Rozdział XIV

609 38 1
                                    

Obudziłam się na dźwięk mojego telefonu.

-Halo- powiedziałam strasznie zaspałam i ochryplym glosem

-siemka śpiąca księżniczko - był to John. Gdy usłyszałam jego głos mimowolnie się uśmiechnęłam. - dopiero wstałaś, czy jesteś chora? Obstawiam to pierwsze

-Tak spałam. Miałam taki cudowny sen a ty go zniszczyłeś

-Oj nie maruć tylko zbieraj się. Za godzinę jestem u ciebie i zabieram cie na kawę. - powiedział i nie czekając na moja odpowiedź rozliczył się.

Niechętnie wstałam z łóżka i zgarniając po drodze czyste ubrania powędrowałam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i się przeraziłam. Wyglądałam okropnie. Opuchnięte wargi. Czerwone oczy a pod nimi sine doły. Włosy w nieładnie. Westchnęła tylko i szybko znalazłam się w kabinie. Odkryciłam gorąca wodę i stałam tak nieruchomo czując jak woda rozluźnia moje mięśnie. Tyle się ostatnio zdarzyło a to wszystko przez tą piepszoną próbę gwałtu. Na samo wspomnienie ostatnich dni w kącika oczu zaczęły zbierać się słone łzy. Nie chcąc, aby moje oczy były bardziej spuchnięte zacisnełam je mocno i czekając aż łzy odejdą. Po prysznicu ubrałam się szybko i zrobiłam makijaż, był mocniejszy niż zawsze, ponieważ nie chciałam, aby ktoś zobaczył w jakim stanie się teraz znajduje. Teraz siedziałam w cała rozstrzesiona w kawiarni i wysłałam się w Johna. Doprowadziło mnie do takiego stanu jedno durne pytanie 'co się stało?'. Nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem, kiedy się uspokoiłam i podniosłam wzrok za szyba zobaczyłam znajomą mi już zakapturzoną postać. Moje serce zaczęło szybciej bić a oddech stał się urywany. Zdezorientowany John podył za moim wzrokiem, ale chłopaka juz tam nie było.

-Wracamy, proszę- wyszeptałam, na co chłopak wstał i ruszyliśmy w strone mojego domu.

W drodze między nami panowała cisza. John podtrzymywał mnie w tali, przez co łatwiej było mi iść. Byłam bardzo wyczerpana. Poczułam jak mój towarzysz szybko się ode mnie odsuwa, przez co upadłam. Dostałam kopniaka w brzuch. Czyjaś noga znowu się zamacheła i już miała wymierzyć kolejny cios, kiedy John go powalił. Zaczą oglądać go pięściami, ale mój napastnik był silniejszy i teraz siedział na moim przyjacielu obrazkiem i zadawał coraz to silniejsze ciosy. Ja nie mogłam się ruszyć przez ból w brzuchu. Nie mogłam nawet złapać oddechu. Jak przez mgłę widziałam jak nieznajoma osoba wstaje o szybkim krokiem się oddala a John leży nieruchomo cały zakrwawiony. Chciałam mu pomóc, ale przed oczami zaczęło mi się robić ciemno. Coraz ciemnej i ciemnej, aż w końcu całkiem odpłynełam.

Never lose hope // Luke HemmingsWhere stories live. Discover now