Mata||Daj sobie spokój

By 33WikaM

186K 5K 7.9K

,,Jeżeli kochasz, czas zawsze odnajdziesz, nie mając nawet ani jednej chwili.'' Jeden, drugi i trzeci związek... More

Janek zamknij mordę. / 1. 1
Na szczęście? / 2.1
Niebiańsko zajebiste przezwisko, nazywaj mnie tak częściej. / 3.1
Moje serce pękło./ 4.1
Michał, do kurwy nie dotykaj mnie. / 5.1
Masz nadal słodzik?/ 6.1
Co ja zepsułem? /7.1
Nie podrywaj mi dziewczyny Wygi. /1
Kości miłości? Co to niby kurwa jest? /1
Jedziemy do Włoch! /1
Będą ci pasowały nasze dzieci. /1
W twoich snach! /1
Czy to jest to co myślę? /1
Pieprz mnie. /1
Miśka, co piłaś? /1
Gdzie Janek? /1
To nie byłaś ty? /1
Ja też cię kochałam... /1
Możemy pogadać? /1
Nie mogę znów cię pokochać... /1
Część 21.
Część 22.
Część 23.
Część 24.
Część 25.
Część 26.
Część 27
Część 28.
Część 29.
Część 30.
Część 31.
Część 32.
Część 33.
Część 34.
Część 35.
Część 36.
Część 37.
Część 38
Część 39.
Część 40.
Część 41.
Część 42.
Część 43.
Część 44.
Część 45.
Część 46.
Część 47.
Część 48.
Część 49.
Część 50.
Część 51.
Część 52.
Część 53.
Epilog
Podziękowania <333
Prolog druga część.
Część 1 / 2
Część 2 / 2.
Część 3 / 2.
Część 4 / 2
Część 5 / 2
Część 6 / 2
Część 7 / 2
Część 9 / 2
Część 10 / 2
Część 11 / 2
Część 12 / 2
Część 13 / 2
Część 14 / 2
Część 15 / 2
Część 16 / 2
Część 17 / 2.
Część 18 / 2
Część 19 / 2
Część 20 / 2
Część 21 / 2
Część 22 / 2
Część 23 / 2
Część 24 / 2
Część 25 / 2
Część 26 / 2
Część 27 / 2
Część 28 / 2
Część 29 / 2
Część 30 / 2
Część 31 / 2
Część 32 / 2
Część 33 / 2 :)
Część 34 / 2
Część 35 / 2
Część 36 / 2
Część 37 / 2
Część 38 / 2
Część 39 / 2

Część 8 / 2

1.3K 54 42
By 33WikaM

Środa ( szósty dzień wyjazdu) 

Lekkie światło wpadało przez okno nie rażąc nas po twarzach, bo przecież Michał umyślnie wybrał moje łóżko. Leżałam już dziesięć minut wtulona w chłopaka z lekko przymkniętymi powiekami na wypadek gości, nie chce im się tłumaczyć tym razem. Zastanawiałam się w tym momencie jak bardzo byłam głupia że dałam się wciągnąć w jego gierkę i dopuściłam go na tyle do siebie że uprawialiśmy seks. Czułam się tak cholernie źle. Mimo pogadanki i to nie jednej z Wiktorią. Czułam że to nie tak miało być. Miałam stanąć na nogi bez niego u boku. Bo przecież tak cholernie mną pogrywał, tak bawił się mną. A ja poleciałam na niego jak ostatnia desperatka. Musimy o tym zapomnieć. Przynajmniej ja powinnam. On niech robi co chce. Wykaraskałam się z łóżka postanawiając się ogarnąć, w końcu już za kilkanaście godzin będziemy z powrotem w Warszawie. 

Z początku poszłam zażyć kąpieli, próbowałam odbudować moją barierę komfortu która została zburzona w jeden wieczór niczym domek z kart. Tak cholernie przegięłam a doskonale wiedziałam że czeka mnie konfrontacja z Mateuszem. Tak bardzo się jej bałam nie wiedząc z jakiego powodu. Może przez to jak zareagował ostatnim razem, przyznaję że Mateusz jest dość... Ciekawym człowiekiem. Jak na faceta reaguje bardzo spokojnie, prócz nazwania mnie dziwką. Ale do tego już przywykłam choć jak powiedziała moja pani psycholog to też jest jakieś zaburzenie. Według niej to zaraz pewnie będę musiała siedzieć przypięta pasami bezpieczeństwa. 

