Rozdział 12

83 8 2
                                    

MAŁA POPRAWKA NIE MUSICIE CZYTAĆ JESZCZE RAZ

Spojrzałam na bruneta poważnie.
- Nie zamierzam pokazać ci moich rysunków.- odpowiedziałam zamykając szkicownik. Kąciki moich ust podniosły się nie znacznie. - Rozbiłam dwa namioty, mogę spać z Octavią, a ty z Lincolnem jeżeli chcesz.- odpowiedziałam beznamiętnie, patrząc na okładkę zeszytu.- Moja mama może spać w aucie.
-Dobrze, ale najpierw musimy porozmawiać.- dodał wychodząc z auta. Przygryzłam dolną wargę.

***

-Co dodałeś do tego że nie mogę przestać jeść?-zwróciłam się do Lincolna, wpychając do ust kolejny kawałek mięsa. Chłopak zaśmiał się pod nosem, podrapał się po głowie jakby układając wypowiedź w myślach i przypominając sobie co po kolei co robił z mięsiwem, w końcu odpowiedział.
-Głównym składnikiem były tomaty, pobliskie zioła oraz prawdziwki.- odpowiedział.- dodałem też kilka innych gatunków grzybów do sporządzenia marynaty. Dodałem znikome ilości marchwi i dorastający pietruziel. Wtrąciłem też nekczos niedźwiedzi oraz igielnik. Końcowo okręciłem skórę liśćmi. To pewnie o tym smaku mówisz.- dodał.- Wesół jestem że wam smakuje.- uśmiechnął się jeszcze szerzej. Uczyniłam to samo.

Bellamy spojrzał na mnie porozumiewawczo. Doskonale wiedziałam ze zamierza porozmawiać o południowym wybryku lecz mi wcale nie było spieszno do rozmowy, szczerze mówiąc bałam się i nie byłam przekonana o czym powinnismy rozmawiać. Stało się. A to co brunet ma mi do powiedzenia na pewno nie polepszy ani nie przywróci starych stosunków. Najbardziej obawiam się niezręczności. Tego ze nie będziemy już przyjaciółmi. Że wszystko się posypie wraz z naszą relacją.

Ruszyłam w stronę lasu słysząc za sobą kroki bruneta. Zatrzymałam się może 100 metrów od najdalej rozstawionego namiotu.
- To nie..-przełknęłam ślinę.- nie może się powtórzyć.
-Zgadzam się.- odpowiedział chłopak.- Nikt z naszych przyjaciół nie może się dowiedzieć.- dokończył, w tym samym momencie zawieszając się na chwile. Otrząsnął się przeczesując włosy i kontynuował.- Szczególnie moja siostra i Murphy.- Tym razem to ja pozwoliłam na usta bruneta powoli zjeżdżając w dół zatrzymując się na masywnych skórzanych butach, próbować unikać kontaktu wzrokowego. Przerzuciłam wzrok na pobliski krzew na którym rosły nieznane mi owoce. Sięgnęłam po jednego z nich i włożyłam do buzi bez przemyślenia.
-Zwariowałaś? One mogą być trujące albo halucynogenne. Nie będę zabijał kolejnych wynajętych zabójców bo tobie się zachciało orzeszków.
- Wyluzuj to tylko owoce.- wrzuciłam kolejnego do ust oblizując je przy okazji.- Z resztą z chęcią bym się naćpała albo chociaż napiła czegoś mocniejszego.- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Mam coś w obozie.
-Coś? to znaczy?
-Alko, właściwie kiedy go brałem myślałem o twoim udzie. Ale chyba już z nim w porządku.- Mówiąc to uśmiechnął się jednoznacznie zerkając na wspomnianą część ciała.
- Wracamy?- zapytałam bruneta.

PRZEPRASZAM ZE TAK KRÓTKI ROZDZIAŁ A TAKI ODSTĘP😫😫😫
ale sami widzicie do której siedzę i próbuje coś napisać

naprawdę nie mam już pomysłów, znaczy mam fabułę ale nie mam pomysłów na wątki i nie wiem czy nie połączyć przypadkiem rozdziałów żeby nie były takie krótkie

After everything we've been throught...// bellarkeWhere stories live. Discover now