13. Cassie i Rafe.

344 57 353
                                    


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


2004

Weszłam do swojego mieszkania, zdejmując z siebie płaszcz i chwilę później usiłując ogrzać zmarznięte dłonie. Nic to nie dawało. Na zewnątrz panowała zima, a ja zapomniałam wziąć na uczelnię rękawiczek. Spojrzałam na swoje czerwone palce. Moja głupota kiedyś mnie wykończy.

Zamknęłam za sobą drzwi, pozapalałam światła, przeszłam do małego salonu i zatrzymałam się gwałtownie w miejscu, prawie podskakując w szoku przez zobaczenie osoby siedzącej sobie w fotelu przy kominku.

— Dobry wieczór — powiedział spokojnie, patrząc jak wypuszczam z rąk swoją torbę. Podniosłam ją prędko i nabrałam więcej powietrza, a potem podeszłam bliżej i rzuciłam ją na stolik.

Rafe Adler pił sobie kawę z mojego ulubionego kubka, siedząc w moim fotelu, w moim mieszkaniu o dziesiątej. Chciałam świętego spokoju, dostałam wkurwiającego socjopatę.

Płomienie skwierczały wesoło, pomagając mi się wyciszyć i uspokoić. Trochę mnie po prostu zaskoczył. Nie widzieliśmy się od jakiegoś roku. Ostatnim razem robiłam z nim wywiad, w końcu nie znałam dużo milionerów, którzy odpowiedzieliby na pytania o rozpoczęcie kariery w biznesie, a on kwalifikował się na mojego kumpla. Snobistycznego, zbyt pewnego siebie i manipulującego, ale wciąż kumpla. Znosiłam go jakoś.

— Jak się tu dostałeś? — spytałam go w napięciu, zakładając ręce na piersi.

— Drzwi były otwarte — odparł nonszalancko. — Musisz popracować nad zachowywaniem swojej prywatności.

— Dobra, to pytanie nie ma znaczenia, czemu nachodzisz mnie nagle o takiej godzinie? — mruknęłam, przechodząc do kuchni i otwierając sobie lodówkę. Nie wątpiłam, że zapomniałam rano zamknąć drzwi. Czasem trochę za bardzo mi się spieszyło, a byłam roztargniona i w chuj chaotyczna w pośpiechu.

— Urywają mi się wszystkie tropy — poskarżył się.

Westchnęłam ciężko, przypominając sobie o tym, że istniał jeszcze ten cały skarb piratów, który chciał znaleźć od jakichś pięciu czy sześciu lat. Opowiadał mi kiedyś, że kupił całą pieprzoną szkocką katedrę i pobliskie tereny, a ja wolałam nie pytać ile na to wydał, zastanawiając się bardziej nad tym kto sprzedał Amerykanowi krajowy zabytek. Najwyraźniej w tych czasach można było kupić już wszystko.

— A mnie to jakoś dotyczy? — wyjęłam z lodówki lasagne do odgrzania i wstawiłam do mikrofali, ziewając przy tej czynności parę razy. Musiałam jakoś się go pozbyć, zjeść, przebrać się i iść spać. Ręce wciąż do końca mi nie odmarzły, więc podeszłam z powrotem do kominka, przy którym siedział i wystawiłam je do ognia.

— Jesteś po wykładach — powiedział bardziej pogodnym, prawie że proszącym tonem. Zerknęłam na niego z uniesioną brwią. — Wiesz, że Nate zostawił to na dobre. Liczę na ciebie.

GOLDEN DESIRES ➵ Thief's End ✓Where stories live. Discover now