Po prysznicu wyszłam lekko się ślizgając na płytkach, spojrzałam w lustro oglądając moją gołą sylwetkę, gdy ujrzałam malinki na szyi w moich płucach automatycznie zabrakło powietrza, zachłysnęłam się lekko kaszląc. Nie wiedziałam że będzie ich aż tyle, i że będą w takim kolorze. Sino-czerwone ślady odbijały się od mojej lekko muśniętej słońcem skóry tworząc pozory siniaka. Jednak osoba która kiedykolwiek robiła komuś owy znak bądź taki posiadała odrazu wyczuję że to nie zwykły siniak. 

Zawszę mogę powiedzieć że zassała mnie rura od odkurzacza, ale jak o tym pomyśle to chyba wole jednak się przyznać że spałam z ex. Powinnam to sobie z nim wyjaśnić. Choć wiem że to też nie będzie należało do łatwych. Ubrałam się we wcześniej przygotowane ciuchy i przeszłam do pokoju zerkając na ścienny zegar, dziewiąta. Postanowiłam posprzątać i popakować rzeczy z powrotem do walizki, nie zważając na mojego współlokatora który spał jak zabity. Po piętnastu minutach pakowania poślizgnęłam się na jego koszulce i wywinęłam orła uderzając plecami o podłogę, teraz to dopiero zabrakło mi tlenu. 

- Wszystko okej? - spytał głos nade mną, powróciłam do rzeczywistości zaciągając szybko powietrze, przy okazji orientując się że wcześniej tak jakby zamarłam. Podał mi rękę której nie przyjęłam lekko kiwając głową i unosząc się obolała do siadu, chłopak przykucnął przy mnie patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem, czułam że gdy tylko zacznę temat rozpętam piekło, ale ono każdego kiedyś dopadnie. Nie można wiecznie uciekać przed nieuniknionym. Choć uciekam dopiero godzinę. 

- Nic nie jest okej. - wstałam poprawiając bluzkę. Zabrałam się za dalsze pakowanie całkowicie wymazując z pamięci to że nie jestem w pomieszczeniu sama, czułam że chce coś powiedzieć ale sam chyba nie bardzo wiedział co. Ja miałam nakreślony plan działania ale pewnie wyjdzie jak zawsze.

- To znaczy? - odezwał się w końcu, lekko przyspieszyło mi tętno ale starałam się nad nim zapanować. - Dagmara bo ja nie rozumie-

- Ty nie rozumiesz? A co mam powiedzieć ja? - odparłam z lekkim wyrzutem prostując się i stając twarzą do niego. - Na początku traktujesz mnie jak śmiecia, później znów wyznajesz miłość a na końcu się ze mną ruchasz. - dodałam trzymając w ręce stertę moich koszulek. 

- Tylko że ty tego seksu też chciałaś. 

- Okej chciałam, byłam pijana i nie myślałam o konsekwencjach. - powiedziałam czując lekkie zirytowanie chłopaka, atmosfera gęstniała. 

- To że byłaś pijana nie jest żadnym wytłumaczeniem. - poprawił się na łóżku. 

- Ale ty mogłeś tłumaczyć swoje zachowanie wobec mnie narkotykami tak?! - podniosłam ton wyrzucając ciuchy z rąk. - Jesteś skończonym hipokrytą Michał. 

- No dobra jestem, ale co ta rozmowa wnosi do naszego życia? - powiedział również podnosząc ton. 

- Zapominamy o tym co się tutaj stało, to jest coś co powinno pójść w niepamięć. Coś co nie powinno się wydarzyć. - dodałam spokojnie chcąc pochwycić rzeczy z desek. 

- Ale się wydarzyło. 

- Ale nie powinno! - wyrzuciłam ręce w górę. - Nie powinno rozumiesz. Zbyt wiele cierpiałam i chodziłam na terapię żebyś teraz znów to zburzył rozumiesz? Popełniłam jeden solidny błąd którego ponoszę teraz konsekwencję. 

- Jaki? - spytał wstając. 

- Zgodziłam się na wyjazd tutaj. - ucięłam. - Trzymaj się z daleka. Tak będzie lepiej. 

- Z tego co mnie pamięć nie myli to właśnie ty nie chciałaś się trzymać z daleka. Możesz obwiniać tylko siebie za to co się stało. - wzruszył ramionami. 

