NA ZAWSZE WDZIĘCZNY ⸺ r...

By xzauroczenie

29.7K 2.6K 1K

❝ NIENAWIDZĘ CIĘ, ADELAIDE FAUNTLEROY, ALE TO SPRAWIA, ŻE MOGĘ KOCHAĆ CIĘ DOKŁADNIEJ, SZCZERZEJ I MOCNIEJ❞ 𝐑... More

CAST
PROLOG
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
ROZDZIAŁ SZESNASTY
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY CZWARTY
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTY
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SZÓSTY
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SIÓDMY
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY ÓSMY

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

863 85 83
By xzauroczenie

xiii. ❝Jeden zły ruch i będzie po tobie❝.

⋆ ˚。⋆୨୧˚ ● ˚୨୧⋆。˚ ⋆

WCHODZĄC RAZEM ZE ŚLIZGONAMI DO UROCZEJ KAWIARNII W HOGDSMEADE BYŁAM W PEŁNI PRZYGOTOWANA NA TO, że większość par oczu będzie skierowana na nas. Dlatego też szybkim krokiem udaliśmy się do najbardziej schowanego stolika, wciśniętego w rogu budynku. Wszystko byle tylko uniknąć tych wszystkich plotek.

— Jakby nie było już lepszych sensacji — prycham zirytowana w tym samym czasie zdejmując wełnianą, żółtą czapkę z głowy, a Severus siedzący na przeciwko mnie parska śmiechem.

— Wyglądasz jak owca — rzuca, a ze mnie spuszcza się odrobina ciśnienia. Gdy wszyscy jesteśmy już bez okrycia wierzchniego, Regulus wstaje aby złożyć szybko nasze zamówienie.

Dziewiąty stycznia jest wyjątkowo dziwnym dniem. Raz w życiu nie wpada mi nic pod nogi, a wszystko idzie zupełnie tak jak powinno.

Powinnam się cieszyć, lecz o wiele bardziej odczuwam przez to niepokój.

Korzystając z nieobecności Blacka wyjmuję prędko prezent i przesuwam go po stole w kierunku Snape'a, którego usta układają się w literkę O.

— Wszystkiego najlepszego, Sev.

— Wiesz, że nie musiałaś, prawda? — pyta dalej zszokowany chłopak, a ja uśmiecham się szeroko.

— Nie musiałam, ale chciałam. To zasadnicza różnica.

Na usta Ślizgona wpływa uśmiech, a jego ręce otwierają prezent. Gdy tylko wyjmuje ramkę mam przez chwile wrażenie, że w jego ciemnym oczach pojawiają się łzy.

Wpatruje się w nią przez dłuższą chwilę i przenosi swój wzrok na mnie. Wolna dłonią wyciąga też dwie książki, szybko czytając ich tyły.

— Dziękuję, Adela — mówi łamliwym głosem, odkładając wszystko do ozdobnego pudełka, a ja opieram swoją głowę na dłoni.

— Masz tam jeszcze lukrecję. Wiem, że lubisz.

Czarnowłosemu oczy pojaśniają się na dźwięk słowa lukrecja, a ja mam ochotę parsknąć gromkim śmiechem.

Wtedy też wraca do nas Black razem z trzema piwami kremowymi w jednej dłoni, zaś w drugiej trzymając małe, czarne ciastko ze świeczką wbitą w jego środek.

— Ha, ha, ha, bardzo zabawne.

Na dźwięk słów Severusa nie wytrzymuję i parskam głośnym śmiechem. Co prawda nie umawialiśmy się z Regulusem jeżeli chodzi o kolor ciastka, jednak wywiązał się z tego zadania idealnie. Wręcz na medal.

Gdy słodycz ląduje przed solenizantem ja zaczynam cicho nucić sto lat. Black rzuca mi w odpowiedzi tylko zażenowane spojrzenie, ale nic nie mówi.

— Pamiętaj o życzeniu, Sev.

Chłopak udaje, że się nad czymś mocno zastanawia po czym jednym dmuchnięciem gasi malutki płomień świeczki.

Przez resztę spotkania to raczej Severus mówi, a my z Regulusem wysłuchujemy tego co ma do powiedzenia. Od kiedy pogodził się z Lily gęba mu się dosłownie  nie zamyka. Nie żebym na to szczególnie narzekała.

Jednak w pewnym momencie rzuca mi się w oczy ktoś, kogo wolałabym jednak tutaj nie spotkać. Nie teraz.

Fiona siedząca ze swoim chłopakiem zaledwie parę metrów od nas wbija we mnie swoje dociekliwe spojrzenie, a ja mam ochotę skurczyć się do mikroskopijnych wielkości i uciec jakimś nieszczelnym oknem.

Jej wzrok wypala wręcz we mnie dziurę, a Regulus to zauważa i posyła mi znaczące spojrzenie.

Było zbyt dobrze, żeby coś się nie zepsuło.

Po chwili jednak zauważam coś co sprawia, że moje samopoczucie delikatnie się poprawia.

Rudowłosa ma na szyi przewieszony wisiorek ode mnie. Dumnie leży on na jej piersi odbijając ciepłe światło świec.

Mimo wszystko, czy jesteśmy w stanie razem z Fioną odbudować wszystko to, co zostało zburzone?

•••

Powoli stąpam w drodze do mojego dormitorium i nie mogę pozbyć się myśli stale nękających moją głowę.

Może porozmawiam z moją siostrą? Może porozmawiamy w trójkę? Ja, ona i Aegon?

Na moją twarz wstępuje grymas gdy tylko o tym pomyślę.

Aegon z Fioną ma jeszcze gorsze relacje niż ja. Ich wzajemna niechęć do siebie jest aż odpychająca, a rodzice w pewnym momencie stwierdzili, że nie da się z tym już nic zrobić.

Wszystko zaczęło się wtedy, gdy Aeg trafił do Slytherinu. Fiona ma w sobie zakorzenione bardzo ogromne uprzedzenia do tego domu, mimo, że nie jest Gryfonką.

Dodatkowo to wszystko potęgował mój ojciec, który mimo, że w opinii publicznej utrzymywał neutralny stosunek co do Czarnego Pana i jego popieleczników, w domu raczej nie szczędził sobie ostrych słów w kierunku arystokratycznych, czystokrwistych rodzin.

Mimo wszystko, czy głupie uprzedzenia powinny dzielić mnie z moją własną siostrą?

Nie zauważam nawet kiedy wpadam na czyjąś klatkę piersiową. Zanim w ogóle udaje mi się przeprosić, spoglądam na twarz człowieka, który stoi przede mną.

Evan Rosier wlepia we mnie swoje tajemnicze spojrzenie. Wzdrygam się czując jego zimne dłonie na moich łokciach.

Nie wierzę w stereotypy, jednak ten gość jest zupełnie typem spod ciemnej gwiazdy. Wygląda i zachowuje się tak, jakby miał coś za uszami.

Jego jasne oczy wręcz wypalają we mnie dziurę, a ja gwałtownie wyrywam się z uścisku jego dłoni.

— Przepraszam, nie chciałam...

Nie mam nawet czasu na powiedzenie czegokolwiek więcej, gdyż chłopak łapie mnie tym razem za lewy nadgarstek i zaciska na nim swoje kościste palce.

— Co u braciszka, Fauntleroy? Czemu węszysz tam, gdzie nikt cię nie zapraszał?

Prostuję się jak struna na agresywny ton jego głosu. Zimne dreszcze przechodzą całe moje ciało, a gęsia skórka pojawia się na odkrytej skórze.

W końcu zbieram się na odwagę aby cokolwiek odpowiedzieć. Nie ma tu jednak mowy o spokojnym tonie.

Jestem przerażona, nie będę tego ukrywać.

— O czym ty mówisz?

Chłopak parska na moje słowa śmiechem, który nie ma w sobie chociażby nawet krzty rozbawienia. Przełykam ślinę chcąc jak najszybciej znaleźć się już w moim przytulnym dormitorium.

— Myślisz, że jesteś taka przebiegła, co? Że nikt nie widzi jak kręcisz się wokół Blacka i Snape'a?

Zaciskam usta w prostą linię. Gościa kompletnie popierdoliło.

Czuję jak ściska mój nadgarstek jeszcze ciaśniej i powstrzymuję w sobie syk bólu.

— Nie wiem o co ci chodzi — rzucam ledwo, patrząc dalej hardo w jego twarz. Mój oddech przyspiesza, a zimne dreszcze przechodzą mnie ponownie.

— Doprawdy?

Prycha zaciskając swoją dłoń jeszcze mocniej, a ja próbuję wyszarpać się z jego mocnego uścisku.

Zaraz odetnie mi dopływ krwi, sukinsyn.

— To boli, Rosier. Nie wiem co sobie wymyśliłeś w tej małej główce, ale nie jestem tym, za kogo mnie uważasz.

Staram się jak najspokojniej wypuścić te słowa z ust, mimo, że mój głos drży tak samo mocno jak moje całe ciało.

Chłopak tylko zbliża swoją twarz do mojej, ściskając mój nadgarstek ponownie, jeszcze bardziej boleśnie. Ledwo wytrzymuję, spuszczając wzrok na podłogę.

Ten jednak wolną dłonią zmusza mnie do patrzenia mu prosto w oczy.

— Pilnuj się, Fauntleroy. Jeden zły ruch i będzie po tobie.

Przełykam ślinę z ulgą gdy Ślizgon w końcu mnie puszcza i znika w ciemnych odmętach korytarza. Trzęsę moją obolałą dłonią i staram się zmusić swoje ciało do jakiegokolwiek ruchu przed siebie.

Czemu to zawsze mnie musi spotykać coś takiego?

•••

Gdy tylko usłyszałam o pomyśle Syriusza dotyczącym hucznej imprezy w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, wiedziałam, że to fatalny pomysł.

Coś w środku mnie potrzebowało jednak schlania się jak świnia i oddania w ręce zabawy. Tym bardziej po incydencie z Rosierem, o którym rzecz jasna nikomu nie powiedziałam.

Dokładanie zmartwień moim przyjaciołom to ostatnie na co mam teraz ochotę.

Dlatego też w sobotni wieczór rozkładam prędko czerwone, plastikowe kubeczki na stole, a stojąca obok mnie Marlene prężnie walczy z buntowniczym opakowaniem fasolek wszystkich smaków.

— Daj to — mówię i pomagam blondynce z opakowaniem. Ta tylko spogląda na mnie wdzięcznie.

Odkładam ostatnie kubeczki na stół i naciągam moją czarną bluzkę z długim rękawem mocniej na nadgarstek.

Fioletowo-zielone siniaki pojawiły się na mojej ręce dość niedawno, a ja za każdym razem gdy tylko spoglądam na tę rękę, czuję jakiś niezidentyfikowany wstyd.

Mimo wszystko, czuję się całkiem dobrze. Materiałowa spódniczka opina moje uda, a wygodne trampki na moich stopach sprawiają, że nie muszę przejmować się odciskami.

— Przyniosłam ognistą!

Słyszymy z Marlene donośny głos Lily, która po chwili wyłania się zza drzwi razem ze skrzynką alkoholu w rękach. McKinnon od razu podbiega i pomaga jej przenieść butelki na prowizoryczny stół, a ja odwracam głowę w stronę wchodzącego do pomieszczenia Syriusza.

Oho, przybyła gwiazda wieczoru!

Wystroił się, nie ma co. Czarna koszula idealnie opina jego szerokie ramiona, a w uszach ma przeróżne, srebrne kolczyki. Na paznokciach ma czarny lakier, a jego ciemne włosy wywijają się w różne strony.

— Panie Black, co to za okazja, że ostawił się pan jak moja babka na co niedzielne posiedzenie starych czarownic?

Łapa marszczy swoje grube brwi po czym podchodzi i obejmuje mnie swobodnie ramieniem.

— Okazja? Godzisz moje ego, Adelko. Ja zawsze wyglądam bosko.

Prycham na jego słowa i zrzucam ciężką łapę z mojego ramienia. W tym samym momencie do pomieszczenia wchodzi tanecznym krokiem James trzymający w dłoniach dwie butelki czegoś, co na pierwszy rzut oka przypomina mi wino.

— Patrzcie co mam!

Kręcę głową lekko zażenowana widząc jak Potter ekscytuje się alkoholem jak dziecko nową zabawką.

To może być cudowna noc.

•••

Ludzie zaczynają powoli coraz liczniej zbierać się w Pokoju Wspólnym, a ja nawet nie rejestruję gdy ktoś z nas włącza głośną muzykę. Obstawiam, że Syriusz.

Tylko on tak bardzo lubi mocne brzmienia.

Gwar wokół nas robi się coraz większy, a ja wlewam w siebie już drugi kubek ognistej. Napój przyjemnie drażni gardło i roznosi ciepło po mojej klatce piersiowej.

Padme zauważa mnie wśród tłumu i podchodzi do mnie żwawym krokiem w swojej bordowej, bardzo krótkiej sukience. Jej kręcone włosy podskakują z każdym jej pełnym gracji krokiem, a ciemny makijaż sprawia, że wiele męskich oczu ląduje wprost na niej.

Damskich też.

Przyjaciółka gwałtownie chwyta mnie za dłoń i porywa na parkiet nie przejmując się kompletnie niczym. Dziękuję sobie w duchu za ubranie płaskich butów gdy tylko widzę jak Padme w trakcie drugiej piosenki ściąga obcasy i rzuca je gdzieś w kąt.

— Odbijany!

James zamaszyście łapie mnie w swoje szerokie ramiona, a ja parskam gromkim śmiechem gdy unoszę się na chwilę ponad parkiet. Rogacz obraca mnie parę razy i sam pląsa po parkiecie niczym zawodowy tancerz.

Kątem oka spoglądam na Zabini tańczącą z Syriuszem, który już zdążył rozpiąć swoją koszulę o kolejne dwa guziki w dół. Oboje podskakują zgodnie w rytm skocznej muzyki.

Gdy schodzimy zziajani z parkietu i oboje z Potterem łapiemy za plastikowe kubeczki pełne ognistej whisky, stukamy się nimi krótko. Oboje pochłaniamy zawartość w maksymalnie kilka sekund.

Nie jest nam jednak dane cieszyć się chwilą, gdyż z parkietu zaczynają dobiegać głośne krzyki. Ja i James pobudzeni alkoholem niemal od razu ruszamy w tamtą stronę.

Marlene hardo stoi obok Dorcas trzymając ją mocno za dłoń. W jej oczach błyska spore przerażenie, a ciemnoskóra Gryfonka zasłania ją ostrzegawczo dłonią.

Zupełnie tak jakby chciała ją ochronić tym gestem.

Przed nimi stoi nikt inny jak nie Fabian Prewett z wyciągniętym agresywnie palcem wskazującym w ich stronę, a mi krew momentalnie buzuje się w żyłach.

O nie, nie będzie mi jakiś łajdak krzyczał na moje dziewczęta.

— Idźcie się afiszować swoim zboczeniem gdzie indziej, lezby!

Ostatnie słowo wymawia wręcz z jadem w ustach, a na mnie działa to niczym płachta na byka.

Nie mój nawet sekunda, a ja pełna alkoholowej odwagi wystrzelam do przodu.

— Co ty, kurwa, powiedziałeś?

W pomieszczeniu jedynym źródłem dźwięku pozostaje muzyka, gwar nagle ucicha na dźwięk moich wściekłych słów. Wszyscy wpatrują się w to co się wokół nas dzieje.

Remus łapie mnie za łokieć starając się mnie tym zatrzymać. Wyrywam się zdecydowanym ruchem i gdy mam w końcu przed sobą twarz tego rudzielca nie myślę sporo i moja pieść spotyka się bardzo blisko z jego nosem. Ciemnoczerwona krew bryzga w różne strony, a ja wstrząsam w powietrzu obolałą ręką. Po pokoju roznosi się dźwięk zdumienia i szepty.

— Jesteś pojebana!

Krzyczy wściekły chłopak, a ja parskam pod nosem.

— A ty zjebany! Wypierdalasz! Wypad, słyszysz, ciołku!

Wykrzykuje głośno Padme, która momentalnie zjawia się obok mnie zasłaniając tym samym Meadows i McKinnon za jej plecami.

Prewett z dłonią przy nosie prędko oddala się do swojego dormitorium, a ja obracam się w stronę Gryfonek. Obie wyglądają na trochę bardziej spokojne niż jeszcze przed chwilą.

Nagle słyszę nad sobą dzikie gwizdy i oklaski, a Syriusz oplata mnie swoim długim ramieniem. Oglądam się wokół aby zobaczyć skandujących moje imię ludzi.

— Dałaś mu popalić, Ad!

Uśmiecham się delikatnie, dalej wciąż czując silne pieczenie mojej prawej dłoni. Padme od razu łapie w swoje ramiona rozstrzęsioną blondynkę, a my razem z Łapą przyciągamy naszą słodką Dorcas do wspólnego uścisku.

Wtem znikąd James wchodzi na jedną z wyższych szafek i skierowuje różdżkę w stronę swojej szyi aby, zapewne, użyć zaklęcia głośności.

— Hej, słuchajcie mnie wszyscy! Jeśli ktoś jeszcze raz postanowi wchodzić do łóżka moim przyjaciołom, to obiecuję wam, że osobiście poznacie gniew Huncwotów na własnej skórze!

Uśmiecham się delikatnie słysząc jak ciemnowłosa Gryfonka szepta w moją stronę ciche dziękuję. Rogacz ściska dziewczyny niemal od razu gdy tylko do nas podchodzi.

Jeśli przez cały okres naszej przyjaźni przeszła na mnie  jakakolwiek lwia cecha, to zdecydowanie jest to dbanie o własne stado.

Tak jak to Syriusz zwykł mawiać: małpy razem silne!

•••

Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam. Serio. Dawno nie pozwoliłam sobie na taki luz i brak przejmowania się wszystkim wokół.

Przez ostatnie parę godzin zdążyłam wytańczyć się za wszystkie czasy, a Padme razem z Syriuszem napisali na drzwiach dormitorium Fabiana Prewetta wielki, czerwony napis KUTAS.

Nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia gromkim śmiechem, gdy tylko Remus przyszedł mi o tym powiedzieć. Zresztą on również.

Impreza rozkręciła się w tym czasie już na dobre, a Jamesowi udało się nawet porwać Lily parę razy do tańca.

Nie wiem do końca czy to dobrze, czy źle, patrząc na jego małą obsesję na puncie Evans. Cieszę się jednak jego szczęściem. Wyglądają razem całkiem uroczo.

Ludzi wśród nas z biegiem czasu coraz bardziej ubywa, jednak nam ten fakt kompletnie nie przeszkadza w dalszej zabawie.

Czuję jak przyjemne ciepło rozchodzi się ponownie po mojej klatce piersiowej, gdy zeruję razem z Brunonem kolejny już kubek alkoholu.

— Hej!

Wszyscy jak jeden mąż wbijamy swój wzrok w nawołującego Łapę, który na chwiejnych nogach i z pół pełnym kubkiem w ręku przywołuje nas do siebie.

— Padme? Zostaniesz moją żoną? Tylko wiesz, jak będę trzeźwy.

Mówi niepewnym głosem po czym opiera się o kanapę dosłownie moment przed tym jak przewróciłby się o leżącą na ziemi pustą butelkę.

Tak samo wstawiona Zabini chichocze wesoło na jego słowa, a James wstaje momentalnie z fotela.

— Jeżeli już i tak mówimy o żonach, to gdzie jest moja Lily? Lily, Kwiatuszku?

— Spadaj, Potter!

— No weź, Evans! Mielibyśmy rude dzieci!

Razem z Brunem i Mary parskamy śmiechem na jego słowa, a muzyka zmienia się powoli na wolniejszą.

Black momentalnie porywa na parkiet moją najlepszą przyjaciółkę, a Rogacz zaczyna swój pościg za rudowłosą Gryfonką. Nie mogę się powstrzymać przed uśmiechem, który ciśnie mi się na usta.

Gdy Remus w pewnym momencie bez słowa porywa mnie na parkiet, absolutnie się nie sprzeciwiam.

Tez musiał trochę wypić, Luniek naprawdę rzadko tańczy na trzeźwo.

— Stawiam dziesięć sykli na to, że za chwilę będą się tu obściskiwać.

Chichoczę na słowa Lunatyka, który nieco pokracznie okręca mnie wokół własnej osi.

— Dobrze, że się nie założyliśmy.

Mówię i przekręcam głowę Gryfona tak, że widzi on dokładnie jak Syriusz niemal pożera twarz Padme. Albo na odwrót. Ciężko jest stwierdzić kto z nich tutaj dominuje.

Razem z Lupinem wybuchamy głośnym śmiechem, a w tle oprócz muzyki słychać tylko Jamesa, który dalej próbuje namówić Evans na randkę. Albo na chociażby jeszcze jeden krótki taniec.

Wolna, spokojna piosenka sprawia, że nie mam oporu przed tym, żeby ułożyć swoją głowę na ramieniu przyjaciela. Czuję jak Remus delikatnie trzyma moją dłoń i dół pleców i kołysze nas lekko w rytm muzyki.

Nie ma w tym geście absolutnie nic romantycznego. Oboje cieszymy się swoim wzajemnym towarzystwem w ciszy, a rytm naszego tańca jest tak spokojny, że Luniek nawet nie depcze mi stóp.

A to spore osiągnięcie, serio.

•••

Zdecydowanie jestem najgorszą osobą której można pozwolić pić alkohol w niekontrolowanych ilościach. Dosłownie nie posiadam takiej umiejętności jak kontrola, gdy powiem sobie, że dziś chce się dobrze bawić.

Kij w to. Jestem młoda i mam prawo się bawić!

Nie wiem nawet kiedy znalazłam się na ciemnym korytarzu i co najlepsze, kompletnie nie mam pojęcia który to korytarz. Ani które piętro.

Absolutnie wyparował mi z głowy moment w którym wyszłam z Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Nie pamiętam też co najmniej połowy drogi tutaj.

Czuję jak powoli trzeźwieję, czemu niestety towarzyszy okropny ból głowy. Wzdycham ciężko łapiąc się dłonią za czoło.

Wymyśliliśmy sobie imprezę. Wiedziałam od samego początku, że to się źle skończy.

Na dobrą sprawę, nie wiem nawet która jest godzina.

— Fauntleroy?

Podskakuję na niespodziewany dźwięk znajomego mi głosu z głębi korytarza. Głosu, który należy do osoby której zdecydowanie nie chcę teraz widzieć, a już na pewno z nią rozmawiać.

Nie w takim stanie.

Gdy odwracam się w jego stronę, napotykam od razu spojrzenie pełne politowania. Jakbym była niegrzecznym dzieciakiem, który pobrudził ścianę w salonie.

— Wiesz może która jest godzina?

Pytam cicho siląc się na najmilszy ton na jaki tylko mnie stać, a Black ze schowanymi rękami w kieszeniach powoli podchodzi bliżej.

— W pół do czwartej. Co tu robisz?

Kręcę głową czując jak niemal cały alkohol momentalnie ze mnie uchodzi. Pozostaje mi tylko ból głowy i zakwasy. Ekstra.

— No tak, właśnie szłam do mojego dormitorium i...

— Jesteśmy na czwartym piętrze.

Uśmiecham się głupio w jego stronę, czując jak policzki palą mi się ze wstydu. No świetnie, Adelaide.

Ślizgon gwałtowni i niespodziewanie, nawet nie wiem dlaczego, chwyta mnie za nadgarstek, a z moich ust wychodzi krótki ale głośny syk. Przeklęty Black.

Próbuję wyrwać rękę z jego uścisku, on jednak podwija mój rękaw odsłaniając tym gestem dorodne siniaki pokrywające moją bladą skórę. Przestaję się szarpać, gdyż nie ma to już teraz najmniejszego sensu. Zobaczył już co chciał.

Tylko dlaczego? Skąd wie? Nic nie rozumiem.

Jego ostra szczęka się zaciska, a ja tylko przełykam głośno ślinę i odwracam głowę w bok. Nie chcę na niego patrzeć. Wstyd oblewa momentalnie całe moje ciało.

— Kto ci to zrobił?

Pyta na pozór spokojnym lecz mocno dominującym głosem, a ja kątem oka dostrzegam jak jego roztrzepane loki opadają mu na czoło. Biorę jeszcze jeden głęboki oddech, a między nami zapada głucha cisza.

Black w końcu puszcza moją rękę, lecz nie daje mi spokoju i w tym samym czasie łapie mnie za podbródek i skierowuje go, o dziwo delikatnie, w swoją stronę. Nie jestem w stanie schować się przed jego przenikliwym spojrzeniem.

— Adelaide, kto ci to zrobił?

Powtarza pytanie, tym razem jednak tonem zupełnie nieznoszącym sprzeciwu. Wzdrygam się, gdy jego kciuk zahacza nieznacznie o kącik moich ust.

— E-Evan — rzucam cała drżąc, a mój głos jest tak cichy, że niemal niemy. — Evan Rosier.

Oczy chłopaka ciemnieją, a ja zagryzam swój policzek od środka. W co ja się wpakowałam?

