HGSS Zmienność niezmiennego c...

By KlaweUdka

28.9K 2.8K 404

Hermiona Granger, jako pracownik ministerstwa, przenosi się w czasie w ramach prowadzonego śledztwa dotyczące... More

Rozdział 1: These kings of beasts now counting their days
Rozdział 3: They're All Revved Up And Ready To Go
Rozdział 4: Don't Ask Us To Attend 'Cause We're Not All There
Rozdział 5: Running Over The Same Old Ground
Rozdział 6: You Disturb My Natural Emotions
Rozdział 7: Your Dead End Dreams Don't Make You Smile
Rozdział 8: And Everybody's Doing Just What They're Told To
Rozdział 9: I Closed My Eyes And She Slipped Away
Rozdział 10: We Talk About This Whole Stupid World
Rozdział 11: You Were Caught On The Crossfire Of Childhood And Stardom
Rozdział 12: I'm Just A Little Bit Afraid Of You
Rozdział 13: Bet You Gonna Ambush Me
Rozdział 14: Damn The Dark, Damn The Light
Rozdział 15: My Heart's A Virgin, Its Never Been Tried
Rozdział 16: But He Can't Be Wounded 'Cause He's Got No Heart
Rozdział 17: A Distant Man Can't Sympathise
Rozdział 18: Don't Talk To Me As If You Think I'm Dumb
Rozdział 19: Little Things I Should Have Said And Done
Rozdział 20: You See The World Through Your Cynical Eyes
Rozdział 21: And We're Changing Our Ways Taking Different Roads
Rozdział 22: Are You Taking Over Or Are You Taking Orders?
Rozdział 23: I Had To Have This Talk With You
Rozdział 24: Don't Touch Me Tonight I'm A High Tension Wire
Rozdział 25: I Wanna Bite The Hand That Feeds Me
Rozdział 26: Something's Happening And It's Happening Right Now
Rozdział 27: I've Had My Share Of Sand Kicked In My Face
Rozdział 28: When You Smile It's Like A Dream
Rozdział 29: I'm Standing On The Outside, Not The Inside Where I Wanna Be
Rozdział 30: All Through The year We've Waited
Rozdział 31: Bad Nights Causing Teenage Blues
Rozdział 32: And Is It Over Now, Do You Know How
Rozdział 33: Now They're Calling, It's Time For You To Go
Rozdział 34: I Will Find A Way, While She Waits, While She Waits For Me
Rozdział 35: Though Nothing, Nothing Will Keep Us Together
Rozdział 36: Maybe I'm A Lonely Man Who's In The Middle Of Something...
Rozrział 37: Miles And Miles Of Empty Space In Between Us
Rozdział 38: All Our Times Have Come
Rozdział 39: And The Songbirds Keep Singing
Rozdział 40: My Evergreen
Rozdział 41: You Made Me Forget Myself
Rozdział 42: I'd Do Anything To Be Your Everything

Rozdział 2: You're On The Never Never

850 66 0
By KlaweUdka

Hermiona mocniej ścisnęła różdżkę, knykcie lekko zbielały, a przygryzione paznokcie wbiły się w dłoń. Słyszała, równomierny i powolny oddech drugiej wiedźmy stojącej za jej plecami, będącej dla niej dodatkowym wsparciem podczas przeprowadzanej akcji. Spojrzała na drzwi a następnie na swoją przełożoną Eurydykę Dawn, która skinęła głową i uniosła w milczeniu trzy palce.

- Wejdź za trzy... - Hermiona usłyszała echo głosu Eurydyki w swojej głowie. Mimowolnie wykrzywiła twarz, czując ucisk w skroni.

Cholerna Legilimencja.

Skinęła na kobietę, aby pokazać, że rozumie instrukcję.

Wzięła głęboki oddech.

Trzy.

Dwa.

Jeden.

Stała z boku, gdy ruch nadgarstka Eurydyki wyrwał drzwi z ościeżnicy, posyłając je w drzazgi na ścianę.

- Departament Tajemnic, natychmiast zaniechaj wszelkich bieżących działań! – rozkazała Hermiona, wchodząc do pokoju. Jej oświadczenie było zupełnie niepotrzebne, ponieważ zaklęcie Immobilus, które rzuciła, toczyło się już przez pokój, jak fala.

Jej cele zawsze rezygnowały z działań, ale to dlatego, że zaklęcie jakby zamrażało w bezruchu, nie dając nawet szans na mrugnięcie. Nie była pewna, dlaczego procedury nadal nalegały, aby wypowiadać regułkę, ale tak było, więc stosowała się do nich.

