Baby, I'm your Boss | S.M.| |...

By LOVER_TIM_AND_HARRy

8.1K 254 60

Hej. Nazywam się Maddie Scatters. W ostatnim czasie przeprowadziłam się z Missisipi do Los Angeles. Jutro zac... More

Od bohaterki :))
One •
Two •
Three •
Four •
Five •
Six •
Seven •
Eight •
Nine •
Ten •
Eleven •
Twelve
Thirteen
Fourteen
Fifteen
Sixteen
Seventeen
Eighteen
Nineteen
Twenty
Twenty-one
ZAPRASZAM
Twenty-two
Twenty-three
Twenty-five
Twenty- six
Twenty-seven
Twenty-eight
Twenty-nine
Thirty
Thirty-one
Thirty-two
Thirty-three

Twenty-four

57 4 6
By LOVER_TIM_AND_HARRy

Gdy chłopak zaparkował pod dobrze znanym mi już domem, a raczej jednej wielkiej willi. Wzięłam głęboki wdech po czym spojrzałam na chłopaka.

Ten nawet nie spojrzał na mnie tylko patrzył na ludzi wchodzących i wychodzący. Można było już po niektórych zauważyć ze byli już lekko wstawieni poprzez chwiejące im się nogi gdy schodzili po schodach.

- Bądź o 2, i się nie spóźnij- po chwili odezwał się, po raz pierwszy od momentu wejścia do samochodu.
Nie mogłam wyczytać z jego twarzy co czuł.
Czy był zły na mnie, czy może się bał.
To drugie na starcie już wykluczyłam.

Pieprzony Shawn Mendes, siostrzeniec jednego z szefów największego gangu miałby się bać o tak mało istotna osoba na świecie jaką byłam ja.
Nie żebym sobie uniżała, gdyż samoocenę miałam od lat na tyle wypracowana, ze nawet jakbym usłyszała jak mało atrakcyjna jestem, potrafiłabym przejść obok tej osoby i wciąż czuć się perfekcyjnie piękna.

Po prostu z czasem zaczyna się wierzyć w rzeczy ciagle przez nas wamawiane sobie.

Mimo okropnych słów jakie o sobie słyszałam od wielu ludzi, mimo przepłakanych nocy, po jakimś czasie zaczęłam powtarzać sobie ze niczego w sobie nie zmienię i muszę zaakceptować siebie taka jaka jestem.
Mogę nie być najpiękniejsza, mogę nie być atrakcyjna dla każdego mężczyzny obiektem westchnień.
Ale będę należeć do osób, które wiedzą kim są i
które nie są zgubione w dzisiejszym społeczeństwie jak większość moich rówieśniczek.

- Okey- odpowiedziałam krótko po czym chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi.
Nagle poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Obejrzałam się szybko do tyłu.
Chłopak trzymając mnie za nadgarstek, pochylił się i delikatnie musnął moje usta.
Wystarczył tylko jeden pocałunek, abym była tylko jego. Abym wiedziała o tym.

- Na pewno chcesz tam iść?

Mimo iż w tym momencie wolałabym wrócić do samochodu i zamknąć drzewi po czym ponownie go pocałować, pokiwałam potwierdzająco głowa.

Chłopak tylko odwrócił się ponownie w stronę kierownicy, a w momencie kiedy zamknęłam drzwi. Odjechał z piskiem opon.

Będzie dobrze...

Już przy wejściu można było poczuć bardzo dobrze już mi znany zapach palonego zioła.

Po chwili zobaczyłam znajomego mi mężczyznę.
- Nie spodziewałem się, że się zjawisz- powiedział faktycznie zaskoczony.
- Lubię sprawiać ludziom niespodzianki- uśmiechnęłam się po czym popatrzyłam na wcześniejsze widziane przezemnie zapierające dech w piersiach ściany.

Różnego rodzaju malowidła układały się w sposób taki, że każdy do siebie pasował mimo tego, iż każdy opowiadał inna historie. Jakby miały przedstawiać jedną wielka układankę pewnej historii.

Najbardziej zaciekawił mnie jednak obraz przedstawiający młoda kobietę trzymająca w ręce nóż z nabitym sercem, była przepiękna.
Kręcone długie rude włosy spadały jej na odkryte ramiona.
Była odziana w biała koronkowa bieliznę. Natomiast
Mężczyzna, którego serce zostało wyrwane. Leżał naprzeciwko niej.
Miał otwarte zielone oczy i brązowe proste włosy.
Również i on był jedynie w bokserkach.
Cała sytuacja działa się w sypialni. Tak wiec można było się szybko domyśleć, iż byli kochankami.

- ,, Śmiertelne dotknięcie''- powiedział gdy zauważył miejsce gdzie chwilowo spoczywał mój wzrok.

- Taka nazwę mu dałem, gdyż był to moment śmierci mojego brata.
- Przepraszam, nie chciałam.. - zaczęłam, jednak Art szybko mi przerwał.

- Oczywiście, że nie chciałaś. Natomiast powiem ci jedno. Jeżeli kiedykolwiek zobaczysz tą kobietę- na moment zamilkł i przybliżył głowę w stronę mojego ucha i cicho szepnął.
- Uciekaj, jak najszybciej.

Nie powiem, że nie poczułam lekkiego strachu.
Wiedziałam, że chodziły plotki iż bart Millera został zamordowany, ale nikt nie wiedział w jaki sposób.

Odsunął się powoli ode mnie i ponownie spojrzał na obraz.

- Kobieta jest nazywana Dia (czyt. Dija). Ma charakterystyczne rude długie włosy.
Posiada jeden z największych gangów w stanach Diablos from Chicago.
Podobno każdego swojego byłego kochanka zabiła, tak wiec i to się stało również z moim bratem.
Mówiłem mu, że z tą kobietą jest coś nie tak. Jednak ten mnie nie słuchał.
- Przykro mi- powiedziałam.

- No cóż było minęło. Ale tak jak mówiłem uważaj na nią.- spojrzał na mnie po czym odwrócił się na pięcie. I poszedł w stronę tłumów.

Jeszcze przez chwile obserwowałam  ten sam obraz po czym później wybrałam się do kuchni gdzie nalałam sobie kieliszek wina, który rownież szybko skonsumowałam.

Gdy już zbliżała się godzina druga wyszłam na zewnątrz aby się przewietrzyć.
Jednak w pewnej chwili z namysłu wyrwał mnie widok światła wśród drzew.
Zaskoczona zeszłam po schodach i powoli sie zbliżyłam do źródła światła.

Mówiłam już wam że po alkoholu nie mam w zwyczaju myśleć zbytnio racjonalnie ?
Gdybym była trzeźwa w życiu nie poszłabym do miejsca, w którym teraz jestem dobrze wiedząc ze mogłoby mi grozić niebezpieczeństwo.

Po chwili usłyszałam czyjeś głosy.
Tak wiec szybko rzuciłam sie  w stronę krzaków.

Gdy odchyliłam kawałek gałązki zobaczyłam klęczącego Millera, początkowo pomyślałam że mógł być w momencie jakiegoś intymnego stosunku jednak zaraz obok niego stało kilku mężczyzn, a po chwili zauważyłam wspomnianą przez niego ruda kobietę.

- DIA JA NIC NIE ZROBIŁEM.- krzyczał Art. A jego głos zadrżał.
Poczułam jak momentalnie wszystkie włosy stają mi jeża.

Po co ja tu przychodziłam.

- Wiesz dobrze co zrobiłeś, tak wiec za to zapłacisz najwyższa cenę.
- Ale ta dziewczyna jest niewinna. Nie mogłem jej skrzywdzić.
- Ta dziewczyna zniszczyła mi życie, tak wiec i tak będzie za to cierpieć, natomiast ty zapłacisz za to pierwszy.

Kobieta wysunęła broń a zaraz za nią to samo zrobili jej ochroniarze.

Każdy przystawił koniec broni przy różnych stornach jego głowy.

Zamarłam.

Wiedziałam, iż mafia nigdy nie obchodziła się ze zdrajcami lub ludźmi którzy nie dopełnili swego zbyt delikatnie, jednak to już przechodziło w pewien obłęd.

- No to żegnaj, Millerze- powidziala kobieta po czym rozległ się huk.
Zamarłam, gdyz naprawdę polubiłam go.
Może był dziwny, może był chory na głowę.
Ale był naprawdę ciekawa osoba o wybitnym talencie malarskim.

Poczułam jak moje oczy robią się powoli wilgotne.
Tłumaczyłam sobie, że to zapewne przez alkohol jestem bardziej wrażliwa, jednak kogo ja chciałam okłamać.

Po chwili gdy już wszyscy poszli, nie widziałam w zasadzie dlaczego ale czułam potrzebę podejścia do zwłok Art'a.

Po upewnieniu się, że nikogo już nie ma na drżących nogach podeszłam do jego ciała.

Był to makabryczny widok.
Jego głowa miała co najmniej 5 dziur po różnych stornach.
Wszędzie była krew. Jednak najbardziej mnie przeraziły otwarte oczy Millera.
Szybko je przytknęłam dwoma palcami.

- Może nie znaliśmy sie długo ale nie zasługiwałes na taka śmierć- powiedziałam cicho, po czym pobiegłam w stronę domu, aby nikt mnie czasem nie przyłapał.

W zasadzie wtedy oskarżenia mógłby pójść na mnie.

Z potwornego snu wyrwał mnie głośny dźwięk rozbijających się talerzy.
Odruchowo wstałam odrazu czując, ze spanie na ziemi wcale nie należał do moich najlepszych pomysłów.

Z impetem udałam się do kuchni gdzie stała Marrisa sprzątająca szkło, które było zapewne powodem wielkiego huku.

Przy stole siedział uśmiechnięty Chris zajadający się jakaś kanapka.

- Przepraszam - powiedziała dziewczyna gdy zobaczyła mnie wkraczającą powolnym krokiem fo kuchni.

- Szklanka wyślizgnęła mi się gdy chciałam ja wyrzec- zaczęła się tłumaczyć.
Ja tylko machnęłam ręka, i usiadłam obok Chrisa.

- Wiecie, trochę czasu już minęło i myśle, że przyszedł moment na rozmyślanie nad planem jak zadziałać.

Wszystko co dobre szybko się kończy i myśle ze to był najlepszy przykład tego.
Niby żyliśmy spokojnie, ale tak naprawdę codziennie baliśmy się czy nikt nas tutaj nie znajdzie.

Codziennie myślałam o Shawnie.
Czy faktycznie jeszcze żyje a jak tak to co robi? W jakim jest stanie? Co tak naprawdę musi przezywać ?
Czy myśli o mnie?
Te myśli nie dawały mi spokoju.
Nawet gdybym postanowiła nic nie robić i codziennie zażywać rożnego rodzaju używki, one nigdy nie dałby mi rozwiązania ani żadnej odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

- Czy mamy tu jeszcze kogoś zaufanego do kogo moglibyśmy się zwrócić o pomoc ?- zapytałam Chris, w końcu znał Shawna i jego znajomosci lepiej ode mnie.

- W zasadzie, możliwe że mieszka tu pewna osoba, która ta cała sprawa mogłaby ja zainteresować.
Tylko nie jestem pewien dokładnie jakie stosunki miał Shawn z bratem.

- Bart Shawna tu mieszka ?! - nie wierzyłam własnym uszom.

Chłopak nigdy nie wspominał o nim.
Jedyne co widziałam go na jednym zdjeciu leżącym na komodzie w jego pokoju.
Pamietam ze byli podobni do siebie jednak Shawn posiadał ciemne włosy po ojcu a Jack jasne po matce.
Jednak od wielu lat nie mieli ze sobą kontaktu, przynajmniej tyle wiem z tego co mi kiedyś przekazała Katty. Jak i w zasadzie Shawn nawet nie miał kontaktu z rodzicami.
Nie podobała im się droga, która podążał jednak zamiast pomoc chłopakowi wyplątać się z gowna w jakie się wpakował stwierdzili stchórzyć i wykopać go z domu.
Dopiero Martino przyjął go do siebie i postanowił wychować. Chociaż nie wiem czy również był odpowiednia osoba do wychowywania nastolatka.

Już w wieku 15 lat, widział co oznacza walczyć o własne życie. Widział smierć i krew.
Pamietam jak opowiadał o sowim pierwszym morderstwie w wieku 16 lat.
Musiał postrzelić jednego ze współpracowników Martino, który stwierdził go oszukać na pieniądze.

Właśnie, miał go tylko postrzelić, chodziło bardziej o nastraszenie.
Jednak w momencie kiedy Shawn wyciągnął broń zauważył iż on tez był zabezpieczony, tak wiec nie hamując się zaczął strzelać.
Po chwili chłopak nie żył.
Byli akurat w podobnym wieku wiec Shawn bardzo mocno to przeżył.
Później zaczął się do tego przyzwyczajać.
Nie wspominam nawet w jakich warunkach mieszkał z wujkiem. Nie było mowy o nauce, w dzień musiał sprzedawać narkotyki aby przekonać wujka ze jednak również się do tego nadaje, a wieczorami przychodził czas na imprezy.
Mnóstwo nagich  kobiet, gwałty na młodych dziewczynach, orgie właśnie to musiał widzieć 15 letni chłopak.

Nawet nie mogłam sobie tego wszystkiego wyobrazić w momencie kiedy chłopak mi o tym opowiadał.
Był to jeden wielki koszmar.

Jednak o barcie nigdy nie wspominał.
Był o 4 lata od niego straszy, i nigdy się za nim nie wstawił ani z Shawnem nie kontaktował.

- Znasz adres? - zapytałam.
- Możliwe, że znajdę gdzieś w wiadomościach, ale trochę  mi to zajmie....
- To szukaj a ja pójdę poszukać najbliższej stacji. Potrzebujemy benzyny aby gdziekolwiek jechać.
- Widziałam, że w garażu jest kilka całkiem drogich samochodów. Możemy spróbować pojechać którymś z nich.

