Rozdział XXII

556 42 5
                                    

Nie mogłem usiedzieć na tym piepszonym fotelu pasażera. Wierciłem się a droga dłużyła się w nieskończoność. Minęło dopiero kilka minut a ja mam wrażenie, że siedzimy tu przynajmniej godzinę. Jeszcze to cholerne przeczucie, że się spóźnimy.

-Kurwa, długo jeszcze? - warknołem przez zamknięte zęby.

-Dopiero wyjechaliśmy. I tak łamiemy wszystkie przepisy a jak przyspiesze to mój samochód się rozpadnie. - powiedział spokojnie, ale mimo, że jego ciało było spokojne w oczach widziałem strach i panikę. Jestem pewien, że Cal jako jedyny wie co czuje do mojej małej Ros. Wkoncu auto zatrzymało się a ja wypadłem z impetem na zewnątrz. Wyjołem pistolet za paska spodni i powoli ruszyłem do jakiejś piepszonej ruiny. Nie mogłem uwierzyć, że tu teraz jest Ros. Tak niedaleko a ja nie mogę jej dotknąć, przytulić i obiecać, że nigdy więcej nic jej się nie stanie. Cal dał mi znak, że idzie od tyłu a ja mam wejść przednimi drzwiami, jeśli to coś można było tak nazwać. Powoli wszedłem do środka. Na miejscu musiałem zastrzelić kilku gości. Mknołem przez korytarz sprawdzając kolejne pokoje i przy okazji zastrzeliwując kolejnych gości.

Ros

Siedziałam skulona w rogu pokoju. Nagle drzwi otworzyły się a ja zabrałam. Siedziałam naga przykryta jakimś poobdzieranym kocem przed dwoma mężczyznami. Przez smuge światła widziałam, że są w samych spodniach, które robią się za ciasne w okolicach krocza. Jeden z nich podszedł do mnie i jednym sprawnym ruchem ściągną ze mnie koc. Wiedziałam czego chcą. Miałam też świadomość, że nikt mnie nie uratuje. Musze sobie radzić sama. Jedyne moje wyjście to odwrócenie ich uwagi o uciekniecie przez drzwi, których zapomnieli zamknąć. Bałam się jednak, że nie dam rady. Po tak długim czasie jaki tu spędziłam nie miałam siły na nic. Ledwo co mogłam utrzymać się na własnych nogach. Posiłki dostawałam co kilka dni. Poczułam silna rękę na ramieniu. Dopiero teraz zorientowałam się, że są już całkiem nadzy tak jak ja. Nie mogłam się poddać. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć. Poczułam nocny cios w twarz i upadłam na ziemie. Jednak to mnie nie powstrzymało. Szybko się podniosłem i zaczęłam biec w strone drzwi. Znowu uścisk na ramieniu. Przyciągną mnie tak, że stałam pół metra od niego. Na jego twarzy widniał wredny i arogancki uśmiech. Kopia nogą w tył mojego kolana tak, że teraz przed nim kleczałam. Wiedziałam do czego to zmierza wiec mocno zacisnełam wargi. Próbował na siłę wejść w moją buzię, lecz ja nadal mocna zaciskałam usta.

-Jak nie chcesz mi zrobić loda to od razu cie ostro zerżniemy. Razem. - ostatnie słowo zaakcentował. Nie wiedziałam co robić. Czułam się tak upokorzona samym faktem, że stoję przed nimi naga to co będzie jak mnie zgwałcą? Zaczęłam się szarpać i krzyczeć.

Luke

Szedłem powoli odstrzeliwując kolejnych pierdolonych skurwieli. Niby dobrze zabezpieczył swoją bazę, ale to same żółtodzioby. Nagle usłyszałem stłumiony krzyk. Nawet na końcu świata rozpoznał bym ten głos. Nie zważając na nic ruszyłem w tamtą stronę. Wparowałem przez drzwi. Zauważyłem dwóch nagich facetów i moja Rosaly. Była całkiem naga i wychudzona. Jeden z tych plantów stał przed Ros i próbował westchnąć jej Chuja do buzi a drogi klęczał za nią i dawał jej klapsy. Widziałem jak stara się nie krzyczeć by tamten nie dostał się do jej ust. Łzy spływały ciurkiem po jej policzkach. Gdy tylko zorientowali się, że ktoś się pojawił od razu odwrócili się w stronę drzwi.

-Mówiłem, że macie nam nie... - urwał kiedy zobaczył mnie stojącego w wychowaną w ich stronę bronią. Zaraz pojawił się cal i całował w drugiego. Kazałem im się podnieść, ale oni tylko wymienili porozumiewawcze spojrzenia i zaraz obaj stali za trzęsącą się Rosaly. Tak, że wychodziło na to, że celujemy w nią. Jeden z nich trzymał ja za głowę.

-odłużcie broń, bo skręcę jej kark. - nie wiedziałem co robić. Wszystko we mnie buzowało. Widok nagiej Ros z dwoma bolesnymi typami, także gołymi pozbawił mnie umiejętności logicznego myślenia. Nie miałem pojęcia co zrobić. Nadal celowaliśmy w to samo miejsce, ale tym razem co jakiś czas wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia.

Never lose hope // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz