Mata||Daj sobie spokój

By 33WikaM

186K 5K 7.9K

,,Jeżeli kochasz, czas zawsze odnajdziesz, nie mając nawet ani jednej chwili.'' Jeden, drugi i trzeci związek... More

Janek zamknij mordę. / 1. 1
Na szczęście? / 2.1
Niebiańsko zajebiste przezwisko, nazywaj mnie tak częściej. / 3.1
Moje serce pękło./ 4.1
Michał, do kurwy nie dotykaj mnie. / 5.1
Masz nadal słodzik?/ 6.1
Co ja zepsułem? /7.1
Nie podrywaj mi dziewczyny Wygi. /1
Kości miłości? Co to niby kurwa jest? /1
Jedziemy do Włoch! /1
Będą ci pasowały nasze dzieci. /1
W twoich snach! /1
Czy to jest to co myślę? /1
Pieprz mnie. /1
Miśka, co piłaś? /1
Gdzie Janek? /1
To nie byłaś ty? /1
Ja też cię kochałam... /1
Możemy pogadać? /1
Nie mogę znów cię pokochać... /1
Część 21.
Część 22.
Część 23.
Część 24.
Część 25.
Część 26.
Część 27
Część 28.
Część 29.
Część 30.
Część 31.
Część 32.
Część 33.
Część 34.
Część 35.
Część 36.
Część 37.
Część 38
Część 39.
Część 40.
Część 41.
Część 42.
Część 43.
Część 44.
Część 45.
Część 46.
Część 47.
Część 48.
Część 49.
Część 50.
Część 51.
Część 52.
Część 53.
Epilog
Podziękowania <333
Prolog druga część.
Część 1 / 2
Część 3 / 2.
Część 4 / 2
Część 5 / 2
Część 6 / 2
Część 7 / 2
Część 8 / 2
Część 9 / 2
Część 10 / 2
Część 11 / 2
Część 12 / 2
Część 13 / 2
Część 14 / 2
Część 15 / 2
Część 16 / 2
Część 17 / 2.
Część 18 / 2
Część 19 / 2
Część 20 / 2
Część 21 / 2
Część 22 / 2
Część 23 / 2
Część 24 / 2
Część 25 / 2
Część 26 / 2
Część 27 / 2
Część 28 / 2
Część 29 / 2
Część 30 / 2
Część 31 / 2
Część 32 / 2
Część 33 / 2 :)
Część 34 / 2
Część 35 / 2
Część 36 / 2
Część 37 / 2
Część 38 / 2
Część 39 / 2

Część 2 / 2.

1.6K 55 73
By 33WikaM

Po powrocie do domu jakoś nie wiele się zmieniło, pustka wypełniająca mnie powiększyła się znacznie jeśli w ogóle się da. Nawet nie chciałam myśleć co teraz wszyscy sobie o mnie myślą. Skoro tak bardzo mnie tam nie chcieli. Może faktycznie jestem jebaną histeryczką która robi z igły widły? Może powinnam przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy? Tak będzie łatwiej i prościej. 

Chociaż skoro mam się tak zachowywać to czemu opieram się właśnie dłońmi o blat w łazience po czym bez dusznym wzrokiem patrzę na mój tusz który pod wpływem moich ciepłych słonych łez leje się po całej twarzy. Widzę czarne strużki łez spływające po mojej ziemistej cerze lecz nie reaguje. Podoba mi się taki stan rzeczy, mój żołądek skręca się przez brak pokarmu ale to też mi się podoba. Czuje że tak ma być, tak powinno być. Na to właśnie zasłużyłam. 

Każdy się na mnie zawodzi więc zasługuję na poniewierającą mnie ciemność duszy. 

Moja matka miała rację, jestem tylko jebaną rozpieszczoną córeczką tatusia która myśli tylko i wyłącznie o sobie. 

Dość. 

Nigdy więcej nie powiem że ona miała rację. Z rozgoryczeniem wymalowanym na mojej twarzy wypluwam ślinę do kranu po czym wycierając twarz idę do sypialni z nadzieją że chociaż tutaj zaznam spokoju, chcę tylko zasnąć i już się nie budzić. Czy to tak wiele? Jednak po położeniu się do łóżka nie odczułam żadnej przyjemności ani spokoju. I tak do szóstej nad ranem. Gdy w końcu zasnęłam czułam jakbym i tak nie spała, nawet moje sny były popieprzone. Zupełnie jak ja. I cały jebany świat. 

I on...

***

W tym tygodniu nie było tak źle jak przypuszczałam, grafik miałam podzielony na pół tygodnia, poniedziałek, wtorek i środa studia natomiast czwartek, piątek a także niestety sobota praca. W dni kiedy byłam w pracy oczywiście uczyć również się musiałam. Uczelnia wymagała ode mnie coraz więcej a ja przez nadmiar wolnego czasu mogłam zając się właśnie tym co umiałam najlepiej. Poniedziałek nie minął mi aż tak tragicznie, w prawdzie spałam trzy godziny, byłam na nogach dzięki trzem kawą ale zjadłam chociaż normalny obiad. Nauka też nie szła najgorzej. Jak na początek tygodnia byłam z siebie jako tako zadowolona. 

Wtorek wyglądał podobnie, pospałam trzy godzinki, uczyłam się, zjadłam coś, pospałam godzinkę uczyłam się i oglądałam serial. 

Środa dodała do pieca, od rana otrzymywałam sms o treści ,,jesteś nam potrzebna'' od samego Janka. Nie odpisywałam. Nie miałam takiej ochoty. Po za tym jak zdążyłam się domyśleć Iga nie poszła po rozum do głowy także nie mamy o czym rozmawiać. Z resztą jakoś nie specjalnie z kimkolwiek mam ochotę rozmawiać. 

***

Siedziałam właśnie w moim super biurze, czy ja tak serio uważam? Nie. Od rana dostaje posiłki które jak gołąb pocztowy przynosi Alex. Jest aktualnie tutaj bo znowu coś nagrywa co niezmiernie mnie cieszy bo raz na jakiś czas słucham jego utworów i jestem zachwycona jego twórczością. Natomiast te posiłki to gruba przesada. Mam już pięć posiłków od każdego z gombao plus Janek a z tego co właśnie słyszę chłopak idzie z kolejnym. 

- Co tym razem? - spytałam bez silnie podpierając się dłonią na blacie. 

- Muszę cię zmartwić, nic co lubisz. - posmutniał pokazując mi zupę pomidorową. 

- Kurwa bez jaj, weź to wszystko co przyniosłeś i pooddawaj im to. Albo to zjedzą albo ja to wyrzucę, nie jestem głodna. - rzuciłam  pocierając skronie, od rana dudniło mi w głowie a ból z upływem czasu robił się coraz większy. 

- Wszystko w porządku? - spytał brunet podchodząc bliżej, w gruncie rzeczy był super człowiekiem natomiast dzisiaj jedyne co by mnie przekonało do pozytywnego rozpatrywania mojego życia to szubienica. 

- Tak, tak. - westchnęłam. - Alex weź te posiłki i powiedz im że nie jestem dzieckiem. I narazie niech nikt tu nie wchodzi bo muszę trochę pozałatwiać. - chłopak pokiwał głową wychodząc z wcześniej wspomnianym jedzeniem. Zrobiło mi się słabo. Nie zasługiwałam na to żeby ktokolwiek się mną przejmował, skoro to ja nie przejmowałam się teraz nikim w okół. Próbowałam szybko wziąć się w garść, ale znów ogarnęło mnie to uczucie takiego bezkresnego końca, czułam że już wszystko przestało się dla mnie w tej chwili liczyć. Starałam się złudnie oszukać samą siebie co nie szło mi najlepiej natomiast próbowałam i to się liczyło. Byłam kurewsko samotna a jednak nie do końca, sama nie umiałam do końca określić jaka byłam. Już wiem. 

Nie byłam sobą. 

Nie byłam tą Dagmarą która bez zająknięcia się potrafiła przywalić chłopakowi i postawić na swoim, nie byłam tą Dagmarą która wiedziała ile jest warta. Nie byłam już tą szczęśliwą z drobiazgów Dagmarą... Gubiłam się w nicości tego pustego i dennego świata. Ale to przecież jego wina. 

To on wepchnął mnie w tą nicość.

Chociaż co do tego sama nie byłam przekonana, może to ja zawiniłam, może on. Sama nie wiem i pewnie już się nie dowiem. Posiedziałam jeszcze chwilę w ciszy starając się skupić na pracy, przecież nie siedzę tu charytatywnie. Tak więc zajęłam się listą którą sobie dzisiaj zrobiłam. Z początku musiałam oddzwonić do wszystkich ludzi którzy dzwonili a ja nie odebrałam. W większości były to jednak prośby o współpracę a doskonale zdawałam sobie sprawę z tego co sądzi o tym Michał tak więc grzecznie odmawiałam. Dostał również jakieś współprace stricte modowe a także sesje zdjęciowe co nieco mnie zdziwiło natomiast powiedziałam że uzgodnię to z nim i w odpowiednim czasie oddzwonię. Czyli chcąc nie chcąc musiałam z nim pogadać. Nie wiedziałam czy jest w studiu czy też nie. Więc wstałam chwytając smartfona w dłoń i wyszłam przez drzwi. Nie wyglądałam dzisiaj tak źle jak sądziłam. Ubrałam na siebie długą bluzkę w czarno białe paski oraz czarne jeansy a do tego założyłam czarne botki i związałam włosy w wysokiego kucyka.

- Michał możesz pozwolić? - spytałam wchodząc do pokoju nagrań, nie przerwałam ich oczywiście bo chłopak leżał na wielkiej piankowej pufie. Wróciłam jednak z nim do ,,mojego'' pomieszczenia prosząc go o to aby usiadł. - Sekunda, muszę to znaleźć. - chłopak pokiwał w zrozumieniu głową natomiast ja zaczęłam szukać odpowiedniego pliku skanując w między czasie jego skupioną twarz. Ta impreza, ten pocałunek, rozmowa... Zaczęło się, do moich oczu zaczęły napływać łzy i choćbym nie wiem jak bardzo chciała je trzymać w ryzach nie udało się. Po moim poliku pociekła pojedyncza łza, pierwsze pociągnięcie nosem i wypalający we mnie dziurę wzrok blondyna.

- Coś się stało? - spytał odkładając telefon, był zakłopotany sytuacją. Wytarłam rękawem koszulki łzy. 

- dwudziestego ósmego marca masz zdjęcia do płyty. - ucięłam. Nie chciałam odpowiedzieć na pytanie bo czuję że bym tego nie wytrzymała. Chłopak westchnął.

- Pytam czy coś się stało, Daga schowaj dumę w kieszeń i powiedz. - poczułam ukłucie w sercu, to ja mam chować dumę? Chwyciłam się za skronie. 

- Boli mnie głowa. - dodałam beznamiętnie. 

- Od czego? - spytał zaciekawiony.

- Od twojego pierdolenia. - ucięłam patrząc na niego z udawanym niesmakiem. Wyjdź i nie niszcz mnie już bardziej.

- Przecież nikt nie każe ci ze mną rozmawiać. - rzucił kąśliwie. 

- Gdyby mi nie płacili, nigdy byś mnie już nie zobaczył. - mrugnęłam do niego okiem. - Gwarantuje. - parsknęłam kpiąco śmiechem. 

- Od kiedy jesteś taka wyszczekana? - spytał nie dowierzając. 

- A ty od kiedy udajesz że cię to obchodzi? - pokręciłam głową. - Idź już lepiej, wszystko już z tobą załatwiłam. 

***

Cały pierdolony tydzień. 

Tyle czasu upłynęło od czasu naszej ostatniej niezbyt przyjemnej wymiany zdań z Igą. Tęskniłam za nią cholernie. Zwykły piątek, nic specjalnego. Od naszej ostatniej rozmowy z Michałem, chłopak unika mnie jak ognia. Na plus dla mnie. Natomiast dalej płonę od środka żywym ogniem. Czuję się źle z tym że jestem wredna. A może to jebana samotność? 

Zbierałam swoje rzeczy i wychodziłam z biura ponieważ jechałam do psychologa, coraz gorzej mi się z nim rozmawiało. Już mało co mu mówiłam. Nie chciałam nawet żeby on wiedział mimo że oczywiście odpowiednio mnie prześwietlił tym swoim magicznym okiem wiedząc że jest coraz gorzej. Ktoś do mnie właśnie zadzwonił tak więc nawet nie patrząc na to kto to jest odebrałam.

- Masz chwilę żebym wpadła? - spytała dobrze mi znana blondynka, i choćbym nie wiem jak bardzo chciała powiedzieć nie, nie potrafiłam jej odmówić. Tak strasznie tęskniłam mimo jej słów. Jestem słaba. Ale powiedziała to takim skruszonym głosem że mnie samą chwyciła gula w gardle.

- Nie ma mnie w domu.  - przyznałam szczerze, jechałam właśnie do psychologa autem co za pewne było słychać.

- A o której będziesz? - spytała cicho, na prawdę nie chciałam się z nią widzieć. Mimo mojej tęsknoty. 

- To nie jest odpowiedni czas, będzie późno. - dodałam chcąc zakończyć tą rozmowę. Na prawdę byłam skłonna jechać odrazu do domu zamiast do niego.

- Zajmę ci dosłownie dziesięć minut, po tym czasie zrobisz co będziesz uważać. - wymamrotała i z tego co zdążyłam usłyszeć płakała. Rozerwało mnie to bardziej niż byłam.

- Jestem zaraz w domu i czekam. - powiedziałam zdecydowanym tonem rozłączając się. Nie jechałam już do psychologa tylko prosto do domu, chciałam dowiedzieć się co blondynka chce mi powiedzieć. Gdy dotarłam do domu postanowiłam się przebrać. Gdy się rozebrałam patrząc w lustro zauważyłam że na prawdę dużo schudłam, a gdy stanęłam na wadzę a wskaźnik pokazał liczbę pięćdziesiąt przez sekundę zastanawiałam się czy moja pani psycholog nie miała racji mówiąc że muszę udać się do psychiatry. Ale tego bałam się bardziej niż czegokolwiek innego, ubrałam na siebie dość obcisłą bluzkę zapominając o odwiedzinach. 

Gdy dziewczyna zapukała do drzwi jedzenie które zjadłam podeszło mi do gardła, otworzyłam zapraszając ją do środka po czym sama pobiegłam do łazienki zwracając całe dzisiejsze jedzenie, chyba jednak miała rację. Zwróciłam się w stronę lustra patrząc na moje rozmazane kreski, przed sekundą moje łzy zmieszały się z wymiocinami. Wytarłam usta patrząc na zszokowaną blondynkę stojącą w przejściu. Wyminęłam ją bez trudności idąc do kuchni. Po krokach słyszałam że zmierza w tą samą stronę. Kliknęłam czajnik. 

- Przepraszam. - zaczęła. Obróciłam się w jej stronę patrząc na nią z uniesioną brwią. - Przepraszam za to że nie próbuje cię zrozumieć. Wręcz przeciwnie, staram się ale nie mogę na ciebie patrzeć w tym stanie, na taką pustą i bez życia. Jeśli mi wybaczysz to spróbuje wszystkiego bylebyś się uśmiechała. - skończyła wycierając łzę zbierającą się w kąciku. 

- Zabolało mnie to Iga, przyjaźnimy się tyle lat a ty zamiast mnie wspierać mówisz że mam przestać udawać. - westchnęłam. - Wiesz jak ja się poczułam? - blondynka spuściła wzrok na swoje buty. - Poczułam się jak idiotka. Jakby to była wszystko moja wina że go pokochałam.

- Nikt tak nie powiedział...

- Jak to nie? - naszły mi łzy do oczu. - Ty tak powiedziałaś. Bardzo dokładnie. - ucięłam zalewając sobie herbatę. - To pokazało mi ile znaczy dla ciebie nasza przyjaźń. 

- Dagmara to nie prawda, ja też mam swoje problemy więc nie tylko ty masz źle. Coraz gorzej układa nam się z Jankiem. Ostatnio powiedział że to dobrze że zaręczyny to nic poważnego a powiedział to po kłótni. - zaczęła płakać. - Mi też jest w chuj ciężko ogarnąć wszystko po kolei i dbać jeszcze o ciebie. Myślisz że nie widzę że ledwo się trzymasz? 

- Ja się wcale nie trzymam... - i to było to. Ten impuls. Blondynka po prostu podeszła do mnie opatulając mnie swoimi rękoma, byłam bezsilna i zmęczona tą samotnością więc przytuliłam ją również pozwalając moim łzą na powolne ściekanie na bluzę blondyny. 