- Mów co chcesz. - zaczęłam. - Albo nie, już nie mów niczego. Wiedziałam że dalej jest z tobą nie halo ale nie wiedziałam że aż tak. 

- No widzisz. - wzruszył ramionami kierując się do wyjścia. - Pozory mylą, i ty jak nikt inny powinnaś o tym wiedzieć. - syknął z przekąsem wychodząc z pokoju. Zostawiając mnie z wielkimi oczami jak pięciozłotówki. Co oznaczało to z jego ust? 

***

Od Mateusz: Żyjesz? 

Dzisiaj zdecydowanie wolałabym nie. Spakowałam się do końca rano schodząc na śniadanie, wszyscy wyczuli nieprzyjemną atmosferę i postanowili nie mieszać się w to co między nami zaszło i schodzić nam z drogi. Miło jest ich mieć, mimo wszystko. Chciałam z początku obwinić ich za to co się stało, ale co oni za to mogli że mój były jest debilem? Nic tak na prawdę. Zasiadłam przy wyspie kuchennej robiąc sobie płatki i zalewając je zimnym mlekiem. Poczułam się jak w podstawówce kiedy matka kazała mi rano zapierdalać do szkoły ale oczywiście przed jeść coś pożywnego. Bo jakby to inaczej. 

- Ruchaliście się? - spytał prosto z mostu Franek nie czując dyskomfortu przed zapytaniem pezy wszystkich. Spojrzałam na Michała wyczekującym wzrokiem czując narastający ścisk żołądka. 

- Chciałaby. - prychnął śmiechem chłopak, jednak nikt w pokoju nie powtórzył jego ruchu, wszyscy wlepili oczy we mnie. Poczułam się jak figura woskowa, bo dosłownie zastygłam w bezruchu prostując się niczym struna. Jak śmiał tak powiedzieć, zmieszał mnie z błotem jakbym była jakąś chorą napaloną na niego fanką. Wstałam podchodząc do niego, każdy był przygotowany na to że dostanie z otwartej ręki, jednak ze mnie uleciały wszystkie emocje pozostawiając po sobie tylko zwykły smak gorzkiej nasyconej nienawiścią goryczy. 

- Nie zasługujesz nawet na oberwanie. Żałuje że mnie z tobą cokolwiek łączyło. - syknęłam na tyle cicho że ledwo usłyszał to docelowy odbiorca. 

- Ja mógłbym powiedzieć to samo. - syknął. 

- A to ciekawe, bo z tego co pamiętam nie cały miesiąc temu wyznałeś mi łamliwym głosem że mnie kochasz. Matczi jesteś słabszy niż myślisz. - ucięłam odwracając się na pięcie i kierując się przed dom aby zapalić, uczucie wygranej rozpierało moją pierś niczym wielki ciężki medalion za zasługi w wojsku. Niestety drugiego nie jestem w stanie wypełnić więc pozostało pierwsze. Gdy zostałam sama całkowicie się rozpadłam. Nie chciałam pokazywać jak znów zmieszał mnie z błotem i pokazał że dla niego jestem nikim. A przecież dalej go kochałam. Dalej uważałam go za ideał nawet jeśli nim nie był. Bo nie był. 

Usiadłam opierając się plecami o balustradę, schowałam głowę w kolana i zaczęłam płakać, tak bardzo nie chciałam okazywać słabości ale znów wiedziałam że przecież taka właśnie jestem, pod maską obojętności dalej skrywała się ta młoda zraniona Dagmara. Której rany po Filipie dalej się sączy. Leciały z nich co prawda gorsze rzeczy niż krew ale to dalej bolało. Dalej czułam gorycz po rozstaniu mimo że tego nie chciałam. Czemu zawsze im udawało się wejść do mojego serca tak szybko ale już nie potrafili tak szybko wyjść. Drżącymi rękoma wybrałam numer jedynej osoby która była przy wszystkich tych zawirowaniach, do Igi. Po wysłuchaniu cholernej piosenki Sanah od której łez było coraz więcej w końcu odebrała. 

- Auto skup i ruchanie dup, czym mogę służyć? - zapytała śmiejąc się cicho ze swojego tekstu na przywitanie, czy ona na pewno ma ponad dwadzieścia lat? Chlipnęłam głośno wzdychając co musiała usłyszeć. - Co się dzieje kotek? 

