HOPE

Von WolfFromMoon

12.2K 627 130

Agni od zawsze obserwowała Zuko i od zawsze ubolewała nad jego losem. "Ma szczęście że się urodził", nie. To... Mehr

Agni
La
They aren't that bad
Fight fire with fire
Wolf Warrior
Dragon of the West
Samogon
Zaspa
Source
Scar
There's always hope
Wielki Lotos
Run
Polar Night
Atka
Iroh
Tales from South Pole, part 1/6
Tales from South Pole, part 3/6
Tales from South Pole, part 4/6
Tales from South Pole, part 5/6
Fanarty
Tales from South Pole, part 6/6
Raava
Arts
Joke
Avatar
Kyoshi
Czas pogadać
Uncle

Tales from South Pole, part 2/6

359 24 3
Von WolfFromMoon

Przeszłość
Zuko zerwał się w środku nocy z urwanym krzykiem. Odganiając łzy, złapał za swoje włosy. Zawsze ten sam koszmar. Jego rodzeństwo spało twardo obok. Nad nim tak samo tata. Minął już rok, a Zuko dalej ma te sny, mimo że Hakoda i Kanna zapewniają go że jest bezpieczny, że nic mu się nie stanie. Chłopiec przygryzł paznokieć i spojrzał na Hakodę. Zawsze gdy Katara lub Sokka mają koszmar to budzą tatę i opowiadają mu co im się śniło. Zuko nigdy nie mówił, chciał po prostu zapomnieć, ale to nie wychodziło. Nie raz budził się w ciepłych objęciach taty i już wszystko było w porządku. Czasem jednak sam budził się w nocy, pozostając ze swoimi lękami sam na sam Nie chciał też budzić wodza, wiedząc ile spraw ma w ciągu dnia, ale powoli tracił nadzieję że to się skończy. Choć tak bardzo chciałby zapomnieć. Zagryzł więc zęby i po cichu przysunął się do Hakody.
- T-tata - szepnął przełykając ślinę. A co jeśli Hakoda na niego nakrzyczy za budzenie go w nocy? C-co jeśli...
- Tak? - Zapytał wódz nieprzytomnie podnosząc się do pozycji siedzącej. Zuko cofnął się lekko - Co się stało? - Zapytał, odganiając przytulny sen.
- B-bo ja... - Wyszeptał chłopiec i zalał się po cichu łzami - N-nie, już nic. Przepraszam że cię obudziłem - Zuko chciał wracać na swoje posłanie, to był zły pomysł, lecz Hakoda złapał go za rękę.
- Chodź tutaj - Wódz zamrugał kilka razy i przyciągnął chłopca do siebie, który natychmiast się w niego wtulił - Miałeś zły sen? - Mały książę pokiwał głową.
- To nie był sen, to się wydarzyło naprawdę - Hakoda oparł pokrzepiająco rękę na głowie Zuko. Wódz zamyślił się przez chwilę, nie przypominał sobie by chłopiec kiedykolwiek go sam z siebie obudził - Chcesz mi go opowiedzieć? - Dziewięciolatek milczał przez dłuższy czas, znajdując siłę by wreszcie się odezwać. Cierpliwy Hakoda, kręcący koła na jego plecach, dodawał mu odwagi.
- Śni mi się zawsze, że wrzucają mnie na statek, do tej zimnej i strasznej celi. Gdy, gdy próbuję się bronić j-jak ciskają we mnie ogniem, t-t-to przykuwają mi ręce d-do ściany i-i-i - Drgający oddech wydarł się z piersi chłopca. Hakoda się nie odezwał, czekał na ciąg dalszy lub na spokój chłopca - Gdy bronię się jeszcze nogami, j-jeden z nich, z brązowymi oczami, długa twarzą i siwiejącymi włosami, wziął jakiś kij i uderzył mnie w nog-ge. Za każdym razem gdy mi się to śni to boli tak samo - Zawył mały książę. Hakoda odetchnął głęboko. Teraz przynajmniej wie, co się wydarzyło na statku. Przerażające było jak dokładnie Zuko pamięta swojego drugiego oprawcę.
- To już minęło Zuko i nie wróci. Nie pozwolę by ktokolwiek drugi raz Cię skrzywdził. Pamiętaj o tym - Hakoda gładził uspokajająco włosy chłopca.
- J-ja wiem, ale.. ale dlaczego nadal mi się to śni! Dlaczego nie mogę o tym po prostu zapomnieć!
- Być może nigdy tak się nie stanie. Musisz nauczyć się z tym żyć, że coś takiego ci się przytrafiło. Musisz stawić czoła temu jak potraktował cię Ozai, a następnie załoga statku. Wiem że to trudne dla dziewięciolatka.
- Mam dziewięć i pół - Wytknął po cichu chłopiec. Hakoda uśmiechnął się pod nosem.
- Dla dziewięcio i PÓŁlatka, ale spróbuj. To się wydarzyło, czasu nie cofniesz. Pamiętaj że jestem z tobą ja, Kanna, Sokka i Katara. My Cię wszyscy kochamy. Jeśli będzie trzeba oddam za ciebie życie, tak samo za Katarę i Sokkę. Nie jesteś i nigdy już nie będziesz sam - Chłopiec pokiwał głową, jeszcze bardziej wciskając ją w klatkę piersiową wodza - Jeśli pewnego dnia zechcesz mi opowiedzieć dokładnie co się stało tamtego dnia po prostu powiedz. Zawsze Cię wysłucham. Zawsze - Chłopiec trwał w uścisku taty, dopóki nie zasnął. Nawet wtedy, tak kurczowo ściskał bluzkę Hakody, że mężczyzna zdecydował się po prostu położyć na swoim posłaniu z chłopcem, nie przenosząc go z powrotem do siebie. Zgarnął tylko futro Zuko i okrył go, w razie gdyby on sam przekręcił się i zabrał przykrycie chłopcu. Całego wyznania słuchał Sokka, bezszelestnie połykając łzy. Poprzysiągł że zemści się kiedyś na Narodzie Ognia, za śmierć jego mamy i za to, co Zuko musiał przeżyć.

Tamtej nocy koszmary Zuko nie zakończyły się, lecz z całą pewnością były rzadsze a pobudki z nich nie aż tak przerażające. Już nie bał się budzić Hakody, za każdym razem wyznając mu kolejny szczegół z niemal miesięcznej tułaczki z pałacu aż na pokład statku Południowego Plemienia Wody.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Pingwiny i Bliźniaki
Troje dzieci biegło czym prędzej na lodową plażę, gdzie zawsze przebywały pingwiny. Po drodze mijali większe zaspy, zasypane, już od wieku zlodowaciałe drzewa, bardzo nieregularne i niecodzienne kształty grubych sopli wystających z ziemi. Jakiś czas temu Hakoda zakazał im się tam zbliżać. Lecz ciekawość dzieci jest często silniejsza od rozumu.
- Idziemy zobaczyć co to? - Zapytał Sokka przystając na chwilę.
- Tata zabronił się zbliżać... - Zuko cofnął się odrobinę. Po dwóch latach wreszcie jest silniejszy i szybszy od młodszego brata, co nie w smak idzie Socce. Lecz młody wojownik miał teraz kogo gonić w treningach. Chłopcy nieświadomie rozpoczęli rywalizację, kto będzie silny jak Rohan, szybki jak Fox czy będzie potrafić walczyć tak jak Hakoda i rzucać bumerangiem jak Amruq. Często wynikały z tego mniej lub bardziej zażarte sprzeczki, lecz dzieci nigdy nie pokłóciły się tak naprawdę, czy poobrażały się "na zawsze".
- Oj, nie będzie wiedział, tylko zobaczymy...
- DLACZEGO NIE POCZEKALIŚCIE! - Wrzasnęła Katara docierając w końcu do chłopców, mocno dysząc.
- Byłaś za wolna - prychnął Sokka. Zuko zmarszczył brwi zganiająco i uśmiechnął się do dziewczynki.
- Ścigaliśmy się, następnym razem zaczekamy.
- TA. Zawsze tak jest! Zaczekamy, a później i tak jestem ostatnia!
- HA! CZYLI JEDNAK SIĘ Z NAMI ŚCIGASZ! - Katara skrzywiła się i obrócił obrażona.
- Przynajmniej w wodzie nie macie szans! - Chłopcy wyszczerzyli się do siebie przewracając oczami.
- No pewnie, w wodzie nie masz sobie równych!
- Pływając jesteś naaaajlepsza - bracia starali się udobruchać małego maga wody. Wcale nie dlatego, że jak tylko zbliżą się do jakiejkolwiek płynnej wody, będą cali mokrzy. Nie chcieli znowu wracać do domu przemoczeni a później smarkać w poduszkę. Dziewczynka uśmiechnęła się i podeszła bliżej.
- Co to?
- Tata nie pozwala podchodzić. Mówił że to są ruiny starego miasta - Wyjaśnił Zuko splatając ręce.
- Podobno! - Sokka ściszył głos - To tutaj zły duch zabrał twarz dziewczynie Avatara Kuruka. Słyszałem jak Balto i Togo o tym rozmawiali - Katara zatkała usta, jej oczy drgały lekko w przerażeniu.
- J-jak to zabrał twarz - Pisnęła dziewczynka.
- Normalnie. Wyssał, tak ŚŚŚŚŚUP - Chłopiec otarł swoimi rękami buzię siostry. Katara zaczęła piszczeć.
- Sokka, nie strasz jej - Zaśmiał się Zuko i złapał za ramię Katary, która natychmiast się w niego wtuliła. Zuko bardzo dobrze wiedział jaki strach jest okropny, jak paraliżuje i nie pozwala działać. Jednak żarciki Sokki, były śmieszniejsze, tym bardziej że Katara dopiero od niedawna przestała się bać wszystkiego i mogła sama na przykład pójść po wodę pod wieczór.
- Nie straszę, takie są historie. Aczkolwiek zmyślone. Duchy nie istnieją.
- Istnieją - rzucił mały książę.
- Ale nie na ziemi! Po za tym tutaj też ten cały Kuruk zamieszkał na jakiś czas. To był jego dom więc co może się stać?
- Chodźmy już na te pingwiny - Szepnęła dziewczynka, cały czas kurczowo ściskając kurtkę brata.