- DLACZEGO o tym nie mówiłaś wczensiej?!- zapytałam zaskoczona. Nowe pojazdy dla nas to było jak zbawienie.

Późnym popołudniem gdy już słońce zaczęło zachodzić zeszliśmy do garażu i wpakowaliśmy cały kilku tygodniowy dorobek do dwóch samochodów.

Po długich namysłach stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak się rozdzielimy.

Ja zajęłam miejsce w czarnym całkiem nowym mustangu, a Chris i Marrisa z białym BMV.

Plan był taki, że cokolwiek by się działo mam jechać za Chrisem.
Na wszelki wypadek zapisałam sobie adres na kartce jednak wierzyłam, iż nie będzie mi on potrzebny.

Po dwóch godzinach jechania, zaczynało brać mnie zmęczenie.
Jechaliśmy dosłownie po środku niczego.
Nie miałam pojęcia gdzie się znajdujemy wiec przez cała drogę miałam tylko nadzieje, że Chris wie gdzie się znajdujemy i że za niedługo dojedziemy do długo wyczekiwanego celu.

Po dłuższej chwili zauważyłam jak chłopak zjeżdża w wąską i krętą uliczkę.
Już dawno zrobiło się ciemno wiec miałam tylko nadzieje iż nie ma żadnego spadu ani drzewa w które niechcący mogłabym wjechać.

Po wyjechaniu na wielka górę, moim oczom ukazała się niewielka posiadłość.

Niewielka budowla z daleka przypominała mały hotel, jak po przybliżeniu się ujrzałam niewielka gospodarkę jaka posiadał możliwe, że bart Shawna.

Gdy zaparkowaliśmy pod drzewem, wysiadlam a zaraz za mną zobaczyłam Chrisa i Marrise wysiadających i zmierzających w stronę bramy wiec bez wahania podążyłam za nimi.

Widziałam jak przez chwile Chris złapał Marrise za rękę.
Jednak trwało to tak krótko, iż zastanawiałam się czy to nie był wymysł mojej wyobraźni ze względu iż przez ostatnie godziny jedyni co widziałam to światła białego samochodu i ciągnąca się w nieskończoność drogę.

- Cokolwiek by było to w zasadzie w końcu jego brat. Musi nam pomoc- powiedziała Marrisa.
Chris tylko spojrzał na nią a na jego twarzy widniało zwątpienie.
Może lepiej znał relacje Shawna  i Jacka i zapewne nie było one przyjazne.

Gdy Chris zadzwonił na domofon. Usłyszałam jedynie jak w domu rozległo się szczekanie psów i krzyk dzieci. A zaraz po tym z domu wyszła młoda kobieta.

Zapewne musiała być jego partnerką.

- Witam, przepraszam za tak późno godzinę, jednak szukamy Jacka Mendesa.- usłyszawszy te słowa czułam jak kobietę zaskoczyły ostatnie słowa.

Niedługo minęło i zanim kobieta zdarzyła cokolwiek nam odpowiedzieć z domu wyszedł również młody mężczyzna.

Wyglądał tak jak na fotografii.
Długie blond włosy i niebieskie jak lazur oczy.
Niezła mieszanka genetyczna, patrząc zarazem na wygląd Shawna. I mimo podobieństwa rys twarzy w życiu bym się nie spodziwala ze są braćmi.

- Czyli takie nazwisko sobie obrał..- zaczął z pogarda.

Czyli jednak do nie było jego rodowe nazwisko.
A to ciekawe...

- Nie rozumiem- odpowiedziałam zaskoczona.
- Zakładam, że jesteście przyjaciółmi Shawna- spojrzał na nas po czym zwrócił się do młodej kobiety aby ta szła do domu.

-Możesz nas wpuścić i spokojnie porozmawiamy- zaczął Chris.
- Nie ma mowy nie będę w takie rzeczy wplątywał swojej rodziny ani siebie wiec jeżeli macie problem z Shawnem to zwróćcie się do kogoś innego.

______________________________________________
Mam nadzieje, że rozdział się podobał możecie skomentować gdyż przynajmniej będę wiedzieć. ze kogoś jeszcze interesuje ta historia .
A teraz życie miłej nocki/ miłego dnia.

Słowa: 2123

Continue Reading

You'll Also Like

640K 17.3K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
27.6K 950 29
Elizabeth była tylko dzieckiem, była dzieckiem które musiało za szybko dorosnąć No bo jak ma zachować się osoba która jako dziecko przeżyła piekło st...
7.3K 330 53
nwm co napisać wgl nie umiem tworzyć oposów ale serio czytajcie bo warto kurwa
36.7K 1.1K 22
Madison Reily~18-letnia dziewczyna, która właśnie skończyła liceum, postanawia się wyprowadzić od swoich nadopiekuńczych rodziców, do swojego starsze...