- Jestem cholernie słaba. - westchnęłam nie wiedząc że nie mówię tego tylko do Igi. To co mówiłam właśnie trafiało do niego jak ostrza w brzuch ale ja tego nie wiedziałam, a on właśnie teraz poczuł co ja próbowałam mu pokazać tyle razy. - Michał i ja... - zamilkłam czując że głos ugrzązł mi w gardle, gula się powiększyła a łzy płynęły nieprzerwanym strumykiem po moich czerwonych spalonych polikach. - Uprawialiśmy seks, a po wszystkim rano rozpętało się piekło, tak bardzo chciałam wyjaśnić to na spokojnie...

- Daga spokojnie, jak potoczyła się rozmowa? 

- Zaczęliśmy dość okej ale później rozmowa nabrała innego toru i zaczęliśmy się nawzajem oskarżać, tak bardzo nie chce żeby tak wyglądało moje życie... - umilkłam na chwilę oddychając uspokajająco. - Później Wygi zapytał czy coś między nami się zdarzyło na co Michał bez ogródek powiedział że ,,Chciałaby''. - załkałam nie umiejąc już opanować moich emocji, które i tak nie były opanowane. 

- Dagmara... Nie płacz, proszę cię. Przyjadę do ciebie dzisiaj jak wrócisz. Choćby to miała być noc. Nie płacz przez niego, nie jest tego wart. 

- Nie rozumiesz. Dalej nie pogodziłam się z tym że to już nie jest mój Michaś, i nie będzie. To za niedługo będzie czyiś Michaś a dla mnie zwykły Michał Matczak. - wstałam wycierając koszulką łzy które dalej leciały jak pojebane. Moje emocje nie potrzebowały tego co się  w tym momencie działo, niech to się już skończy...

***

Czemu jeżdżenie pociągami nie jest zawsze takie fajne jak sobie wyobrażam? Spędziliśmy już połowę podróży w ciszy, nikt nie śmiał pisnąć słówkiem. Zjebaliśmy wyjazd niezaprzeczalnie. W domu mieliśmy być o dwudziestej trzeciej więc Iga zdeklarowała że przybędzie koło północy żeby mnie pocieszyć. Nie wierzyłam że jej się to uda. Już chyba gorzej być nie może. Było koło dwudziestej kiedy to pierwszy raz tej felernej nocy zadzwonił telefon ukazując Mateusza, nie zamierzałam odebrać, ba! Nawet udawałam że śpię. Nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi zważając że udawałam że śpię na ramieniu Wygusia który faktycznie pochrapywał. Okryłam nas wcześniej lekkim kocem i teraz mogliśmy w spokoju odpocząć. Jedyny który nie odpręża się w akompaniamencie jadącego pociągu to Krzysiek, odpisywał komuś ze zdziwioną miną ale postanowiłam nie pytać. Chyba wolę nie wiedzieć. 

Chciałam poczytać książkę lecz nie było mi to dane, ponieważ i tym razem zmęczenie wygrało. Zamknęłam całkowicie powieki układając wygodniej głowę na ramieniu chłopaka i w następstwie zasypiając. 

***

Poczułam lekkie trącanie mojego ramienia, otworzyłam oczy widząc nad sobą Wiktorię.

- Zaraz wysiadamy na Warszawce centralnej, pakuj rzeczy słodka. - uśmiechnęła się do mnie zagadkowo po czym wyszła z przedziału za pewne kierując się do pobliskiej toalety. One mnie przerażały, wszystko prawdopodobnie leciało na tory a ja z jakiegoś nie wyjaśnionego powodu nie potrafiłam pojąć moje odchody mogą leżeć na torach kolejowych prze kilkanaście miesięcy. Ohydztwo. 

Gdy wygramoliliśmy się z pociągu już na początku pożegnaliśmy się z Tadeo ponieważ odebrała go Gabrysia całując czule w usta. Jacy słodcy. Gdy wyszliśmy na parking żeby zapalić, mignęło mi auto które już skądś kojarzyłam ale postanowiłam to zignorować bojąc się że nie jest to dobre skojarzenie. Odpaliłam papierosa nagle słysząc dokładnie ten głos za sobą, moje ciało nienaturalnie się spięło a mnie samą ogarnęła panika i nie wiedza co do dalszych działań. Tak bardzo bałam się wszystkiego co on powie że nawet nie miałam ochoty na niego patrzeć. 

- Podwieźć cię? - spytał dotykając mojego ramienia i obracając mnie w swoją stronę. Jakaś ty głupia dziewczyno. 

- Emm... Nie, sądzę że wrócę taxi. - odpowiedziałam na biegu, głupszego zbycia nie słyszałam. 

