HGSS Zmienność niezmiennego c...

By KlaweUdka

28.9K 2.8K 404

Hermiona Granger, jako pracownik ministerstwa, przenosi się w czasie w ramach prowadzonego śledztwa dotyczące... More

Rozdział 1: These kings of beasts now counting their days
Rozdział 2: You're On The Never Never
Rozdział 3: They're All Revved Up And Ready To Go
Rozdział 4: Don't Ask Us To Attend 'Cause We're Not All There
Rozdział 5: Running Over The Same Old Ground
Rozdział 6: You Disturb My Natural Emotions
Rozdział 7: Your Dead End Dreams Don't Make You Smile
Rozdział 8: And Everybody's Doing Just What They're Told To
Rozdział 9: I Closed My Eyes And She Slipped Away
Rozdział 10: We Talk About This Whole Stupid World
Rozdział 11: You Were Caught On The Crossfire Of Childhood And Stardom
Rozdział 12: I'm Just A Little Bit Afraid Of You
Rozdział 13: Bet You Gonna Ambush Me
Rozdział 14: Damn The Dark, Damn The Light
Rozdział 15: My Heart's A Virgin, Its Never Been Tried
Rozdział 16: But He Can't Be Wounded 'Cause He's Got No Heart
Rozdział 17: A Distant Man Can't Sympathise
Rozdział 18: Don't Talk To Me As If You Think I'm Dumb
Rozdział 19: Little Things I Should Have Said And Done
Rozdział 20: You See The World Through Your Cynical Eyes
Rozdział 21: And We're Changing Our Ways Taking Different Roads
Rozdział 22: Are You Taking Over Or Are You Taking Orders?
Rozdział 23: I Had To Have This Talk With You
Rozdział 24: Don't Touch Me Tonight I'm A High Tension Wire
Rozdział 25: I Wanna Bite The Hand That Feeds Me
Rozdział 26: Something's Happening And It's Happening Right Now
Rozdział 27: I've Had My Share Of Sand Kicked In My Face
Rozdział 28: When You Smile It's Like A Dream
Rozdział 29: I'm Standing On The Outside, Not The Inside Where I Wanna Be
Rozdział 30: All Through The year We've Waited
Rozdział 32: And Is It Over Now, Do You Know How
Rozdział 33: Now They're Calling, It's Time For You To Go
Rozdział 34: I Will Find A Way, While She Waits, While She Waits For Me
Rozdział 35: Though Nothing, Nothing Will Keep Us Together
Rozdział 36: Maybe I'm A Lonely Man Who's In The Middle Of Something...
Rozrział 37: Miles And Miles Of Empty Space In Between Us
Rozdział 38: All Our Times Have Come
Rozdział 39: And The Songbirds Keep Singing
Rozdział 40: My Evergreen
Rozdział 41: You Made Me Forget Myself
Rozdział 42: I'd Do Anything To Be Your Everything

Rozdział 31: Bad Nights Causing Teenage Blues

653 62 4
By KlaweUdka




Minęły Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok i tak dalej, rozpoczynając nowy semestr. Dzieci wróciły, w dużej mierze zadowolone, z czasu spędzonego z rodziną, a zamek ponownie zapełnił się krzyczącymi, hałaśliwymi ludźmi. Hermiona, która miała mieszane uczucia co do hałaśliwych ludzi, wycofała się do laboratorium eliksirów, aby rozpocząć kolejną rundę z eliksirem wilczej zguby.

Zaprosiła Snape'a, by do niej dołączył przez dziwnie zawiły wewnętrzny system przesyłania wiadomości skrzatów domowych. Wyobraziła sobie, że w świecie  czarodziejów to jest najbliższe wiadomości tekstowej, tyle że zamiast dyskretnego tonu w telefonie nagle pojawia się skrzat domowy z kawałkiem pergaminu.

Generalnie często było tak, że działo się to wtedy, gdy Hermiona zajęta była czymś, podczas robienia czego tak naprawdę nie chciała otrzymać wiadomości. Na przykład przebywaniem w toalecie, dłubaniem w nosie lub braniem kąpieli. Skrzat domowy czekał, dopóki nie odbierze się wiadomości i nie przeczyta jej, a jeśli się tego nie zrobiło, zaczynał głośno protestować. Bardzo tęskniła za telefonem komórkowym.

Snape pojawił się tuż po obiedzie, z nadgryzionym jabłkiem i z atramentem na palcach.

- Panie Snape - powiedziała ciepło Hermiona. - Mam coś dla ciebie.

- Czy tego chcę? - zapytał podejrzliwie.

— Nie wiem. Jeszcze ci tego nie dałam.

Wskazała jeden ze stołków przy kociołkach, a on usiadł ostrożnie. Włożyła mu w ręce paczkę, owiniętą w ten sam papier w gwiazdki, którego używała na Boże Narodzenie. Spojrzał na paczkę, a potem na nią.

– Wszystkiego najlepszego – powiedziała.

Znowu spojrzał w dół. - Skąd wiedziałaś?

– Chyba po prostu wyczułam cię jako Koziorożca – powiedziała swoim najlepszym głosem profesor Trelawney. Jej próba oczywiście została całkowicie zmarnowana na Snape'a, który był jeszcze kilka lat od spotkania z tą specyficzną profesorką. Więc po prostu brzmiała jak wariatka. Postanowiła udawać, że tego nie zrobiła i z pewnością miała nadzieję, że Severus też tak zrobi.

- Naprawdę?- zapytał sceptycznie.

– Nie. Ale kilka miesięcy temu wspomniałeś, że będą twoje urodziny. Więc poszłam i sprawdziłam to w szkolnych aktach. Prawdopodobnie było to rażące lekceważenie wszelkiego rodzaju obaw o prywatność, ale kiedy ostatnio sprawdzałam, czarodziejska Wielka Brytania najwyraźniej i tak nie miała pojęcia, czym jest prywatność.

Kiedy cierpiała na ostrą biegunkę werbalną, Snape ostrożnie rozpakowywał prezent. Położył schludny zwój brązowej, miękkiej skóry na stole, po czym odpiął sprzączki i pozwolił mu się rozprostować. Przed nimi był długi rząd noży, młotków, szpilek i dziwnych przedmiotów przypominających korkociągi.

— To zestaw do eliksirów — powiedziała niepotrzebnie.

Snape podniósł jeden z noży i obejrzał go, zanim starannie dostroił go do zapięcia. Zrobił to samo z każdym z przedmiotów, obracając je w dłoniach i wyczuwając ich ciężar, przy niektórych nawet testując ostrze.

– Powinnam nadmienić – powiedziała Hermiona – że to jest z drugiej ręki. Ale to najlepsza jakość. Srebrne ostrza nie są cięte niklem. A te noże po prawej są zaczarowane, by były ostre, podczas gdy te nie są. Wieki zajęło mi oszczędzanie na to. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że nie jest to nowy zestaw.

- To jest twoje? – zapytał cicho.

— Cóż, technicznie rzecz biorąc, teraz jest twoje — mówiąc to uśmiechnęła się przyjemnie. - Możesz używać do dowolnej praktyki zawodowej.

- Nie jest ci potrzebny? – niedowierzał.

- Miałam fantazje o byciu mistrzem eliksirów. Ale naprawdę nie miałam do tego uzdolnień. Jestem wystarczająco kompetentna, ale nigdy nie byłam dobra w ulepszaniu eliksirów ani, powiedzmy sobie szczerze, tworzeniu własnych. Ale ty tak. A taki zestaw jest zdecydowanie lepszy w twoich rękach niż w moich. Myślę, że ze swoim talentem możesz robić niesamowite rzeczy.

- Dziękuję - powiedział Snape. - To naprawdę świetne.

– Zmieniłam też monogram – stwierdziła Hermiona, wskazując róg skóry i końcówki narzędzi. Każdy miał schludny, przecinający się wir głoszący „SS".

Chłopak przesunął palcami po literach, ale nic nie powiedział.

- W takim razie – dodała czarownica - możesz cieszyć się resztą dnia, jeśli chcesz. Chciałam tylko dać ci prezent.

- Czy mogę ci pomóc? To dobry sposób, aby wypróbować narzędzia.

— Oczywiście. To mój najnowszy cykl wilczej zguby. Dopiero zaczynam przygotowania do eliksiru.

- A więc zajmuje to miesiąc - zauważył Snape.

– Tak – lamentowała Hermiona.

- To jest marynowana mirra? – zapytał patrząc na stół pełen przedmiotów.

- Tak. A to jaki składnik? – zapytała, wskazując na koszyk z trzema bladożółtymi, płaskimi grzybami.

— Gorzkie ostrygi — powiedział pewnie Snape.

Hermiona spojrzała na niego wyczekująco, a on zaszurał nogami.

– OK... W takim razie Panellus stipticus.

— Dziękuję — powiedziała  - To jest odpowiedź jakiej chciałam.

— Trochę pachną — stwierdził marszcząc nos. - Jesteś pewna, że są jeszcze wystarczająco świeże na eliksir?

— Są. Ale i tak nie mam dość na tę partię. Muszę zdobyć trochę więcej. Rosną w Zakazanym Lesie.

Snape patrzył, jak zręcznie kroiła pierwszego grzyba, a potem podała mu nóż, żeby pokroił drugiego. Śledził jej ruchy i łatwo ją naśladował. Kroił ostatniego, kiedy odłożył nóż i odwrócił się do niej.

- Czy uważasz, że może plastry pod kątem czterdziestu stopni skróciłyby trochę czas warzenia? – zapytał ją, kładąc lekko palce na stole.

Hermiona rozważyła to. - Być może... Ty jesteś cudownym dzieckiem eliksirów, nie ja. Być może mógłbyś ulepszyć tę miksturę jako swój projekt praktykowania. To bardzo nowy eliksir, więc przydałoby się trochę recenzji.

— Myślę, że może — powiedział w zamyśleniu. - Musiałbym się tym pobawić. Ale tak naprawdę nie jest to coś, co można przetestować.

– Prawda – przyznała. - Jeśli wilkołak biorący udział w eksperymencie, który otrzyma tę odmianę eliksirów, będzie nadal zjadał wszystkich, może zabraknąć mistrzów eliksirów dość szybko.

— Ale wyobraź sobie możliwości promocyjne — sprzeciwił się Snape.

- Każda chmura ma podszewkę z azotanu srebra* – powiedziała.

Uśmiechnął się i wrócił do kolekcji narzędzi.

– Cóż. Dzisiaj pójdę i zbiorę trochę więcej, póki księżyc jest jeszcze w pełni. Dzięki temu będą silniejsze dla tego eliksiru – stwierdziła.

- Mogę iść? - zapytał Snape.

Hermiona zmarszczyła brwi. - Cóż, po pierwsze, czy naprawdę tak chcesz spędzić urodziny? A po drugie, nocą w lesie jest bardzo niebezpiecznie.

- Ale ja chcę spędzić moje urodziny właśnie tak - stwierdził stanowczym tonem. - I byłbym z tobą. Czy to nie jest bezpieczne?

- Eee... Być może?

— Może nie brzmi zbyt pocieszająco.

Hermiona przemyślała to szybko. Las był niebezpieczny, ale tak naprawdę zamek też. W każdym razie, prawdopodobnie lepiej było mieć Snape'a blisko siebie.

– Zdecydowanie – powiedziała. - Zdecydowanie, prawdopodobnie bezpieczne... a może... Na pewno, być może, trochę bezpiecznie.

— Och, bardzo pocieszające. Ale nie możesz mnie zniechęcić. Chcę iść z tobą.

- Dobrze. Spotkajmy się przy wejściu o szóstej.

***

Hermiona spędziła resztę popołudnia z pierwszakami Filiusa, będącymi uroczo nieudolnymi, i obserwując coraz bardziej złą pogodę na zewnątrz zamku. Musiała się upewnić, że byli dobrze oczarowani, kiedy szli do lasu. Nie pamiętała, kiedy ostatnio widziała tyle śniegu.

Nie była więc zaskoczona, że ​​dołączyła do bardzo „szorstkiego" Snape'a przy wejściu do zamku. Miał nawet naciągniętą na głowę czarną wełnianą czapkę. Hermiona poszła z jedną, którą znalazła wsuniętą w jej torbę. Była jasnoróżowa.

- Twój kapelusz jest bardzo... Eee... jasny - powiedział Severus, gdy do niego dołączyła.

— Zakładam, że jasne znaczy stylowe w mowie pana Snape'a — odparła sztywno.

Rzuciła na nich oboje zaklęcie rozgrzewające, zanim wyszli z ciepła Hogwartu na mroźne nocne powietrze. Szli razem ścieżką w kierunku lasu. Ścieżka nie była pokryta śniegiem ani lodem i najwyraźniej została zaczarowana, ponieważ pomimo spadających wokół nich płatków, pozostała czysta. Kiedy dotarli do skraju lasu, czarownica zatrzymała się.

– Poczekaj chwilę.

Wyciągnęła swojego golema z torby, położyła go na ziemi i metodycznie przeszła przez stopnie, aż stanęła obok nich.

- Czy nie uważasz, że to przesada? – spytał Snape, patrząc nieufnie na golema.

- Wcale nie – odparła bez zastanowienia. - Kiedyś mieszkał tu gigantyczny gadający pająk.

- Naprawdę? Akromantula? W tym lesie?

– Tak. Ale chciał jeść ludzi, więc nie próbujmy go znaleźć.

— Ich jad jest bardzo cenny — powiedział Snape.

– Jest – przyznała. - Ale szczególnie podoba mi się moje życie „nie zjadane przez gigantycznego pająka"... bardziej niż pieniądze.

— Biadolisz nad sobą — dąsał się w udawany sposób Severus.

Zaczęli wchodzić do lasu, ale ciężar golema wkrótce sprawił, że pozostał w tyle. Od czasu do czasu dochodziło do trzasków, gdy przebijał się przez gałęzie i wychodził z bagnistego gruntu. Od czasu do czasu Hermiona zatrzymywała się, by poczekać, aż nadrobi zaległości. Potem, gdy tylko zobaczyła solidną postać brnącą przez drzewa w ich kierunku, pozwalała Snape'owi kontynuować.

Byli dość daleko w lesie, więc baldachim z liści prawie zasłaniał zachmurzone niebo, ale także chronił ich przed padającym śniegiem. Gdy stracili światło, Hermiona rzuciła własne zaklęcie, aby przynajmniej powstrzymać ich przed wpadnięciem do dziur, które mogą, ale nie muszą, zawierać masywne, gadające pajęczaki.

Przed nimi kobieta widziała niebiesko-zielone światło wskazujące im drogę do kępy grzybów. Ostrożnie wytyczyli do niego ścieżkę. Kiedy dotarli do celu, Hermiona spojrzała w dół na małe, świetliste grzybki. Przykucnęła, żeby je obejrzeć, a plecy jej strzyknęły. Starzenie się było zabawne.

- Są takie piękne – powiedziała Hermiona, ignorując swoje uda, które dołączyły do ​​narzekania. - Podoba mi się, że wyglądają magicznie, ale takie nie są.

Snape przykucnął obok niej. - Nauka jest trochę magiczna, czyż nie? - zapytał z roztargnieniem.

- Tak, to prawda – zgodziła się.

Odwrócił głowę i Hermiona poświęciła chwilę na zbadanie jego profilu, oświetlonego jedynie światłem z bioluminescencyjnej plamki przed nimi i wyczarowanym przez nią niebieskim ognikiem z tyłu. Jego ciemne brwi były ściągnięte w skupieniu nad wydatnym nosem i stukał palcem wskazującym w wargę, w bardzo znajomy sposób.

Coś podskoczyło w jej żołądku. Nagle ogarnęło ją pragnienie, by miała pewność, że będzie taki, zanim wojna się skończy. Czy wróciłaby do chaty? A może próbowała czegoś drastycznego, żeby go uratować? W przeciwieństwie do wyczarowywania fiolki, by uchwycić jego wspomnienia, i kładzenia dłoni na jego ramieniu, gdy jego stopy bezużytecznie uderzały o drewnianą podłogę. Pamiętała płacz. Wydawał się taki potężny i nietykalny. Trochę ją przestraszył widok jego umierającego.

Skoro Snape mógł umrzeć, to każdy mógł, prawda?

Patrzyła, jak zrywa jednego z grzybów i bada go. - To utlenianie tworzy blask – skomentował.

- Tak – podjęła. - Enzym lucyferaza. Jest jak pan Malfoy, tyle że nie tylko ładnie wygląda.

Snape parsknął cichym śmiechem.

- Czy uważasz, że zrozumienie rzeczy czyni je mniej magicznymi? - zapytała.

- Nie. Absolutnie nie.

– Zgadzam się. Jak wszystko działa?  Dlaczego rzeczy są takie a nie inne? To wszystko jest niesamowite.

Spojrzał znad grzyba, który trzymał, w jej oczy, po czym lekko potrząsnął głową z pozoru z rozbawieniem.

- Zbyt podekscytowana myśl? – zapytała. - Mam tendencję do ekscytacji wiedzą – dodała z żalem.

— Nie - odpowiedział. Spojrzał z powrotem na swoje dłonie i wydawał się przyglądać im uważnie. - Myślę, że idealna - dodał.

Och, pomyślała Hermiona. Nigdy wcześniej nie była opisywana jako idealna.

- Idealnie okropna? - dokuczała. Nie była do końca pewna, jak poradzić sobie z tą sytuacją.

- Nie - powiedział Snape tym samym swobodnym tonem, ze spuszczoną głową i włosami zwisającymi ku twarzy pod wełnianą czapką. - Po prostu idealna.

— Och — powtórzyła głośno, nie wiedząc, co powiedzieć.

Wyciągnęła dłoń, a on umieścił na niej grzyby. Bioluminescencyjny motyl pojawił się na tym miejscu.

Owad, po kilkukrotnym machnięciu skrzydłami, podniósł się z jej ręki i zatańczył wokół ich głów, zanim odleciał w noc.

— Mam nadzieję, że nie spróbuje się z niczym łączyć — powiedział Snape.

Hermiona roześmiał się. - Byłby to interesujący rozwój nauki.

- Nie dla drugiego motyla - powiedział Snape.

Zaśmiała się jeszcze mocniej.

- Może rozwinie się fetysz na grzyby – dodał.

- Stop. Przestań!- sapnęła Hermiona między oddechami. - Brzuch mnie boli.

- Czekaj, co? – zapytał chłopak niewinnym tonem. - Rozmawiamy o biologii. To nie moja wina, że ​​masz brudne myśli.

— Mówi człowiek, który właśnie wymyślił nową i niepokojącą krzyżówkę — odparła.

Uśmiechnęli się do siebie. Hermiona znowu poczuła ten dziwny skurcz w żołądku. Żałowała, że ​​nie znała Snape'a w innym czasie i miejscu. Żałowała, że ​​nie spotkali się oboje jako dorośli, bez przepaści, tworzonej przez różnicę wieku, pozycji, statusu. Pomyślała, że ​​mogli się nawet dogadać. Albo więcej. Nie żeby wiedziała dokładnie, co miała na myśli przez „więcej".

Tyle, że nikt nigdy nie żartował z nią na temat nauki.

I nie powiedział, że ​​wszystko, co robiła, było idealne.

Chciała. Chciała. Ona chciała...

