.

– Nie, ale nie chcieliśmy nic mówić przy rodzicach i Ginny – powiedział George. – Wszyscy wiemy, że mama ją rozpieszcza, bo to dziewczyna – dodał, wywracając oczami. – Chociaż i tak pewnie większość rzeczy dostanie z drugiej ręki.

SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz