|4|

169 15 12
                                    

Byłam naprawdę wdzięczna Itachi'emu. Tylko on mógł załatwić mi tyle wolnego, ponieważ hokage miał u niego spore zaufanie. Nie rozumiem, dlaczego nie mógł zaufać też mi, skoro zawsze byłam tak wierna wiosce.

Pierwszy tydzień spędziłam głównie na leniuchowaniu i spotkałam się z kilkoma starymi znajomymi.  Oczywiście nie mogłam zaniedbać treningów, ale po po prostu miałam ich mniej. Kilka razy zrobiłam go z Sasuke i bardzo się cieszył, że poświęciłam mu więcej czasu. Wczoraj nawet Itachi znalazł akurat czas i ćwiczyliśmy we trójkę.

Cieszyłam się z tego oderwania i w końcu czułam, że naprawdę żyje. No właściwie to nadal nie do końca, ale jednak czułam się lepiej.

Dzisiaj zaczyna się drugi tydzień mojego urlopu i wstałam o dziesiątej, by spotkać się z Shisuim, który akurat znalazł czas i się zaproponował. I tak nie miałam planów na dzisiaj, a do tego musiałam mu jeszcze zetrzeć ten parszywy uśmieszek z ust. Zakład nadal trwa.

Właśnie z nim szłam w stronę pola treningowego, prowadząc luźną rozmowę. Przez to że był taki nachalny, udało mu się nieco przekonać mnie do siebie. Chociaż nadal nie ufałam mu, to jednak lubiłam jego towarzystwo, luźną postawę i świetną atmosferę.

-Mam rozumieć że ty dziś stawiasz obiad. - zasugerowałam.

-Dlaczego mam się na to zgodzić?

-Jeśli jesteś dżentelmenem to powinieneś. - uśmiechnęłam się słodko.

-Hmm to brzmi jak randka. - odparował.

-Nie pozwalaj twoim fantazjom pójść za daleko. - prychnęłam.

-Dobra... Stawię Ci obiad. - westchnął - Ale nie myśl że nie chce nic w zamian. - posłał mi uśmieszek.

-Ta, może chcesz buziaka? -odpowiedziałam sarkastycznie.

-Oh skoro nalegasz. - z wielkim uśmiechem wskazał palcem na policzek i się nadstawił.

-Pff, po moim trupie - odwróciłam głowę z rumiencem. - Następnym razem nie zgodzę się na spotkanie z tobą.

-Aww, w takim razie następnym razem ty stawiasz jedzenie. - westchnął, krzyżując ręce za głową.

-Niech Ci będzie.

-A to znaczy że żeby spłacić dług to następnym razem, także musisz się zgodzić na spotkanie ze mną. - zauważył znowu chytrze się uśmiechając. Czy on zawsze musiał być taki zadowolony?

Nie powstrzymałam się i zdzieliłam go w łep.

-Ej za co to?

-Za twój cholerny, zawsze zadowolony z siebie wyraz twarzy. - odwróciłam się od się od niego ze skrzyżowanymi rękami.

-Myślałem że uważasz to za atrakcyjne. - mruknął mi blisko ucha.

-Myślałam że moja opinia jest Ci obojętna. - uniosłam brew znowu na niego patrząc.

-Oczywiście że nie jest, ponieważ chcę zostać twoim przyjacielem. - odpowiedział bez zawahania.

- Powodzenia. - mruknęłam, bez przekonania.

-Uważaj na słowa, bo się jeszcze we mnie zakochasz. - zachichotał.

Uśmiechnęłam się pod nosem, kręcąc głową. Czuję, że ten głupek będzie moją śmiercią.

Po kilku minutach dotarliśmy na pole treningowe i od razu ustawiliśmy się w pozycjach do walki.

-Ile razy dzisiaj przewidujesz przegrać? - zadrwił.

|Ano Baka!|Where stories live. Discover now