- To poczekaj tutaj Katara, razem z Zuko się rozejrzymy i wrócimy! - Sokka pociągnął Zuko za rękę w stronę wystających lodowych brył. Mały książę przełknął ciężko ślinę, nie może pokazać że jest mniej odważny od Sokki. Katara stała przez chwilę z zasłoniętymi oczami. Odchyliła palec i dostrzegła oddalające się plecy braci.
- ZACZEKAJCIE - Krzyknęła i dobiegła do pierwszego chłopca. Oplotła ciasno ręce wokół ramienia Sokki i szła wraz z rodzeństwem. Gdy dotarli do pierwszych resztek po jakiejś kolumnie, dziewczynka usłyszała warkot. Drgnęła obracając się.
- Przestań! Nic się nie dzieje - Odezwał się młodszy chłopiec. Dzieci rozejrzały się, pochodziły po okolicy, lecz tak naprawdę nic tu nie było - Egh, nic tu nie ma.
- Coś musi być skoro tata zabronił... - Zuko dotknął filaru i poczuł dziwne ciepło, które pchało go z powrotem. Ostatnio coś takiego czuł w tamtą noc, lub na łódce. Przeszły go ciarki - Ej chodźmy stąd.
- Dobra i tak sam lód i śnieg - Sokka kręcąc nosem z zawodem zaczął wracać. Nagle coś białego wyskoczyło zza jednej ze ścian. Gigantyczny wilkodźwiedź szczerząc zęby rzucił się na chłopca. Zuko nie myślał chwili, cisnął ogień w stronę dzikiego zwierzęcia. Lecz bestia tylko otrzepała się i zaczęła dalej napierać na dzieci. Sokka natychmiast z krzykiem zaczął biec w stronę rodzeństwa. Katara stała przerażona, nie mogąc się ruszyć. Dopiero szarpnięcie Zuko sprawiło że dziewczynka wyprostowała ręce i machnęła nimi zaciskając oczy i wywracając się. Trwała spięta czekając co dalej nastąpi. Nagle Zuko złapał Katarę pod pachy i razem z Sokką odciągnęli ją od zamarzniętego w lodzie wilkodźwiedzia. Młody mag wody otworzyła oczy. Zamiast przerażenia nagle poczuła dziwną siłę.
- J-ja to zrobiłam? - Chłopcy oddychali ciężko. Socce zaczęły zbierać się łzy w oczach, które brutalnie co jakiś czas ścierał dłonią. Zuko pokiwał głową przykładając rękę do płuc.
- T-tak-k. U-uratowałaś nas - Zuko natychmiast wstał i złapał Katarę i Sokkę za ręce - C-chodźmy stąd - Młodsze dzieci szły w ciszy prowadzone przez starszego chłopca. Zuko cały czas oddychał głęboko uspokajając oddech. Gdy stracili w końcu z oczu lodowe ruiny. Sokka stanął i wrzasnął z całych sił. Zuko i Katara spojrzeli zdziwieni na brata.
- Już mi lepiej. Ale to było straszne - Chłopiec zaczął się śmiać - Uratowałaś nas Katara! - Szeroki i szczery uśmiech po chwili przeszedł na dziewczynkę, która również zaczęła hihotać. Zuko stał przez chwilę, starając się nie wybuchnąć. Jak może Sokka się teraz śmiać! - Dajcie spokój! To było straszne, BYŁO! ALE BĘDZIE KIEDYŚ HISTORIA!
- Ale ty głupi jesteś - Mruknęła Katara, śmiejąc się coraz głośniej.
- Być może! Przynajmniej się nie nudziliśmy! Chodźmy na te pingwiny - Chłopiec zaczął biec czym prędzej w stronę plaży. Za nim natychmiast ruszyła dziewczynka. Zuko stał jeszcze przez chwilę, cisnął ogień z pięści i pobiegł za rodzeństwem. Natychmiast spojrzał na swoje ręce i zacisnął je. Znów nie dał rady się opanować. Sokka dobiegł jako pierwszy i usiadł na śniegu. Był zły. To był jego pomysł. Sprowadził niebezpieczeństwo na swoją siostrę i swojego brata. Nie powinien. Wie z nich najwięcej o biegunie. Mógł się domyślić dlaczego Hakoda zabraniał im tam iść. Takie miejsca są doskonałym schronieniem dla wilkodźwiedzi. Do tego jeszcze to Katara i ZUko go obronili. Chłopiec czuł się bezużyteczny i głupi. Nigdy więcej do tego nie dopuści. NIGDY! Nagle poczuł dłoń na ramieniu. Podniósł głowę i spojrzał na Zuko. Chłopiec uśmiechnął się lekko i rzucił mu rybę. Po chwili dzieciaki łapały pingwiny i spędziły całe popołudnie ślizgając się na nich.

Gdy wrócili do domu czekała na nich niespodzianka. Obok ogniska grzały się się dwa źrebięta koniferów. Kanna wytarła ręce i obróciła się od przygotowywanej kolacji.
- Dzień dobry moi państwo. Co porabialiście? - Dzieci spojrzały się na siebie.
- W sumie nic - Rzucił Zuko.
- Nic a nic - potwierdził Sokka.
- Poślizgaliśmy się na pingwinach, ale nuda była bo uciekały - Dodała Katara wyczajając konspirację.
- No to przynajmniej wieczór będzie ciekawy - Zaśmiała się babcia, dostrzegając że coś małolaty ukrywają, jednak i tak jej teraz nie powiedzą.
- Właśnie co one tu robią? - Wskazał Sokka odkładając kurtkę.
- Jakie słooodkie - Dziewczynka zbliżyła się lekko do źrebiąt i pogłaskała je delikatnie.
- To bliźniaki, ich matka niestety nie przeżyła a żadna klacz nie chce ich na razie przyjąć. Zostaną z nami dopóki nie zaczną same jeść. Potem się je przyłączy z powrotem do stada. Mam nadzieję że pomożecie mi je karmić - Dzieci kiwnęły z ekscytacją głowami. Zuko i Sokka również podeszli do bliźniąt. Maluchy położyły głowy na kolanach chłopców. Jeden zaczął nawet ssać palec Sokki.
- Jak je nazwiemy? - Zapytała dziewczynka.
- To dwie klacze. Nazwijcie je jak chcecie - Kanna wróciła do przygotowywania kolacji.
- Możee Tulimak i Chinak? - Zaproponował młodszy chłopiec.
- To imiona dla chłopców! - Oburzyła się dziewczynka.
- Może Agni i Tui? To siostry, tak jak duchy - Zaproponował Zuko, przypominając sobie ostatnią usypiajkę Kanny. Pozostałe dzieci kiwnęły głowami w aprobacie. Kanna podała chłopcom butelki z mlekiem.
- To dobre imiona, nakarmcie je. Butelki trzeba trzymać pionowo. Kataro pomożem mi zrobić im kantary dla nich?
- TAK! Wyszyje na nich ich imiona! Pomożesz im prawda?! - Babcia pokiwała głową. Chłopcy w tym czasie z ekscytacją karmili dwa małe zwierzątka, chwilowo zapominając o całej przygodzie z południa.

Nocą źrebaki spały przytulone do siebie pod futrem obok ogniska. W pokoju obok tak samo wtulone w siebie rodzeństwo próbowało zasnąć. Katara zasnęła natychmiast, chłopcy w tym czasie po cichu rozmawiali.
- Z-zuko nie bałeś się? - Zapytał Sokka czując jakby serce miałoby zaraz mu wyskoczyć.
- Bałem. Ale to nie było tak straszne j-jak...
- Rozumiem. Ja się bałem jak nie wiem. Ale nie mów nikomu...
- Nie powiem. Nikt nie musi wiedzieć - Chłopcy złapali się za ręce, kładąc je na plecach dziewczynki. Dzieci usnęły przypominając sobie w ostatniej chwili, że jutro wraca tata do domu. Jednak ta historia pozostanie jak na razie tajemnica, strzeżoną przez trójkę rodzeństwa.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Jak ogień zgasił wodę
Na tyłach, tuż za lodowym murem Zuko z Katarą próbowali się wzajemnie uczyć magii. Sokka w tym czasie rzucał bumerangiem do celu.
- Nie wiem, zawsze mi powtarzali by postawa była równa. Plecy wyprostowane - Zuko przeszedł dreszcz na wspomnienie bambusowej witki - a ruchy mocne i tak jakby urwane ale jednocześnie płynne?
- No wieem, ale nie działa! - Katara próbowała powtórzyć sekwencję pokazaną przez starszego chłopca z wodą.
- Bo ty Katara, jesteś magiem WODY! Zuko jest czaruje ogniem. Chyba normalne że te same ruchy tak nie działają - Powiedział Sokka wyrzucając bumerang jak najwyżej w górę.
- Ale jak próbuję "być jak woda" to nie wychodzi, jak próbuję powtarzać ruchy ZUko to też nie wychodzi...
- Może po prostu talentu nie masz - Sokka z Katarą wymienili pokazanie języka - Żartowałem. Nie masz mistrza to ci nie wyjdzie. Zuko miał mistrza
- Noo - Zuko podrapał się po głowie.
- Tata miał mistrza, Amruq i Rohan mieli mistrza. Każdy miał jakiegoś nauczyciela!
- Na biegunie nie ma innego maga wody - Odparła smutno Katara.
- Kiedyś popłyniemy na północ - Rzucił Sokka - Tam się nauczysz! Tata nie przepuści żebyś nauczyła się czarować wodą.
- TO NIE CZAROWANIE
- Dobra, dobra - Sokka złapał Katarę za ramiona i posadził obok siebie. Oboje oparli się o mur - Dawaj Zuko. Może coś sobie przypomniałeś jeszcze - Mały książę zgrzytnął zębami. Od kilku tygodni razem z Katarą po cichu ćwiczą swoją magię. Zuko starał sobie przypomnieć tańce ognia, lecz po dwóch latach wszystko jest już zamazane. Pamięta urywki, czy gorsze sytuacje lecz to tyle. Kiedyś kół na blachę wszystkie podstawowe sekwencje by później je ćwiczyć i dostawać reprymendę że się nie stara. Teraz nikt nie krzyczy jak mu nie wyjdzie i nikt nie wymaga by dzień w dzień ćwiczył magię ognia. Więc układy po prostu uciekły. Pamięta tylko te, które wychodziły mu najlepiej. Chłopiec stanął prosto, pamiętał jeszcze taniec, który Azula pokazała dziadkowi Azulonowi. Pamiętał też całą sytuację, była z nim wtedy jeszcze mama. Pamiętał to jak go przytuliła gdy mu nie wyszedł pokaz i myślał że zaraz się popłacze. Przymknął oczy. Jak zwykle na sam koniec, przy ostatnim salcie upadł zgarniając śnieg włosami. Gdy wstał poczuł śnieżkę rozbijającą się na jego ramieniu.
- Bardzo fajnie! - Odezwała się Katara.
- Ta szczególnie gdy upadłeś na śnieg - Roześmiał się Sokka - Spróbuj jeszcze raz! - Zuko uniósł kącik ust i spróbował jeszcze raz. Potem znowu. W końcu udało mu się wylądować. Pomimo że już nie miał siły i był poobijany, uniósł ręce w górę i krzyknął z radości. Katara wraz z Sokką zaczęli bić brawo - No i udało CI się. MÓWIŁEM!
- SOKKA! KATARA! ZUKO! - Dzieci usłyszały głos Hakody.
- TUTAJ JESTEŚMY! - Odwrzasnął Sokka tak że Katara musiała zasłonić uszy. Nagle nad ich głowami wysunął się tata wraz z Bato.
- Chodźcie. Rohan i Amruq coś kombinują - mężczyźni uśmiechnęli się do siebie. Rodzeństwo spojrzało się po sobie i natychmiast ruszyli w stronę wejścia do wioski. Po środku stało dwoje dwudziestolatków. Obaj byli zestresowani, przestępowali z nogi na nogę. Ubrania mieli jakieś takie ładniejsze a fryzury starannie ułożone. Za nimi powoli rozpalało się wielkie ognisko. Wokół zbierało się coraz więcej osób, co zdawało się stresować jeszcze bardziej Rohana i Amruqa. Dzieci starały się przepchnąć pomiędzy członkami plemienia. Katarę, Hakoda natychmiast posadził na swoich ramionach. Bato też chciał wziąć Sokkę na ręce, lecz wtedy Zuko zostałby sam na ziemi. Poczuł jednak rękę na swoim ramieniu i dostrzegł Atkę, który szykował się do wzięcia małego księcia. Mężczyźni na raz posadzili chłopców na swoich ramionach. Zaraz później obok nich stanął Sitka wraz Anachimem, tatą Amruqa, którzy na ramionach trzymali swoich podopiecznych. Dwulatki rozglądały się z ciekawością, będąc cały czas asekurowanymi przez mężczyzn i ich ojców stojących tuż obok. Wszyscy czekali w zniecierpliwieniu na dalszy rozwój sytuacji. Kobiety uśmiechały się ciepło a mężczyźni żartowali, prychając co jakiś czas i wspominając jak to Rohan z Amruqiem byli małymi łebkami. Sesi i Tanana, matki dwudziestolatków roniły delikatnie łzy.
- Gdyby Arluk to widział - Wspomniała Sesi swojego męża, ojca Rohana, który zginął gdy dwudziestolatek był jeszcze małym dzieckiem. W końcu Yuga i Takani przyprowadziły swoje córki, które nie rozumiały co się dzieje. Właśnie kończyły szyć nowe ubrania, gdy ich matki kazały szybko z nimi iść. Ilia i Dakota stanęły na przeciwko Amruqa i Rohana. Natychmiast zrozumiały co się dzieje i zatkały usta dłońmi. Dwudziestolatkowie ostatni raz spojrzeli po sobie dodając sobie odwagi.
- Ilia czy zgodzisz się zostać moją żoną? - Zapytał Amruq klękając nisko przed ukochaną. Rękę opierał na kolanie, drugą zaciśniętą pięść położył na śniegu. Oczami wpatrywał się w buty dziewczyny. Ilia pokiwała głową połykajac łzy.
- T-tak. TAK - Natychmiast dopadła do mężczyzny i wtuliła w swoją pierś jego głowę. Amruq natychmiast przytulił ją do siebie i wbił pięknie zdobioną szpilkę w jej włosy.
- Dakota. Zostaniesz moja na zawsze? - Zapytał w tym samym czasie Rohan, klęcząc tak samo jak Amruq. Dziewczyna bez chwili wahania rzuciła się na dwudziestolatka, wywracając się razem z nim w śnieg. Cała wioska zaczęła wiwatować i wznosić okrzyki. Gdy tylko dwie pary wstały, Rohan wbił szpilkę zaręczynową we włosy Dakoty jak najdelikatniej potrafił. Dzieci obserwowały jak zaczarowane całą sytuację. Sokką wykrzywił się pokazując język. Tak jak mówił, nigdy nie będzie mieć dziewczyny. Katara z kolei zaczęła marzyć, że pewnego dnia ktoś przed nią tak uklęknie i wręczy jej piękną ręcznie robioną szpilkę do włosów. Zuko zaś zaczął się zastanawiać co robi teraz Mai, którą sobie nagle przypomniał i czy ona tez tak zareagowała gdy jej rodzice powiedzieli że ma narzeczonego. Zapewne zareagowała tak jak Zuko, czyli tak naprawde nie wiedziała o co chodzi i przyjęła to z pokorą jak dobra córka.

↢ ℍ𝕆ℙ𝔼 ↣

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

25.1K 1.6K 40
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
45.4K 1.9K 38
Szybko możemy kogoś znielubić, ale ... równie szybko możemy kogoś polubić, prawda?
24.1K 4K 24
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
63.6K 1.4K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...