Rozdzial 6

123 10 1
                                    

Clarke Griffin

- Rozdzielmy się.- zaproponowałam. Od dłuższego czasu nie mogliśmy znaleźć pożądanego włazu.
- Odpada.- odpowiedział starszy Blake.- komuś może się coś stać.
- Możemy podzielić się na dwie grupy. Nie musimy się całkiem rozdzielać.

Już po pięciu minutach przedzierałem się przez krzaki razem z Bellamy'm. Początkowo miała z nami iść jeszcze moja matka ale znowu rozgadała się z Octavią, Lincoln nie wydawał się zadowolony, nie dziwie mu się. Zastanawiało mnie skąd ta nagła sympatia pomiędzy nimi.

- Twoja matka ma ciekawe zdanie na temat naszej relacji.- zaczął piegowaty. Nosszz kurwa. Myślałam ze już zapomniał.
- Bardzo chce doczekać się wnuków.- odpowiedziałam na co obydwoje się zaśmialiśmy gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk rogu - kwaśna mgła- wyszeptałam i już po chwili było widać żółte obłoki. Biegliśmy prosto przed siebie ale mgła zamiast się oddalać- pełzła coraz szybciej. Parzące zjawisko było już bardzo blisko, zdążyliśmy w ostatnim momencie.

- Wygląda na to że znaleźliśmy bunkier.
- Prawie nas dogoniło.- wysapałam.
- Jak to możliwe? Przecież ją wyłączyliśmy...- zauważył ciemno włosy.
- Niewiem...- powiedziałam siedząc na kanapie z wyprostowaną nogą. Piekło jak cholera. Nie wstając złapałam ramkę z pułki i przyjrzałam się zdjęciu.- Nawet nie zdążyli tu dotrzeć.- wyszeptałam.
- Tam jest Octavia.- powiedział cicho patrząc na wyjście z bunkra.
- Daj spokój jest z nią Lincoln.
-To właśnie mnie martwi...
- Ah tak? Bardziej martwi cię to ze jest z chłopakiem niż to ze mogła zginąć od radioaktywnej mgły? Przecież jest z nimi moja matka.- powiedziałam wstając. Cicho zasyczałam z bólu. Nawet nie zauważyłam kiedy ale chłopak stał już obok nie pozwalając mi się ruszyć.

- Poczekaj.- zniknął w drugim pokoju lecz zaraz wrócił z apteczką. Powoli i delikatnie poniósł moją nogę. Podstawił pod nią krzesełko i zajął się opatrywaniem uda.
- Bellamy pielęgniarka Blake... a myślałam ze już nic mnie nie zdziwi.- po tych słowach obydwoje się zaśmialiśmy.

*10 min poźniej*

Bellamy Blake

Kazałem Clarke nic nie dźwigać żeby nie pogorszyła stanu swojej nogi, a sam zacząłem przeszukiwać kartony w drugim pokoju. Po chwili słyszałem już ze blondynka ciągnie coś po podłodze.

- Masz owsiki Griffin?
Dziewczyna była wpatrzona w zawartość pudła jak w obrazek, nawet nie zauważyła ze wszedłem do pomieszczenia. Podszedłem bliżej i zajrzałem do kartonu.
- Czy to?
- Tak.- odpowiedziała. Powoli i delikatnie wyjąłem starą konsole. Obydwoje obserwowaliśmy ją jak w jakimś transie. Sprzęt musiał być jeszcze z sprzed 2020 roku. Popatrzyłem na dziewczynę i podbiegłem do telewizora. Podłączyłem jeden kabel do prądu,a drugi do średniej wielkości monitora.

Złapałem za kontroler. Urządzenie posiadało sporo guzików. Z lewej strony cztery w kształcie strzałek, z prawej cztery okrągłe ale za to z narysowanymi wzorkami. Po bokach znajdowały się jeszcze dwa drążki a po środku jeden mały guziczek, wcisnąłem go, a sterownik się zaświecił podobnie jak oczy moje i blondynki.

Uśmiechnąłem się głupio do Clarke, poczułem się trochę jak dziecko które właśnie dostało nową zabawkę. Zaciekawiona dziewczyna złapała za drugiego pada. Delikatnie traciłem jeden drążek, na ekranie pojawiły się gry do wyboru.

After everything we've been throught...// bellarkeNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