Co skrywa stary grób????

19 2 0
                                    

Nie wierze, że to myślę, ale to prawda. Cieszę się, że znowu jestem wampirem. Moje ciało jeszcze się nie przygotowało do bycia normalnym, ale ten czas nadchodzi i to wielkimi krokami. Najważniejsze jest to, że Prue żyje i ma znowu 29 lat. Ta przygoda i krótka śmierć mi coś uzmysłowiła i przypomniała.Groby. Dokładnie tak. Kiedy byłam duchem, to spotkałam moje przyjaciółki, Melindę, Penny i resztę czarownic z rodu Warren. I, co najważniejsze spotkałam mojego brata, który powiedział, że pora poznać jego skrywane sekrety głęboko w jego grobie w grobowcu. Dokładnie w Mystic Falls. Pora wracać na stare śmieci. Cicho wstałam z łóżka, by nie obudzić Kol'a i poszłam pakować najważniejsze ciuchy. Tak, wróciliśmy do siebie. Powiedział mi o tej tajemniczej postaci, co przywróciła mi dawną postać. Będę musiała odkryć, kto to jest. Usłyszałam ciche poruszenie w łóżku.

 -Gdzie się wybierasz? - spytał sennym głosem siadając.

 - Tam, gdzie się wszystko zaczęło - odparłam dalej się pakując - Chcę się w końcu dowiedzieć prawdy.

Chwilę trawił to, co mu powiedziałam.

 - Jadę z tobą - powiedział poważnie wstając i podchodząc do mnie również pakując jego rzeczy.

Chciałam zaprotestować, ale usłyszałam orbingi, a później w odbiciu lustrzanym zobaczyłam... spakowane Czarodziejki i Leo. Odwróciłam się do nich zaskoczona.

 - Wy przypadkiem nie powinniście być u Nich? Nie chciałaś poznać tych...

 - Nie - przerwała mi Piper - Właściwie byliśmy na Górze i zwiedzaliśmy, ale zobaczyłam, że się pakujesz i zlecieliśmy na dół, by powiedzieć te sytuację siostrom.

 - Szybko się spakowałyśmy i pojawiliśmy u ciebie - dokończyła Phoebe - Chcemy zwiedzić miejsce, gdzie się wszystko zaczęło. Chcemy w końcu poznać twoją historię. Nigdy nam jej nie powiedziałaś. 

 - Nie ma czym się chwalić - powiedziałam poważnie - Ale jeżeli chcecie się dowiedzieć, jakie miałam koszmarne życie, to proszę. Czeka nas długa droga i opowieść.

 - Nie możemy się doczekać - odparła z uśmiechem Prue - Ale może się przebieżcie. Nie chcecie chyba jechać w samej bieliźnie.

Zachichotaliśmy i poszliśmy się przebierać. Po 20 minutach spakowaliśmy się do mojego wozu i ruszyliśmy w stronę Mystic Falls. Kol siedział obok mnie i kierował. Powiedział, że droga się zmieniła i jedzie się trochę dłużej. Czułam, że z tyłu Phoebe się wierci, by być po środku i wstawić głowę bardziej do przodu.

 - Dobra, to opowiesz nam swoją historię? - spytała zaciekawiona.

 - A czego chcielibyście się dowiedzieć? - spytałam włączając wycieraczki, bo zaczął padać deszcz.

 - Wszystkiego.

Zachichotałam.

 - To będzie bardzo długa i smutna chusteczka. Ale dobra, sami się prosiliście. - odchrząknęłam i zaczęłam opowiadać.

 - Wiec urodziłam się 13 lipca 1346 roku. Byliśmy biedną rodziną.  Mój....ojczym, Richard był gigantycznym pijakiem i zwyrodnialcem, który bił mnie i moją matkę bez umiaru. Martha, bo matką jej nazwać nie można, by utrzymać rodzinę, stała się prostytutką. Ale ten zawód tak się jej spodobał, że zapomniała, czemu to w ogóle robi. Wracała do domu tylko raz w tygodniu, by odpocząć od namiaru facetów w jej interesie. Byłam niechcianym dzieckiem. Kiedy skończyłam 2 latka, pijak wyrzucił mnie z domu uprzednio bijąc mnie po twarzy, bo wylałam mu piwo. Jak każde dziecko zrobiłam to nieumyślnie i chciałam to zetrzeć. Poczułam tylko pięść na mojej twarzy i później błoto na malutkim i przerażonym ciele. Krzyczał, że jestem nieudaczniczką i zwykła dziwką. Zamknął mi drzwi przed nosem i nie wpuścił, chociaż płakałam i błagałam. Bardzo się bałam, bo był środek nocy i była burza. Układałam się do snu pod drzewem, kiedy przyszedł mój brat, David z lasu. Miał wtedy 7 lat, a już musiał się zajmować domem. Zobaczył, w jakim jestem stanie i zaprowadził do sąsiadów, którym robiłam te portrety. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami, dali kolację i przyszykowali nocleg. Brat też spał ze mną. Nie chciał wracać do domu, bo tak samo jak ja nienawidził go i matki. Obiecał, że od teraz mną zaopiekuje i nauczy wszystkiego, co potrzebne w życiu. Dotrzymał słowa. Nauczył mnie pisać, czytać, gotować, rozpalać ogień.....Takie podstawowe rzeczy, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Często spędzaliśmy czas  w lesie, by nie widzieć rodziców. Kiedy miał 16 lat, dostał pracę jako drwal. Przynosił dla nas dużo drwa jak i dla innych mieszkańców. Ale ojciec wszystko przepijał i mieliśmy ciężkie zimy. A moja matka....Kiedy miałam 13 lat, chciała mnie nauczyć tego zawodu. Pamiętam, że przyszła do domu z pewnym starym pijakiem i powiedziała, że mam go obsłużyć, bo do niczego innego się nie nadaję. Wystraszyłam się i uciekłam przez okno i pognałam do lasu, dokładnie pod buka koło rzeki, gdzie siedziałam, kiedy było mi strasznie smutno. A to zdarzało się kilka razu dziennie. Wtedy siedziałam i płakałam chyba 7 godzin do momentu, kiedy brat mnie nie znalazł. Obiecał, że już mnie nie zostawi. Dotrzymał obietnicy i pracował jako rolnik. Wtedy mniej zarabiał, ale wtedy miał mnie na oku i ojciec mnie nie bił, a Martha nie zbliżała się do mnie. Wtedy ojczyma pierwszy raz uderzył, a matkę zwyzywał od najgorszych. By mu pomóc zbierać pieniądze, zaczęłam rysować ludzi na rynku. Od małego umiałam rysować, a nikt mnie tego nie nauczył. Chyba to geny mojego prawdziwego ojca, sama nie wiem. Za każdy portret lub krajobraz brałam....licząc na dzisiejsze....3 dolary. Rysowałam bardzo dużo i wtedy kupowali w dużych ilościach. Jednego dnia sprzedałam 15 obrazów, przez co mogłam spokojnie dla siebie i brata  kupić świeżą bułkę i ciepłe picie. A rodzice....Nie interesowali się nami, tak samo jak my nimi. Jak były ciepłe noce, to spaliśmy w lesie pod bukiem,a jak była zima, to spaliśmy w stodole pod gruba warstwą słomy....Pewnego dnia brat musiał pojechać po drzewo. Siedziałam pod drzewem i rysowałam rzekę i wtedy pierwszy raz spotkałam Klausa. To koniec mojej powieści.

Venica CrownWhere stories live. Discover now