Czuję metaliczny posmak krwi w buzi ale zupełnie się tym nie przejmuję. Nie mam na to czasu.

Szczęka Ślizgona zaciska się mocniej niż jeszcze chwilę temu, a dłoń opada w dół pozostawiając na mojej twarzy jeszcze ciepło jego dotyku.

— Ja go chyba zamorduję...

— Black...

— Czy mu do reszty odbiło?

— Black!

Chłopak zaciska swoje dłonie w pieści i kompletnie mnie ignoruje, a ja dalej staram się nieudolnie zwrócić na siebie jego uwagę. Bezskutecznie.

— Przecież ja go zabiję.

— Regulus!

Dopiero na dźwięk swojego imienia nastolatek w białej koszuli milknie. Jego wzrok wbija się mocno w moje oczy, a ja biorę głęboki wdech.

— Uspokój się, to przecież twój przyjaciel.

— Nie obchodzi mnie to.

— A od kiedy ja zaczęłam cię niby obchodzić?!

Prycham gorzko nie będąc już w stanie wytrzymać dłużej tego ciśnienia, które się pomiędzy nami wręcz fizycznie kotłuje. Metaliczne oczy ślizgona wypalają we mnie dziurę, a ja hardo staram się dalej w nie odważnie spoglądać.

Regulus robi ostatnią rzecz jakiej bym się po nim teraz spodziewała. Gwałtownie przyciąga mnie do siebie chwytając palcami za moje biodra i zachłannie wpija się w moje usta. W głowie mi wiruję, a jego dłonie palą materiał mojej spódniczki żywym ogniem.

Nie wiem nawet kiedy moje ręce wplątują się w jego gęste, ciemne loki. Ciągnę za nie sprawiając tym, że chłopak musi się do mnie wręcz przykleić.

Nasze ciała dzielą raptownie milimetry. Nasze usta poruszają się w zgrabnym tańcu, jakby od początku były dla siebie stworzone.

Gdy Black przyciska mnie do ściany i na moment się ode mnie odsuwa mam wrażenie, że moje płuca nie są w stanie produkować tyle tlenu ile teraz potrzebuję. Oddycham głośno, on zresztą też. Jego duże dłonie łapią za moje czerwone policzki, a ja odnoszę wrażenie, że mógłby teraz zrobić ze mną cokolwiek tylko by zechciał.

Nie myśląc łapię mocno za materiał jego koszuli i przyciągam go do kolejnego pocałunku. Jego noga instynktownie ląduje pomiędzy moimi, a palce tworzą niezliczoną ilość ścieżek po mojej twarzy.

Czuję się miękka. Jakby ktoś zmieniał właśnie mój stan skupienia albo transmutował moje ciało w lekką, miękką piankę.

Czoło Blacka opiera się o moje gdy oboje niemal tracimy oddech. Na opustoszałym, ciemnym korytarzu słychać tylko dźwięk naszych głośnych oddechów.

Silne ramię Ślizgona owija się ciasno wokół mnie, a moje dłonie opadają na jego kark. Czuję na brzuchu i boku wbijające się w moją skórę mięśnie chłopaka.

Może jednak ten qudditch coś daje.

O cholera, co my robimy?

Właśnie całowałam się z Regulusem Blackiem. Pieprzonym Regulusem Blackiem. Ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze.

Najgorszy jest zdecydowanie fakt, że chcę więcej.

⋆ ˚。⋆୨୧˚ ● ˚୨୧⋆。˚ ⋆

Continue Reading

You'll Also Like

56.5K 5.1K 32
❝Puszka Pandory to symbol nieszczęść, czegoś, co wywołuje mnóstwo nieprzewidzianych trudności, źródło niekończących się smutków i kłopotów.❞ W gronie...
3.9K 152 35
𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇. macusa utrudniła jej życie. jej, pewnemu chłopakowi z sierocińca oraz magiozoologa, który przyjechał w odwiedziny do ameryki, szukaj...
8K 360 9
Bracia Winchester kolejny raz są w akcji, jednak tym razem nie wszystko idzie zgodnie z planem. Dean został mocno poturbowany i w ciężkim stanie traf...
11.3K 951 42
❝Chciałam zapamiętać ten moment, bo wierzyłam, że był jednym z niewielu, gdzie faktycznie mogliśmy być sobą. Złamani, wrażliwi i podatni na z...