Hermiona wyczuła wilka, zanim go zobaczyła i już przyciągnęła Snape'a do siebie, odpychając go od niebezpieczeństwa, gdy stworzenie zakradło się na polanę. Wiedziała, że ​​w chwili, gdy Snape to zauważył, jego mięśnie napięły się jak stal pod jej ściskającymi palcami.

– O kurwa, o kurwa – powiedział. - To Lupin - brzmiał na całkowicie przerażonego, co według Hermiony było racjonalną reakcją na ich sytuację.

Wilk był tak duży, jak pamiętała, z sytuacji kiedy widziała go na zewnątrz chaty, ale był o wiele ciemniejszy. Gdy wślizgiwał się na polanę w ich kierunku, dostrzegła krew na pysku i ślady wzdłuż jego sierści. Ponieważ nie wyglądał na zranionego, Hermiona założyła, że ​​krew należała do każdego mieszkańca lasu, który miał pecha, by stanąć na jego drodze.

- Panie Snape - powiedziała bardzo cicho i wyraźnie. - Mam zamiar coś zrobić. A kiedy to zrobię, chcę, żebyś uciekał. Dobrze?

- Tak - sapnął do jej ucha. Czuła, jak przyciska się do jej pleców, strasznie drżąc.

Wilk opadł przed nimi, a niski, złowieszczy warkot emanował z jego obnażonego pyska. Za ogromnym grzbietem ogon był trzymany sztywno, prawie poziomo, w stosunku do ciała.

– Zamknij oczy – szepnęła. Miała nadzieję, że jej słucha.

Wyciągnęła ręce i światła eksplodowały przed nią, gdy dudnienie ziemi wstrząsnęło sadzonkami za nimi. To było standardowe zaklęcie wyuczone przez departament, który uważał je za zaklęcie ofensywne, ale Hermiona zawsze traktowała je jako ofensywno-obronne. Odkryła, że ​​ze względu na chwilową dezorientację, jaką powodowało, było przydatne do rzucenia, gdy musiała szybko wydostać się ze złej sytuacji.

A ona uważała to za Złą Sytuację i chciała szybko się z niej wydostać.

Wilk pochylił głowę, wydając dziwny, jęczący pomruk. Niemal gorączkowo grzebał w uszach.

Hermiona odwróciła się i zaczęła biec, popychając do przodu zamrożonego strachem Snape'a. W końcu jednak zmotywowany Snape udowodnił, że jego nogi sprostają zadaniu. Był od niej znacznie wyższy, więc zaczął ją szybko wyprzedzać. Odwrócił się do niej i zaczął zwalniać, ale Hermiona potrząsnęła gorączkowo głową i wykonała uniwersalny ruch, który miała nadzieję, że zrozumiał. Jego oczy rozszerzyły się, gdy dostrzegł coś nad jej ramieniem.

Odrzuciła głowę do tyłu, by zobaczyć galopującego za nimi wilka.

Pierdolony.

Przestała biec i odwróciła się w stronę wilka, wyrzucając swoją magię i ciągnąc na swoją ścieżkę gałęzie i drzewa. Ale potoczył się przed siebie, przebijając się przez drewno i rozłupując je pod stopami. Oszałamiające zaklęcia, które wysłała w jego stronę, bezużytecznie odbiły się od jego skóry. Skoczył w jej stronę, a ona wyczarowała liny, które szarpnęły go do tyłu, zanim z łatwością je zrzucił.

Hermiona spędziła dużo czasu, walcząc o prawa magicznych istot, w swoim czasie. Związała skrzaty domowe, by zadbały o ich własne negocjacje i premie za wyniki (które w dużej mierze polegały na tym, że nie byli regularnie bici przez czarodziejów... kto wiedział?) i wprowadziła prawa, by powstrzymać dyskryminację w zatrudnieniu dla wielu innych. To generalnie oznaczało, że była bardzo lubiana w społeczności magicznych istot, zatem to Cholerne Szczęście, że miała zostać zjedzone przez wilkołaka.

I przez Remusa.

Co oznaczało, że nie mogła użyć żadnego silniejszego zaklęcia, które by powstrzymało wilka, ale prawie na pewno go nie zabiło... Remusa... cokolwiek.

To z pewnością spieprzyłoby oś czasu.

Podróże w czasie były do niczego.

Wilk był już blisko niej i czuła ciężki, cierpki zapach krwi i dziki zwierzęcy zapach, który wywołał w niej bulgoczącą panikę. W ostatniej desperackiej próbie rzuciła swoją tarczę, wiedząc, że nie wytrzyma ataku wilka, ale wytrzyma wystarczająco długo, by Snape dotarł na skraj lasu i dotarł do zamku.

Wilk otarł się o niewidzialną barierę, która zaczęła uginać się pod jego ciężarem. Wciągnęła powietrze i spróbowała przeforsować więcej magii. Nagle było łatwiej. Tarcza przesunęła się do przodu pchnięciem, a paszcza wilka znajdowała się kilka cali nad jej twarzą, pieniąc się i parując w nocnym powietrzu. Opadł, uderzając w tarczę i pozostawiając smugę krwi unoszącą się na wysokości oczu.

— Pani profesor — wydyszał za nią Snape.

Spojrzała za siebie, by zobaczyć go z wyciągniętą różdżką. Dodał do tarczy własne zaklęcie.

- Musisz biec do zamku. Proszę! - powiedziała rozpaczliwie.

- Nie zostawię cię na pożarcie!

- Idź do zamku! - krzyknęła.

- Nie! - wrzasnął.

Rozległ się skowyt i Hermiona odwróciła się, by zobaczyć wilka unoszonego w szarych, kamiennych ramionach golema. Zwierzę szarpało się dziko w nieustępliwym uścisku, szarpiąc postać pazurami, odrywając kawałki ściskających kończyn.

Hermiona zwróciła się do Severusa.

- Mamy minutę. Szybko. Weź świstoklik i użyj go – rozkazała.

Snape skinął głową i podrapał się po szyi. Wyciągnął rękę i chwycił ją za ramię jedną ręką, po czym niezręcznie przekręcił wisiorek drugą i złapał koralik.

Nic się nie stało.

Spojrzał w dół na paciorek w swojej dłoni i z powrotem na nią, a jego twarz pobladła z przerażenia.

– To nie działa – powiedział.

— Tak nie zadziała. Ale jest wystarczająco silny dla jednej osoby. To nielegalne, pamiętasz?

- Co możemy zrobić?

– Dokładnie to, po co go stworzyłam – powiedziała. – Chronić ciebie.

Wyrwała ramię z jego uścisku i świstoklik aktywował się niemal natychmiast. Zanim został wciągnięty w nicość, ledwo usłyszała jego okrzyk przerażenia i ujrzała ponownie wyciągniętą do niej rękę.

Za nią rozległ się głośny chrzęst. Odwróciła się i zobaczyła, jak wilk wstaje i pada z potężnym łoskotem, wyrywając ręce golemowi. Odwrócił się w jej stronę z warknięciem, ale jęknął, gdy golem pochylił się i zaatakował głową w jego żebra. Rozległ się chrzęst, który mógł być trzaskiem kości pod wpływem siły skały lub skał pod wpływem siły zębów, gdy wilk obrócił się i złapał golema między paszczę.

Jej cichy towarzysz, tors pozbawiony ramion, jak koszmarna Wenus z Milo, kołysał się w pysku wilka, wściekle kopiąc nogami i od czasu do czasu trafiając w cel.

Snape był bezpieczny, pomyślała dziko Hermiona. Był bezpieczny.

Bezpieczny.

Opuściła tarczę, a połamane gałęzie wokół wilka zadrżały i zaczęły skręcać się razem, zbliżając się do kształtu klatki. Próbowała uformować coś tak szybko, jak tylko mogła, aby to przytrzymać lub przyszpilić, kiedy rozległ się głośny trzask i Hermiona krzyknęła.

