Zaproszenie

30 1 0
                                    

Byłam u siebie w domu i pakowałam rzeczy do walizek. Wyjeżdżam dzisiaj do Nowego Jorku, by zrobić to szkolenie. Od powiedzenia zaklęcia prawdy przez Prue minął już miesiąc. Brendan, Ian lub jakkolwiek ma na imię zwolnił się od razu. Dalej szukają kolejnego ochroniarza. Jest tylko Gruby Larry, który powoli wyprowadza mnie z równowagi. Elijah i Klaus zniknęli z mojego życia tak jak prosiłam. Ale Kol zaczął odwiedzać mnie nawet w domu i u sióstr, chociaż jeszcze go nie zapraszamy do środka. Siedzi na werandzie lub na ławce przed moim domem i czeka aż nie wyjdę i wtedy rozmawiamy. Raz nawet zaprosił mnie na kawę. Zaczął się normalnie zachowywać, przestał dokuczać... Może faktycznie mnie kocha? 

Z zamyśleń wyrwał mnie pager. To była wiadomość od szefa "Proszę szybko przyjechać. Poznasz nowego ochroniarza i pożegnasz się ze starym mundurkiem". Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do auta i pojechałam do mojej pracy.  Po 40 minutach byłam na miejscu i wysiadłam. Przy recepcji stała Marry, moja przyjaciółka i zmienniczka.

 - Cześć, Veni. Szef jest w gabinecie razem z nowym ochroniarzem. Przystojny - szepnęła na końcu wysyłając do mnie perskie oko.

- Dzięki za informację - odparłam ze śmiechem - Powodzenia - dodałam szeptem wskazując na Larry'ego, który żarł pączka jak świnia.

Zrobiła zniesmaczoną minę i wróciła do pracy. Poszłam do jego biura i zapukałam. Kiedy usłyszałam zaproszenie weszłam i .... zamarłam. Przy biurku oprócz szefa siedział Kol, który patrzył na mnie z uśmiechem. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi.

 - Oto nasza najlepsza pracownica, Venica Crown - powiedział szef z dumą - Pracuje u nas krótko, ale awansuję ją na szefową recepcjonistek i moją prawą rękę.

 - Miło mi panią poznać, panno Crown - powiedział z uśmiechem całując moją dłoń.

 - Mi też miło poznać pana...

 - To jest Kol Mikaelson. Nasz nowy ochroniarz - odparł szef. - Jesteście chyba w podobnym wieku. Ile możecie mieć? 20 lat? - spytał zainteresowany.

 - Mniej więcej - odparliśmy równocześnie.

 - Odpowiadacie razem. To dobra współpraca. Tylko jej nie podrywaj. Jest na celowniku Larry'ego - dodał z uśmiechem szef.

Nerwowo zachichotałam.

 - Pora się pożegnać z mundurkiem, Crown - odparł szef wyciągając go z szafy i tnąc na pół.


Po 2 godzinach wyszłam z hotelu. Byłam już przy samochodzie, kiedy Kol mnie zatrzymał.

 - Poczekaj - rzekł kładąc rękę na drzwiach - Chcę z tobą porozmawiać. Wiem, jak to widzisz. Że ciebie śledzę na rozkaz Klausa. Ale jak dobrze wiesz, nikogo się nie słucham. Chcę z tobą pracować, bo... - zawahał się.

Spojrzałam na niego pytająco. Cicho westchnął.

 - Zaklęcie prawdy. Nie zapomniałem. Miałaś rację. To, co powiedziałem, twoja mina, smak twoich ust. Kiedy cię całowałem to miałem przed oczami obrazy z przeszłości: gwałt, zabijanie, wyzywanie, zbywanie. Ja bardzo ciebie za to przepraszam. Za to, co było między nami chcę...

Wyciągnął kopertę z kieszeni i podał mi ją. Wzięłam niepewnie.

 - To jest zaproszenie na coroczny bal zorganizowany przez moją rodzinę. Wiem, że nie chcesz jej teraz znać, ale pomyśl o tym, że zobaczysz Freyę, Bekhę i Finna. Oni za tobą tęsknią. Chcą z tobą odzyskać kontakt. Nie myśl o tych idiotach, co byli z tobą. Pomyśl o tym, że spotkasz przyjaciół i spędzisz czas ze... mną.

Podniosłam na niego wzrok. Był poważny.

 - Kiedy to ma być? - spytałam beznamiętnie.

 - W Nowym Jorku, za tydzień. Proszę, przyjdź na to. Zasługujesz na szczęście i wypoczynek po tych wszystkich latach. I to mój gest w przeprosinach. Wiem, że...

Przerwałam mu gestem ręki. Zamilkł od razu.

 - Kol. Muszę to przemyśleć. Widzę, że się zmieniłeś, ale dalej ci nie ufam. Przez te 300 lat zachowałeś się jak dupek. A teraz przez te ostatnie miesiące bardzo mi zaimponowałeś. Ale skąd mam wiedzieć, czy to nie jest jakiś podstęp z twojej strony? Nie wiem, czy na to przyjadę. Gratuluję nowej pracy - powiedziałam poważnie - Przepraszam, ale lecę się pakować.

Wziął rękę i wsiadłam do auta. Jechałam do sióstr, bo one może mi pomogą rozwiązać ten problem. Wjechałam na podjazd i weszłam do środka.

 - Dziewczyny, mam duży pro...

Przerwałam w pół zdania, bo zobaczyłam Melindę Warren, moją przyjaciółkę. Podeszłam do niej i przytuliłam chichocząc. Phoebe patrzyła na to z uśmiechem.

 - Co się stało? Czemu ciebie przysłały? - spytałam szczęśliwa.

 - Matthew powrócił - odparła smutno - Jaki masz problem? Kol Mikaelson zaprosił ciebie na bal i nie wiesz czy iść? Idź na to. Zobaczysz, co się stanie.

Kiwnęłam głową, że rozumiem.

 - Chwila moment. Widziałaś to w tej chwili? - spytała zaskoczona Phoebs.

 - Nie. Widziałam to przed moją egzekucją. Mam ten obraz cały czas przed oczami. Jak tańczycie w siebie zapatrzeni, uśmiechnięci i szczęśliwi. On w jakimś dziwnym stroju, całym czarnym i tylko coś białego...

 - To garnitur - wytłumaczyłam jej - A ja miałam jakąś suknię. Niech zgadnę... Czerwoną?

 - Tak. To piękna suknia. Świecąca i z gołymi plecami...

Weszła Piper z paczką zaadresowaną do mnie. Był nawet podpis Kol'a. Kupił mi TĄ sukienkę. dała mi ją. Była rozpakowana. Spojrzałam na nie pytająco. Wskazała na Phoebe, która zgrabnie omijała mój wzrok. Uśmiechnęłam się pod nosem.


Pojechałam do domu po misji. Porozmawiałam z nią jak za starych dobrych czasów. Namawiała mnie bym poszła na ten bal. Dobra, pójdę i zobaczę, co się stanie. Oby coś dobrego. Coś, co zmieni moje życie na lepsze...

Venica CrownWhere stories live. Discover now