Rozdzial 11

86 10 0
                                    

Tak długo zabawili na plaży że stracili poczucie czasu. Zanim się obejrzeli było już ciemno, a na  ich rozgrzane skory padało światło księżyca. Zebrali się i ruszyli w stronę auta, w między czasie gubiąc się dwa razy i kłócąc się o drogę.
-Jak stare małżeństwo.- usłyszeli zza pleców. Chwile później nieprzyjemny zapach surowego nieobrobionego mięsa dotarł do ich nozdrzy. Blondynka odwróciła się i ujrzała znaną sobie postać- Lincolna.

- Co tak długo.-dodał chłopak.- Nie musieliście chyba ustawiać pułapek żeby złapać wodę.- dodał żartobliwie.

Dziewczyna zignorowała kłopotliwe pytanie zerkając na zdobycz.
- Co tam masz? Jestem cholernie głodna.- sprytnie ominęła temat. Bellamy prychnął pod nosem.
-Dwa spore zające.- odpowiedział ziemianin.- Wystarcza do jutra na spokojnie, możliwe że wystarczy również na poczęstowanie Kane'a.- ciemno skóry uśmiechnął się szczerze.

Dziewczyna nie spotkała nigdy bardziej szczerej, pogodnej i otwartej osoby. Twarz chłopaka przeważnie miała poważny ale jednocześnie łagodny wyraz, zawsze mówił co myślał, jednocześnie starając się nikogo nie zranić. Nie oceniał po wyglądzie ani przeszłości. Stronił od przemocy na ile było to możliwe w tych czasach. Kiedy zmuszony był odebrać życie robił to z pokorą i należytym szacunkiem. W tym momencie stał wyszczerzony i dumny ze swojej zdobyczy przed blondynką która przyglądała się surowemu mięsu.

Clarke

- Gdzie moja siostra?- odezwał się jak dotąd milczący Bellamy.
- Pewnie kręci się w okolicach auta i zbiera zioła.- odpowiedział.- kiedy zrobiło się zimno i ciemno odesłałem ją do matki Clarke.- Po tych słowach ponownie ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku.

Po dojściu do rovera relacje moje i starszego Blake'a o dziwo były zwykłe, nie odczułam praktycznie żadnej różnicy. Co oczywiście było dobre ponieważ nie chciałam rozmawiać o tym co się działo wczoraj z kimkolwiek z tu zebranych.

Z samochodu wyjęłam dwa namioty i zaczęłam je rozkładać kiedy wszyscy gawędzili przy wciąż palącym się ognisku. Gdy udało mi się je rozbić, zasiadłam w aucie łapiąc w między czasie za szkicownik. Położyłam się na tylnich siedzeniach i zaczęłam rysować.

Zatopiłam się całkowicie w własnych rozmyślaniach i ołówku który powolnymi pewnymi liniami nakreślił miejsce nad rzeką i całującą się parę, oczywiście byłam to ja i Bellamy który właśnie w tym momencie otworzył drzwi od samochodu siadając naprzeciwko mnie.

- Co rysujesz?

After everything we've been throught...// bellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz