Rozdział XXVII

441 46 0
                                    

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Usiadłam na łóżku i nasłuchiwałam jakiś głosów. Mężczyzna. Kojarzyłam ten głos. Miękki, miły. John. Uśmiechnęłam się pod nosem. Po chwili usłyszałam pukanie.

-Ros. Masz gościa. -  usłyszałam głos Luka.

-ale ty odejdz- powiedziałam cicho.

-juz, możesz otworzyć. -  John wydawał się zmartwiony.

Podeszłam do drewnianej płyty i otworzyłam ją. Moim oczom ukazał się śliczny brunet. Po chwili znikną mi z pola widzenia i zamkną mnie w ciasnym uścisku. Oddałam go od razu i poczułam ciepło w środku. Od dawna czułam się tak bezpiecznie. Przenieśliśmy się na łóżko i usiedlismy na przeciwko siębie zamykając uprzednio drzwi. Między nami panowała cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam nadzieję, że to on zacznie.

-To przez niego jesteś smutna? - zapytał. Nie wiedziałam co powiedzieć. Ale bo chwili zastanowienia pokiwałam powoli głową. Jego twarz od razu się spieła. - zabije gnoja - wysyłał - zrobił ci coś? - szybko zaprzeczyłam, za szybko.

Mój przyjaciel wstał i ruszył do drzwi. Chciałam go powstrzymać, ale nie zdarzyłam. John był już w kuchni przyciskając Luka do ściany. Chłopak od razu się wyrwał i dołożył mojemu przyjacielowi. Pisałam.

-Co ty kurwa robisz? - wysyłał Luke.

-Skrzywdziłeś ją. Obiecałeś mi. Kurwa obiecałeś! -  krzyczał ten drógi.

Zaczęli się oglądać nawzajem pięściami. Lukowi krwawiła warga, a z nos Johna także spływała czerwona ciecz. Rzuciłam się na Luka, który siedział okrakiem na moim przyjacielu. Zaczęłam okładać go pięściami po głowie. Wstał i złapał mnie za ręce.

-Wyjdź John. - powiedziałam a on nie ruszał się z miejsca. Wiedziałam, że Luke może zrobić mu krzywdę. Nie panował nad sobą gdy był zły. - już - wrzasnełam, tym razem mnie posłuchał a ja zostałam sama z rozzłoszczonym chłopakiem.

Od dzisiaj rozdziały będą dodawane regularnie. Niedziela, sroda i sobota. Mam nadzieje, że rozdział się podoba.

Never lose hope // Luke Hemmingsحيث تعيش القصص. اكتشف الآن