|3|

174 16 6
                                    

Następny dzień, następna misja, następna prawie nieprzespana noc i tak przez bity tydzień.

W końcu nastała niedziela, jedyny dla mnie dzień w tygodniu wolny od misji, który i tak mi nie wystarcza. Eh powinnam se wziąść przynajmniej dwa tygodnie wolnego.

Dzisiaj miałam zamiar spać cały dzień i całą noc. Ale najpierw musiałam zabezpieczyć się przed nieproszonymi gośćmi.

Zapieczętowałam sobie drzwi od pokoju i okno, ponieważ wiem jaki może być natrętny Sasuke, a nawet Itachi, gdy coś chcą. Gdybym chciała szybko wyjść, to użyje mojej nowo doskonalonej techniki teleportacji, latającego boga piorunów.

Nie była to łatwa technika, ale dzięki zwoju należącego do czwartego hokage, który załatwił mi Kakashi, było mi łatwiej. Moją główną naturą czakry jest wiatr, więc byłam w stanie to opanować, jeśli się nią dobrze posługuje. Jeszcze nie używam tej techniki w walce bo jeszcze nie do końca opracowana wymaga dużo czakry, więc pieczęcie mam ustawione tylko w domu i dzielnicy Uchiha, by się przyzwyczaić i dopiero później stopniowo zacznę je ustawiać w coraz dalszych miejscach.

I tak nieprzerwanie spałam. Kilka razy wydawało mi się we śnie jakby ktoś się dobijał do drzwi, ale nie miałam się czym martwić bo moje pieczęcie są dosyć mocne i trudno je złamać. Trening z klanem Uzumaki się opłacił. W pewnym momencie obudziło mnie moje własne burczenie w brzuchu.

-Ughh, coś do ust trzeba jednak też włożyć.- jęknęłam i stoczyłam się z łóżka.

Spojrzałam na godzinę. Była już piąta po południu.

Nawet nie trudziłam się z ubraniem, tylko na bieliznę w której spałam, włożyłam czerwony szlafrok.

Teleportowałam się za drzwi by nie musieć zrywać pieczęci i podreptałam na dół do kuchni. Ze schodów usłyszałam głosy z mojego pomieszczenia docelowego. Stanęłam w progu ze skrzyżowanymi rękami i ziewnęłam. Tym zwróciłam uwagę dwóch osobników.

-Ohayo Shoi-chan. Wyspałaś się?- odezwał się pierwszy Shisui, z uśmiechem.

-Nie.- odparłam beznamiętnie i usiadłam przy stole, przysuwając do siebie cały talerz dango, który mieli na stole i zaczęłam jeść martwo wpatrując się w ścianę przede mną.

-Jak wstanie to zawsze jest przymulona. Próbowałem wejść do twojego pokoju, ale se zapieczętowałś wejścia.- odezwał się Itachi.

-Właśnie dlatego je zapieczętowałam by nikt mi tam nie wchodził i przeszkadzał w odpoczynku. Chyba będę musiała to częściej praktykować.- westchnęłam, po czym dodałam.- Muszę wziąść sobie wolne i przyjemnie wykorzystać na nim czas.

-To idź do hokage. Myślę że da ci wolne, przecież bardzo na to zasłużyłaś. O ile pamiętam to twoja ostatnia dłuższa przerwa była ponad pół roku temu.- odpowiedział.

-Ta i to jeszcze z powodu kontuzji... I nie trwała dłużej niż dwa tygodnie.- odparłam głowę na stole wypuszczając z ust powietrze.

-Skoro tak jest to sam pójdę do hokage i będę choćby błagać o więcej wolnego dla ciebie. Przypominam że wisisz mi jeszcze sparing.- uśmiechnął się Itachi.

-Itachi kocham cię!- pisnęłam i zamknęłam go w ciasnym uścisku, tym samym przewracając nas oboje z krzesłem na ziemię.
-No już! Idź odrazu!

Wstałam z niego nie zważając na to co właśnie się stało i wzięłam do ust następne dango, patrząc na niego natarczywie z iskierkami w oczach.

-Czyli taka jest na codzień z bliższymi przyjaciółmi tak?- zapytał rozbawiony Shisui.

-No coś ty, nie znam bardziej zmiennej osoby niż ona. Przy każdym zachowuje się inaczej. Myślisz że znasz ją na wylot, a tak naprawdę to tylko cząstka tego jaka jest...- odpowiedział wstając z podłogi i usiadł spowrotem na krześle. -Czyżbym się mylił?- spojrzał na mnie.

|Ano Baka!|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz