Razem z Aidenem do loftu wróciliśmy dopiero nad ranem. Przez cały ten czas spacerowaliśmy i rozmawialiśmy, dzięki czemu mogłam się trochę uspokoić.
– Co z Mattem ? – pytam, gdy tylko widzę Deucaliona.
Przez większość nocy myślałam tylko o tym, co teraz z nim jest. Aiden ciągle mnie zagadywał i skutecznie odwracał moją uwagę, lecz niestety nie na długo, po krótkiej chwili moje myśli znów powracały do tego wydarzenia.
– Rana nie jest zbyt głęboka, więc wyjdzie z tego, ale niestety nie mamy pewności czy nie dozna przemiany. – Wyjaśnia Deucalion na jednym wdechu, przez co widzę, że nie mówi do końca prawdy. Zawsze tak robi, gdy musi coś ukryć, a to oznacza, że są spore szanse na to, że Matt będzie wilkołakiem. – Zamknęliśmy go w piwnicy do czasu, aż nie będziemy pewni czy się przemieni, czy nie.
– No i czy nie wygada komuś, co tu zobaczył. – Dodaje Ethan, wychodząc z kuchni z wodą w dłoni.
– Muszę z nim porozmawiać.
Muszę zobaczyć, jak ta rana wygląda i przekonać go, żeby nikomu nie zdradzał, kim jestem.
Schodzę do piwnicy tam, gdzie zamknięty jest Matt, a Aiden idzie za mną. Uparł się, że pójdzie razem, mimo że wielokrotnie powtarzałam, że sobie poradzę.
– Poczekaj. – Chwyta za mój nadgarstek, jednocześnie mnie zatrzymując. – Na pewno chcesz z nim rozmawiać?
– Nie chcę. – Splatam nasze palce razem i skupiam całą uwagę na nich. – Ale muszę. – Podnoszę wzrok na niego.
Stajemy naprzeciw metalowych drzwi, w których jest niewielki otwór, dzięki czemu możemy porozmawiać bez konieczności wchodzenia do środka.
– Matt. – Odzywam się spokojnym głosem.
Nie minęła chwila, a chłopak stoi przy drzwiach ze wzrokiem, który mógłby zabić. Nigdy nie widziałam go tak wkurzonego.
– Co ty mi zrobiłaś?! – Syczy przez zaciśnięte zęby. – Dlaczego mnie tu więzicie?! – Krzyczy jeszcze głośniej.
– Matt posłu... – przerywam, kiedy mój wzrok pada na jego ramię. Rana zniknęła. Spoglądam na drugi z nadzieją, że po prostu zerknęłam nie na te ramię, jednak niczego nie dostrzegam.
– Rana zniknęła. – szepczę pod nosem. – Aiden rana zniknęła. – Dodaje nieco głośniej, kierując wzrok na bruneta, który przeczesuje swoje włosy nerwowo.
– Powiedzcie mi co się do cholery tu dzieje!
– Od teraz jesteś wilkołakiem. – mówi brunet, a ja patrzę na niego z niedowierzaniem, że tak od razu mu o tym powiedział. – W zasadzie staniesz się nim dopiero podczas pełni. – dodaje i zaraz po tym wychodzi.
– Aiden! – Krzyczę na niego, jednak nawet się nie odwraca.
– Jakim wilkołakiem, o czym wy mówicie?! – pyta zdezorientowany Matt.
– Wyjaśnimy ci to później.
Doganiam Aidena na schodach i chwytam jego dłoń.
– Przepraszam. – odwraca się w moją stronę. – Nie powinienem mu tego teraz mówić, za bardzo się zdenerwowałem.
– Rozumiem, dlaczego to zrobiłeś, nie musisz mnie za to przepraszać. – tłumaczę, robiąc małe kółka kciukiem na wierzchu jego dłoni. – Przynajmniej mamy już z głowy mówienie mu prawdy. – Śmieję się, próbując uspokoić zarówno Aidena, jak i siebie.
– Musimy powiedzieć Deucalionowi. – Kiwam głową i idziemy do salonu.
– I co z Mattem? – pyta Ethan, który siedzi na kanapie obok Deucaliona.
Patrzymy na siebie z Aidenem przez chwilę, nie wiedząc jak im to powiedzieć.
– No więc... – zaczynam z nadzieją, że chłopak dokończy.
– Rana na ramieniu Matta się zagoiła.
– No i co teraz? – odzywa się Ethan i wszyscy kierujemy wzrok na naszego alfę.
– Musimy...
– Chwila! – przerywam Deucalionowi, kiedy zdaję sobie sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy.
Człowieka może przemienić jedynie alfa, a ja jestem zwykłym wilkołakiem. To niemożliwe, żebym przemieniła Matta.
– Nie jestem alfą, więc Matt nie może stać się wilkołakiem. – Kończę z uśmiechem na twarzy.
Bliźniacy również oddychają z ulgą, jedynie Deucalion nie jest zbytnio zadowolony, co mnie trochę niepokoi. Powinien się cieszyć, że nikogo nie przemieniłam, prawda?
– Muszę z Toba porozmawiać Harper – mówi z powagą w głosie. – Na osobności. – Daje do zrozumienia bliźniakom, że mają zostawić nas samych.
Aiden zabiera dłoń, którą przez cały czas trzymał na moim ramieniu i razem z Ethanem wychodzą na zewnątrz.
– O czym chcesz ze mną rozmawiać?
– Usiądź. – Podsuwa się, robiąc mi miejsce obok.
Robię, jak powiedział i czekam zniecierpliwiona, aż wytłumaczy mi o co chodzi.
– Miałem powiedzieć ci już jakiś czas temu, ale chciałem mieć pewność.
Coraz bardziej zaczynam się stresować. To nie może być nic dobrego, skoro jest taki poważny i chce rozmawiać na osobności.
– Nie jesteś zwykłym wilkołakiem Harper – patrzę na niego zdziwiona. Jak to nie jestem zwykłym wilkołakiem? To kim jestem? – Pochodzisz z rodu Bennettów.
– Co? – pytam, nie rozumiejąc, o co chodzi.
Jaki ród Bennettów? Pierwszy raz słyszę o czymś takim.
– Ale jest jeszcze coś...