- Wsiadaj. - powiedział twardo i władczo lekko zaciskając piąstki. Spięłam się czując kolejną kłótnię w powietrzu. Pożegnałam się jednak szybkim, hej ze wszystkimi i faktycznie udałam się za nim do jego BMW. Chłopak bez słowa wpakował moją walizkę do bagażnika po czym poszliśmy do środka, zapięłam pasy w chwili gdy on wpisywał mój numer kopiując go z wcześniejszych wiadomości, gdy już skopiował i miał z nich wychodzić zawiesił oko na kilku pozostawionych bez odpowiedzi wiadomościach. Ścisnęło mnie aż w żołądku. 

- Mogłeś mi chociaż drzwi otworzyć. - prychnęłam chcąc się trochę wyluzować. Jednak na niego spojrzałam mieszając się totalnie. - Nie? Okej. - ruszyliśmy w ciszy gdy nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. - Co ty tutaj robiłeś? 

- Przyjechałem po ciebie. - zacisnął ręce na kierownicy chcąc chyba mnie uciszyć, nie uda się mu. Czułam narastającą złość, nikt nie miał prawa mnie kontrolować a wątpie że miał być to miły przyjacielski gest. 

- Skąd niby miałeś informację o godzinie przyjazdu? - uniosłam brew obracając się tułowiem  w jego stronę. Zamilkł. - No pytam.  wyrzuciłam dłonie w górę. 

- Od Krzyśka. 

- Ty pojebany stalkerze! - krzyknęłam gdy puściły mi nerwy, przerażał mnie powoli. Chociaż lepiej że wiedział od Krzyśka niż by mnie ktoś miał specjalnie śledzić, a chłopaka rozpierdolę tylko go zobaczę. 

- Opanuj się. - syknął. - Musiałem. - przetarł twarz dłonią, był zmęczony i czymś wykończony. Wolałam się w to nie zagłębiać, nie teraz, nie w tym momencie. - Nie dowiedziałbym się od ciebie. Czemu nie odbierałaś ani nie odpisywałaś? 

- Czekaj... - umilkłam chwytając cebulki moich włosów. - Czy ty mnie przesłuchujesz? 

- Nie? Grzecznie pytam. - odpowiedział lakonicznie, nie mam siły do tego człowieka ale aż we mnie wrzało. 

- Ty kurwa debilu! Nie jesteś moim ojcem żebym ja ci się tłumaczyła. - przeginałam z określeniami, ale on też nie należał do świętych.

- Ja musiałem. - syknął już wyprowadzony z równowagi. 

- Nie, nie musiałeś, mogłeś i to zrobiłeś. Super. - zaczęłam klaskać ironicznie. - Ale ja nie mam zamiaru ci się zwierzać. - ucięłam patrząc na niego z ukosa, zachowywałam się w ten sposób aby nie wyczuł że jest mi przykro z powodu Michała, z powodu tego co się stało. 

- Jesteś kurwa egoistką. - prychnął. - Jebaną kurwa egoistką. Wyzywasz mnie od najgorszych bo się nie odzywałem ale to ja jestem ten zły. To ja jestem tym okropnym. 

- Zatrzymaj się. - zażądałam czując że nie mam już do tego głowy, powoli robiło mi się słabo.

- Chyba nie mówisz poważnie dziewczyno. - oznajmił conajmniej zszokowany. 

- Mówię poważnie. - ucichłam czując gule w gardle i napływające łzy, musiałam wyjść i nie pokazywać mu się od tej słabej strony. - Cholernie poważnie, zatrzymaj. Kurwa. Auto. - wysyczałam otwierając drzwi od kierowcy podczas jazdy, Jaworski się tego nie spodziewał tak więc natychmiast stanął a ja odpięłam pasy i wyszłam trzaskając drzwiami, wypakowałam w trybie ekspresowym moją walizkę i pognałam chen daleko. 

- Daga czekaj! - krzyknął brunet jakby przejęty tym wszystkim. 

- A pierdol się! 



Drugi obiecany, mam nadzieję że wam się podoba, akcja się tutaj trochę rozwinęła ale dawno nic się nie działo. Do następnego 


See ya! 

Continue Reading

You'll Also Like

11.9K 2.1K 14
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
48.4K 1.8K 112
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
42.3K 1.6K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
6.2K 458 26
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w ktorym mieszkal cale swoje zycie, wiec m...