Venica Crown

By Prudence1234

2.7K 134 35

Opowieść jest o pewnej wampirzycy, która pewnego dnia spotkała na swojej drodze pewną czarownicę, Melindę War... More

Początek
Przyjazd i kolejne spotkanie
Spotkanie po latach
Poród i niespodziewany, groźny gość
Rozmyślenia
Odejście i powrót zapomnianych osób
Wprowadzenie do przeznaczenia
Złamane serce
Dosłownie znalazłeś mi za skórę! część 1
Dosłownie zalazłeś mi za skórę, cz.2 (+16)
Dziękuję za odwiedziny
Umawiać się z duchem
Zaklinacz snów
Marzenie Venici
Prawda zawsze wyjdzie na jaw
Zaproszenie
Rozmowa przyjaciółek
Bal 1
Bal 2
Powrót do domu
Zawód i wsparcie
Rozmyślenia,rozmowa i decyzja
Dalekie wsparcie
Powrót i diabelska muzyka
Stara dobra czarna magia
Wyznanie swojej miłości
P3 H2O
Konfrontacja i pożegnanie
Tajemnicza skrzynka
Prawda zawsze boli i prowadzi do złego.....
Pomoc
Walka o siebie
Astralna małpa
Apokalipsy nie będzie
Uważaj, czego sobie życzysz....
Co skrywa stary grób????
Odkrycie
Nowina
Zebrania i nauka
Ratunek przyjacielowi
Powrót Piper i Leo
Godzina magii
Dawno, dawno temu
Kłótnie
Szykowanie i Halloween
Spotkanie i niespodzianka
Kolejne Spotkanie
Ból I Strata
Piper Bierze Się Do Pracy
Powrót Do Pustego Domu
Oślepiony Przez Ducha Światłości.
" Bajka O Zarozumiałym Księciu..."
Pomóc Od Przyjaciół
Ślub Piper
Najwspanialszy Dzień Venici
Miesiąc Po Ślubie
Rodzinna konfrontacja
Goście i wątpliwości
Całe piekło drży
Kolejny początek
Znowu Czarodziejki
Mroczne tajemnice odkryte
Smutny koniec wampirzego przeznaczenia
Nowe przeznaczenie
Powrót Do Normalności
Przyjaciel i wizja
Wyprawa po Księgę
WIĘKSZA MOC
Nie wywołuj Ducha z lasu
Pogrzebanie prawdy
Czarnoksiężnik i wampir kocha najbardziej
Pranie mózgu
Wicca Davida
Mroczny pocałunek
Stary przyjaciel Rose

Kłamstwa rodziny

31 1 0
By Prudence1234

Jak dobrze jest być znowu dobrą czarownicą. Tyle nienawiści i pogardy wobec wszystkich i wszystkiego... Nie chcę tego nigdy nie czuć. To jest wręcz okropne. Ale dzięki mojemu bratu, Czarodziejkom i Stefanowi jestem już sobą i zawsze będę dobrą czarownicą. Zrobię to dla dobrej przyszłości i dobra moich dzieci. Stefan będzie u mnie spał z 3 miesiące, by mi pomóc przy dzieciach i Czarodziejkom. Chce odpocząć od wampirzych spraw. 

Stałam teraz oparta o framugę i patrzyłam na Davida, który słodko spał w swoim łóżeczku razem ze swoim ulubionym fioletowym misiem. O mały włos zabił mojego kochanego słodkiego synka. Jak mogłam na to wszystko pozwolić. Spojrzałam na swoją rękę, gdzie miałam jeszcze delikatnie różową rankę po tym użądleniu krwiożerczego pająka. Piper wyczytała, że piją krew Źródła, by zmienić dobrą czarownicę w złą. Nie udało się mu to od ponad 1000 lat, ale temu idiocie się udało. David jęknął cicho i spojrzałam na niego. Przewracał się na drugą stronę i zapłakał troszeczkę. Podeszłam do niego i poprawiłam kołderkę i pogłaskałam go po główce.

 - Spokojnie, kochanie. Ten pan już nas nie skrzywdzi, obiecuję ci to - szepnęłam do niego całując w policzek.

Uśmiechnął się przez smoczek i poszedł dalej spać. Odwróciłam się w stronę drzwi i widziałam Stefana, który trzymał za rękę Matta, który ledwo stał na nogach w piżamie.

 - Nie chce, by go położyć do łóżka. Czekał na ciebie - powiedział cicho przyjaciel.

 - Wiedziałam, że tak będzie - przyznałam z delikatnym uśmiechem podchodząc do nich - Chodź, kochanie. Już późno, a jutro idziesz do przedszkola.

Matt poszedł bez słowa do pokoju i położył się do łóżka. Przykryłam go kołderką i pocałowałam w policzek.

 - Dobranoc, kochanie - powiedziałam do niego zapalając lampkę koło łóżka.

 - Mamusiu - zaczął sennie Matt zanim wstałam - Czy ty jesteś zła?

 - Nie, kochanie. Nie jestem zła. Już nie - odparłam spokojnie, chociaż moje serce zabiło bardzo mocno.

 - A czy kiedy będziesz zła lub któraś ciocia, to pomożecie sobie nawzajem?

 - Oczywiście, skarbie. Ale możesz być pewna, że ja i ciocie będziemy zawsze dobre. Nie pozwolimy, by nasze i wasze serca były złe i groźne dla innych ludzi - powiedziałam poważnie.

 - A dlaczego byłaś zła? - spytał zainteresowany synek. 

Cicho westchnęłam i spuściłam głowę i usiadłam  na jego łóżeczku zastanawiając się, co powiedzieć. Nie chcę go okłamywać, ale musi znać połowiczną prawdę. Z drugiej strony nie chcę go okłamywać jak tata mnie razem z babcią i całą rodziną Crown. Zagryzłam na chwilę wargę i zaczęłam powoli.

 - Bo w przeszłości popełniłam przeogromny błąd. Zakochałam się w kimś, kim nie powinnam... Oszukał mnie i bardzo zranił. Obiecał, że będę kiedyś znowu jego i niestety, to się stało. Ale gdyby nie wasza miłość, walka i wsparcie, nigdy bym nie wróciła do was...

 - Ten zły pan zza okna pomógł? Ze strzałami? - dopytywał.

 - Ten zły pan jest dla nas dobry. Jest naszą rodziną...Chyba. Dowiem się dzisiaj prawdy, kiedy polecę do dziadka Gideona. Powiem ci wszystko jutro, zanim pójdziesz do przedszkola. Idź spać, kochanie. Dobranoc - powiedziałam do niego z uśmiechem całując znowu w policzek i mierzwiąc włosy. 

Położył się wygodniej i zamknął oczka. Wstałam cicho i wyszłam z pokoju zostawiając uchylone drzwi. Stał na korytarzu Stefan przysłuchując się naszej rozmowie.

 - Jesteś bardzo dobrą mamą - przyznał z uśmiechem - Zawsze widziałem ciebie w roli mamy.

 - Dlatego, że matkowałam tobie i Damonowi, kiedy byliście wampirami? - droczyłam się z nim z delikatnym uśmiechem schodząc po schodach. 

 - Bardzo zabawne  - powiedział ze śmiechem - Ale na serio... Kiedy byłaś u nas, to wszystkie dzieci do ciebie legły i się chciały bawić. Byłaś zaprawiona w boju po opiece z czarownicami Warren.

 - Tak, to prawda - odparłam zamyślona patrząc na zegarek - Tata powiedział, że chce mi powiedzieć prawdę o rodzinie. Nie wiem czy chcę go posłuchać - wyznałam szczerze.

 - Dlaczego? Przecież nic nie pamiętasz - zauważył przyjaciel siadając na sofie koło mnie. 

 - Bo nie pomagał wam stworzyć tego eliksiru i zaklęcia, bym była dobra. Tylko ten Duch Ciemności nam bardzo pomógł. Przypomniał mi, kim jestem i kim będę w przyszłości dzięki rodzinie. A reszta....Cisza. Nie wiem czy mam mu we wszystkim wierzyć...

 - Polecieć z tobą? - zaproponował.

 - Nie. Chcę, byś zaopiekował się przez ten czas chłopcami. Czasami budzą się w nocy, a już zwłaszcza David. To będzie pewnie pielucha lub będzie głodny. Niania będzie jutro po godzinie 7 rano. To jest elfka, więc się nie zdziw, kiedy będzie się ciebie pytać, czy jesteś zły i czy zamierzasz wyjeść rodzinę. ... Jak będziesz mieć problemy, to zadzwoń do.....

 - Rose, dam sobie radę. Obiecuję, że nie zawiodę - powiedział spokojnie chwytając mnie za rękę.

W tym momencie zapłakał David.

 - Do roboty, panie Salvatore. Lecę się zmierzyć z moimi demonami - powiedziałam poważnie wstając z sofy - Tylko nałóż dobrze pieluchę, bo będziesz mieć wykład od niani. A ona potrafi przygadać. I to bardzo - dodałam jeszcze poważniej ściszonym głosem.

Zrobił zdzwioną minę, na co mrugnęłam z uśmiechem i zniknęłam w niebieskich orbingach pojawiając się w biurze taty, gdzie siedział tata, a obok nich stali....babcia i starszy brat. Byli bardzo cisi, smutni i poważni. Babcia dodatkowo jeszcze płakała.

 - Aż tak źle? Czy jesteście źli, że nie pomogliście dziewczynom, bym była sobą? - spytałam niepewnie siadając przed biurkiem.

 - Primrose. To, co teraz powiemy, będzie dla ciebie szokiem, ogromnym bólem i znienawidzisz nas bardziej niż zwykle....Mam nadzieję, że być może kiedyś nam wybaczysz...

Spojrzałam na tatę niepewnie i czekałam, co mi powiedzą. Brat był minimalnie wściekły, że będą to wszystko mówić. Tata odchrząknął i zaczął opowiadać.

 - Jak wiesz...Jak byłem młodym Duchem Światłości byłem bardzo buntowniczy i chciałem jeszcze trochę pożyć. Dlatego tak często bywałem na Ziemi wśród ludzi, by jeszcze wsiąknąć normalność. I pewnego dnia spotkałem waszą mamę. Zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Spotykaliśmy się codziennie i dużo ze sobą rozmawialiśmy. Po trzech miesiącach naszej wspólnej znajomości zaszła w ciążę. Bardzo się cieszyliśmy z tego powodu, ale były pewne problemy. Otóż stałem się wtedy Starszym i już nie mogłem lecieć na Ziemię. I jeszcze coś. Coś, co twoja mama mi nie powiedziała....Otóż to była bliźniacza ciąża.

Kiedy to usłyszałam, strasznie pobladłam.

 - Słucham? - wydukałam zdumiona.

 - Chłopiec. To był piękny, śliczny i mądry chłopiec - zaczęła babcia ze łzami w oczach - Wasza mama siedziała przez całą ciążę u mnie w domu, by nie było podejrzeń. Urodziliście się w tym miejscu. Ty urodziłaś się pierwsza, ale braciszek trzymał ciebie cały czas za nóżkę. Kiedy byliście na świecie, trzymaliście się za ręce i nie płakaliście. W waszych rękach pojawiło się białe światło. Wiedzieliśmy, że będziecie bardzo magicznymi bliźniakami. Dla bezpieczeństwa twój brat został u mnie, by ludzie nie plotkowali. Źle się patrzyło na bliźniaków w tamtych czasach. Odwiedzaliście nas codziennie  z Davidem i było jak dawniej. Byliście grzeczni i to bardzo. Aż pewnego dnia....po 7 latach pojawił się zły czarnoksiężnik i porwał twojego brata....

 - Nazywał się Gregory. - wtrącił zły brat - Przestań go odtrącać. Dobrze wiesz, że to była dziadka wina. I między innymi wasza, że zostaliśmy rozdzieleni.

 - Dziadek? Przecież nie mieliśmy dziadka - powiedziałam zaskoczona płacząc  z tych opowieści - Umarł tuż po moich....znaczy.... waszych pierwszych urodzinach...

 - Nie, siostro. Prawda jest o wiele gorsza. I jestem bardzo zły, że babcia nasz oszukiwała przez taki długi okres czasu. Nawet po swojej śmierci - przerwał mi wściekły brat podchodząc do mnie.

 - David, proszę. To nie jest odpowiedni czas - rzekł poważnie tata.

  - Nigdy nie będzie dobrego czasu, Gideon - warknął w jego stronę brat - To co, ja mam powiedzieć, czy wy?

Babcia zapłakała głośno i spuściła załamana głowę, kiedy tata oparł łokcie o blat i potarł rękami twarz. Spojrzałam na brata i on na mnie. Wziął głęboki oddech i powiedział spokojnie.

 - Siostrzyczko, bardzo mi przykry to mówić, ale trzeba to zrobić. Babcia okłamywała nie tylko ciebie, ale i mnie w sprawie mamy i dziadka. Otóż....Mama nigdy nie była prostytutką. Była najdzielniejszą wiedźmą wszech czasów. Większą niż Melinda Warren. Miała moc projekcji dotyku i wizji. Walczyła z demonami za naszymi plecami i chciała, byśmy mieli normalne dzieciństwo. Richard....On był faktycznie moim ojcem i był pijakiem, ale nigdy nie podniósł na nas ręki. Wiedział, kim jest i znał ciebie i brata. Pił, by się z tym pogodzić. Mama zmarła tuż po tym jak ty zniknęłaś....Nie wiem, w jaki sposób.....Ale kochała nas nad życie i nigdy nie skrzywdziła.....Zmieniła nam prawdę o sobie, byśmy obwiniali ją, naszą kochaną mamę, która nas karmiła i opiekowała jak najlepiej. A dziadek....między innymi dlatego Gregory jest tym, kim jest. Duchem Ciemności. Otóż naszym dziadkiem jest....Necromancer.

Zrobiłam wielkie oczy zaskoczona i zawiedziona ich zachowaniem. Byli bardzo zawstydzeni i to okropnie. Wstałam zła i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu. Płakałam bezgłośnie. Tyle kłamstw, zła, spustoszenia i złych czarów.

 - Dobra, czegoś nie rozumiem. Skoro dziadek jest demonem najgorszej rangi.....Dlaczego jestem dobrą wiedźmą? Przecież tez powinnam być zła....

 - Byłaś przez 600 lat wampirem. To największa kara, nie uważasz? - spytał poważnie brat.

 - Prawda. A co do mojego młodszego brata....Kim on jest i dlaczego przypomniał sobie w tym momencie, kiedy stałam się czarownicą? I co się stało z Księgą?

 - Pisałam złe zaklęcia i spaliłam o nim notatkę - wypłakała babcia.

Patrzyłam na nich wściekła. Tylko brat podszedł do mnie i mocno przytulił

 - Zapomnieliście o sobie, bo mama rzuciła na was zaklęcie zapomnienia. Będziecie o sobie pamiętać, kiedy któreś z was będzie siebie najbardziej potrzebować. Potrzebowałaś pomocy, kiedy umierałaś po porodzie synka. A ty.... nie wiem - przyznał zamyślony brat.

Płakałam wściekła w jego pierś i nie zwracałam uwagi na złą rodzinę. Nigdy im tego nie wybaczę. 

 - A gdzie mama? - spytałam brata, bo teraz mogę mu ufać - I....Kim jest teraz mój brat? Jak teraz się nazywa?

 - Mama jest Na Górze. Wie, że dalej w niej widzisz złą osobę i jest na siebie zła, że rzuciła to zaklęcie. Jest dumna z wnuków i przede wszystkim ciebie. Że pomimo walk i przeciwności losu, chcesz mieć dla siebie i synów normalne życie. A brat....To może ci się nie spodobać.....On walczył kiedyś z Leo i dzięki temu twój przyjaciel stał się Duchem Światłości Czarodziejek. Pewnie już znasz jego imię. - zauważył widząc moją minę.

Tak, miałam bardzo przerażoną minę.

 - Rennek - szepnęłam przerażona.

Brat położył swój podbródek na czubku mojej głowy i mocniej przytulił. Trzęsłam się z nerwów i płakałam bezsilnie. 

 - Jak mogliście nas przez tyle lat okłamywać? Nie mace szacunku do rodziny, tradycji, czarowania. Nie chcę was znać i widzieć na oczy. Nie życzę sobie, byście kiedykolwiek pojawiali się u mnie w domu lub pracy - wysyczałam do nich wściekła - Oprócz ciebie, bracie. Możesz odwiedzać mnie i dzieci, kiedy chcesz.

 - Wiem, siostro. Leć do domu. Zaraz masz pracę - powiedział brat całując mnie w czubek głowy.

Z nikim się nie pożegnałam, tylko orbowałam do salonu, gdzie niania z pomocą Czarodziejek i Stefana ubierali dzieci. Kiedy mnie zobaczyli i moją minę, zasmucili się. Niania spojrzała na mnie i powiedziała.

 - Wiesz już, prawda.

Kiwnęłam smutno głową i się gorzej rozpłakałam. Czarodziejki podeszły do mnie i przytuliły bardzo mocno.

 - Rose.....Cała społeczność wiedziała o tym już od dnia waszych urodzin....Obiecaliśmy, że nikomu nie powiemy...Ale twoja mama bardzo nam pomogła w tamtych czasach...

  -Rozumiem to...Naprawdę....Tylko chcę to wszystko przemyśleć i zastanowić się, co dalej - odparłam poważnie.

  - Doskonale ciebie rozumiem. Idę odprowadzić Matta do przedszkola, a Davida....

 - Dzisiaj zrobię sobie dzień wolny. Chcę nadrobić ten tydzień i zregenerować siły. I oczywiście spędzić ten czas z przyjaciółmi - powiedziałam z delikatnym uśmiechem.

 - Dzisiaj mam wolne? To dobrze. W takim razie jutro przyjdę i wezmę się od razu do pracy - rzekła z uśmiechem i zniknęła w zielonym świetle.

 - Aż tak źle? - spytała niepewnie Phoebe, kiedy mnie puścili.

 - Jest gorzej, niż źle....Otóż okazało się, że ten Duch Ciemności, to mój brat bliźniak. Nazywa się Rennek, a jego prawdziwe imię to Gregory. Otóż został porwany między innymi dlatego, że naszym prawdziwym dziadkiem jest Necromencer, były demon. Dlatego ja mam dobre moce, a on złe. I taki smaczek na sam koniec.....Moja mama wcale nie była prostytutką, a największą czarownicą swoich czasów. Odziedziczyłam po niej wizję i projekcję dotyku. Zmieniła nam w głowach, byśmy naszą rodzoną matkę widzieli w złym świetle, zamiast prawdziwą winowajczynię, czyli babcię, która nie potrafiła odesłać dziadka z powrotem do piekła i przez to mój młodszy brat bliźniak jest największym Duchem Ciemności w dziejach świata - dokończyłam wściekła.

Przez to, że moje emocje wyszły na wierzch, moc telekinezy również się aktywowała i całe meble rozwaliłam jednym malutkim ruchem dłoni. Każdy się wzdrygnął, a David zaczął płakać. Podeszłam do niego i wzięłam na ręce, by uspokoić. 

 - Dobra....Czyli masz w sobie krew demona, a jesteś dobra. Jako to.... - zaczęła Paige.

 - Wampiryzm to ostateczny wyrok zła. Bez urazy - zwróciłam się do przyjaciela.

 - Nic nie szkodzi - odparł z bladym uśmiechem.

 - A Księga...Dlaczego tak wygląda? - spytała niepewnie Phoebe. 

 - Venica napisała parę złych zaklęć i eliksirów, by przypodobać się swojemu mężowi - odparłam z niesmakiem - Więc przez jakiś czas będę musiała skorzystać z waszej Księgi.

 - I tak korzystasz z niej przez cały czas - zauważyła Piper - Ale  i tak.... Wielki szacunek za rodzinę.

 - Nic nie mówcie  o niej...Kłamstwa za kłamstwem. Nie wiem, kiedy im znowu zaufam - odparłam załamana  - Chcę porozmawiać z moim bratem bliźniakiem. I tak jak najszybciej. I z mamą, by to wszystko wyjaśniła na spokojnie - dodałam poważnie poprawiając synka na ramionach - I muszę zadzwonić do pracy, że mnie nie będzie. Znowu....

 - I ktoś do ciebie dzwonił - dodał Stefan - Jakiś Jason....

Spojrzałam na niego zaskoczona. Jednak o mnie pamiętał przez ten cały czas. Nie był zrażony, że ignorowałam go przez ten tydzień. Ta znajomość bardzo mnie zaciekawia coraz bardziej.

 - Powiedział, że przyjeżdża pod koniec tego tygodnia i chce się z tobą spotkać. I z twoimi synkami - powiedział Stefan - Śmiertelnik?

 - Tak. Bardzo przystojny i inteligentny człowiek - odparłam dumnie - Chociaż tyle będzie z tej normalności....

 - A Leslie? Co z nim? - spytała zaciekawiona Piper.

 - Nie byliśmy sobie przeznaczeni. Oby było inaczej z Jasonem....

W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Stefan trochę pociągnął nosem. To był człowiek. Znałam ten grymas aż za dobrze. Podeszłam zaciekawiona do drzwi i oniemiałam.

 - Cześć, Jason - powiedziałam z uśmiechem. - Co tutaj robisz?

Usłyszałam za sobą szmer i wolną ręką machnęłam, by byli cicho. I tak nie poskutkuje w przypadku Phoebe.

 - Cześć, Rose. Dzwoniłem do ciebie przez tydzień, ale nie odbierałaś telefonów. Wszystko dobrze? Coś z chłopcami? - pytał zmartwiony patrząc to na mnie i na synka.

 - Wszystko teraz jest w porządku. Mam pewne problemy rodzinne, z którymi nie mogę sobie poradzić, ale powoli dochodzę do siebie. Przepraszam, że nie odbierała, ale byłam poza....zasięgiem. Chyba wiesz o czym mówię? - wytłumaczyłam pokrętnie.

 - Tak, rozumiem. Każdy w domu ma takie problemy rodzinne....

"Ale nie takie jak ja" - dopowiedziałam sobie w myślach.

 - Na ile przyjechałeś? - spytałam zaciekawiona.

 - Przyjechałem na miesiąc. Wiem, że na krótko, ale mam nadzieję, że przez ten krótki pobyt spędzimy ze sobą dość sporo czasu.

 - Też mam taką nadzieję - odparłam z uśmiechem tuląc synka, który zainteresowany się na niego patrzył.

 - Widzę, że koleżka jest mną zainteresowany - powiedział z uśmiechem biorąc go na ręce - Też jestem tobą zainteresowany. Widziałem nieopodal duży plac zabaw i piękny park, po którym mam ochotę pochodzić razem z tobą i twoją mamą. Zgadzasz się na to, maluchu? - spytał synka.

Zachichotał radośnie, kiedy go połaskotał po stópkach. Też cicho się zaśmiałam na ten widok.

 - Więc co, zgadzasz się na spacer? Na dworze lepiej się myśli. A już zwłaszcza w dobranym towarzystwie - zaproponował z uśmiechem, który powoli zaczyna mnie rozbrajać.

Zamyśliłam się na chwilkę. Przecież mam teraz gości, którzy podsłuchują i ogromny bajzel, który sama stworzyłam. Miałam już odmówić, ale usłyszałam za sobą kółka wózka i ktoś nałożył mi kurtkę na plecy delikatnie wypychając na dwór. To była Paige.

 - Przepraszam, niezdara ze mnie. Jestem Paige, przyjaciółka Rose. Ona się waha, bo teraz jej najbliższy przyjaciel przyjechał i chce z nim spędzić czas....

 - Ale ja, Stefan, najbliższy przyjaciel Rose, zamieszka z nią 3 miesiące, więc nacieszymy się sobą później....

 - Ja, Phoebe, kolejna przyjaciółka Rose pomoże reszcie w domu, kiedy wy pójdziecie na spacer...

 - A ja, Piper, ostatnia przyjaciółka Rose zrobi pyszny obiad dla całej rodziny, zanim wy wrócicie ze spaceru.

Odwróciłam się do nich delikatnie mrożąc wzrokiem. Zabiję ich. Normalnie zabiję ich, kiedy wrócę ze spaceru.

 - Dużo masz tych przyjaciół - stwierdził.

 - Kilku znajomych. Tylko tyle. Reszta przyjaciół nie żyje - dodałam na końcu kierując się w ich stronę.

Uśmiechnęli się delikatnie i wypchnęli mnie na dwór zamykając drzwi za mną. 

 - To co....Spacer po parku i później kawa? - zaproponował kładąc synka w wózku.

 - Brzmi świetnie  - przyznałam szczerze.

I tak ten okropny dzień zakończyłam bardzo szczęśliwie. Mam tylko nadzieję, że w końcu porozmawiam z mamą, bratem, a znajomość z Jasonem nie zakończy się tylko romansem, tylko czymś więcej. Chcę śmiertelnika, a nie wampira, wilkołaka czy kogoś innego. Chcę stabilizacji życiowej, swój wymarzony happy end. Tak trudno to zrozumieć Tam na Górze?

Continue Reading