" Bajka O Zarozumiałym Księciu..."

19 1 1
                                    

Perspektywa Piper
- Leo, jak mogłeś zgubić pierścionek mamy? - spytalam zła mojego narzeczonego.
- Ciesz się, że jesteś nieżywy- dodała Phoebe.
- Obiecuję, że to znajdę. Daj mi tylko czas.
Po tym poleciał szukać pierścionka zaręczynowego naszej mamy. To jedna z najpiękniejszych pamiątek po niej. Odwróciłam się zła do Phoebe, która widząc, że coś ukrywała.
- Hej, zamyślona blondynko. Co się dzieje? - spytałam zaciekawiona.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Nic się nie dzieje. Co ma się dziać? Myślę o cioci. Po ostatnim spotkaniu z jej babcią i duchem Kola zamknęła się jeszcze bardziej w siebie. Siedzi cały czas przy jego grobie i do nikogo się nie odzywa.
- To prawda. I również prawdą jest to, że pięknie kłamiesz. Phoebe, co się dzieje?
Wzięła głęboki oddech i powiedziała to, co mnie bardzo zaskoczyło.
- Cole żyje. Nie zabiłam go, ponieważ go kocham.
- Co?

Normalna perspektywa
Siedziałam przy jego trumnie i trzymałam jego zimną dłoń. Był taki zimny... Byłam tu od czasu, gdy wróciłam ze Szkoły Magii, czyli 2 tygodnie. Tyle czasu tutaj przychodzę. Dziewczyny chcą mi pomóc, ale nie wiedzą jak. Nikt tego nie wie, a odpowiedz jest prosta... Chcę go żywego, by był przy mnie. Przy dziecku i to na zawsze. Westchnęłam cicho i zaczęłam bawić się jego włosami. Lubiłam to robić, gdy leżeliśmy do siebie przytuleni oglądając jakiś film. Tak za nim tęsknię.
- Hej, Ven.
To była Freya. Nie odezwałam się, bo też byłam na nią wściekła, że uciekła i go nie powstrzymała jak na najstarszą siostrę przystało. Podeszła do mnie ostrożnie.
-Jak się czujesz? Słyszałam, że to jest chłopiec. Gratuluję - powiedziała niepewnie.
Cisza. Nawet na nią nie zerknęłam.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła. Tak samo jak na resztę rodzeństwa. Ale nie było innego wyjścia. Dobrze wiesz, że jak Klaus się na coś uprze, to nie ma rady go powstrzymać...
- Jak to nie było wyjścia. Freya. Zawsze jest wyjscie- warknęłam w końcu na nią patrząc - Ty byłaś tym wyjściem. Jako najstarsza siostra powinnaś go powstrzymać, a nie uciekać jak struś pędziwiatr, gry tylko poczuje zagrożenie. Ja do ostatniej chwili myślałam, że przybiegniesz tutaj i ich powstrzymasz, ale nie... niech pozabija najmłodsze rodzeństwo, będzie spokój. Najpierw Finn, którego bardzo polubiłam, później moja najlepsza przyjaciółka, a teraz... Narzeczony i miłość mojego życia. Co ci strzeliło do głowy, by pozwolić mu zachować się jak rozwydrzony bachor, który nie dostał ulubionej zabawki.
- Veni, zrozum że....
- Nie. TY w końcu zrozum, co zrobił ten bękart. Zabił mojego narzeczonego i sprawił, że zostałam sama. Od was już niczego nie chce. Zwłaszcza od Klausa. Nie życzę sobie, byście do mnie przychodzili i zbliżali, gdy urodze syna. Życzę Ci miłego dnia, przyjaciółko - dodałam na końcu zła.
Nie czekając na jej reakcje, orbowałam do swojego salonu. Robiłam to już lepiej, ale dalej mnie mdliło. Usiadłam na sofie i wzięłam parę głębokich oddechów. Było mi minimalnie lepiej, ale dalej serce bolało. Wzięłam zdjęcie, co leżało na stoliku. Byliśmy na nim oboje szczęśliwi, zakochani, zaręczeni. To był ten dzień, w którym się dowiedzieliśmy, że to chłopiec. Wtedy napisał na moim brzuchu napis " Boy" i wskazywał na to palcem ciesząc się jak głupi. Wtedy nie spał całą noc i mówił co zrobi w pokoju, jakie meble kupi... Wszystko to, co mówił zrobił perfekcyjnie. Każdy projektant może mu pozazdrościć. Z tych pięknych wspomnień wyrwały mnie otwierane drzwi i głosy dziewczyn.
- Ciociu...
- Następnym razem zapukajcie- rzekłam beznamietnie.
- Przepraszamy. Coś ci się stało? - spytała Piper siadając obok mnie.
- Freya. Spotkałam ją dzisiaj przy trumnie Kola. Opieprzyłam ją za to, że nie pomogła powstrzymać tego bękarta. Już nigdy nie odzyskają mojego zaufania. Jak będę mieć siły to zrobię eliksir, który sprawi, że zamiast mojej krwi będą czuć werbene.
- Widzę, że nie dasz komukolwiek wybaczyć tego, że smcue skrzywdzili. - powiedziała niepewnie Phoebe.
- Tak. Zmieniłam się przez te lata. Nigdy nie wybacze im tego, co zrobili. Nawet Elijah.
- Ale słyszałam, że wujek odzyskał człowieczeństwo.
- Na serio? Po tym, co nam zrobił to jeszcze nazywasz go wujkiem? - spytałam zaskoczona patrząc na Phoebe, która miała brązowe włosy. - Czy ty przefarbowałaś włosy?
- Nie, to efekt zaklęcia--powiedziała za siostrę Piper, która była wściekła na nią. Widać to i to bardzo.
- Co? Jakie zaklęcie? - spytalam zaskoczona.
- Zanim odpowiem, to co tobie stało się twoim włosom?
Spojrzałam na nie zaskoczona. Piper podała mi lusterko i zamarłam. Moje włosy wracały do naturalnego koloru. - O nie, tylko nie to - marudziłam dotykając włosów. - Tak farbowałam i prostowałam je. Mój naturalny kolor to brązowy, nie czarny. W tamtych czasach nie było mydła i moje włosy stawały się bardziej czarne... Ale czemu tak się stało. Phoebe.
Spojrzałam na nią czekając na odpowiedź. Zerkała na siostrę, która omijałanjej wzrok.
- Mam dwie wiadomości. Dość złe.
-  Bardzo złe - wymamrotała Piper.
- Co zrobiłaś. Powiedz w tej chwili. - rzekłam poważnie.
- Dobra. Powiedziałam zaklęcie znalezienia zagubione osoby i rzeczy. Źle podziałało, jak widzisz. Mieliśmy poszukać Toma, który dołączył do akademii demonów. To były Prue jak wiesz. A druga wiadomość dotyczy Cole'a.
- Phoebe, to zły pomysł - powiedziała szybko Piper.
- Nie. Jak zaczęła, to niech dokończy- powiedziałam beznamiętnie.
- Dobra- wzięła głęboki oddech i powiedziała - Nie zabiłam go. Pozwoliłam mu uciec.
Pobladłam z nerwów.
- Co? - wydukałam--Jak mogłaś tego wcześniej nie powiedzieć.?
- Chciałam  to powiedzieć, ale... Wujek to teraz mi poradził.
- Słucham? - podniosłam głos. - Słuchasz się Jelenia, który próbował zabić mnie i dziecko, zabił na parę godzin Kola i groził mi, że powie naszemu największemu wrogowi mój sekret? Czyś ty oszalała?
- To co miałam zrobić? Zabić go?
- Tak. Phoebe, to nasz największy wróg, prawa ręka Źródła.
- Ale także człowiek.
- Pół człowiek. I pół demon. On przez ponad 100 lat ćwiczył się u najlepszych demonów, by nas zabić, a ty mu zaufałaś. Powinnaś uważać, a nie zakochać się w złym.
- Ty też zakochałaś się w złym facecie. Wampirze.
- On się zmienił. I to na lepsze.
- Cole również. Próbował nas uratować... I ostrzec.
- Ale najpierw próbował NAS zabić, a zwłaszcza was. Jesteście jego największymi wrogami. Teraz będzie chciał was w ukryciu zabić.
- Nie zrobi tego, bo mnie kocha- powiedziała szybko.
- Phoebe , proszę. Nie chcę tego słuchać. Powiem tylko tyle, że zawiodłam się na tobie. Chcę zobaczyć twoje napisane zaklęcia. Wszystkie.
- Nie dam ci ich. To są moje prywatne sprawy. - powiedziała szybko.
- Chce je zobaczyć. Zaklęcia Phoebe Halliwell.
Sterta kartek pojawiła się na mojej dłoni. Zaczęłam je oglądać. Moje nerwy wzrastały z każdą minutą.
- Zaklęcie na pieniądze, na wędrownie podróżnych wymiarach i na znalezienie miłości. I do tego 10 stron wyrwany j z Księgi Cieni. Bardzo dojrzałe, Phoebe. Tak jak wiccańska czarownica powinna zrobić. - sarknełam zla- Kochany wujek Elijah będzie z ciebie dumny.
- Proszę, nie pouczaj mnie.
- Nie będę tego robić, bo jest już za późno. Powiem tylko tyle, że się na tobie zawiodłam i to bardzo.
Dałam zaklęcia Piper, która siedziała cicho i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Zaczęła je oglądać, zwłaszcza te z Księgi.
- Dodam, że te zaklęcia są najpotężniejsze z całego waszego rodu. Napisane przez samą Melinde Warren. A ty je sobie przywłaszczyłaś. To były dla was i waszego przyszłego pokolenia.
- Przestań mi w końcu mówić, co zrobiłam źle. - rzekła minimalnie podnosząc głos.
- Ktoś musi. Przestań się zachowywać jak jakaś nastolatka, tylko jak dorosła kobieta, która...
- Przestań. Nie jesteś moją matką!- krzyknęła zła.
Spojrzałam na nią z byka. Piper podniosła zaskoczona wzrok na siostrę.
- Masz rację. Nie jestem twoją matką - syknęłam- Ale gdybym była, to od razu zawiesiłabym ci moc i oddała, gdy już w końcu dorośniesz. A to chyba nigdy nie nadejdzie.
Wstałam i ruszyłam w strone schodów.
- Aha i nie chce, byś mnie odwiedzała. Aż do tego momentu, gdy dorośniesz. Ty, Piper i Prue możecie przychodzić, kiedy chcecie.
Po tym poszłam do swojego pokoju. Po drodze usłyszałam, że Piper warknęła na siostrę zła, że przesadziła. Weszłam do swojego pokoju i się położyłam. Muszę się uspokoić, ponieważ to źle wpływa na malca. Przewróciłam się na plecy i zobaczyłam na szafce jakąś płytkę DVD. Wzięłam ją. Miała  flamastrem napisany tytuł " Bajka o zrozumiałym księciu.". To było jego pismo. Wsadziłam płytkę do odtwarzacza , włączyłam odpowiedni guzik i usłyszałam jego głos.
- "Witaj, synku. Tu twój tatuś. Opowiem Ci pewną bajkę, która chodziła za mną bardzo długo. Dawno, dawno temu żył sobie pewien zrozumiały książę. Nie zwracał uwagi na wszystkich i ich uczucia. Pewnego dnia starszy brat księcia, zły baron przyniósł nieprzytomną dziewczynę. Kiedy się ocknęła, to książę zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Książę myślał, że nie wie, co to miłość. Dlatego zbywal ją, na każdym kroku jej ubliżał i ranił, chociaż ona chciała się z nią zaprzyjaźnić. Księżniczka po paru latach przestała się starać i zaczęła spotykać się z baronem, który chciał jej tylko dla siebie. Wtedy książę wiedział, że ja stracił. Po paru latach opuścił swoje królestwo. Wtedy wiedział, że popełnił przeogromny błąd. Po kolejnych parnastu latach książę postanowił odnaleźć swoją wybranke serca. Znalazł ją w innym królestwie. Wtedy wiedział, że jego miłość nigdy nie wygasła, tylko wzrosła. Ale księżniczka nie udała Księciu, ponieważ ciągle miała w pamięci jego wybryki. Po długich staraniach księżniczka zauważyła, że przy niej zmienia się na lepszego człowieka. Postanowiła dać mu szansę. Nawet jej dzielne 3 rycerki zaakceptowały jej związek. Po pewnym czasie księżniczka zaszła w ciążę. Książę bardzo się ucieszył i zaczął bardziej o nią dbać. Miała urodzić pięknego i zdrowego synka, który zmienił pogląd księcia i księżniczki na lepsze. Ale na przeszkodzie do całkowitego szczęścia stanęła była miłość księżniczki, baron. By obronić swoją rodzinę, książę odebrał sobie życie, by jego rodzina była bezpieczna. Księżniczka cierpiała z rozpaczy tak jak jej przyjaciółki. Ale książę zrobił niespodziankę dla nie. Zrobił dla synka pokój, w którym są wszystkie zabawki dla malutkiego księcia. Pewnego dnia księżniczka... "
I w tym momencie płyta się zatrzymała. Ja wręcz płakałam. Idealnie opisuje naszą miłość i drogę do szczęścia. Ale czemu skończyła się w tym momencie? Przecież to jest połowa naszej historii. David kopnął mnie w brzuch.
- Tak, skarbie. To był twój tatuś. Wiem, że za nim tęsknisz. Mamusia też tęskni za nim. Widziałam ciebie w przyszłości. Masz ten sam charakter co on. Trochę mnie to niepokoi, ale damy radę. Może kiedyś go znowu spotkasz, gdy dorośniesz. Ale to nie będzie to samo. - Kolejne kopnięcie. - Wiem, że nie będzie ciebie pamiętać, ale gdy puścisz mu te płytę, to sobie przypomni. Obiecuje ci to.

Perspektywa Gideona
Pojawiłem się w sali, gdzie był Odin i babcia mojej córki.
- Słyszeliście, co dla niej zrobił. On ją kocha i są sobie przeznaczeni. Tak jak Leo i Piper. - powiedziałem powenie.
- Gideon, rozumiem to, ale są pewne zasady, które trzeba przestrzegać - powiedział Odin.
- To jest moja córka. Chcę dla niej jak najlepiej. Chcę jej teraz ulżyć w cierpieniu, które za niedługo nadejdzie w jej życiu.
- Gideon ma rację. Przed śmiercią miałam wizję. Właśnie tego zebrania. Ja i Gideon jesteśmy zgodni co do rozwiązania. Nie ma dyskusji na ten temat.
- Ale te zasady dotyczą wszystkich. Nawet hybryd. - drążył Odin.
- Na serio chcesz dyskutować z jej babcią? Wiesz, kim ona jest i była. Radzę się jej posłuchać.
Spojrzał na nią i się uciszył. Wzniosłem ręce do góry i zacząłem czarować z Odinem i jej babcią. Wszystko dla mojej córki.

Normalna perspektywa
Następnego dnia obudził mnie zapach kawy zbożowej i tostów z miodem. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Phoebe. Usiadłam i nic nie powiedziałam.
- Przyniosłam ci ulubione śniadanie. Takie,  jak lubisz.
Nic nie powiedziałam, tylko na nią patrzyłam bardzo poważnie.
- Chciałam Ci powiedzieć, że bardzo cię przepraszam za to, co powiedziałam wczoraj. To było głupie, przyznaję. Też przepraszam za te zaklęcia. Całą noc przyklejałam na swoje miejsce. Moje własne z osobistym przeznaczeniem spaliłam. Prue też o tym wie. Jest tak samo wściekła jak ty. Też się do mnie nie odzywa. Powiem szczerze, że nie żałuję tego, że uratowałam Cole'a. Kocham go tak samo jak ty swojego Kol'a. Byłam zazdrosna, że nie mam takiej miłości tak jak wy. Znalazłam swoją miłość. Tak samo niebezpieczna na początku jak u ciebie. Zmienia się przy mnie. Kocham go całym sercem i duszą. Mam nadzieję, że to kiedyś zrozumiesz.
Patrzyłam na nią poważnie. Mówi jak zakochana osoba.
- Mogę wejść? - spytała niepewnie.
- Mam nadzieję, że nie przypaliłaś skórek?
Uśmiechnęła się i weszła do środka. Położyła tace na moich kolanach.
- Jak tam młodzi narzeczeni?
- Poszli wczoraj na randkę. Porozmawiałam z Prue. Jest zła i nie chce ze mną rozmawiać. Co to za płyta? - spytała zauważając ją na stoliku.
- Kol nagrał bajkę dla synka. Opowiadał naszą bajkę. Jak zrozumiały książę zakochał się w pięknej księżniczce.
- To słodkie. Mogę posłuchać? - poprosiła.
Kiwnęłam głową, że tak. I tak. Oto po raz 6 tego słuchałam.



Jak myślicie, co Gideon wykombinował z babcią Ven? Co zrobią, by ich córka i wnuczka była szczęśliwa? Czekam na wasze teorie bardzo zaciekawiona.

Venica CrownWhere stories live. Discover now