9. Jesteśmy ludźmi fortuny.

254 56 179
                                    


Rafe Adler miał to do siebie, że w samotności było mu momentami najlepiej, a momentami najgorzej

Oops! Bu görüntü içerik kurallarımıza uymuyor. Yayımlamaya devam etmek için görüntüyü kaldırmayı ya da başka bir görüntü yüklemeyi deneyin.


Rafe Adler miał to do siebie, że w samotności było mu momentami najlepiej, a momentami najgorzej. Zależało to tylko i wyłącznie od tego, kto przebywał obok. Mając przy sobie większość ludzi często musiał się powstrzymywać, by ich nie zastrzelić, a choć Cassandra Bane też od czasu do czasu wkurwiała go bardziej niż ktokolwiek, to ona była dla niego upragnionym towarzystwem. Przywykł do niej, zakochał się, zapomniał, jak to było być zupełnie samym.

Dlatego od razu po jej odejściu pożałował, że kazał jej wracać do Stanów, pomimo iż wiedział, że w ten sposób będzie mu łatwiej się skupić, a jej nic się nie stanie. Dzień później tęsknił dwa razy mocniej, ale nie dzwonił, bo poszukiwania skarbu były na pierwszym miejscu. Ku jego zadowoleniu powodziło mu się dobrze, wręcz świetnie, zdobył w końcu jedyną poszlakę, którą posiadali również Drake’owie. Główną rolę zaczął odgrywać czas.

Znawcy tego typu spraw i konkretnie Avery’ego badali to, co zyskał dzięki swojej zamożności. Rano tego dnia zapomniał jednak połknąć czegoś na uspokojenie. Cassandry nie było obok, a jemu trochę drżały dłonie, w których przez większość czasu ściskał telefon. Pragnął już to wszystko zakończyć.

W przeciwieństwie do tej bandy złodziejaszków, Rafe’a nie bawiło latanie z miejsca w nowe miejsce, wolał znaleźć skarb i mieć to z głowy, dostać już od świata uznanie, na które usiłował zasłużyć jedynym sposobem, jaki znał, i wrócić do domu. Zabawa w kotka i myszkę zorganizowana dla nich przez starego, martwego pirata jedynie grała mu na nerwach. Zmarnował na to większość swojego dorosłego życia. Marzył skrycie, by wziąć ślub i może wtedy osiągnąłby pełnię szczęścia. Oczywiście najpierw musiał dokończyć to, co zaczął wszelkimi kosztami.

Wchodząc na pokład łodzi westchnął ciężko, rozglądając się po horyzoncie ponad błękitem wody wokół. Nadine chodziła jeszcze po porcie, wydając rozkazy swoim ludziom. Zapowiadało się na pamiętny dla historii dzień.

Wtedy pojawiłam się ja, nie mając pojęcia jak zostanę przywitana. Zmieniłam wcześniej ubrania, więc miałam na sobie podkoszulek, luźne spodnie i sportowe buty na grubszej podeszwie, do tego parę złotych kolczyków i naszyjnik z kamieniami szlachetnymi. Weszłam na pokład, co od razu zauważył, odwracając się do mnie przodem z wyrazem twarzy, jakby jednocześnie mu ulżyło i jakbym mocno go zaskoczyła.

— Jednak wróciłaś — powiedział spokojnie, podchodząc i biorąc mnie w ramiona. Pachniał jak zwykle drogimi perfumami i prochem.  Zaraz po tym, jak krótko mnie przytulił, złapał moją szyję i wcisnął na usta pocałunek, który od razu odwzajemniłam, nie widząc w tym niczego złego.

Dzisiaj z rana wymknęłam się z motelu zanim Sam się zbudził. Miałam trudne zadanie w sprawieniu, by mnie puścił, nie przerywając mu snu, bo trzymał mnie jak swoją własność, blisko, mocno, z ustami przy moim czole i nagim ciele stykającym się z moim. Podjęłam właściwą decyzję; gdybym została, diabeł jeden wie, co by mi wpadło do głowy.

GOLDEN DESIRES ➵ Thief's End ✓Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin