I'm a Mess (Larry Stylinson)

By chojrak

388K 26.7K 116K

Kontynuacja i druga część Afire Love. Opis: Harry starając się nie rozpamiętywać wydarzeń z przeszłości kont... More

Prolog
Rozdział Pierwszy: I'm a mess right now inside out
Rozdział Trzeci: I can't work it out how going through the motions
Rozdział Czwarty: But you're on my road walking me home
Rozdział Piąty: Put your faith in my stomach
Rozdział Szósty: Baby maybe I'm a liar, but for tonight I wanna' fall in love
Rozdział Siódmy: I messed up this time late last night
Rozdział Ósmy: All of my words will always below of all the love you spoke
Rozdział Dziewiąty: See the flames inside my eyes
Rozdział Dziesiąty: ...It burns so bright I wanna' feel your love
Rozdział Jedenasty: I feel it all over now
Rozdział Dwunasty: And for how long I love my lover?
Rozdział Trzynasty: You won't ever be alone wait for me to come home...
Epilog
Podziękowania!

Rozdział Drugi: All of my hopes are all over written on the signs

25.5K 1.8K 9.3K
By chojrak

Słów: 3773

 Kiedy tylko Harry zszedł na dół, wytłumaczył Anne, że źle się czuje, i że zostanie jakiś czas na dole, aby posiedzieć w spokoju przy szklance wody i aspirynie, dopóki ból głowy nie minie. Zmartwiona zgodziła się na oświadczenie syna, prosząc jednak, aby nie siedział do późna i zaraz po tym, kiedy wspólnie zjedli obiad, udała się do siebie na górę, a Harry posprzątał po posiłku. Upewnił się, że drzwi Louisa były zamknięte i kiedy był już pewien, że Anne nie nakryje nagle starszego chłopaka w łóżku swojego syna, ułożył się wygodnie na kanapie i przykrywając kocem zgasił lampkę. Nie uśmiechało mu się spanie w salonie, ponieważ po niemiłym doświadczeniu, jakie spotkało go, kiedy zasnął przy oglądaniu telewizji przez cały kolejny dzień musiał męczyć się z uciążliwym bólem pleców. Kanapa była wygodna, nawet bardzo, nie była jednak jego łóżkiem z materacem przeznaczonym do spania, na którym teraz wygodnie wylegiwał się Louis.

 Pomimo tego całego gówna, jakie urządził Harry’emu nie zasługiwał na to, aby traktować go w taki sposób, w jaki postąpił Harry. Każdy inny na jego miejscu uderzyłby go, wygarnął mu kilka niemiłych rzeczy, lub po prostu by go wyminął – ale to był Harry, który nadal żywił uczucia do starszego chłopaka, stwierdzając niestety, że rzeczywiście popełnił ogromny błąd. Zapomnienie o Louisie zajęło mu nie tylko wiele czasu, ale i również kosztowało go dużo nerwów i trudności, z jakimi się zmagał. Ostatni raz płakał trzy tygodnie temu, kiedy widział Louisa i Eleanor na szkolnym korytarzu, którzy nawet nie zwrócili na niego uwagi, więc poszedł zjeść samotnie lunch w jednej z kabin w szkolnej łazience. Tam jednak, zamiast zjeść, szlochał cicho z głową ukrytą w kolanach, nie mogąc uwierzyć, że zakochał się w takim dupku. I ten dupek nie miał nawet jaj, aby przeprosić Harry’ego, aby wytłumaczyć mu tę całą sytuację, a tym czasem zostawił go z niczym, bez słowa wyjaśnienia, najprawdopodobniej po prostu bojąc się nie tylko wyśmiania, ale i również tego, jak Harry zareaguje, kiedy dowie się, że Louis po prostu go wykorzystał.

 Może nie powiedział tego wprost, ale Harry doskonale się tego domyślał. Było to oczywiste, że popularny, zajęty heteroseksualny w stu procentach chłopak całował innego chłopaka, niewinnego i nieśmiałego, który, gdyby tylko zaczął rozpowiadać, że się umawiają, zostałby wyśmiany przez resztę szkoły. Louis po prostu wykorzystał jego naiwność i teraz to nie bolało aż tak bardzo, bo nauczył się żyć z tym faktem, przyswoił go i wyciągnął wnioski, a jednym z nich było nie zbliżanie się do Louisa. I mógł to być nie tylko i wniosek, ale i również jego postanowienie, które, niestety, w tym momencie złamał.

***

 Ze snu wyrwał go dźwięk budzika, więc jak najszybciej wyłączył go, nie chcąc budzić swojej mamy. Poderwał się z kanapy, trąc leniwie oczy i przeciągnął się, stwierdzając, że nie był obolały aż tak bardzo. Zwinął koc w kostkę i ułożył go w rogu kanapy, po czym chwytając swój telefon popędził na górę. Była dopiero piąta, na dworze było jeszcze ciemno, jednak Harry, zanim miał wyjść do szkoły chciał upewnić się, że Louisa nie ma w jego domu. I był całkiem pewien, że zastanie go tam, ponieważ znał Louisa i wiedział, że chłopak nigdy nie wstaje tam wcześnie, dlatego postanowił go obudzić. Miał jednak cichą nadzieję, że ten obudzi się za pierwszym razem i nie będzie musiał dobijać się do drzwi, które, gdy tylko dotknął klamki, ustąpiły, ku jego zdziwieniu. Wszedł niepewnie do środka i nie musiał nawet mrużyć oczu, kiedy nikłe światło wpadało przez odsłonięte okno, oświetlając jego pokój. Jego pokój, z idealnym porządkiem i pustym łóżkiem, którego pościel była pościelona, a poduszki równo ułożone. Ściągnął brwi, rozglądając się po pokoju, niestety nigdzie nie mógł dostrzec Louisa. Czy to znaczy, że chłopak posłuchał go i specjalnie wstał wcześnie, aby nie zawracać Harry’emu głowy? Może po prostu uświadomił sobie, gdzie jest i co robił, kiedy wytrzeźwiał i zdał sobie sprawę, że nie chciał zadawać się z tym Harrym, więc jak najszybciej opuści jego pokój?

 Pomimo, że nie chciał, na twarzy Harry’ego pojawił się cień bólu, kiedy również zdał sobie sprawę, że Louis rzeczywiście nie chce mieć z nim nic wspólnego. Nie powinien przejmować się tym, że zniknął z jego domu wcześnie rano, ponieważ to była jednorazowa przygoda i już więcej nie wróci. Louis nie przekroczy więcej progu jego domu, a tym bardziej jego pokoju. I z przeświadczeniem, że nie będzie myślał o Louisie dzisiejszego dnia podszedł do okna i z powrotem zasłonił żaluzje.  

***

 Szczerze mówiąc, był wdzięczny, że była dopiero środa, aniżeli czwartek, w którym to miał lekcje wychowania fizycznego ze starszymi klasami, do których należał Louis. Nie miał ochoty siedzieć i patrzeć, jak rozgrywa się kolejny, nudny mecz, i to wcale nie dlatego, że Louisa nie było dzisiaj w szkole. Nie chciał na niego patrzeć, nie chciał o nim myśleć, ani tym bardziej słuchać jego donośnego śmiechu ani głosu, jednak zdarzało mu się kilka razy w ciągu dnia wyciągnąć szyję znad tłumu uczniów, aby dostrzec chłopaka przy jego szafce. Nikogo jednak takiego nie dostrzegł, więc stwierdził, że skutki wczorajszego pijaństwa dały o sobie znać, i teraz Louis odpoczywa albo w swoim łóżku, albo gdzieś w krzakach, o ile trafił bezpiecznie do domu, niezależnie od tego, że mieszkali dom w dom obok siebie. Mógł przyznać sam przed sobą, że stara się zapomnieć o Louisie, że nie chce go znać, jednak pomimo tego zmartwił się, czy aby na pewno Louis czuje się dobrze. Starał się wyrzucić tę myśl ze swojej głowy tak szybko, jak się da, jednak na próżno, bo nawet każdy kąt szkoły przypomina mu o Louisie – szafki, ławki, stołówka. To było w pewien sposób pokręcone, ale nie mógł nic poradzić na to, że znów myślał o starszym chłopaku. Był w nim przecież zakochany.

 Więc, do końca lekcji chodził z głową w chmurach, nie ośmielając się jednak podejść do kogoś i spytać o chociażby plan lekcji. Nie ważne, że znał go na pamięć, chciał mieć jednak pretekst, aby zagadać do kogoś, bo odkąd Louis zniknął z jego życia brakowało mu rozmów. Rozmów, do których był jeszcze był niestety zbyt nieśmiały, oprócz, oczywiście, w towarzystwie Louisa.

***

 Dzwonek obwieścił koniec nie tylko lekcji, ale i koniec zajęć Harry’ego, który, gdy tylko opuścił klasę w ekspresowym tempie, odetchnął głęboko z ulgą. Na korytarzu zapanował istny chaos, kiedy uczniowie zmierzali każdy w inną stronę, i nie wiedział, gdzie ma się podziać. Chciał zanieść książkę od matematyki do szafki, która na jego nieszczęście znajdowała się na środku korytarza, więc stwierdził, że poczeka kilka minut do następnego dzwonka. W tym czasie wyjął jabłko w torby i idąc w najdalszy kąt zaczął je jeść, dbając o to, aby nikt nie zwracał na niego uwagi. Nie przejmował się tym, że wszyscy mają go za dziwaka – no, może trochę – i kiedy stał sam przy tym koszu na śmieci, wpatrując się w swoje buty, sam poczuł się jak śmieć, przez co bardziej spochmurniał.

 Wyrzucił ogryzek do kosza i z ulgą zauważył, że korytarz opustoszał, a większość uczniów prawdopodobnie znajduje się w drodze do domu, albo w klasach, gdzie mieli kolejną lekcję. Ruszył wzdłuż korytarza, mocno przyciskając książkę oraz kilka zeszytów do piersi i wpatrywał się w swoje trampki, którymi szurał po świeżo wypastowanej podłodze. Kiedy jednak te zaczęły piszczeć, przestał i podniósł głowę w tym samym momencie, kiedy ktoś z tyłu potrącił go ramieniem, a wszystkie rzeczy wypadły mu z rąk, rozsypując się na podłodze. Z zeszytów posypały się kartki z notatkami i prywatne zapiski, więc uklęknął szybko na kolana, spanikowany.

- Frajer – usłyszał i spojrzał przed siebie, na zerkającego na niego przez ramię Zayna. Po chwili rozbawiony chłopak znów odwrócił się do niego tyłem i zniknął za rogiem, a Harry poczuł się zawstydzony i upokorzony, ale przecież powinien się do tego przyzwyczaić. Cóż, to nie był pierwszy raz. Nie był prześladowany w szkole, może tylko uważany za niższość społeczną, jednak własnie przez takie zachowanie zaprzestał chęci chodzenia do szkoły. Ludzie, z niewiadomych powodów znaleźli sobie nowy temat plotek i szyderstw, a on był niestety tego ofiarą. Nie było to regularne – raz, na jakiś czas. Kiedy w pobliżu nie znajdował się jakiś nauczyciel, bądź ktokolwiek inny, kto mógłby być świadkiem sceny, a nie brał w niej udziału.

 Dopiero cichy głos wyrwał go z zamyśleń, przez co ponownie upuścił wszystkie zeszyty, które zdążył pozbierać.

- Wszystko okej? – Louis uklęknął przy nim, patrząc prosto w jego oczy, w których dostrzegalne było zmartwienie i smutek, ale Harry nie był co do tego przekonany. Patrzył na Louisa z mieszanką szoku i nieufności, która była całkowicie uzasadniona.

 Jak zauważył, Louis wyglądał dobrze, może oprócz jego worków pod oczami i roztrzepanymi włosami, jednak i tak, w mniemaniu Harry’ego wyglądał perfekcyjnie.

 Skinął głową, ledwo powstrzymując się, aby nawiązać z nim rozmowę i zaczął zbierać swoje rzeczy z powrotem. Pragnął, aby Louis jak najszybciej zostawił go samego i nie chodziło tu już tylko o jego postanowienie; ktoś mógłby zobaczyć ich razem, a Harry był pewien, że Louis tego nie chciał.

- Masz – podał mu jakąś kartkę, a gdy tylko Harry spostrzegł, co było na niej zapisane, zarumienił się mocno i mamrocząc ciche podziękowania schował ją do notesu ze swoimi wierszami.

- Idź stąd.

- Słucham? – Louis wydawał się być zdziwiony jego słowami.

- Idź, zanim ktoś nas zobaczy – mruknął, dla zapewnienia, czy aby nikt ich nie widzi rozglądając się po korytarzu i z powrotem przeniósł wzrok na Tomlinsona. – Poradzę sobie.

- Harry, o czym ty... – potrząsnął głową, jednak Harry znów mu przerwał.

- Ktoś zobaczy Cię ze mną i będzie źle.

- Słuchaj, po prostu Ci pomagam, czy to jest złe? Nie jestem bezduszny – powiedział z pretensją w głosie, co nadal nie przekonało Harry’ego. Chciał pozbierać swoje książki, wstać i wrócić do domu, bez Louisa, o którym starał się zapomnieć, i przez którego jego powrót do domu przeciągał się. – Tak w ogóle, to przykro mi z powodu twojego taty. Nie znałem go, ale...

- Taa, ja tez – odparł chłodno, nie siląc się nawet na uprzejmy ton, co zaskoczyło jego samego. Louis natychmiast się zamknął i wstał, w momencie, w którym Harry również podniósł się na nogi, idąc dalej, aż do swojej szafki. Otworzył ją szyfrem i nie chcąc dłużej przeciągać schował do niej to, co chciał, wyciągnął kurtkę i buty, które w ekspresowym tempie ubrał i kiedy zamknął z powrotem szafkę, podskoczył, kiedy Louis opierał się obok, już ubrany.

- Już? – spojrzał na Harry’ego wyczekująco, którego brwi podskoczyły w górę.

- Słucham?

- Chciałem Cię podwieźć – dodał nieco mniej pewniej i podrapał się zmieszany po głowie. Harry wziął głęboki oddech, starając się opanować swoje emocje i nie wziąć najbliżej znajdującej się rzeczy, aby z całej siły uderzyć go w twarz. Louis albo grał idiotę, albo na prawdę taki był, jeśli myśli, że wszystko tak po prostu będzie w porządku, i jeśli zatęskni za bawieniem się Harrym, to w każdym momencie będzie mógł do niego wrócić.

- Nigdzie nie idę – wycedził przez zęby i wyminął go, starając się iść jak najszybciej. Zacisnął mocniej palce na pasku torby, w myślach licząc do dziesięciu, aby nie wybuchnąć przed Louisem, który coraz bardziej go irytował. Nie liczył się już fakt, że był w nim zakochany, ale słyszał kroki starszego chłopaka za sobą, które mocno drażniły jego nerwy i doprowadzały do obłędu. Kiedy wyszedł ze  szkoły przyśpieszył jeszcze bardziej, kierując się w prawo, gdzie, na nieszczęście, znajdował się parking.

- Harry! – Louis zawołał, stojąc tuż obok swojego auta (które, jak zauważył, było nowe i błyszczące), więc odwrócił się do niego przodem. Wywrócił oczami, stwierdzając, że Louis był uparty i nie da mu spokoju, więc podszedł do niego.

- Nie chce z tobą jechać, jasne? – warknął, akcentując każde słowo i nawet zaskoczył sam siebie stanowczością jego głosu. Odchrząknął natychmiast, zmieszany. – Zostaw mnie w spokoju, Louis.

- Chce Cię tylko podwieźć, to zbrodnia? – ściągnął brwi.

Harry zaśmiał się kpiąco.

- Żartujesz sobie ze mnie? Po tym wszystkim tak po prostu zapraszasz mnie do swojego auta? I co, liczysz na to, że znów dam Ci się wywieźć i wykorzystać?

- Nie – odezwał się cicho Louis. - Po prostu... pozwól mi, i...

- Nie, Louis – pokręcił głową. – Mam tego dość, słyszysz?

- Po prostu mi pozwól, Harry ja...

- Nie...

- Ostatni raz – przerwał mu, a w jego głosie Harry usłyszał desperację. Zastanawiał się przez chwilę, chociaż nie powinien, i westchnął po chwili.

- Dobra.

Louis jedynie uśmiechnął się lekko i otworzył drzwi na tylne siedzenie, wrzucając tam swój plecak i torbę Harry’ego, po czym wsiadł na miejsce kierowcy, a Harry obok niego. Zapieli pasy, po czym wjechali z parkingu, a Harry przejechał palcami po przyjemnej fakturze skóry, w którą obite były siedzenia.

- Dawno go kupiłeś? – spytał, przerywając tym samym ciążącą pomiędzy nimi ciszę. Zerknął na Louisa kątem oka, jak i również za okno, nie dziwiąc się, kiedy ujrzał znajome mu drzewa i latarnie.

- Prezent urodzinowy – wzruszył ramionami, również rzucając szybkie spojrzenie młodszemu. – Ma automatyczne ogrzewanie.

 - Własnie czuję – dla potwierdzenia rozpiął do połowy swoją kurtkę. I wtedy natychmiast przypomniał sobie wydarzenia z wczoraj, stan, w którym znajdował się Louis, ten Louis, Louis w jego domu i Harry w samochodzie Louisa w tym momencie. To było trochę za dużo.

- Um, przepraszam za wczoraj. To było głupie, wiem – westchnął.

- Tak, było – mruknął Harry. – Pamiętasz coś w ogóle z wczoraj?

- Tak? Tak jakby – powiedział niezbyt przekonany. – Dobra nie pamiętam prawie nic, jedynie to, kiedy upadłem na tyłek i pomogłeś mi dojść do twojego domu, i że później zrzygałem Ci się na dywan. To chyba tyle. – na koniec skrzywił się i posłał młodszemu przepraszający uśmiech.

 Ale Harry nie umiał go tym razem nie odwzajemnić i to wydało mu się dziwne – siedział w tym samym aucie, w którym siedział Louis, tuż obok niego, rozmawiali i uśmiechali się do siebie, zupełnie tak, jak dawniej – może tylko trochę pewniej i śmielej, jednak to nadal byli oni. To był Harry i Louis, których nadzieja na kontynuowanie ten zawiłej znajomości przepadła wraz ze słowami Louisa, jednak teraz zdawali się obaj tym nie przejmować. Tak jak gdyby zapomnieli o tym, co miało miejsce, o raniących słowach, o przykrych momentach, jak i tych, w których okazywali sobie czułość. Teraz zachowywali się jak dobrzy przyjaciele, pomimo, że Harry nie wiedział jak to jest mieć przyjaciela. Ale czy mógł uważać go za Louisa, biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed prawie dwóch miesięcy?

- Przez Ciebie musiałem spać na kanapie – zachichotał. – Ale Ciebie już nie było, jak sprawdzałem.

- Taa, ulotniłem się coś koło czwartej, chociaż muszę przyznać, że ledwo doszedłem do domu. – wytłumaczył rozbawiony. – Dlatego przyszedłem dopiero na ostatnią lekcję.

- Po co? – Harry zmarszczył brwi, zdziwiony zachowaniem Louisa.

- Żeby Cię zobaczyć.

Harry nie odpowiedział, przegryzając wargę i odwracając głowę w stronę okna, aby ukryć zarumienione policzki. Nie wiedział nawet, co miałby na to odpowiedzieć. Hej Louis, tęskniłem za tobą strasznie i również nie mogłem się doczekać, aby Cię dzisiaj zobaczyć, jak się masz?

I nagle znów dotarło do niego, że popełnił ogromny błąd. Nie tylko wsiadając do samochodu Louisa i pozwalając, aby ten pomógł pozbierać mu jego książki. Nie powinien był mu wczoraj pomagać, powinien zostawić go i żyć dalej, tak, jak chłopak postąpił z nim. Wiedział, że popełnił błąd, wyciągnął wnioski i mógł śmiało ruszyć przez życie, jednak znów, tak jakby jego cała naiwność powróciła. Nie mógł na to pozwolić, nie mógł pozwolić Louisowi, aby ten ponownie zrobił z jego życia piekło.

- Jesteśmy – poinformował go cicho Louis, gasząc silnik i wysiadając z auta.

Szczerze mówiąc, Harry nie był zdziwiony. Harry wcale nie był zdziwiony tym, gdzie Louis ich zawiózł, zamiast własnego domu. Nie był nawet pewien, czy powinien wysiąść, czy zostać w aucie, w obawie przed tym, co mogłoby się wydarzyć. Wahał się przez chwile, jednak w końcu zdecydował się wyjść i niepewnie rozejrzeć się po okolicy; nic się nie zmieniło, te same drzewa i latarnie, jedynie ziemię przykrywał biały puch, a wszystkie gałęzie nad nimi już dawno pogubiły liście.

- Po co tu przyjechaliśmy? – wsadził ręce głęboko w kieszenie kurtki i obserwował, jak Louis odgarnia ręką śnieg z maski samochodu, po czym z łatwością na nim siada wkładając do ust papierosa. Nie był jednak w stanie ruszyć się i usiąść obok, nie był naiwny tak bardzo, aby popełnić te same błędy dwa razy. Dlatego patrzył na Louisa nieufnie, z dystansem, nie chcąc dawać mu nadziei, jak i poczucia, że jest słaby. Słaby tak samo, jak był i tak samo, jak Louis sprawił, że był, jednak po tym uodpornił się i stał się silniejszy.

- Tak sobie – wzruszył ramionami wypuszczając dym z ust i przeniósł spojrzenie na Harry’ego, który intensywnie się w niego wpatrywał. Był zaintrygowany zachowaniem Louisa, nie wiedząc, co ma o nim myśleć. Pomimo, że nie ufał mu, to przecież nadal go kochał i to, jak Louis potraktował go wcześniej nie wpływało na jego uczucia. Jednak, właśnie, Louis pierwszy wyszedł z inicjatywą z przerwaniem tego, czym byli, więc Harry chcąc nie chcąc musiał się dostosować, a teraz starszy daje mu jakieś dziwne znaki, które sam nie wie, jak ma rozumieć.

- Powiedz mi – zaczął powoli. – Po co ze mną rozmawiasz?

- Kiedyś dużo rozmawialiśmy.

- Kiedyś nie jest teraz – parsknął, nieświadomie zaciskając dłonie w pięści. – Powiedz mi, ja... Louis, dlaczego robisz... to? O co Ci chodzi? Czego Ty ode mnie chcesz?

- Harry...

- Louis! – krzyknął, jednak jego głos załamał się w połowie. – Przestań mnie tak traktować!

- Okej, jak chcesz! – rzucił papierosa na ziemię i zgniótł go butem, kiedy zeskoczył z maski auta. Podszedł bliżej Harry’ego, który cofnął się kilka kroków do tyłu, przerażony, widząc zaciętą minę Louisa. Może nie do końca się bał, co był zaskoczony i zupełnie nieprzygotowany na tę kłótnię, a raczej rozmowę. – Chcesz wyjaśnień?!

- Nie – skłamał nagle, przełykając ciężko ślinę. To było pierwsze słowo, które nasunęło mu się na język, i którego żałował w momencie, w którym zauważył błysk bólu w niebieskich tęczówkach. Nie trwał jednak długo, Louis gwałtownie odwrócił się do niego tyłem, zmierzając do samochodu. Harry ocknął się dosłownie sekundę później, mrugając szybko i idąc za Louisem.

- Czekaj – otworzył drzwi i wsiadł do środka, a Louis nie czekając, aż ten zapnie pasy, odpalił samochód. – Chciałeś odjechać beze mnie?

Zero odpowiedzi.

Westchnął, zapinając pasy i opierając się o miękkie oparcie fotela.

- Po prostu...ja... – nie wiedział, jak ma zacząć, i co dokładnie chciał powiedzieć, jednak chciał sprostować tę sytuację. Wziął głęboki oddech i kontynuował: - Ja nie rozumiem, wiesz? Tego... tego, co jest między nami. Bo ty... bo ty całujesz mnie, później mówisz, że powinienem zapomnieć, znów mnie całujesz, znów mówisz, że mam zapomnieć i... i później ta... ta rzecz – zarumienił się na samo wspomnienie, a przez jego ciało przeszedł dreszcz. – Chcę tylko wiedzieć, o co Ci chodzi, bo... – przerwał, gryząc się w język i rumieniąc się jeszcze mocniej, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jakie słowo chciało wypłynąć z jego ust.

- Bo? – Louis w końcu się odezwał, przykuwając tym uwagę Harry’ego, który odwrócił głowę w jego stronę. Chłopak wpatrywał się w drogę z nieodgadnionymi wyrazem twarzy, jednak Harry wiedział, że słuchał.

- Nieważne – westchnął przymykając czy i oparł głowę na zagłówku, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Miał nadzieję, że Louis tam właśnie zmierza. Nie napisał nawet mamie, gdzie i czy w ogóle się gdzieś wybiera, przez co mogła być trochę zmartwiona. Na zewnątrz powoli się ściemniało, zdecydowanie było już ciemno, w końcu była już połowa grudnia.

- Okej – z zamyślenia wyrwał go głos Louisa, który zatrzymał samochód na podjeździe jego domu. Harry wyprostował się i odpiął powoli pas, sam nie wiedząc czemu, ale chciał przedłużyć tę rozmowę. Może to fakt, że prawdopodobnie już nigdy nie będzie miał do tego okazji? Już nie chodziło o okazję – Harry nie zamierzał łamać swojego postanowienia, jednak chciał pobyć z Louisem ten ostatni, jedyny raz. – I, uh... dzięki za wczoraj. Nie musiałeś.

- Drobiazg  - znów lekko się zarumienił i posłał starszemu delikatny uśmiech, natychmiast spuszczając wzrok na swoje dłonie, kiedy chłopak odwdzięczył mu się tym samym. Trwali tak jeszcze chwilę w ciszy, każdy w innym świecie, zastanawiając się, co powinni powiedzieć. Może cisza ta była dla nich swego rodzaju przyjemna, napawając ich uczuciem ciepła drugiej osoby i satysfakcją jej bliskości, nie potrzebowali słów, aby chcieć spędzać ze sobą czas. Tak przynajmniej myślał Harry. – Wiesz – zaczął cicho. – Przepraszam za to... tam. Nie chciałem wybuchnąć.

- Wiem. – nie wiedział, czy to przypadek, że ich kolana lekko się ze sobą zetknęły. Odsunął swoje nogi, nie dbając o to, czy Louis zrobił to specjalnie, czy nie. Sięgnął do tyłu o swoją torbę i jeszcze raz spojrzał na Louisa.

- Dzięki za podwiezienie. Cześć.

- Do zobaczenia.

Opuścił jego samochód i kiedy zniknął za drzwiami, zerknął jeszcze raz w stronę auta, w którym cały czas siedział Louis. Przez zaparowane szyby dostrzegł, że cały czas siedzi w tej samej pozycji, patrząc się w swoje kolana i Harry’ego ścisnęło aż w żołądku, jednak nie pozwolił, aby to go złamało. Nie myślał o Louisie. Nie myślał o nim wtedy, kiedy ścągnął buty i kurtkę, kiedy przywitał się z mamą i zdecydowanie nie myślał o nim, kiedy opadł plecami na miękki materac jego łóżka, tego samego, w którym jeszcze wczoraj spał on. Zdecydowanie nie powinien o tym myśleć.

 Nie wiedział, ile tak leżał. Mogły to być sekundy, minuty, godziny. Czas płynął niespodziewanie szybko, a może niespodziewanie wolno, chociaż w szczerym mniemaniu go to nie obchodziło. Tym razem rzeczywiście myślał o Louisie, już nawet przyznając się do tego sam przed sobą. Nie powinien o nim myśleć, ale myślał i sam nie mógł nic z tym zrobić, ponieważ właśnie ziściły się jego sny. Cóż, może nie do końca. Ale był zaskoczony, to mało. Harry przez cały ten czas myślał tylko o tym, i miał nadzieję, że Louis jednak do niego wróci. Że przeprosi, za swoje zachowanie i całą sytuację, poprosi o kolejną szanse (chociaż sam nie wiedząc na co, bo przecież nie byli nawet przyjaciółmi), a w ewentualności naprawi błędy, które popełnił względem Harry’ego. I po tygodniu Harry już stracił nadzieję, ale dokładnie wczoraj odzsyskał ją, pomimo, że nie chciał. Nie chciał jej już odzyskiwać; przekonał się, jak bardzo bolała go strata Louisa, i nie chciał przeżywać tego znowu. Wiedział, że dla nich obu lepiej będzie, kiedy odseparują się od siebie, tym samym nie raniąc uczuć drugiego, chociaż Harry już wątpił, czy Louis ma jakiekolwiek uczucia.

Ale miał. Jego słowa były raniące, ale Harry odczuwał wrażenie, że chłopak ich żałował. Odczuwał wrażenie, jakby chciał to wszystko naprawić, pomimo niewypowiedzianych słów, jednak zachowywał się tak, jakby tak chciał się właśnie zachować. Z dnia na dzień, prawdopodobnie uświadomił sobie, jaki popełnił błąd, a może już wcześniej o tym myślał, pragnął go przeprosić, aczkolwiek nie wiedział, jak ma się do tego zabrać i było mu wstyd? Harry nie wiedział. I nie wiedział również, ile się nad tym zastanawiał, jednak jego spojrzenie automatycznie powędrowało w stronę okna. Wiedział tylko to, że jeszcze za wcześnie, aby zacząć odsłaniać żaluzje. 

Continue Reading

You'll Also Like

1.4K 6 1
HISTORIA PRZERWANA!! Pogoń, strach, miłość i łzy. Cztery rzeczy, których zdecydowanie nie szukałem jako zwykły student w Ameryce. Od zagorzałego ku...
48.3K 1.8K 110
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
3.3K 341 12
"Tylko na razie nic mu nie mów. Chcę, żeby to była niespodzianka." © 2018 copyright by plovescalum opowieść może zawierać sceny seksualne, wulgarny j...
643 88 18
Nasze problemy to nie głupoty, zapraszam serdecznie do Pamiętnika Każdej Sieroty, Ludomiva Wiersze są mojego autorstwa.