Bezgłowe ciało golema spadło na poszycie lasu. Jego magia została zmiażdżona w szczęce wilka. Wilk wypluł kawałki kamienia i otrząsnął się, gwałtownie rozłupując drewno wokół siebie. W ostatnim akcie desperacji Hermiona rzuciła Avisa.

Zamiast stadka maleńkich złotych ptaszków pojawiła się grupa dużych, groźnie wyglądających wron. Natychmiast poleciały na wilka, atakując jego oczy i uszy. Wilk warknął i gryzł je, a jego kły stukały złowieszczo, nawet gdy czarowała ich więcej. Wkrótce pojawił się ich rój, który kłuł drapieżnika swoimi ostrymi, czarnymi dziobami i wypełniał powietrze swoimi wściekłymi, ochrypłymi wołaniami.

Po kilku sekundach oddechu czarownica skoncentrowała się i wyrzuciła to, co wydawało się jej ostatnimi magicznymi rezerwami. Ciężki zapach mięty unosił się w powietrzu, przytłaczając wszystko. To było najlepsze, co mogła zrobić i miała nadzieję, że ukryje jej zapach na co najmniej kilka minut.

Potem uciekła.

Uciekała tak, jakby uciekała przed porywaczami, co wydawało się, ze sto lat temu. Tego rodzaju przerażona biegaczka, w której gardle utkwił cichy krzyk, a serce waliło tak mocno, że myślała, że ​​pęknie jej mostek. Biegła przez las, gałęzie czepiały się jej płaszcza i włosów, drapiąc po szyi. Płakała o oddech, a może po prostu szlochała. Nie mogła powiedzieć.

Ziemia otworzyła się przed nią i Hermiona zdała sobie sprawę, że wyszła z lasu i widziała przed sobą zarys zamku. Poczuła, jak wzbiera w niej szaleńczy śmiech, który szybko został stłumiony, gdy usłyszała za sobą trzask.

Odwróciła się, gdy wilk skoczył i upadła w panice do tyłu. Była wyczerpana. Wilk rzucił się na nią, a ona nagle przetoczyła się na bok i rzuciła płomień błękitnego dzwonka w jego pysk. Zwierzę uderzyło ją łapą, a ona wrzasnęła z bólu, gdy pazury przesunęły się po jej twarzy.

Miała umrzeć, przyszła do niej krystalicznie czysta świadomość. Miała umrzeć.

Gdy wilk stanął nad nią, a zabarwiona krwią piana spłynęła z ust na jej twarz, rozległ się ogromny grzmot, a następujący po nim błysk był tak przeszywająco jasny, że Hermiona odruchowo zacisnęła oczy. Nagle spadł na nią niesamowity ciężar i nie mogła otworzyć oczu, nie mogła oddychać, nie mogła mówić, nie mogła myśleć.

Wszystko ściemniało i nie mogła oddychać.

Walczyła z tym.

Wszystko zapadło się w ciemność.

------------------

* od angielskiego przysłowia: „każda chmura ma srebrną podszewkę", srebrna podszewka – angielski idiom – metafora optymizmu

Continue Reading

You'll Also Like

3.5K 295 25
‼️MOŻE POJAWIĆ SIĘ CRINGE I GEJOZA‼️ Shipy: • Fornal x Kochanowski
10K 354 35
Historia o Dziewczynie która spotyka przypadkowo pewnego chłopaka i jej życie przewróciło się do góry nogami.
18.1K 1.3K 32
Nowo mianowany dyrektor Hogwartu, szkocka bibliotekarka z zamiłowaniem do ludowych ballada oraz tajny, seryjny asasyn Lorda Voldemorta wkraczają do a...
20.8K 482 42
Nadia Magierowska, to studentka drugiego roku zarządzania. Swój czas poświęca nie tylko na studia, ale i również na pracę w pobliskiej kawiarni. Pewn...