Trzej czarodzieje w pokoju byli unieruchomieni w miejscu, w którym stali, pochyleni nad częściowo ukrytym urządzeniem spoczywającym na środku łóżka. Eurydyka podążyła za Hermioną, a obrót jej różdżki otoczył dłonie mężczyzn za ich plecami. Hermiona podeszła do łóżka, przyjrzała się przedmiotowi i cmoknęła.

— Mamy urządzenie, wygląda na skomplikowane, bardzo skomplikowane — mruknęła Hermiona, spoglądając na szkło i metal.

- Czy to by zadziałało? – spytała Eurydyka, rzucając zaklęcia odwracające skutki czarów swojej podwładnej na zatrzymaną trójkę.

Hermiona zmarszczyła brwi.

- Trudno powiedzieć, jest tam dużo piasku, ale na razie nie jestem w stanie potwierdzić.

- W porządku. Zapakuję tych idiotów, oznaczymy to i usuniemy. Litości... ten pokój kompletnie mnie przeraża.

- Żartujesz, prawda? To spełnienie marzeń! – zażartowała Hermiona, wskazując na brudne okno pokoju. Przez zamazane szkło można było dostrzec znak reklamujący „White Wyvern".

— Niezła miejscówa na pierwszą randkę — zgodziła się jej przełożona, po raz ostatni przeczesując pokój wzrokiem. - W porządku, wszystko jasne, kończymy.

- Zamierzam zamknąć urządzenie w bańce zastojowej, zanim je przesunę – skomentowała Hermiona, patrząc na urządzenie pod innym kątem. - Wygląda to trochę niebezpiecznie.

- Kto nie ryzykuje ten nie ma – stwierdziła żartobliwie starsza czarownica, kiwając głową.

Hermiona zaśmiała się i odwróciła do Eurydyki. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, rozległo się lekkie trzeszczenie. Spojrzała z przerażeniem na najbliższego czarodzieja. Jego ręce były teraz wolne i przez chwilę machał szyderczo palcami; pierścień na jego lewej dłoni poczerniał.

O kurwa, pomyślała z rozpaczą Hermiona. Miał w pierścieniu ukryte przeciwzaklęcie i najwyraźniej je aktywował. Przeoczyła to, podobnie jak druga czarownica. A teraz były ugotowane.

Potem wszystko wydawało się poruszać w zwolnionym tempie. Zobaczyła, jak czarodziej rzuca się do urządzenia, usłyszała krzyk Eurydyki, a potem jak w nietypowy dla siebie sposób wypowiedziała zaklęcie oszałamiające. Hermiona schyliła się po jednej stronie łóżka i rzuciła najsilniejsze zaklęcie tarczy, jakie mogła.

Wszystko stało się bardzo fioletowe.

Potem bardzo białe.

Potem bardzo bolesne, jak zaciskające się imadło.

Potem bardzo wielkie... nic.

*

Hermiona otworzyła oczy i jęknęła. Czuła się okropnie. Bolała ją głowa, bolało ją ciało i miała ochotę zwymiotować. Ponownie zamknęła oczy i próbowała sprawić, by pokój przestał wirować.

Po kilku minutach poczuła się na tyle dobrze, by jeszcze raz podjąć niemożliwy do tej pory do wykonania eksperyment podnoszenia powiek. Tym razem pojawiła się lekka skarga z żołądka, która jednak szybko się uspokoiła, a śniadanie pozostało na swoim miejscu.

– Eurydyka? – zapytała niepewnie, rozglądając się wokół.

Pokój był pusty, z wyjątkiem starannie skauteryzowanej ręki i większości nogi, które leżały około pół metra od niej. Spojrzała na nie z pewną konsternacją, powoli podnosząc się do pionu. Jej żołądek natychmiast ponownie złożył oficjalną skargę, wraz z oświadczeniami potwierdzającymi żale w kończynach i skroniach. Jej mózg odrzucił wszystkie te pretensje i kontynuował swój ruch, aż cała reszta Hermiony niechętnie na to przystała.

Urządzenie nadal leżało na łóżku, lekko dymiło z dużym pęknięciem biegnącym przez jedną ze szklanych kul. Hermiona rzuciła na nie zaklęcie tarczy i rozejrzała się.

