Kwiat Wiśni

By Repescoo

20.5K 1.2K 1.1K

Sakura to wyjątkowe drzewo, które Lucjusz Malfoy sprowadził ze starej magicznej japońskiej hodowli z okazji n... More

ROZDZIAŁ I
ROZDZIAŁ II
ROZDZIAŁ III
ROZDZIAŁ IV
ROZDZIAŁ VI
ROZDZIAŁ VII (18+)
ROZDZIAŁ VIII
ROZDZIAŁ IX
ROZDZIAŁ X
ROZDZIAŁ XI
ROZDZIAŁ XII
ROZDZIAŁ XIII
ROZDZIAŁ XIV
ROZDZIAŁ XV (18+)
ROZDZIAŁ XVI (18+)
ROZDZIAŁ XVII
ROZDZIAŁ XVIII
EPILOG - HERMIONA
DODATKOWY ROZDZIAŁ - DRACO
PODZIĘKOWANIA

ROZDZIAŁ V

1.1K 68 115
By Repescoo



Draco w ułamku sekundy wydobył różdżkę z kieszeni spodni i rzucił Wingardium Leviosa w stronę spadającej dziewczyny, nie zważając na to, czy w okolicy znajdują się jacyś mugole. Gdy czar uderzył w nią z impetem, jej ciało zatrzymało się w powietrzu, by po chwili zacząć unosić się w górę. Kiedy znalazła się z powrotem na szczycie, a jej stopy dotknęły ziemi, Draco złapał za jej rękę, ciągnąc ją w swoją stronę i zamykając w mocnym uścisku. Hermiona drżała w jego ramionach, wtulając głowę w jego umięśnioną klatkę piersiową, pozwalając by łzy, wypływały z jej oczu niczym potok. Blondyn dotknął swoją dłonią jej podbródka i uniósł go delikatnie, zmuszając ją, by spojrzała mu w oczy.

— Nic ci się nie stało? — zapytał z troską.

Dziewczyna poruszała przecząco głową, a on odetchnął z ulgą.

— Myślę, że powinniśmy wracać. Mam już zdecydowanie dość wrażeń jak na jeden dzień. Dasz radę się teleportować?

— Nie — odpowiedziała szeptem.

— A zejść do kolejki?

— Draco... — zaczęła, ale szybko jej przerwał.

— Jestem zdenerwowany, ale spróbuje przenieść nas za pomocą teleportacji łącznej. Ufasz mi? — zapytał, a ona potwierdziła jego słowa kiwnięciem głowy. — Muszę to usłyszeć.

— Ufam.

Draco rozejrzał się na boki, upewniając się, że są sami, po czym przygarnął ją mocniej do siebie i oboje zniknęli z głośnym trzaskiem, pojawiając się po chwili w hotelowym lobby.

— Dojdziesz o własnych siłach do pokoju? — zapytał, jednak gdy zobaczył wyraz jej twarzy, nie pytając jej o zdanie, wziął ją na ręce i ruszył wolnym krokiem w stronę windy.

Hermiona oplotła swoje ramiona wokół jego szyi i nie puściła jej, aż do chwili, kiedy ułożył ją wygodnie na łóżku.

— Zostawię cię na chwilę, ale nie martw się, zaraz będę z powrotem — powiedział, głaszcząc ją po ramieniu w uspokajającym geście.

— Ale zaraz wrócisz? — zapytała drżącym głosem.

— Idę tylko do kuchni. Zostawię otwarte drzwi, żebyś słyszała, że jestem w pobliżu, dobrze?

— Dobrze. Dziękuję...

— Nie masz mi za co dziękować.

— Mam... Uratowałeś mi życie... — powiedziała, a jej oczy ponownie się zaszkliły.

— Granger... — objął ją ramieniem. — Już dobrze, przestań płakać. Najważniejsze, że nic ci się nie stało.

— Ale mogło. Naprawdę myślałam, że to już koniec. Gdyby nie twój refleks...

— Na szczęście byłem w pobliżu. Nie myśl już o tym i odpocznij trochę. Zaraz do ciebie wrócę — dodał, wyswobadzając się z jej uścisku.

Draco wstał z jej łóżka i szybkim krokiem udał się do kuchni. Przy pomocy czarów, zaparzył dwie mocne czarne herbaty, po czym schłodził je lekko, żeby można je było od razu wypić. Do jednej z filiżanek dolał dwie krople eliksiru słodkiego snu, a następnie wrócił do pomieszczenia, w którym przebywała Hermiona. Podał jej jedno naczyń, upijając łyk z drugiego i odstawiając go na stolik.

— Wypij to. Pomoże ci się uspokoić — uśmiechnął się lekko. — Moja matka zawsze powtarza, że czarna herbata jest dobra na wszystko.

— Twoja mama jest naprawdę mądrą kobietą.

— Wiem — odpowiedział i sprawnym ruchem chwycił za filiżankę, nim jej zawartość wylała się na łóżko, gdy Hermiona niemal od razu zapadła w sen.

Draco odstawił napój obok swojego i nakrył śpiącą dziewczynę leżącą na łóżku narzutą. Wiedział, że przyjaciółka zmyje mu głowę, kiedy wybudzi się, gdy eliksir przestanie działać, ale nie mógł pozwolić, żeby zadręczała się tym, co się wydarzyło, przez resztę dnia. Teraz zdecydowanie potrzebowała spokoju.

Chłopak wyszedł z jej sypialni, zabierając ze sobą obie filiżanki, by wylać ich zawartość do zlewu w kuchni, po czym udał się do salonu i rozłożył się wygodnie na kanapie. Kiedy poziom adrenaliny wywołana wydarzeniami na Tahtalı Dağı zaczął drastycznie spadać, w jego głowie pojawiło się kilka natrętnych myśli dotyczących tego, co mogło się stać, gdyby w porę nie zareagował. Draco wcześniej nie zdawało sobie z tego sprawy, ale wizja magicznego świata, bez Hermiony przyprawiła go o ból głowy i dziwne ukłucie w klatce piersiowej, którego nie potrafił sobie wytłumaczyć.

Blondyn zerwał się gwałtownie z miejsca, podszedł do stołu w jadalni i zgarnął z niego pozostawione na nim podczas śniadania menu. Przez chwilę zastanawiał się nad tym, co chciałby zamówić, ale ostatecznie zdecydował się na dwie szklaneczki podwójnej ognistej whisky. Wprawdzie obiecał Hermionie, że podczas wyjazdu ograniczy spożywanie alkoholu do minimum, jednak wiedział, że tylko to jest mu w tej chwili w stanie pomóc odgonić te wszystkie czarne scenariusze, które podrzucała mu jego podświadomość.

Kiedy trunek pojawił się na blacie, Draco przelewitował szkło na stolik kawowy znajdujący się w salonie, rozsiadł się wygodnie na kanapie, chwycił za jedną ze szklanek, wypijając jej zawartość jednym haustem, następnie to samo czyniąc z drugą.

Dlatego, że chłopak nie jadł nic od rana, alkohol niemal od razu uderzył mu do głowy. Ostatecznie ból głowy, którego doświadczył chwilę wcześniej, został zastąpiony przez przyjemne szumienie, a natrętne myśli odpłynęły, dając mu chwilowe ukojenie i pozwalając na zapadnięcie w sen, który potrwał aż do rana.

Kolejnego dnia Draco obudził się jako pierwszy. Podniósł się, rozcierając kark, który bolał go od niewygodnej pozycji, w jakiej zasnął na niezbyt wygodnym narożniku. Głowa pulsowała mu od nadmiaru alkoholu, który wypił poprzedniego wieczoru, a żołądek głośno domagał się posiłku. Blondyn za pomocą różdżki pozbył się brudnych szklanek po ognistej whisky, a następnie wstał powoli i wolnym krokiem udał się do swojej sypialni. Z szafki nocnej, która znajdowała się obok łóżka, wyciągnął fiolkę eliksiru na kaca, który zabrał ze sobą z Malfoy Manor i wypił całą zawartość za jednym razem. Gdy mikstura zaczęła działać, chwycił ręcznik i udał się pod prysznic.

Hermiona przebudziła się kilka minut po tym, jak blondyn zniknął za drzwiami łazienki. Przetarła zaspane oczy i ziewnęła cicho, rozglądając się po pomieszczeniu. Dziewczyna odgarnęła narzutę, którą była do tej pory przykryta i zorientowała się, że ma na sobie wczorajsze ubranie. Jej mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach i niemal od razu połączyła fakty.

— A to dupek! — powiedziała na głos, gdy tylko zorientowała się, że Draco musiał podstępem podać jej eliksir słodkiego snu.

Szybko wyszła ze swojej sypialni i udała się do tej, którą zajmował blondyn. Kiedy nie znalazła go w środku, westchnęła zirytowana, analizując, gdzie mógł się podziać o tak wczesnej porze. Nim jednak zdążyła się nad tym zastanowić, usłyszała dźwięk otwieranych drzwi od łazienki i szybkim krokiem ruszyła w tamtym kierunku.

— Powinnam cię zatłuc i odesłać zapakowanego w karton prosto do Malfoy... — zaczęła, ale słowa ugrzęzły jej w gardle, kiedy zobaczyła go w korytarzu.

Miał na sobie jedynie ręcznik, który był lekko zawiązany na wysokości bioder, a z jego mokrych włosów skapywały krople wody, które spływały gładko po jego nagim, umięśnionym torsie. Hermiona zatrzymała się gwałtownie, przełykając głośno ślinę, która nagromadziła się w jej ustach, a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec.

— Też się cieszę, że cię widzę — powiedział z uśmiechem. — Dobrze spałaś?

— Napoiłeś mnie eliksirem! — skarciła go, kiedy udało jej się odzyskać głos.

— Nie miałem wyjścia. Przecież nie wzięłabyś go dobrowolnie!

— Uważasz więc, że miałeś prawo decydować za mnie?

— Może i nie, ale tak zrobiłem. Nie chciałem, żebyś zadręczała się cały wieczór tym, co się stało. Dzięki mojej małej intrydze przespałaś spokojnie całą noc, więc chyba należą mi się podziękowania, a nie tyrada i to z samego rana! Nie uważasz? — zapytał, unosząc brew.

— To nie zmienia faktu, że...

— Granger — przerwał jej.

— Co?! — spojrzała na niego gniewnie.

— Uspokój się — powiedział, podchodząc bliżej, kładąc ręce na jej ramionach i gładząc je posuwistymi ruchami. — Jesteśmy na wakacjach. Czy musimy się cały czas kłócić? — zapytał, patrząc jej głęboko w oczy.

— Chyba nie — odpowiedziała drżącym z nadmiaru emocji głosem.

— Więc nie róbmy tego, tylko cieszmy się pobytem tutaj — uśmiechnął się. — A teraz idź, weź sobie długą, odprężającą kąpiel, a ja zrobię nam śniadanie.

Hermiona skinęła twierdząco głową, na znak zgody i każde poszło w swoją stronę.

Draco wrócił do swojej sypialni, włożył na siebie czyste ubrania, a różdżką wysuszył swoje jasne włosy. Następnie udał się do kuchni i chociaż sam się tego po sobie nie spodziewał, udało mu się przygotować śniadanie, nim Hermiona wyszła z łazienki. Wprawdzie nie obyło się bez małego wypadku, podczas krojenia pomidorów, ale Draco szybko uleczył rozciętą rękę prostym zaklęciem leczniczym.

— Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem — skomentowała, spoglądając na przygotowany posiłek. — Byłam pewna, że przyszykujesz wszystko za pomocą magii, a nie w mugolski sposób. Zaskoczyłeś mnie!

— Skąd wiesz, że nie użyłem różdżki? — zapytał zdziwiony.

Hermiona podniosła jeden plasterek ogórka i pomachała nim w powietrzu.

— Jakbyś się nią posłużył, to z pewnością warzywa nie byłyby tak krzywo pokrojone — roześmiała się, a Draco skrzyżował ramiona na wysokości piersi.

— Jesteś niewdzięczna! Starałem się...

— Oj już dobrze! Nie dąsaj się tak. — Dziewczyna wyciągnęła rękę i pogłaskała go czule po ramieniu w uspokajającym geście. — Tylko żartowałam.

— Powiedzmy, że ci wierzę.

— To, jakie mamy plany na dzisiaj? — zapytała, biorąc do ręki kanapkę i zmieniając temat.

— Przeglądałem ulotki, które zostawiłaś tu wczoraj i wycieczka do ruin Phaselis brzmi całkiem nieźle.

— Draco, nie obraź się, ale... — zawahała się. — Po wczorajszym, mam chyba dość zwiedzania czegokolwiek znajdującego się powyżej poziomu morza.

— No tak, przepraszam, nie pomyślałem — odpowiedział, gdy skończył przeżuwać. — W takim razie może odwiedzimy ogród botaniczny w Parku Narodowym Beydağları? Podobno są tam magiczne rośliny z każdego zakątka świata albo możemy po prostu poleniuchować nad basenem. Decyzja należy do ciebie.

Hermiona zastanawiała się nad jego propozycjami dłuższą chwilę, analizując w swojej głowie wszystkie za i przeciw.

— Ten Park jest cholernie blisko tej przeklętej góry.

— W takim razie nie było tematu, będziemy leniuchować nad wodą — posłał jej pokrzepiający uśmiech.

— Draco... — westchnęła. — Bardzo chcę zobaczyć ten ogród, nie wiem tylko, czy dam radę — dodała, spuszczając wzrok na talerz przed sobą.

Blondyn położył swoją dłoń na jej dłoni i zaczął zataczać na niej delikatne okręgi swoim kciukiem.

— Jeżeli będziesz czuła się niekomfortowo, to zawsze możemy natychmiast wrócić do hotelu. Tylko musisz mi to jasno zakomunikować, bez owijania w bawełnę. Możemy się tak umówić?

— Jasne. Dziękuję.

— Nie musisz mi za każdym razem dziękować — zaśmiał się. — Jestem twoim przyjacielem i muszę się o ciebie troszczyć.

— Ale akurat tutaj to ja miałam opiekować się tobą. Mieliśmy się dobrze bawić, miałeś zapomnieć o Astorii, a tymczasem sprawiam same kłopoty. Może byłoby lepiej, gdybym wróciła do domu? — zapytała ze smutkiem.

— Hej, popatrz na mnie — poprosił, a ona podniosła na niego swój wzrok. — Nie dalej jak dwa dni temu powiedziałaś mi, że pieprzę straszne głupoty. Pamiętasz?

— Pamiętam, ale nie bardzo rozumiem, co to ma do rzeczy.

— To, że teraz role się odwróciły — uśmiechnął się. — Ostatni raz myślałem o Astorii w wieczór naszego przyjazdu, a wczorajszy dzień, pomimo tych dramatycznych wydarzeń, był jednym z lepszych, które ostatnio miałem, więc to chyba ja, powinienem dziękować tobie. Dlatego nie gadaj głupot i zostań tu ze mną jeszcze te kilka dni.

— Mówisz tak, żeby mnie podnieść na duchu.

— Nie, mówię tak, bo taka jest prawda. A teraz zbieraj się, bo za chwilę wychodzimy.

Niespełna piętnaście minut później byli już w hotelowym lobby, pytając recepcjonistkę o drogę. Dziewczyna wytłumaczyła im z najdrobniejszymi szczegółami, którędy należy iść, żeby jak najszybciej znaleźć się w miejscu, do którego zmierzali. Jednak oni, nauczeni doświadczeniami poprzedniego dnia, postanowili tym razem nigdzie się nie spieszyć, tylko podziwiać i zachwycać się mijanymi budynkami i okoliczną przyrodą. Dzięki temu udało im się odkryć, że hotel, w którym mieszkali, w rzeczywistości był znacznie większy, niż początkowo zakładali. Całość budowli przypominała luksusowy wycieczkowy statek pasażerski i ciągnęła się dobre trzysta metrów wzdłuż głównej ulicy handlowej, pełnej sklepów i bazarów z pamiątkami i lokalnymi specjałami, których nie omieszkali spróbować. Udało im się również kupić kilka drobiazgów dla swoich przyjaciół, które Hermiona schowała w swojej torebce, którą przed wyjściem potraktowała zaklęciem zmniejszająco-zwiększającym.

Po ponad godzinie drogi dotarli wreszcie do drewnianego mostu w stylu japońskim, który prowadził na drugą stronę niewielkiego strumyka. Gdy przez niego przechodzili, poczuli mrowienie na swojej skórze, które było spowodowane czarami, które zostały nałożone na to miejsce, żeby pozostawało niewidoczne dla mugoli. Kiedy znaleźli się mniej więcej w połowie kładki, ich oczom ukazał się okrągły portal zbudowany z przepięknych białych róż o dużych główkach, którego średnica wynosiła co najmniej dwadzieścia metrów. Obraz za nim był rozmazany, więc nie byli w stanie dostrzec, co znajduje się po drugiej stronie.

— Jesteś pewna, że chcesz tam wejść? — zapytał, upewniając się, czy jest w pełni zdecydowana.

— Tak — odpowiedziała, łapiąc go za rękę, splatając ze sobą ich palce.

Draco popatrzył w dół na ich złączone dłonie, lekko zmieszany intymnością tego gestu.

— Gotowy? — zapytała, wyrywając go z chwilowej zadumy.

— Jeżeli ty jesteś gotowa, to tak — odpowiedział i oboje ruszyli przed siebie.

Gdy ich stopy dotknęły podłoża po drugiej stronie, poczuli powiew świeżego rześkiego powietrza na swoich twarzach, zupełnie inny niż ten, który odczuwali po poprzedniej stronie, a ich oczom ukazały się rośliny, które dosłownie zapierały dech w piersiach.

— Myślałam, że ogród Narcyzy to najpiękniejsze miejsce, w jakim do tej pory byłam — powiedziała, puszczając jego dłoń i rozglądając się dookoła. — Ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania!

Draco poczuł dziwną pustkę w momencie, w którym ich ręce przestały się ze sobą stykać, ale nie dał tego po sobie poznać. Zamiast tego, uśmiechnął się do niej promiennie i odpowiedział:

— Tylko jej tego nie mów, bo mogłaby się śmiertelnie na ciebie obrazić.

— Nie mam zamiaru, pewnie i tak ledwo mnie toleruje.

— A to akurat nie jest prawda.

— Mówisz tak, żeby nie było mi przykro, ale spokojnie, jestem tego całkowicie świadoma. W którą stronę idziemy? — zapytała, wskazując dwa różne kierunki.

— W prawo — odpowiedział bez zastanowienia. — A wracając do poprzedniego wątku , to bardzo się mylisz. Moja matka musi cię bardzo lubić, bo inaczej nie zaproponowałaby, żebyś zwracała się do niej po imieniu — dodał, ruszając za nią wolnym krokiem.

— Przecież wszyscy nasi przyjaciele się tak do niej zwracają, więc to nie jest chyba nic nadzwyczajnego. — Hermiona wzruszyła ramionami.

— To prawda, ale zanim zaproponowała to Pansy, minęło dobre kilka lat i stało się to dopiero, po jej zaręczynach z Potterem. Nigdy też nie zaoferowała tego ani Astorii, ani jej siostrze, także uwierz mi Granger, ona naprawdę cię lubi.

Dziewczyna popatrzyła na niego z lekką konsternacją na swojej twarzy. Wcześniej nawet przez moment nie pomyślała, że Narcyza naprawdę mogła czuć do niej sympatię, ponieważ była przekonana, że ta propozycja, która padła z ust blondynki w ogrodach Malfoy Manor, była spowodowana tylko i wyłącznie determinacją Hermiony, żeby sprawdzić, czy Draco zbytnio nie załamał się po incydencie w Greenwich Park.

— Dobrze się czujesz? — zapytał. — Może jednak chcesz wrócić do hotelu?

— Co? — odpowiedziała zdezorientowana.

— Pytałem, czy chcesz wracać.

— Nie niby dlaczego? Mamy jeszcze tyle do obejrzenia!

— Odpłynęłaś na chwilę.

— Zamyśliłam się. Nigdy ci się to nie zdarza?

— Może czasami.

Spacerowali pomiędzy bujną roślinnością, jaką oferował ogród, mijając najróżniejsze drzewa, krzewy i kwiaty, które zachwycały nie tylko wszystkimi kolorami tęczy, którymi mieniły się w blasku słońca, ale również przeróżnymi kształtami począwszy od dziwnych krzywizn pni, aż po wymyślne sylwetki nieznanych im osób i zwierząt. Gdy zgodnie stwierdzili, że nadszedł czas, żeby powoli wracać do hotelu, w oddali dostrzegli budowlę, która kształtem przypominała pergolę, dookoła której rosły kilkumetrowe kolorowe drzewa, których gałęzie wplecione były w elementy drewnianej konstrukcji.

— Czy to nie jest przypadkiem wisteria? — zapytała, spoglądając na niego swoimi błyszczącymi z podniecenia oczami.

— Chyba tak, wygląda, jak ta z obrazu w mojej jadalni — odpowiedział, ale ona już tego nie usłyszała, gdyż szła niczym zahipnotyzowana w jej kierunku. — Zaczekaj! — krzyknął, ale Hermiona zdawała się zupełnie nie reagować, na jego nawoływania, przyspieszając kroku i zatrzymując się dopiero obok starszej kobiety, która stała przy wejściu na pergolę.

Draco przyspieszył kroku i szybko znalazł się obok swojej towarzyszki.

— Dzień dobry! Nazywam się Gulnaz. A wy? — zapytała z uśmiechem.

— Jestem Hermiona, a to jest Draco.

— Bardzo miło was poznać! Widzę, że jako jedni z nielicznych ulegliście magii przyciągania tej przepięknej wisterii.

— Magii przyciągania? — zdziwił się Draco. — Co pani ma na myśli? Przecież to dość popularna roślina, chyba nie ma w niej nic magicznego?

— Jeżeli masz na myśli zwykłą odmianę, to w istocie masz sporo racji. Jednak typ, który znajduje się za mną, to wyjątkowy gatunek, który nie każdemu pozwala się okiełznać, a powiem więcej, nawet nie każdemu pozwala się do siebie zbliżyć. Musicie być zatem niezwykłymi czarodziejami.

— To Violacea Plena, prawda? — zapytała Hermiona.

— Zgadza się kochaniutka. Niewiele czarownic, a już na pewno nie tak młodych, jak ty, wie, z czym ma do czynienia.

— Czytałam o tej odmianie, jest bardzo rzadka i jako jedyna w pełni magiczna. Sama wybiera sobie właściciela i może być uprawiana tylko przez rodzinę szczęśliwca, którego wytypuje.

— W rzeczy samej! A wiesz może, co symbolizuje?

— W większości kultur szczęście w znaczeniu zarówno miłosnym, jak i zawodowym, ale też młodość i witalność, więc według niektórych jest zwiastunem narodzin dziedzica — odpowiedział, nim Hermiona zdążyła zastanowić się nad odpowiedzią.

— Otóż to młodzieńcze! Otóż to! Jesteście naprawdę wyjątkową parą!

— Nie jesteśmy parą! My się tylko przyjaźnimy — odpowiedziała pospiesznie szatynka.

— Skoro tak twierdzisz. — Kobieta wzruszyła ramionami. — To co, sprawdzimy, czy będziecie godni, żeby zabrać jedną ze sobą?

— Tak! — odpowiedzieli niemal równocześnie.

— Zatem zapraszam!

Kobieta odsunęła się na bok, aby mogli swobodnie wejść pomiędzy rośliny. Błądzili pośród labiryntu kolorowych kwiatów, mijając kolejne drzewa które, chociaż zachwycały swoim wyglądem, odpychały ich swoją magią. Minęło dobre pół godziny, zanim nie znaleźli tej odpowiedniej, której moc przyciągała ich do siebie. Kiedy jej dotknęli, stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewali. Ich różdżki znajdujące się do tej pory głęboko w kieszeniach spodni, wzbiły się w powietrze i zawisły po obu stronach wisterii, a następnie okrążyły ją, oplatając wokół niej złotą smugę magii, żeby po chwili wrócić do swoich właścicieli.

— Co to było? — zapytał Draco, patrząc z niedowierzaniem na swoją towarzyszkę.

— Anima mate nexu — odpowiedziała Gulnaz, która pojawiła się niespodziewanie obok nich. — To prastara magia, nigdy tego nie widziałam, ale moja prababka opowiadał mi o tym. To bardzo rzadkie zjawisko, prawie tak samo wyjątkowe, jak ta roślina. Naprawdę jesteście niezwykłymi czarodziejami. Cieszę się, że was poznałam! Z pewnością będę o was opowiadać swoim wnukom!

— Co to właściwie oznacza? — zapytał.

— Musisz sam do tego dojść młodzieńcze, dopiero kiedy to odkryjesz i zrozumiesz, będziesz potrafił to należycie docenić — odpowiedziała tajemniczo. — A teraz myślę, że to już czas na was! Zostawcie mi swój adres — dodała, podając Hermionie pióro i skrawek pergaminu, na którym dziewczyna zapisała adres posiadłości Malfoyów, a następnie oddała go kobiecie.

Gulnaz machnęła swoją różdżką, a papier zamienił się w przywieszkę i zawisł na gałęzi wisterii, która ich wybrała.

— Zostanie dostarczona pod wskazany adres równo za dwa tygodnie.

— To dokładnie w urodziny mojej matki! — stwierdził Draco.

— Nic mi nie mówiłeś! — szepnęła do niego. — Musimy pomyśleć nad kupnem upominku dla niej!

— Myślę, że znaleźliśmy już odpowiedni prezent.

— Wisteria... — Hermiona popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. — Wygląda jak ta na obrazie!

— Słuszne spostrzeżenie! Myślę, że będzie przeszczęśliwa, jeśli posadzimy ją w jej ukochanym ogrodzie i będzie mogła codziennie na nią patrzeć. Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko!

— Jak mogłabym mieć? — odpowiedziała, uśmiechając się ciepło. — Ile mamy za nią zapłacić? — zapytała, zwracając się do staruszki.

— Ależ kochanieńka! Ta roślina sama wybiera sobie nowego właściciela! Nie śmiałabym pobierać za to opłaty!

— W takim razie bardzo dziękujemy. Prawda, Draco?

— Tak, dziękujemy!

— Naprawdę nie ma za co! Żadna w tym moja zasługa! Miło było was poznać, szczególnie że ostatnimi czasy mało komu udaje się zbliżyć do moich roślin.

— Panią również! — Hermiona uśmiechnęła się do niej ciepło. — Życzymy miłego dnia!

— Wam również kochaneczki! Do widzenia!

— Do zobaczenia! — odpowiedzieli zgodnie i ruszyli w drogę powrotną do hotelu, zatrzymując się po drodze, na krótki posiłek w jednej z lokalnych restauracji.

Kiedy udało im się w końcu dotrzeć w okolice miejsca zakwaterowania, słońce chyliło się już ku zachodowi, kończąc swoją wędrówkę po niebie i znikając powoli za horyzontem w towarzystwie pomarańczowo czerwonych barw. Hermiona przystanęła na chwilę, rozkoszując się tym zapierającym dech w piersiach widokiem.

— Uwielbiam zachody słońca — skomentowała cicho. — Kiedy byłam małą dziewczynką, często obserwowałam je z balkonu mojego rodzinnego domu. Zanim dowiedziałam się, że jestem czarownicą, to właśnie je uważałam, za magię w najczystszej postaci. Słońce znika jednego dnia, aby pojawić się ponownie kolejnego i tak do końca świata.

— Wiesz, że nigdy tak tego nie postrzegałem? W sumie to nawet nigdy go tak naprawdę nie oglądałem.

— Naprawdę? — zdziwiła się.

— Cóż — wzruszył ramionami. — Oczywiście widziałem niejeden, ale nigdy nie stałem i nie obserwowałem, jak słońce znika za horyzontem, tak dla czystej przyjemności. Zawsze było coś innego i ważniejszego do roboty.

— Zatem wrócisz z tych wakacji bogatszy o wiele nowych doświadczeń.

— Czy to źle?

— Nie, wręcz przeciwnie. To wszystko może ci się wydawać błahe, ale wbrew pozorom, takie drobne przyjemności dodają smaku i koloru naszej codzienności.

— Mówiłem ci już, że jesteś najmądrzejszą czarownicą naszego pokolenia? — zapytał po chwili zadumy.

— Nie, ale kiedyś już słyszałam to stwierdzenie — zaśmiała się. — Wracamy? Zaraz zrobi się ciemno.

— Chodźmy.

Gdy tylko przekroczyli próg hotelowego lobby, usłyszeli stłumione odgłosy muzyki, płynące od strony basenu, który znajdował się naprzeciwko wejścia.

— Dobry wieczór! — przywitała ich Yasemin. — Miło państwa znowu widzieć! Pobyt w naszym hotelu mija bez zastrzeżeń?

— Dobry wieczór! — odpowiedzieli niemal jednocześnie.

— Tak, oczywiście! — Hermiona uśmiechnęła się do niej. — Co to za muzyka?

— To próba zespołu przed dzisiejszym wieczorkiem tanecznym. Jeżeli mają państwo ochotę wziąć w nim udział, to serdecznie zapraszamy. Impreza zaczyna się za czterdzieści minut. Oprócz muzyki na żywo i możliwości zawojowania parkietu będzie można spróbować ciepłych przekąsek i lokalnego alkoholu.

— Brzmi wspaniale — zachwyciła się. — Pójdziemy? — zapytała, zwracając się bezpośrednio do Draco.

— Jeżeli masz ochotę, to ja nie mam nic przeciwko.

— Zatem ustalone!

Pożegnali się z panią manager i wrócili do swojego apartamentu, żeby przygotować się na nadchodzące wydarzenie. Hermiona, jako pierwsza zajęła łazienkę, biorąc ekspresowy prysznic. Osuszyła ciało ręcznikiem i ubrana tylko w szlafrok wróciła do swojej sypialni, informując po drodze swojego towarzysza, że może już skorzystać z łazienki. W czasie kiedy Draco brał prysznic, ona wysuszyła włosy przy pomocy swojej różdżki, zrobiła delikatny makijaż, stanęła przed szafą, otwierając ją na całą szerokość i zaczęła przeglądać zawartość w celu wyboru idealnej kreacji. Postawiła na przepiękną, asymetryczną sukienkę o ołówkowym kroju z modnymi falbankami na wysokości biustu w kolorze głębokiej czerwieni. Dziewczyna wybrała pasującą kolorystycznie bieliznę i ubrała się, podziwiając efekt w lustrze. Sukienka była uszyta z eleganckiej i elastycznej tkaniny, która idealnie dopasowała się do jej figury, opinając się delikatnie w biodrach.

— Mogę wejść? — zapytał Draco, pukając do drzwi.

— Wchodź.

— Jesteś gotowa? — dodał, wchodząc do środka ubrany w czarne spodnie i błękitną koszulę z krótkim rękawem, podkreślającą kolor jego oczu.

— Tak, możemy iść — przytaknęła, uśmiechając się do niego promiennie.

Draco przystanął, lustrując ją swoimi szarymi tęczówkami z góry na dół, jednocześnie przełykając głośno ślinę, która nagromadziła się w jego ustach.

— Jak wyglądam? Mogę tak iść? — zapytała, obracając się wokół własnej osi. — Draco? — dodała, wyrywając go z chwilowej zadumy.

— Tak — odpowiedział pospiesznie. — Wyglądasz świetnie! Wszystkie kobiety w tym hotelu będą patrzeć na ciebie z zazdrością, kiedy ich mężowie będą pożerać cię wzrokiem.

Hermiona zarumieniła się, słysząc ten komplement.

— Nie gustuję w żonatych — odpowiedziała, przewracając teatralnie oczami.

— Ale oni o tym nie wiedzą.

Gdy tylko pojawili się na dole, stało się to, co kilka chwil wcześniej przewidział Draco. Męska część towarzystwa, dosłownie pożerała Hermionę wzrokiem, więc szybko wyszukali wolny stolik i zajęli jeden spośród tych, które ustawione były wokół basenu, którego tafla wody, specjalnie na ten wieczór, została zamieniona w przeźroczysty parkiet, na którym aktualnie znajdowało się kilka par tańczących w rytm muzyki granej przez kapelę.

Draco, jak przystało na dżentelmena, odsunął dla Hermiony krzesło, a następnie usiadł naprzeciwko niej, ale nim zdążył się odezwać, obok dziewczyny pojawił się młody, przystojny ciemnowłosy mężczyzna.

— Czy mogę prosić panią do tańca? — zapytał, nachylając się nad stołem.

— Yyy, chyba tak — odpowiedziała, patrząc wymownie na blondyna.

— Tak, jasne. Idź, jeśli chcesz.

Hermiona podniosła się z miejsca i razem ruszyli w stronę parkietu.

Draco siedział przy stoliku, czując lekki ucisk w żołądku, kiedy wodził wzrokiem za przyjaciółką, która najwyraźniej bawiła się znakomicie, wirując w ramionach bruneta i śmiejąc się do niego promiennie. Gdy piosenka dobiegła końca, Hermiona podziękowała za taniec i chciała wrócić do stolika, jednak nim do niego dotarła, została zaproszona do tańca przez kolejnego mężczyznę. Draco zaczął stukać nerwowo palcami o blat, kiedy po pół godziny, dziewczyna dalej do niego nie wróciła.

— Przepraszam, czy mogę zająć panu chwilę?

— Tak, oczywiście. — Blondyn uśmiechnął się do starszej kobiety, która siedziała przy stoliku obok.

— Proszę mi wybaczyć, moją zbytnią śmiałość, ale jeżeli dalej będzie pan tak bezczynnie siedział przy tym pustym stoliku, to ktoś sprzątnie panu prawdziwy skarb tuż sprzed nosa.

— Nie bardzo rozumiem.

— Wiem, że wy młodzi nie pojmujecie pewnych rzeczy. — Staruszka przewróciła teatralnie oczami. — Mówię o kobiecie, z którą pan tutaj przyszedł.

— Hermiona to tylko moja przyjaciółka — zaśmiał się nerwowo.

— Jak ma pan na imię?

— Draco.

— Mogę mówić do pana po imieniu? — zapytała, a chłopak kiwnął twierdząco głową.

— Zatem Draco, czasami coś, co wydaje nam się proste, w rzeczywistości jest bardzo skomplikowane.

— Dalej nie bardzo rozumiem.

Kobieta złapała go za rękę i wpadła w dziwny trans. W momencie, w którym ich dłonie zetknęły się ze sobą, chłopak poczuł na swojej skórze wibrację magii, a czarownica przemówiła nienaturalnie grubym głosem:

— Widzę, że niedawno ktoś bardzo cię skrzywdził. Zawiódł twoje zaufanie i wyrył ranę w twoim młodym i ufnym sercu. Cięcie, nie było jednak zbyt głębokie, a osoba, która cię unieszczęśliwiła, nie była tą, z którą miałeś spędzić życie. Bowiem to inna jest ci przeznaczona. Poznałeś już swą bratnią duszę, jest blisko, na wyciągnięcie ręki. Lecz nim oboje pojmiecie, że jesteście sobie pisani, upłynie jeszcze wiele gorzkich łez.

Draco wpatrywał się w kobietę oszołomiony tym, co przed chwilą usłyszał. Staruszka puściła jego dłoń i po chwili odezwała się swoim normalnym głosem:

— Przepraszam cię najmocniej, zamyśliłam się! W moim wieku to zupełnie normalne! Ale wracając do naszej rozmowy! Porwij swoją koleżankę na parkiet, bo inaczej będziesz tu siedział samotnie cały wieczór!

— Dziękuję za radę, najlepiej od razu z niej skorzystam! — dodał i ruszył w stronę Hermiony. — Odbijany! — krzyknął, gdy znalazł się tuż obok.

— Przepraszam cię Draco. Chciałam wrócić do stolika, ale co chwilę ktoś mnie porywa do tańca!

Draco uśmiechnął się i obrócił ją wokół własnej osi.

— Mówiłem ci, że będziesz dzisiaj rozchwytywana, ale nie chciałaś mi wierzyć.

— Może faktycznie miałeś rację, ale chyba zdecydowanie wolę twoje towarzystwo.

— A to jest akurat zrozumiałe, żaden z tych mężczyzn, nie jest tak czarujący, jak ja.

— I taki skromny! — odpowiedziała, śmiejąc się z niego aż do łez.

Podczas tej krótkiej rozmowy muzyka zmieniła się na zdecydowanie wolniejszą, a na parkiecie pozostały już tylko mocno wtulone w siebie pary.

— Idziemy usiąść? — zapytała, kiedy zorientowała się w sytuacji.

— Nie — zaczął, robiąc chwilową pauzę. — Niech patrzą i zazdroszczą — dodał, przyciągając ją do siebie i oplatając ręce wokół jej talii.

Hermiona złączyła swoje dłonie na karku mężczyzny, a on przyłożył twarz do jej kasztanowych włosów, pogrążając się we własnych myślach.

Trzymał ją mocno w swoich ramionach, analizując to, co usłyszał od kobiety, która zajmowała stolik obok. Nagle doszedł do wniosku, że w sumie nie miałby nic przeciwko, żeby to Hermiona okazała się być jego bratnią duszą. Chłopak westchnął ciężko, odganiając od siebie tę myśl i przywołując się do porządku, bo chociaż gdzieś w głębi siebie poczuł, że szatynka przestała być mu obojętna, to miał też bolesną świadomość tego, że dla niej jest tylko i wyłącznie przyjacielem.

Continue Reading

You'll Also Like

17.6K 1.2K 36
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
88.5K 3K 48
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
9.3K 536 10
Ona - Naczelny Mag Wizengamotu. Zdeterminowana, bezkompromisowa, nieugięta. Już dawno porzuciła to, kim kiedyś była. On - arystokrata skupiony na os...
128K 9.6K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...