- Tak bardzo cię przeprszam... - zawyła głośno oddychając. - Kocham cię Dagmara.

- Ja ciebie też kocham Iga. Nie rób już tak więcej bo brakowało mi ciebie...

***

Siedzę właśnie w domu, jest wieczór. Zjadłam płatki na kolację a teraz dzwonię po różnych kancelariach szukając praktyk, dzisiaj rano w sbm dzwoniłam już do kilku ale nie przyjmują niedoświadczonych ludzi. Ale sami przecież kiedyś tacy byli do kurwy. Przewijałam kolejną stronę na laptopie w poszukiwaniu czegoś sensownego. Byłam bliska zadzwonienia do jednej z najlepszych kancelarii w Warszawie kiedy to na wyświetlaczu pojawił się numer prywatny, stwierdziłam że nic mi się nie stanie jeśli odbiorę.

Okazało się że to tata słynnego Matczaka. Objaśnił mi po krótce co jego syn wymyślił na mój temat i dodał że słyszał że szukam praktyk. Oczywiście powiedziałam że na razie jeszcze nie ale mimo wszystko wolałabym znaleźć pracę gdzie nie będę go widywała. Jego tato był nieco zawiedziony moją odmową natomiast powiedział że życzy mi w takim razie szczęścia i szybkiego znalezienia pracy. Rozłączyłam się z nieco lepszym nastawieniem do sytuacji. Zadzwoniłam do wyżej wspomnianej kancelarii czując że to może być to. I było! Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną jak tylko zakończę naukę. 

***

- W jakim motywie to zrobić? - spytał leżąc prawie na moim biurku. 

- A skąd mam wiedzieć? - spytałam patrząc na niego znad komputera, jeszcze tylko dwa tygodnie i kończę pracę tutaj. 

- No znasz się bardziej. - dodał patrząc mi na profil. 

- Nie sądzę. Spytaj kogoś kto faktycznie się zna. - ucięłam.

- Dobra. - zamilkł grzebiąc w telefonie. - To w jakim motywie mam to zrobić? 

- Michał kur zapiał... - odetchnęłam widząc jego rozbawioną minę. Nie lubię kiedy się uśmiecha bo wiem że długo już go nie zobaczę uśmiechającego się obok mnie rano. - Wiosenny.

- Też tak uważam. - dodał nonszalancko drapiąc się po brodzie. Której z resztą nie miał. 

- Jak z dzieckiem.

,, - Dzieciak.

- Twój dzieciak.''...

***

Dzisiaj był dzień zakończenia pracy w SBM, niezmiernie się cieszyłam że rozpoczynam nowy etap. Nie mogłam patrzeć na Michała, wszystko wracało a psychicznie było ze mną nadal źle ale nie aż tak jak na początku. Dzisiaj były stricte pożegnania ze mną. Po kolei chodziłam żegnając się jakby jutra miało nie nadejść. Bo nie nadejdzie, u ich boku. Nie będę się z nimi już widywała. Bo to byli moi znajomi dopóki ja byłam jego dziewczyną. W końcu pozostało tylko Gombao i sam Michał. Weszli do już nie mojego biura i ustawili się jak ziemniaki w mundurkach. 

- Dziękuje chłopacy. - powiedziałam wzdychając. - Super mi się z wami pracowało mimo licznych problemów i kłótni. - dokończyłam wycierając łzę, to na prawdę się dzieje. Ja ich więcej nie zobaczę...

- To my ci dziękujemy że miałaś taką cierpliwość. - powiedział Szczepan szczerze się do mnie uśmiechając. Nastała przez chwile między nami cisza która została wypełniona długim przytulasem z każdym z chłopaków prócz niego. On tylko stał i patrzył wprost w moje oczy. Wiedziałam że chce zostać sam na sam. Ale czy ja właśnie tego chciałam? Nie. - Spadamy... Pogadajcie sobie czy coś. - reszta wyszła zostawiając w pomieszczeniu tylko mnie i Matczaka. Tak bardzo go nienawidziłam za to jak mnie potraktował, czuje się jak poniżona idiotka.

- Coś konkretnego? Spieszę się. - powiedziałam pakując resztę rzeczy do kartonu. 

- Chciałem ci powiedzieć na osobności że dziękuje za bycie moją menadżerką. -westchnął a ja obróciłam się w stronę okna starając się nie rozpłakać. - Tak bardzo cię przepraszam że jestem idiotą...

- Stało się. - zebrałam swoje rzeczy chcąc już wychodzić. 

- Daga... Kocham cię. - stanęłam jak wryta w ziemie, przecież... On... - Nie wiedziałem sam ale kiedy nie widzę cię obok mnie to codziennie coś we mnie pęka.

- Ja też cię kochałam. Ale sam wybrałeś. - ominęłam go. 

- To nie chińska układanka... - zanucił idąc w innym kierunku...

(Teraźniejszość) 

Jest powiedzmy dobrze. od zerwania z Michałem minęło 5 miesięcy a ja czuję się coraz lepiej. Właśnie szykowałam się na rozmowę kwalifikacyjną w jednej z najlepszych kancelarii w Warszawie. Ubrałam na siebie czarną dopasowaną sukienkę, czarne szpilki oraz tego samego koloru marynarkę. Włosy wyprostowałam, zgarnęłam torebkę, papierosy i kluczyki do auta po czym do niego ruszyłam. Całą drogę zżerał mnie stres spowodowany tym czy aby na pewno dobrze wypadnę. Kiedy zaparkowałam pod budynkiem okazał się nieco bardziej jakby to ująć? Okazały niż się spodziewałam. Wielki dom otoczony wysokim czarno złotym płotem to coś czego po kancelarii najmniej się spodziewałam, weszłam do środka odurzona zapachem najliczniejszych produktów czystości. Pani w recepcji skierowała mnie do konkretnego pokoju po czym życzyła powodzenia. Miła kobieta. 

Po skończonej rozmowie wyszłam z tamtąd w podskokach! Dostałam staż! Skakałam do nieba na tyle na ile to było możliwe w szpilkach. I z pewnością wszyscy którzy mnie znają kojarzą mnie z tego że absolutnie nie umiem poruszać się w szpilkach i tak też było teraz. Potknęłam się o dywan i byłam przekonana że moja twarz tego nie przeżyje, jednak się myliłam, ktoś mnie chwycił i modliłam się o to aby to nie był mój przyszły szef. 

- Nic ci nie jest? - spytał jakiś chłopak, widziałam go przez chwilę zamglonego. Byłam w szoku że nie leżałam teraz na podłodze i nie zbierałam zębów. Byłam też otępiała dłuższą chwilę z powodu samego chłopaka. Wysoki brunet z nienaganną fryzurą i zielonymi oczami to coś co mogłam pooglądać jeszcze sekundkę. - Halo?

- Oh, przepraszam. - powiedziałam opuszczając jego umięśnione ramiona. - Tak wszystko w porządku. Dziękuje za uratowanie. - zaśmiałam się. 

- Nie ma sprawy, lepiej że ja tu byłem niżeli miałabyś zbierać jedynki z dywanu. - zawtórował mi. 

- Wiesz, wolałabym zbierać jedynki niż żeby uratował mnie mój szef i patrzył jaką jestem niezdarą. - klepnęłam się zażenowana w czoło.

- Zaraz tam niezdara. Każdemu się zdarza. - powoli zrozumiał. - Widzisz, ciekawie się złożyło też tu pracuję. - wyciągnął do mnie swoją nienagannie zadbaną dłoń z dość sporym zegarkiem oraz jakimś tatuażem, niestety nie widziałam go do końca ponieważ tajemniczy kolega miał koszulę. - Mateusz jestem. 

Uścisnęłam jego dłoń czując delikatne mrowienie skóry którą dotknął. - Dagmara jestem...


Witajcie w kolejnym rozdziale. Mam nadzieje że jesteście zachwyceni hahah

Do następnego <333



Continue Reading

You'll Also Like

9K 547 23
Uczeń z problemami i świeżo upieczony nauczyciel oraz opcja pomocy. Tylko czy pomoc w tym przypadku ma tylko jedno znaczenie. Oni widzą kilka znaczeń...
7.6K 402 23
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...
5.9K 322 20
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
55.1K 1.9K 118
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...