Pokój był zarówno znajomy, jak i nieznajomy. Wciąż widziała rozmazany zarys szyldu przez brudne okno i łóżko pochylone dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy stała nad nim i przyglądała się urządzeniu. Ale dywan pokrywający zużyte deski podłogowe był ciemnoczerwony, a nie poplamiony, w niebiesko-szarą kratkę, jak poprzednio. A zasłony... W oknie wisiał zielony materiał, a wcześniej nie było go w ogóle.

Hermiona zmarszczyła brwi.

Cóż, to jest dość nietypowe, pomyślała.

Zwróciła uwagę na rękę i nogę, które po bliższym przyjrzeniu się, nie wydawały się należeć do Eurydyki. O ile, oczywiście, jej dowódczyni nagle z dnia na dzień nie stała się imponująco muskularna. Zanim zdążyła zmienić zdanie, unieruchomiła części, skurczyła je i przeniosła do torby na dowody. Powtórzyła to na leżącej na łóżku, dymiącej kupce metalu i szkła. Piasek w środku był znacznej ilości, jak przewidywała. Grupa chciała w końcu cofnąć się o blisko trzydzieści lat, żeby zabić Snape'a.

Co zaskakujące, Snape najwyraźniej nie musiał żyć wystarczająco długo, by przekazać proroctwo Voldemortowi. Ekspert zatrudniony przez Ósemkę ocenił, że istnieje wiele alternatywnych sposobów na odkrycie przepowiedni i dostarczenie informacji o niej. Najczęściej zdarzały się scenariusze, w których Lucjusz Malfoy przekupywał pracownika Departamentu Tajemnic (dlaczego, do diabła, wszyscy jej koledzy byli tak cholernie podatni na łapówki, Hermiona nie miała pojęcia, ale Eurydyka poprosiła o formalną rewizję). Był jeszcze inny ciąg wydarzeń, w którym Peter Pettigrew dowiedział się o proroctwie dzięki swoim powiązaniom z Zakonem i zaczął gadać. Co zaskakujące, Snape nie musiał nawet tam być przez tę chwilę, która nieodwracalnie zmieniła jego życie.

Nadzór i przechwycenie rozmów Ósemki wskazywały, że członkowie zdecydowali się usunąć Snape'a w czasie jego siódmego roku w Hogwarcie. Złapano tylko częściowe fragmenty tych rozmów. Ale była pewna rola, jaką odegrał on w tym konkretnym roku i Ósemka uznała, że nie można dopuścić do jego zakłócenia.

Zespół Eurydyki próbował określić, co to może być, ale ich wysiłki nie doprowadziły do ​​zidentyfikowania niczego, co uznano za tak krytyczne. Podobno przebywał w ambulatorium przez prawie cały miesiąc w pewnym okresie roku, ale nic nie wskazywało na przyczynę. Nie było praktycznie żadnych zapisów o jego aktywności w tym roku. Wyglądało to tak, jakby ledwo istniał w tym czasie. Żadnych nagród akademickich, żadnych grup, żadnych stowarzyszeń... nic. Ich operacje były tak przygotowane, że żaden ze śledczych nie mógł ryzykować zwrócenia się do byłych znajomych Snape'a, aby uzyskać więcej informacji.

Hermiona myślała, że ​​zostanie usunięta ze śledztwa z powodu jej osobistego powiązania ze Snape'em. Ale ten tak długo uczył w Hogwarcie, że prawie wszyscy mieli z nim jakieś powiązanie. Jednak nikt nie wiedział nic o jego latach szkolnych. To było zdecydowanie niezręczne, a także, pomyślała Hermiona, trochę smutne.

To było dziwne uczucie myśleć o jego życiu. Został zabity pod koniec wojny, a teraz miał zginąć na jej początku. Tak czy inaczej, wydawało się to okrutne. Albo umrze, zanim odkryje, czy poświęcenie jego życia było tego warte, albo umrze, zanim jeszcze zacznie iść tą ścieżką. Wyglądało na to, że ludzie interesowali się nim dopiero po jego śmierci. Najwyraźniej martwy Snape był o wiele bardziej interesujący, charyzmatyczny i sympatyczny niż żywy.

Beznadziejnie być nim, zdecydowała trochę mniej niż miłosiernie.

Uwaga Hermiony wróciła do brudnego pokoju. Lekko zmarszczyła brwi i rzuciła szybkie niewerbalne zaklęcie.

Cholera.

1977.

Lipiec.

Cofnęli się.

Cóż, kobieta skierowała swoje myśli na ramię i nogę w swojej torbie, prawie wszyscy się cofnęli. Czy inni się obudzili i rozbiegli? Może nie zauważyli jej skulonej przy łóżku.

Oznaczało to, że dwóch sympatyków Śmierciożerców było prawdopodobnie na wolności i skupiało się na zabiciu profesora, jeszcze nie profesora... Snape'a, w pewnym momencie roku szkolnego. Musiała dostać się do Hogwartu. Tak naprawdę nie miało znaczenia, co powie Dumbledore'owi, zdecydowała, że ​​prawdopodobnie nie będzie chciał (lub nie będzie w stanie) zmienić czegokolwiek.

Była trochę zaniepokojona przed ponownym spotkaniem z nim.

Uspokoiła się i aportowała pod bramy Hogwartu. Ku jej zaskoczeniu, otworzyły się, gdy stanęła przed nimi. Przeszła przez nie na ścieżkę, którą tyle razy przemierzała. Przed nią znajdował się zamek... Cały! I tak piękny, jak za pierwszym razem, gdy zobaczyła go w wieku jedenastu lat.

— Ochrony cię rozpoznają — odezwał się ciepły głos obok niej — a ja nie. Jak fascynująco.

Hermiona zatrzymała się i odwróciła w stronę głosu.

- Profesor Dumbledore! - pisnęła.

- Rzeczywiście, to ja. Jeśli zechcesz podać mi swoje imię, zaliczymy oficjalną prezentację – powiedział radośnie Dumbledore.

— Hermiona Granger — powiedziała trochę zawstydzona.

Mężczyzna przed nią wywoływał ten sam przypływ nostalgii, co zamek. Pomimo jej obaw co do jego motywacji, lata po zakończeniu wojny, jej umysł wrócił do tego miłego, powitalnego uśmiechu, który skierował do niej i pozostałych pierwszoroczniaków w Wielkiej Sali. Chciała go przytulić, prosząc o pomoc. Albo potrząsnąć nim, obwiniając go o wszystko. Ale nie zrobiła tego. Po prostu stała tam, gapiąc się tępo.

Uśmiechnął się do niej tym samym uśmiechem, a jej dzieciństwo rozpłynęło się.

- Niech pomyślę, jesteś dwa dni przed rozpoczęciem semestru szkolnego. A jednak wydajesz się być zbyt dojrzała, by być studentką. I nie pamiętam, żebym zatrudniał nowych profesorów – powiedział dyrektor, gdy znów zaczęli iść.

— Nie, proszę pana, to... obawiam się, że to długa historia.

– Mój ulubiony rodzaj historii.

— Niewiele mogę powiedzieć —stwierdziła Hermiona, myśląc o Zaklęciu Gaduły, pod którym działał cały personel departamentu. Sprawdzało się to dobrze w zapobieganiu wyciekom informacji od obecnych pracowników. Jednak, jak wykazali byli pracownicy, którzy sprzedawali sekrety sympatykom Śmierciożerców, starsza forma zaklęcia wyraźnie osłabła z upływem czasu. Niedawno ulepszyli zaklęcie i to było coś naprawdę dobrego.

Dumbledore obserwował jej zmagania z uwagą.

- Pracownik Wydziału. Cóż, to jest ciekawy dzień. - Dumbledore zadumał się.

Hermiona spojrzała w górę w kierunku drzwi do Wielkiej Sali, gdzie stała bardzo znudzona Minerwa McGonagall. W przeciwieństwie do ostatniego razu, kiedy ją widziała, jej kruczoczarne włosy były luźne i spoczywały na ramionach, a jej twarz była wolna od zmarszczek zmartwienia.

- Mieliśmy umówione spotkanie - czarownica powiedziała z wyrzutem, a oczy śmignęły z ciekawością na towarzyszkę dyrektora.

- Nadal możemy mieć - powiedział gładko Dumbledore. - I przyprowadzę gościa.

- Cóż, dlaczego nie... – powiedziała Minerwa i wzruszyła ramionami z irytacją. Ponownie spojrzała na młodą czarownicę i westchnęła.

Hermiona podążyła za parą do gargulca przy wejściu do biura dyrektora. Minerwa odwróciła się, by rzucić jej kolejne pełne zainteresowania spojrzenie, gdy wejście otworzyło się i trio wspięło się po schodach.

- Lubię zabawę – oznajmiła Minerwa – ale mam też dużo do zrobienia przed przybyciem uczniów.

- To jest Hermiona Granger – przedstawił Dumbledore. - Osłony ją rozpoznały i pozwoliły jej wejść. Zwracała się do mnie z pełnym szacunkiem... Z honorami należnymi dyrektorowi... Jednak nigdy się nie spotkaliśmy.

Odwrócił się do Hermiony i złączył palce, gdy ją badał wzrokiem.

- Znasz osobę? - wskazał na Minerwę, która przewróciła oczami.

- Tak, proszę pana, to profesor McGonagall. Opiekunka Domu Gryffindoru – odpowiedziała.

Brwi Minerwy uniosły się do góry.

- Zawsze miło być tak dobrze znanym - powiedziała ostrożnie. – Ja też ciebie nie poznaję. Nie mogłaś być uczniem Hogwartu.

- Ja nie... jeszcze - powiedziała chrapliwie Hermiona.

Dumbledore klasnął w dłonie i roześmiał się.

- O tak! Oczywiście. Jak cudownie!

- Co jest w tym wspaniałego? – zażądała Minerwa. - Piłeś?

- Myślę, że Hermiona bawi się tutaj z czasem - powiedział dyrektor i pytająco przechylił głowę w stronę podróżniczki w czasie.

— Nie bawię się — powiedziała defensywnie Hermiona. - Był to wypadek. Jestem tutaj, aby znaleźć... znaleźć... - potrząsnęła głową z frustracją, gdy Zaklęcie Gaduły uniemożliwiło jej dalsze wyjaśnienia. Dumbledore zamruczał do siebie.

- Więc będzie studentką tutaj, za jakiś czas, w przyszłości? – zapytała Minerwa. Najwyraźniej była zdeterminowana, by zignorować brzęczenie dyrektora, więc Hermiona również się na to zdecydowała.

- Tak. Jesteś moją Opiekunką Domu – powiedziała, a Minerwa wyglądała na zadowoloną. - Jestem tutaj ponieważ uczeń znajduje się w niebezpieczeństwie - zaklęcie skierowało język do podniebienia i zmieniło kierunek rozmowy. — Przepraszam, ale to wszystko, co mogę powiedzieć — dokończyła słabo.

- Cóż, miło słyszeć, że oboje wciąż jesteśmy w Hogwarcie, cali i żywi mimo naszych zajęć pozalekcyjnych – powiedziała sztywno Minerwa, a Dumbledore zacisnął usta, słysząc jej ton. Hermiona nic nie powiedziała, uznając, że to lepsze niż powiedzenie czegoś złego.

- Więc musisz być na razie w szkole? – zapytała starsza Gryfonka, a młodsza skinęła głową. Minerwa cmoknęła językiem i spojrzała na Albusa, który skinął głową.

- Jak twoje OWTM-y? – zapytał.

— Zdawałam późno, ale uzyskałam, a właściwie uzyskam, wszystkie Wybitne — odpowiedziała zgodnie z prawdą.

Dumbledore poklepał ją w zamyśleniu.

- Możemy wykorzystać ją w tym roku do zastępstw – zaczął. - Oczekuję od personelu sporo zajęć pozalekcyjnych w pierwszym semestrze.

Minerwa zmarszczyła brwi i odwróciła wzrok z lekką złością.
– Tak – warknęła.

- Jak twoje umiejętności z warzenia? – spytał Dumbledore Hermionę.

– Nieźle.

- Musiały być lepsze niż „niezłe", żeby zdobyć Wybitny. Horace najwyraźniej dobrze cię nauczył – sprzeciwiła się McGonagall.

Hermiona lekko się wierciła.
— Och, profesor Slughorn uczył mnie tylko przez rok. Miałam innego nauczyciela. Właściwie to jest obecnie student na ostatnim roku, tu, w Hogwarcie.

Minerwa z zachwytem klasnęła w dłonie, a Hermiona spojrzała na nią ze zdziwieniem.

- Cóż, to wspaniała wiadomość! Oczywiście nie mam wątpliwości, kto to jest. Przecież panna Evans dyskutowała nawet z Horacym o uczeniu eliksirów. Cieszę się, że osiągnie mistrzostwo. Niczego mniej od niej nie oczekuję.

- Och, nie Evans... nie... Em, miałam na myśli profesora Snape'a - wyjaśniła Hermiona, a zarówno wiedźma, jak i czarodziej wpatrywali się w nią ze zdumieniem.

— Severus... Snape? – spytała McGonagall z wahaniem i z lekkim niedowierzaniem.

- Tak. Dużo się od niego nauczyłam – pozwoliło powiedzieć Hermionie Zaklęcie Gaduły.

Albus i Minerwa wymienili szybkie spojrzenia.

- To... interesująca... wiadomość - powiedział powoli czarodziej. - Nie spodziewałem się, że pan Snape będzie kontynuował w Hogwarcie karierę nauczyciela.

Minerwa skrzyżowała ramiona i prychnęła nieelegancko. Wyglądało na to, że nie pochwala takiego spojrzenia w przyszłość.

- Powiedz mi Hermiono, czy kiedykolwiek warzyłaś wywar tojadowy? – zapytał Dumbledore, a ona nie mogła nie zauważyć, że Minerwa rozłożyła ramiona i odwróciła się do niej ponownie, gdy zadano pytanie.

- Tak. Dwukrotnie asystowałam profesorowi Snape'owi – odpowiedziała.

To była częściowo prawda.

Kiedyś użyła peleryny-niewidki, żeby zobaczyć, jak profesor warzy na Grimmauld Place. Myślała, że ​​udało jej się być bardzo cicho, a nawet cicho oddychać, aż zakaszlała bardzo nieznacznie. Westchnął wtedy i ociekając oczywistym cierpieniem oraz nie odwracając się od stołu, powiedział: „Jeśli masz zamiar nalegać, by kręcić się w pobliżu i przeszkadzać panno Granger, równie dobrze możesz się przydać", po czym niecierpliwie wskazał na kocioł.

Pomogła przygotować mu składniki i chociaż nie zwerbalizował niczego więcej, właściwie była to przyjemność. Kiedy nie próbował upokorzyć jej życia, miażdżąc jej i tak już fragmentaryczną samoocenę, mogła uznać Snape'a za dość nieszkodliwego.

Drugi i ostatni raz warzyła z nim kiedy nie marnowała wysiłków na użycie peleryny, a zamiast tego po prostu wślizgnęła się do pokoju. Odwrócił się, by na nią spojrzeć z pustym, zmęczonym wyrazem twarzy, po czym podał jej nóż i bez słowa wskazał na składniki. Znowu pracowała obok niego w milczeniu, a kiedy przygotowywanie eliksiru się skończyło, pomogła mu wyczyścić cały sprzęt; wciąż bez zamienienia z nim słowa. W końcu skinął jej szybko, dziwnie, po czym rozstali się.

- Jeszcze bardziej interesujące – skomentował Dumbledore, a jego oczy błyszczały w sposób, który Hermiona uważała za życzliwy, ale teraz zastanawiała się, czy nie jest to raczej wrogie. - Mam tak wiele pytań, które chciałbym ci zadać, ale obawiam się, że nie byłoby mądrze, gdybyś na nie odpowiedziała.

Minerwa podeszła do młodszej wiedźmy i utkwiła w niej surowe spojrzenie. Hermiona, która myślała, że ​​jest na nie odporna po pięciu latach pracy w Ministerstwie, trochę zwiędła. Pani profesor wyglądała na nieco zadowoloną z reakcji.

- Wywar Tojadowy to nowy i niesamowicie złożony eliksir. Chcemy w niego zaopatrzyć szkołę. Byłoby bardzo korzystne mieć kogoś z doświadczeniem w jego tworzeniu - rzekła.

Remus, pomyślała Hermiona.

- Nie sądzę, żeby to był problem - powiedziała głośno z dużą dozą brawury.

Ze względu na wszystkich, miała nadzieję, że jej brawura połączy się z jej kompetencjami w pewnym momencie procesu, aby wygenerować coś osiągającego profesjonalizm.

- Doskonale - powiedział dyrektor, klaszcząc w dłonie. - Cóż, znajdźmy ci pokój.

Continue Reading

You'll Also Like

830 72 7
„ - Rzecz w tym, że ja chciałabym kochać. - To wcale nie jest takie trudne... ani łatwe." Rozpoczęcie: 25.12.2023r. Koniec: -.-.-- #2 w zaksa #3 w...
74.8K 4.7K 51
Jeśli czujesz niedosyt po przeczytaniu serii „Niezgodna", napisanej przez Veronicę Roth, trafiłeś/aś w dobre miejsce. Seria „Odrzucona" jest kontynua...
16.5K 739 22
Jestem Sylwia. Przyjaźnie się 3 lata z Igorem. Mówią na nas „Państwo Bugajczyk" zawsze się z tego śmiejemy. Mieliśmy różne akcje z związkami, ale nic...
6.7K 307 30
Gio rzuca wszystko i wyjeżdża do Włoch zarządzać willą na wynajem. Tom zamierza odpocząć od sławy w odludnym włoskim domu, który wynajął razem z przy...